Trwa ładowanie...
10-08-2010 11:42

Brzydko jak w Polsce

Polacy wciąż bardzo chętnie spędzają urlop w Polsce – pakują się w samochód i jadą w góry, nad morze czy na Mazury. I już na początku drogi zaczyna się problem. Przy drogach, w miastach i miejscach atrakcyjnych turystycznie zrobiło się brzydko.

Brzydko jak w PolsceŹródło: wp.pl/ Urszula Drukort
d1l9vjb
d1l9vjb

Polacy wciąż bardzo chętnie spędzają urlop w Polsce – pakują się w samochód i jadą w góry, nad morze czy na Mazury. Niestety przy drogach, w miastach i miejscach atrakcyjnych turystycznie zrobiło się brzydko.

Podobnie jak moi rodacy tegoroczny urlop spędzałam wraz z rodziną w Polsce. Wybraliśmy Pojezierze Iławskie z dwudniowym wypadem do znajomych w Warszawie. Jadąc z dzieckiem postanowiliśmy ominąć główne szlaki i podążyliśmy bocznymi drogami z Trójmiasta przez Malbork, docelowo nad Jeziorak. I właściwie przez całą drogę odkrywaliśmy nowe „reklamowe koszmary”.

Przy drogach co rusz widzieliśmy bilboardy reklamujące wszelakie towary i usługi – od restauracji i hoteli zaczynając, na autohandlach, torquadach i zakładach pogrzebowych kończąc. Wszystko krzyczące kolorami, kiczowate i ogromne. Podobnie w mijanych miejscowościach – większość płotów pokryta była reklamami, a na sklepach i domach zawsze można było znaleźć wielkie banery. I urok nawet najpiękniejszych miejsc pryskał. Bo jak można się cieszyć ślicznym, małym kościółkiem z drewnianą wieżą, skoro tuż obok atakuje nas różowo-żółta reklama salonu kosmetycznego czy solarium.

Dotarliśmy do Parku Krajobrazowego Pojezierza Iławskiego i nagle nastąpiła zmiana – było pięknie, zielono i zupełnie bezreklamowo. Pewnie dlatego, że na drodze, przez 30 min. jazdy minęliśmy (tylko) 3 samochody – nie opłaca się. Na szczęście! Niestety we wszystkich miejscowościach wypoczynkowych nad jeziorem koszmar powrócił – królował reklamowy kicz.

d1l9vjb

Muszę wspomnieć jeszcze o konstrukcji, która w mojej ocenie przebiła wszystko. Podczas podróży do stolicy, przy dwupasmowej drodze z Płońska do Warszawy, ukazał się naszym oczom wielki napis stojący na polu (litery jak w znanym napisie Hollywood). Była to reklama jednego z ubezpieczycieli. Zostałam znokautowana.

Niestety podobna sytuacja jest w całej Polsce. Im częściej odwiedzane miejsce, tym więcej radosnej twórczości speców od marketingu. Nawet na plażach znajdziemy kolorowe parawany reklamowe, a na górskich szlakach banery przypięte do skał. A najgorzej jest w dużych miastach. Tam do bilboardów dochodzą ekrany ledowe, które oślepiają agresywnymi kolorami o każdej porze dnia i nocy. I nie możemy zapomnieć o reklamach wieszanych na rusztowaniach i elewacjach podczas remontów. Wszechogarniający koszmar.

Macie zdjęcia budynków oblepionych reklamowymi szkaradztwami? Wyślijce je do nas! Zamieścimy je w serwisie. Zdjęcia wysyłajcie na adres *miasta@serwis.wp.pl*+'?' )

##Co można zrobić?

Trudno ustalić kto jest odpowiedzialny za taką sytuację. Firmy reklamowe wykorzystują chaos w przepisach. Prawo chroniące przed atakiem reklamowym nie istnieje, a obywatele dają ciche przyzwolenie. Sami często przykładają rękę wywieszając na balkonach czy płotach banery.

d1l9vjb

W Polsce zabudowę można ograniczać tylko w ramach miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Nie jest to proste, gdyż procedura uchwalania trwa latami, a każdy może się odwołać i ją zablokować. Poza tym odpowiedzialność gminy za estetykę otoczenia nie jest wpisana do ustawy jako tzw. zadanie własne samorządu. Jedynym rozwiązaniem jest zmiana prawa, która dawałaby samorządom większe uprawnienia, a także uregulowania wprowadzone przez Ministerstwo Infrastruktury.

Urszula Drukort

Macie zdjęcia budynko oblepionych reklamowymi szkaradztwami? Wyślijce je do nas! Zamieścimy je w serwisie. Piszcie na adres *miasta@serwis.wp.pl+'?' )*

d1l9vjb
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d1l9vjb