Izrael nie radzi sobie z epidemią. Wprowadził drugą blokadę w kraju
Rząd Binjamina Netanjahu musiał zrobić duży krok w tył i ponownie wprowadzić obostrzenia w związku z gwałtownym wzrostem liczby osób zarażonych koronawirusem. Najbliższe 3 tygodnie mieszkańcy tego kraju będą musieli znosić uciążliwe zakazy. - Panuje chaos. Nikt nie potrafi zarządzać właściwie sytuacją kryzysową – mówi w rozmowie z WP mieszkaniec Izraela.
W związku z gwałtownym wzrostem liczby zakażeń na COVID-19 premier Binjamin Netanjahu podjął decyzję o drugiej blokadzie na terenie całego kraju. Zaczęła ona obowiązywać w piątek, 18 września, o godz. 14.
Pierwszy kraj na świecie, który wprowadził ponownie blokadę
Ograniczenia potrwają trzy tygodnie, choć niewykluczone, że tzw. lockdown zostanie przedłużony za 21 dni, jeśli miałoby to znacząco pomóc zmniejszyć liczbę osób zarażonych koronawirusem. Jednak trudno przewidzieć, jakie zmiany nastąpią. Część polityków twierdzi, że blokada zostanie zniesiona już za 2 tygodnie.
Wedle nowych przepisów, mieszkańcy Izraela są zmuszeni do pozostania w obrębie 500 m od domu (kara za złamanie przepisu wynosi 500 szekli, czyli ok. 550 zł), z wyjątkiem tych osób, które udają się do pracy (jeśli jest taka możliwość – zalecana jest praca z domu), muszą zrobić zakupy (przed wejściem do sklepu jest sprawdzana temperatura ciała) lub chcą wykonywać ćwiczenia fizyczne. Zamknięte są hotele, szkoły, muzea, teatry, kina i siłownie.
Czy maski chronią przed koronawirusem?
Nie można również chodzić na plaże i do restauracji, chociaż część lokali usługowych może funkcjonować. Mowa np. o aptekach. W jednym pomieszczeniu może przebywać do 10 osób, a zgromadzenia liczyć maksymalnie 20 osób. Została ograniczona liczba pociągów i miejsc siedzących w środkach komunikacji publicznej. Obostrzenia te mogą zostać złagodzone lub zaostrzone w zależności od rozwoju sytuacji epidemiologicznej.
Dlaczego Izrael nie radzi sobie z epidemią koronawirusa?
Izrael jest obecnie krajem z jednym z najwyższych współczynników zakażeń w przeliczeniu na liczbę mieszkańców.
- Przyczyny gwałtownego wzrostu liczby osób zarażonych na koronawirusa należy doszukiwać się w trzech źródłach. Pierwsze dotyczy szkół, które zaczęły w normalny sposób funkcjonować od 1 września. Drugie i trzecie źródło ma związek z ultraortodoksyjnymi Żydami oraz Arabami żyjącymi na terenie Izraela – mówi w rozmowie z WP Tal Bouhnik z Aszkelonu.
Izraelczyk dodaje, że te dwie mniejszości ignorują zasady dystansu społecznego, spotykają się w licznych grupach, masowo uczestniczą w zgromadzeniach czy celebrują wesela z dużym gronie rodzinnym.
- Jeśli spojrzymy na statystyki, największy przyrost liczby zakażeń w Izraelu jest w regionach, w których żyją duże społeczności Muzułmanów. Zakazano organizowania ślubów w salach weselnych, więc świętują w swoich domach. Stłoczeni, często przez kilka dni. Efekty takiego nieodpowiedzialnego zachowania są do przewidzenia – wyjaśnia Wirtualnej Polsce Matan z Tel Awiwu.
Mieszkaniec izraelskiej metropolii przekazał również, że coraz częściej mówi się o problemach kadrowych w szpitalach. Bo choć są dobrze zaopatrzone w respiratory i innego rodzaju sprzęty, ratujące życie pacjentom, to zdarza się, że nie ma kto ich obsługiwać. Pracownicy szpitali są przemęczeni, odchodzą z pracy, idą na zwolnienia. Rząd obawia się, że niebawem może nastąpić załamanie w służbie zdrowia.
Ortodoksyjny minister podał się do dymisji
Rząd w Izraelu jest niestabilny, a jak przyznaje Tal Bouhnik, wiele decyzji podjętych w czasie epidemii jest politycznych. Ministrowie, zamiast tworzyć wspólną koncepcję, próbują przeforsować rozwiązania, które będą najlepsze dla ich resortów. Gdy im się to nie udaje lub uważają, że np. obostrzenia zakłócają życie religijne (mowa o konserwatywnych i religijnych politykach), zaczynają się problemy.
Tak było 13 września w przypadku Ja’akowa Litzmana, izraelskiego ministra mieszkalnictwa i budownictwa (wcześniej minister zdrowia), który zrezygnował ze swojego stanowiska. Jego zdaniem wprowadzenie ograniczeń uniemożliwia Żydom celebrowanie świąt religijnych, w tym żydowskiego Nowego Roku (Rosz ha-Szana), a także przypadającego 27 września Jom Kippur, czyli jednego z najważniejszych świąt w żydowskim kalendarzu.
Stan epidemiologiczny w Izraelu
Pierwszy "lockdown" w Izraelu trwał od marca do maja. Sytuacja była coraz bardziej opanowana, jednak już w lipcu liczba infekcji zaczęła rosnąć, aż obecnie osiągnęła poziom ok. 5 tys. nowych przypadków dziennie. Władze Izraela oficjalnie przyznają, że to m.in. efekt otwarcia szkół, zniesienia ograniczeń dotyczących zgromadzeń i nieprzestrzegania zasad dystansu społecznego przez ultraortodoksyjne społeczności.
Dotychczas w Izraelu stwierdzono ponad 175 tys. przypadków zakażeń na koronawirusa. Ok. 1,2 tys. zainfekowanych pacjentów zmarło. Codziennie jest wykonywanych co najmniej 3 tys. testów na COVID-19. Izraelczycy opracowali superszybki test na koronawirusa, a wynik jest dostępny w niespełna sekundę. Wykonanie jednego badania kosztuje w przeliczeniu na naszą walutę ok. 1 zł.