Jeszcze kilkanaście lat temu działał tu szpital. Wyjątkowy zabytek hiszpańskiego miasta
Turyści, którzy odwiedzają Barcelonę, chętnie odwiedzają świątynię Sagrada Familia czy park Güell, jednak nie dla każdego z nich oczywistym miejscem jest stary szpital św. Pawła. To wyjątkowy obiekt, który jeszcze nie tak dawno przyjmował pacjentów. Dziś to perła hiszpańskiej secesji w dużej części udostępniona turystom.
Powiedzieć o szpitalu Św. Pawła, że to budynek, to jakby nic nie powiedzieć. W skład kompleksu wchodzi aż 28 budowli połączonych na powierzchni wspaniałymi ogrodami, a pod ziemią - systemem tajemniczych korytarzy. Nazwa w zwyczajowym brzmieniu Sant Pau (Św. Paweł) nie jest pełna, bo tak naprawdę obiekt nazywa się szpitalem Św. Krzyża i Św. Pawła (L'Hospital de la Santa Creu i Sant Pau).
Sześć szpitali połączonych w jeden
Ale zacznijmy od początku, a więc od XV w., kiedy to w 1401 r. połączono sześć istniejących obok siebie szpitali w jeden organizm. Otrzymał on wspólną nazwę szpitala Świętego Krzyża. I w takiej formie funkcjonował on aż do końca XIX w. Wówczas uznano, że szpital trzeba rozbudować.
Znalazł się sponsor nowych budynków szpitalnych - Pau Gil, bardzo zamożny bankier. W swoim testamencie zapisał on ostatnia wolę, aby jego fortuna została przeznaczona na budowę nowoczesnego szpitala. Wolą sponsora było także nadanie obiektowi imienia jego patrona - św. Pawła. I dlatego dziś nazwa szpitala jest dwuczłonowa.
Wyjątkowa budowla w Barcelonie. Turyści często ją omijają
Ale to, co pierwotnie miało być rozbudową, czy dobudowaniem budynku albo dwóch, stało się gigantyczną inwestycją zmieniająca całkowicie oblicze aż dziewięciu kwartałów ulic w dzielnicy Eixample. Do udziału zaproszono wybitnych artystów - głównym architektem został Lluis Domènech i Montaner, wybitny twórca secesyjny, rzeźbiarzami Eusebi Arnau i Pau Gargallo, malarzem i autorem mozaik Francesc Labarta, a kowalem, który wykonał zdobienia kute - Josep Perpinyà.
Przekręcony świat
Gdy stajemy przed głównym wejściem do szpitala, mamy wrażenie, jakby świat po przekroczeniu bramy był, jakby przekręcony. A wszystko to za sprawą obrócenia budynków szpitala o 45 st. w stosunku do siatki otaczających je ulic. Nie był to jedynie zamysł artystyczny głównego architekta, ale głęboko przemyślana konstrukcja. Chodziło o położenie słońca w stosunku do poszczególnych budynków i o to, jak słońce będzie do nich wpadało. Pawilony zostały wiec ustawione tak, by maksymalnie doświetlić sale i ogrody oraz aby cień "współpracował" z personelem medycznym. Wszystko to otoczono wspaniałą zielenią parkową.
Mówi się, że Sant Pau to miejski ogród dla chorych. Architekturę i obecność natury miały tu współdziałać terapeutycznie - światło, cień, zieleń, zapachy ziół...
Pawilony szpitalne połączone są siecią podziemnych korytarzy. Łączą one administrację z dawną izbą przyjęć czy z dawnymi salami operacyjnymi. Kiedyś służyły do cichego, bezpiecznego transportu pacjentów i sprzętu, niezależnie od warunków atmosferycznych panujących na zewnątrz. Spora część tych podziemi została udostępniona dla turystów.
Gdy przechadzamy się po wnętrzach szpitala Sant Pau, zachwyceni misternie wykonanymi mozaikami, rzeźbami i innymi detalami zdobiącymi sale, aż trudno nam uwierzyć, że jeszcze w 2009 r. na tych salach leżeli pacjenci, a w salach operacyjnych wykonywano zabiegi.
Po kilkudziesięciu minutach przebywania w tych wnętrzach zaczynamy rozumieć, że głęboka wiara architekta Lluisa Domènecha i Montanera w uzdrawiającą moc piękna i pięknego otoczenia, ma jednak sens. Harmonia budynków i otaczających je ogrodów oraz dziedzińców sprawia, że ogarnia nas spokój i poczucie, że wszystko jest tu na właściwym miejscu.
Miejscami, które robią największe wrażenie, są wielka sala konferencyjna, klimatyczna stara biblioteka oraz kaplica.
Kompleks wpisany został w 1997 r. na listę światowego dziedzictwa kulturowego UNESCO.
Jeśli ktoś nie czuje się jeszcze przekonany, aby podczas podróży do Barceony odwiedzić to miejsce, dodam tylko, że po wizycie w starym szpitalu wychodzimy główną bramą na wyjątkową aleję, pełną klimatycznych kawiarenek i restauracji. Aleja ciągnie się aż do słynnej świątyni Sagrada Familia, której strzeliste wieże wznoszą się ponad stolikami i parasolami po przeciwnej stronie. O każdej porze roku jest ona pełna turystów oraz mieszkańców, którzy, podziwiając sylwetki tych dwóch niezwykłych budowli Barcelony, sączą niespiesznie kawę lub sangrię.