Lato w Nowym Jorku. Brak turystów aż boli
Życie w Nowym Jorku wraca do normalności. Z ulic zniknęły maseczki, za to wrócili przechodnie. Można jeść w restauracjach, większość atrakcji jest otwarta. Po pandemicznym exodusie popyt na mieszkania rośnie, a czynsze idą w górę. Brakuje już chyba tylko jednego - turystów z zagranicy. Czy bez nich miasto jest w stanie przetrwać?
Choć kolejne kraje otwierają się na turystów z zagranicy, Ameryka jakoś się do tego nie śpieszy. Poza określonymi wyjątkami na teren USA nie można wjechać, jeśli w ciągu 14 dni poprzedzających podróż przebywało się m.in. na terenie strefy Schengen, Wielkiej Brytanii, Irlandii czy Chin. Europa zdecydowała, że nie chce kolejnego sezonu wakacyjnego bez amerykańskich turystów.
Ameryka nie chce turystów z Europy
W czerwcu Polska dołączyła do krajów, które otworzyły się na podróżnych z USA. Niestety, Biały Dom nie planuje szybko się odwzajemnić i nadal nie daje prawa wjazdu większości podróżnym z Europy.
Co to oznacza dla amerykańskiej branży turystycznej? Kilka miesięcy po wybuchu pandemii koronawirusa biura podróży i travel agenci w USA wywierali liczne naciski na otwarcie granic i przywrócenie międzynarodowego ruchu turystycznego. Teraz protestów słychać coraz mniej. Może wszyscy przyzwyczaili się już do nowej sytuacji, może znaleźli sobie nowe zajęcie, a może cieszą się życiem w rytmie slow dzięki obficie płynącym państwowym zasiłkom?
NYC - miasto zależne od turystów
Co jednak z Nowym Jorkiem - miastem, które od lat przyciągało tłumy zagranicznych turystów? To oni zapełniają wycieczkowe autobusy, promy płynące do Statui Wolności, butiki na Piątej Alei, tarasy widokowe i pokoje hotelowe. Zapełniają także kieszenie bezdomnych, którzy w czasie pandemii stali się znacznie bardziej agresywni, musząc walczyć o swój byt. Nowy Jork, latami szturmowany przez turystów, mimo narzekań na nich, w dużym stopniu się od nich uzależnił.
W 2019 r. Nowy Jork odwiedziło rekordowe 66 mln turystów, których obsługiwało 280 tys. osób zatrudnionych w miejscowej branży turystycznej. W szczytowym momencie wpływy z nowojorskiej turystyki wynosiły 80 mld dolarów rocznie. Broadway zgasił światła swych scen, restauracje przestawiły się tylko na zamówienia na wynos, a w opustoszałych hotelach miasto kwaterowało bezdomnych, chcąc zapewnić przetrwanie i tym pierwszym, i tym drugim. Lockdown był dla miasta potężnym ciosem.
Nowy Jork dla nowojorczyków?
W artykule “When New York was ours alone” dla "New York Times" Adam Sternberg zwraca uwagę, że w ciągu minionych miesięcy, zwłaszcza po zniesieniu większości restrykcji, Nowy Jork należał tylko do nowojorczyków.
Potwierdzam: turyści nie blokują chodników, nie mierzą do siebie z selfie-sticków i nie wydłużają kolejek w sklepach i restauracjach. Do muzeów i galerii wprawdzie trzeba rezerwować bilety z wyprzedzeniem, ale można się delektować spokojnym zwiedzaniem. Atrakcje dotąd oblegane przez tłumy zwiedzających stały się nagle przyjemnie dostępne. Ale latem Nowy Jork bez turystów jest po prostu nieswój.
Jak zauważa Sternberg, "(...) podekscytowanie, atrakcje, tłumy, poczucie bycia w centrum wszystkiego mogą sprawić, że mieszkanie tutaj stanie się doprowadzającą do szału frustracją. Ale całe to szaleństwo jest wpisane w to miasto. Częściowo to właśnie ono cię tu przyciągnęło i cię tu trzyma. To dzięki niemu Nowy Jork jest Nowym Jorkiem."
Pod koniec czerwca tego roku nowojorska organizacja turystyczna NYC & Co. zapowiedziała, że wyda 30 mln dolarów na kampanię reklamową mającą przyciągnąć turystów do Nowego Jorku. Jej cel to stopniowe odbudowanie poziomu odwiedzin sprzed pandemii. Jeśli uda się go osiągnąć, nowojorczycy odetchną z ulgą. A potem w spokoju znów będą mogli narzekać na turystów.