LOT chce pożyczyć miliard złotych
Komisja Europejska otrzymała z Polski wniosek w sprawie przyznania LOT-owi pomocy publicznej. Narodowy przewoźnik, w związku z trudną sytuacją finansową, zwrócił się do rządu o wsparcie.
Komisja Europejska otrzymała z Polski wniosek w sprawie przyznania LOT-owi pomocy publicznej. Narodowy przewoźnik, w związku z trudną sytuacją finansową, zwrócił się do rządu o wsparcie.
Jednak by pomoc publiczna została przyznana, musi - zgodnie z unijnymi zasadami - uzyskać zgodę Komisji Europejskiej. Jej rzecznik Antoine Colombani poinformował, że standardowo Bruksela ma 2 miesiące na odpowiedź, ale każdy przypadek analizowany jest indywidualnie i decyzja może zapaść szybciej. „Ocena wniosków standardowo wynosi 2 miesiące, ale w tym konkretnym przypadku nie mogę teraz podać dokładnego terminu. Każda sprawa analizowana jest indywidualnie” - dodał Colombani.
Komisja Europejska za każdym razem sprawdza, czy rządowe wsparcie nie zakłóci konkurencji na unijnym rynku, a także czy pomoc publiczna zostanie prawidłowo wykorzystana. Chodzi o to, by doprowadziła ona do przekształceń w firmach, które ją otrzymają, tak by w przyszłości nie musiały skorzystać z kolejnego wsparcia.
LOT ubiega się o miliard złotych, z czego 400 milionów ma zostać przeznaczone na utrzymanie płynności finansowej spółki. Zdaniem Andrzeja Sadowskiego nie ma szans, żeby komisja przychyliła się do polskiego wniosku. Ekspert przyznaje, że w przeszłości kraje tak zwanej starej unii dostawały zgodę na pomoc publiczną, jednak wobec nowych krajów takich jak Polska restrykcyjnie przestrzega się przepisów i pomoc publiczna jest niemożliwa.
Państwo polskie może stosować rozmaite wybiegi prawne takie jak oddłużanie przedsiębiorstwa. Jednak takie praktyki są przez Komisję Europejską zwalczane i takie zabiegi są zdaniem Sadowskiego narażaniem państwa na stratę publicznych pieniędzy.
Zdaniem eksperta, LOT *wcześniej czy później zbankrutuje. Firmę można jednak uratować. Sadowski powołuje się na przykład Niemiec, które sprzedawały zadłużone firmy za symboliczną markę. Jednak polski rząd musiałby zmienić myślenie w tym zakresie. Ekspert wytyka, że dotychczas państwo najpierw czyniło zabiegi, by dokapitalizować firmę, a potem sprzedać ją z zyskiem. W przypadku *LOT-u państwo powinno jak najszybciej znaleźć firmę, która przejmie LOT, spłaci długi i zainwestuje w rozwój przedsiębiorstwa.
Andrzej Sadowski uważa, że nie każde państwo musi mieć swojego narodowego przewoźnika. Powołuje się na przykład Słowacji, która doskonale sobie radzi bez takiej firmy, a Słowacy latają przede wszystkim z lotniska w Wiedniu.
(IAR)