Mnóstwo entuzjazmu i niewiele pieniędzy. On pokazał, że to wystarczy, by ruszyć w podróż dookoła świata
W styczniu br. Umarżan Urachunow powrócił do rodzinnego kraju po trwającej przez kilka miesięcy spontanicznej podróży dookoła świata. Wyruszał w drogę, nie mając przy sobie prawie nic, do domu wrócił z bagażem wspomnień. Dziś przekonuje, że dla chcącego nic trudnego i czasami wystarczą dobre chęci, by rozpocząć niezapomnianą wyprawę. Tylko tyle, a może aż tyle?
Kazachstan to kraj, który rozwija się coraz dynamiczniej, ale podobnie jak wiele postradzieckich republik, jest pełen kontrastów i nierówności. Większości przeciętnych ludzi zamieszkujących ten urokliwy kraj nie stać na dalekie podróże, nie mówiąc o odbyciu wycieczki dookoła świata. A właśnie taki ambitny cel postawił przed sobą Urachunow - mężczyzna, który przyznał, że nie ma stałej pracy i dysponuje jedynie niewielkimi oszczędnościami. Wyprawa 45-latka trwała pięć miesięcy. Jak stwierdził, warto było zebrać w sobie odwagę i siłę, bo tę przygodę będzie pamiętał do końca życia.
Apetyt rósł w miarę jedzenia
Mężczyzna zawsze pragnął podróżować, odwiedzać nowe miejsca. Kiedy w jego głowie zakwitła myśl o wyruszeniu w drogę, nie sądził, że objedzie od razu cały glob. Pierwotnie zakładał, że odwiedzi Azję Środkową, czyli kraje sąsiadujące z Kazachstanem. Potem jego wizja zaczęła kiełkować. Skończyło się na tym, że postanowił uzyskać wizę pozwalającą mu poruszać się po krajach strefy Schengen oraz drugą, umożliwiającą mu wjazd do Stanów Zjednoczonych. Jak przyznał, początkowo nie wierzył, że uda mu się osiągnąć sukces i zdobyć potrzebne dokumenty. Uznał jednak, że warto spróbować i złożył niezbędne wnioski. Nieoczekiwanie wszystkie formalności sfinalizowane zostały na czas.
Swoją wyprawę rozpoczął zgodnie z pierwotnymi założeniami, odwiedzając kraje sąsiadujące z rodzinnym Kazachstanem – Kirgistan i Uzbekistan. Potem ruszył na zachód – odwiedził Azerbejdżan, Gruzję, Ukrainę i Białoruś. Potem jeździł po całej Europie. Później droga zawiodła go do Turcji, gdzie dobrze bawił się z przyjaciółmi. Stamtąd ruszył samolotem do Rio de Janeiro. Był nie tylko w Brazylii, ale też w Argentynie, gdzie odwiedził Ushuaia, uznawane za najdalej wysunięte na południe miasto świata. Stamtąd Kazach wyruszył na Antarktydę – większość wypraw na ten nieprzyjazny, ale piękny kontynent zaczyna się właśnie od tego miasta. Jak zaznaczył, podróż na Antarktydę stała się możliwa, ponieważ udało mu się okazyjnie kupić bilety, które zazwyczaj są bardzo drogie i trzeba je rezerwować z dużym wyprzedzeniem. Czas spędzony na tym kontynencie wspomina wspaniale, choć dodaje, że panujące tam warunki wymagają dużej wytrzymałości.
Po powrocie do Ameryki Południowej ruszył na północ – podziwiał Amazonię, z bliska zobaczył wodospady Iguazu, które uchodzą za najpiękniejsze na świecie. Odwiedził też największe na globie, znajdujące się w Boliwii, solnisko Salar de Uyuni. Z Ameryki Południowej wyruszył do Ameryki Północnej. W Stanach Zjednoczonych odwiedził Florydę oraz Nowy Jork. Podziwiał też Wielki Kanion, gdzie spędził noc. Sporo czasu zajęło mu podróżowanie zachodnim wybrzeżem USA. Przemieszczając się od Kalifornii na północ, dotarł aż na Alaskę. Stamtąd ruszył do Korei Południowej, a potem dalej, do krajów Azji Południowo-Wschodniej.
Dla chcącego nic trudnego
Mężczyzna podkreśla, że tym, co pozwoliło mu osiągnąć cel, był entuzjazm i determinacja. Dodaje jednak, że nie spodziewał się, że wszystko pójdzie mu aż tak gładko. Zwłaszcza, że nie miał przy sobie dużych pieniędzy. W dodatku swoją znajomość języków obcych określił mianem mizernej. Umarżan Urachunow, poza kilkoma wyjątkami, starał się unikać miejsc tłumnie odwiedzanych przez turystów i nocował w tanich hotelach, co znacząco ograniczyło koszty wyprawy. Swoją wycieczkę określił mianem "budżetowej".
- Ta podróż była dla mnie wspaniałym życiowym doświadczeniem, które zmieniło mój sposób myślenia. Nikt nie wiedział o moich zamiarach, nikt nie wiedział o moich planach podróży – powiedział 45-latek w wywiadzie dla „The Astana Times”. Dodał jednak, że nigdy nie rozpatrywał tej wyprawy w kategoriach marzenia. Był przekonany, że jednego dnia po prostu weźmie się w garść i wyruszy w trasę.
Osoby, które chciałyby sięgnąć po podobną zdobycz, ale się wahają, Urachunow zachęca do przezwyciężenia obaw. Jego zdaniem, wystarczy się otworzyć na świat, a wtedy – mimo niewielkiego budżetu czy przy znikomej znajomości języków – znikają wszystkie bariery.
- Wiadomo, że zawsze łatwiej jest powiedzieć niż zrobić. Podczas podróżowania do obcych krajów może się oczywiście wydarzyć wiele rzeczy - dotknie cię choroba, albo w domu stanie się coś, co zmusi cię do powrotu. Ale ja miałem to szczęście, że wszystko poszło bez przeszkód i zaplanowaną podróż dookoła świata doprowadziłem do końca – powiedział 45-latek, który o swoich doświadczeniach planuje napisać pewnego dnia książkę.