Pamiętnik znaleziony w samolocie
Powroty bywają trudne. Szczególnie, gdy masz świadomość uziemienia na kolejne tygodnie. Swoją huśtawkę nastrojów po powrocie z ostatniej podróży Matylda opisała na kartach dziennika. Jej pamiętnik znaleziono w samolocie, co, po przeczytaniu kilku ostatnich stron, nie powinno nikogo specjalnie dziwić.
Poniedziałek, 25.11.2019
Za kilka dni Czarny Piątek, a ja już dziś mam swój czarny poniedziałek. Lądowanie na Chopinie po północy, to nie był najlepszy pomysł. Zanim doturlałam się do mieszkania była druga. Taksówka, szybki prysznic i do łóżka – o tej porze liczy się każda minuta. Tuląc głowę do poduszki pomyślałam, że mam przed sobą prawie pięć godzin snu, co lokowało się gdzieś pomiędzy przeciętnie a dopuszczająco.
Jak się szybko okazało, od tych kalkulacji musiałam jeszcze odjąć ponad cztery kwadranse. Mimo fizycznego zmęczenia, w głowie wciąż pulsowały mi ostatnie dni spędzone w Maroku. Zapachy kopiastych przypraw w sukach, tandetne teksty nagabywaczy, rozochoconych widokiem dwóch blondynek w mało ortodoksyjnych strojach, wyraziste smaki tadżinów, poranne zawodzenie muezzinów, afrykański skwar i szum oceanu w Essaouirze – orkiestra w tym składzie grała mi w głowie do trzeciej nad ranem, wbrew zdrowemu rozsądkowi.
Nie pamiętam kiedy zasnęłam. Nie pamiętam też ile razy przesuwałam drzemkę w telefonie. Pamiętam za to twarz szefa, który przywitał mnie kąśliwym tekstem o strefach czasowych. Spóźniłam się tylko o godzinę, co uznałam za przyzwoity wynik. To był dzień z cyklu zombie. Nie zrobiłam nic produktywnego, wydałam fortunę na kawy i kanapki w tej drogiej kawiarni na parterze. Przez całe siedem godzin czegoś na kształt pracy miałam oczy jak na zapałkach. Iza, Kryśka i Maciek, z którymi siedzę w tym samym kącie open space’a, nawet nie pytali, jak tam było. Podziękuję im za tę wyrozumiałość jutro, gdy dojdę do siebie.
Wtorek, 26.11.2019
Wczoraj olałam tabatę i Netflixa. Po pracy skierowałam się prosto do łóżka. Po trzech godzinach kilkuminutowej, energetycznej drzemki ocknęłam się w okolicach 21. Trzy nieodebrane od mamy. Odpisałam tylko, że żyję i zadzwonię jutro. Zasnęłam. Gdzie te czasy, gdy mogłam wrócić nad ranem, iść na zajęcia, a po uczelni jeszcze działać na pełnych obrotach?! Matylda, dorośnij, to se nevrati!
Odespałam. Jest dobrze. Poranne spojrzenie w lustro przypomniało mi, że przez ostatni tydzień nie dbałam o siebie za bardzo. Wysuszona cera, podkrążone oczy, niedoszła wizyta u fryzjera, na którą znów nie miałam czasu. Co te tanie loty robią z człowiekiem! Osiągnięcie wyjściowej twarzy zajęło mi więcej niż zwykle. Jestem tu i teraz, dorosła i ogarnięta. No życie, dajesz! Dopiero dziś zorientowałam się, ile mam zaległości w pracy. Nie żałowałam, że muszę zostać dłużej, by nadrobić poniedziałkowe spóźnienie. Rozdałam magnesy, odpowiedziałam, co i gdzie widziałam, podziękowałam za milczące wsparcie z wczoraj.
Wychodząc z biura przez chwilę jeszcze zastanawiałam się nad planem na wieczór, jednak paskudna aura za oknem przelała czarę goryczy. Pierwszy raz zatęskniłam za słońcem Maroka. Odmówiłam znajomym, nawet odwołałam spotkanie z Tomkiem, kocha to poczeka. No właśnie, kocha? Tego nie wiem. Potrzebuję za to chwili dla siebie. W przedpokoju czeka nierozpakowany plecak, a w domu rodzinnym mama, do której jeszcze się nie odezwałam. Patrycja, z którą pojechałam, dodała zdjęcia z podróży na Insta. Mogła wybrać te, na których wyszłam lepiej. Jutro wrzucę swoje.
Środa, 27.11.2019
Przejściowy wtorek był zbawienny. Nadrobiłam zaległości, wjechałam na normalne tory. To była moja dziewiąta podróż w tym roku. Więcej nie będzie. Wykorzystałam cały urlop, a i część budżetu na prezenty świąteczne. Teraz pozostaje czekać tylko na nową pulę wolnego i premię za trzeci kwartał. Uwielbiam podróżować, ale każdy kolejny powrót do rzeczywistości, jest dla mnie coraz bardziej męczący, a Maroko jest tego najlepszym przykładem.
Prosto po pracy pojechałam zjeść obiad z Tomkiem. Między słowami dał mi do zrozumienia, że nie jest zadowolony z moich częstych wyjazdów. Typowy facet, chciałby mnie udomowić. Niedoczekanie! Z resztą już od dawna mam wrażenie, że między nami coś nie stroi. Obiecałam, że do końca roku jestem na miejscu i będziemy spędzać więcej czasu razem. W knajpie powiedziałam nawet, że mi też tego brakuje. Nie powiedziałabym tego, gdy wieczorem przeglądałam foty. Słoneczne Maroko nijak miało się do tego, jak wyglądały brudne elewacje bloków na Ursynowie. Pogoda za oknem nie rozpieszczała. Znów pożałowałam, że nie mam już urlopu w tym roku.
Czwartek, 28.11.2019
W drodze do pracy Pati przesłała mi link do oferty z eSky.pl. Trzydniowy city break w Barcelonie, pierwszy tydzień grudnia, tanie loty w obie strony za nieco ponad 300 zł. Spojrzałam przez mokre od deszczu okno tramwaju, dałam się na chwilę ponieść wyobraźni, ale zaraz zdrowy rozsądek sprowadził mnie na ziemię. "Nie kuś, nie mam wolnego i kasy, wiesz o tym. Pas." – odpisałam. Na to ona, że pracę zawsze można zmienić, kasę się załatwi, wystarczy wyjść ze swojej strefy komfortu.
Cała Pati: nieschematyczna, niezależna, odważna. Mam wrażenie, że dzień rozpoczyna o sprawdzenia serwisów agregujących tanie loty. Gdyby nie ona, moje podróżnicze portfolio byłoby znacznie uboższe. Nie dałam wodzić się na pokuszenie, odłożyłam telefon, wychodząc z tramwaju naciągnęłam na głowę kaptur, by choć trochę osłonić się od deszczu.
Po kolacji sprawdziłam media społecznościowe. Znajomi pytali pod zdjęciami, jak było, czy jeździłam na wielbłądzie i gdzie wybieram się w następną podróż. Udałam, że nie zauważyłam ostatniego pytania. Co gorsza, na ścianie Pati znalazłam informację zakupionym bilecie do Katalonii. Nie polajkowałam. Wieczorny, leniwy rytuał zburzył telefon Izy, która oznajmiła, że z powodów rodzinnych musi wziąć jutro bezpłatny urlop i mam to przekazać szefowi. Nie wiedziałam nawet, że u nas w firmie jest taka opcja.
Piątek, 29.11.2019
Psycholog powiedziałby, że to był dwubiegunowy dzień. Poranne roztargnienie zrzuciłam na karb podłej aury i fochów Tomka, który nie odzywa się od dwóch dni. Mam wrażenie, że tkwię w tym stanie od pożegnania z Afryką. Nie potrafię znaleźć dla siebie miejsca, mam kiepski nastrój, a do okresu jeszcze daleko. W przerwie na lunch odebrałam telefon od mamy. Basia zaprasza na swoje imieniny w przyszłą środę. Na śmierć zapomniałam.
Naturalnie, że będę, choć dodatkowy wydatek na prezent jeszcze bardziej nadwyręży mój wątły budżet. Później wyniki za zeszły kwartał, na które wszyscy czekali. Tajemnicą poliszynela było, że to był dla nas rekordowy okres, co przełożyło się na okrągłą premię. I choć przelew przyjdzie dopiero za dwa tygodnie, to już w planach wydałam te pieniądze. Przygotuję bliskim piękne prezenty na święta. Miałam dla nich w tym roku mało czasu, spróbuję w ten sposób nadrobić te braki.
Wieczorem zalały mnie czarnopiątkowe promocje. Przeglądałam markowe ciuchy, dokładnie takie kozaki, jakie sobie zawsze chciałam kupić oraz moje ulubione perfumy z mocno obniżonych cenach i zastanawiałam się, dlaczego nie rozpaczam, że aktualnie nie mogę sobie na nie pozwolić. W skrzynce mailowej wylądowały też oferty tanich lotów. W geście paniki usunęłam je i odłożyłam telefon. Sięgnęłam po książkę. W Maroku zaczęłam Michniewicza "Chrobot. Życie najzwyklejszych ludzi świata".
Zamiast ukoić do snu, lektura pobudziła wyobrażenia o różnych miejscach i kulturach. Myśli wirowały mi w głowie. Oliwy do mentalnego ognia dolewał sąsiad, który znów wrócił do domu pod wpływem i właśnie przekrzykiwał się z żoną. Ten ich ceremoniał powtarza się ostatnio dość często. Facet chyba ma problem, może jest uzależniony?
Sobota, 30.11.2019
W głowie od rana łomotała mi się ostania myśl zanotowana przez pamięć przed zaśnięciem: uzależnienie. Choć wrzaski za ścianą już dawno ucichły, w necie sprawdziłam, jak definiuje się ten termin i różne typy uzależnień. Dla zgrywy wrzuciłam też w Google „uzależnienie od podróży”. Ku mojemu zaskoczeniu, okazało się, że to nie tylko slogan używany przez blogerów, ale przedmiot badań psychologów zajmujących się uzależnieniami behawioralnymi. Mogłabym się podpisać pod kilkoma objawami.
Rollercoaster wątpliwości nie zwolnił nawet podczas zajęć zumby. Czułam, że racjonalna Matylda z wtorku chwieje się w posadach. Napisałam do Izy, jak to jest z tymi bezpłatnymi urlopami. Bałam się, że odpisze właśnie w ten sposób… Nigdy wcześniej nie potrzebowałam tak wielu stron książki, by zasnąć.
Niedziela, 1.12.2019
Wstałam z tym specyficznym, znanym mi uczuciem, kiedy ma zdarzyć się coś ważnego. Znałam je dobrze z sesji, kiedy logowałam się do systemu i sprawdzałam wyniki egzaminów. Tym razem zamiast do USOSa, zajrzałam do linku Patrycji. Niska cena na lot do Barcelony w serwisie eSky nadal obowiązywała.
Wylot jutro o 7:30, powrót w środę o 23:55… Głęboki wdech, wydech. W głowie finansowe kalkulacje, a w wyobraźni selfie w Parku Guell z widokiem na miasto. Sprawdziłam stan konta. Spodziewałam się, że po Maroku będzie bardziej nadwyrężony. Nie jest źle. A może to tylko racjonalizacja? Telefon do Izy, że potrzebuję trzech dni bezpłatnego urlopu, z powodów… yyy… osobistych. "Dobrze, przekażę staremu. Gdzie tym razem lecisz?" – odpowiedź wskazywała, że moje decyzje były do przewidzenia.
Klamka zapadła. Kilka kliknięć, potwierdzenie na maila. YOLO. Teraz jeszcze tylko telefon do mamy i pokrętne tłumaczenie, że nie będzie mnie na imieninach. Ku mojemu zdziwieniu, nie brzmiała na zdenerwowaną. Życzyła powodzenia i rzuciła tylko, że gdyby w czasach jej młodości były dostępne tanie loty, też nie siedziałaby w domu. Napisałam do Patrycji, że jutro widzimy się o 5:45 na Chopinie. Odpisała krótko: „Wiedziałam ;)”. Niewiele więcej słów użyłam, by przekazać Tomkowi, że potrzebuję czasu na przemyślenie naszej relacji. Byłam zaskoczona swoją przebojowością i stanem euforii, w którym się znalazłam. Spojrzałam z dumą w lustro. Jedyne co nie dawało mi spokoju to fakt, że znów nie poszłam do fryzjera.
PS. Treść opowiadania jest fikcyjna, a ewentualna zbieżność imion i sytuacji zupełnie przypadkowa. W realnym świecie, rekomenduję wszystkim pamiętanie o imieninach matki, a osobom, które podejrzewają u siebie objawy uzależnienia od podróży, konsultację u terapeuty.
Tekst przygotowany przy współpracy portalu eSky.
Autor: Andrzej Fiszer