Pilot zaginął 40 lat temu. Prawda okazała się zupełnie inna
Przez dekady amerykańskie siły powietrzne nie wiedziały, jaki los spotkał Jeffreya Michelsa. Jego samolot zniknął nad Dakotą Północną w 1977 r. Zaginięcia nigdy jednak było. Pilot przyjął fałszywą tożsamość i żył spokojnie - aż do dziś.
Gdyby ktoś się zastanawiał, jak to możliwe, że pilot Air Force ukrywał się przez 40 lat, wyjaśnią to dwa słowa: fałszywa tożsamość. Dzięki niej Amerykanin mógł prowadzić sielankowe życie u boku żony i dzieci. Z Dakoty trafił na Florydę i od tej pory był znany jako pan Lantz.
Na trop Michelsa / Lantza trafili jego koledzy-weterani. Prowadzą facebookową stronę "Veteran Doe", gdzie trafiła fotografia "zaginionego". "Michaels nie zaginął" – potwierdzono w trakcie śledztwa, które swoją drogą nadal trwa. Media podają, że tuż po odkryciu prawdy Air Force One uznała pilota za dezertera. Groziło mu 5 lat więzienia albo śmierć, gdyby uciekł podczas wojny.
Obecnie Michelsa czeka inny proces niż ten o dezercję, bo upłynął termin karalności. Pilot stanie więc przed sądem wojskowym. I na pewno nie czeka go aż tak sielankowa przyszłość, o jakiej marzył, gdy "zaginął". Michels ma dziś 64 lata.