Polka w Katarze. "W świecie arabskim panują bardzo surowe zasady, a honor jest święty"
Pracowała dla Polskiego Wojska w Kosowie jako tłumaczka języka albańskiego z ramienia NATO, była stewardesą w Qatar Airways, a teraz pracuje jako przewodnik po Katarze. - Mama stwierdziła, że to przeznaczenie i że na pewno poznam tam męża, a oni będą musieli mnie ratować - wspomina Anna Flota.
Agnieszka Cyfka: Dlaczego zdecydowałaś się na wyjazd do tak egzotycznego kraju jak Katar?
Anna Flota: Na początku wyjazd na Bliski Wschód miał być krótkotrwałą przygodą. W 2012 r. pracowałam dla Polskiego Wojska w Kosowie jako tłumaczka języka albańskiego z ramienia NATO. Mieszkałam w największej amerykańskiej bazie wojskowej Bondsteel, nosiłam mundur, jeździłam na patrole quadami, latałam helikopterami wojskowymi i z całych sił chłonęłam każdą chwilę pobytu na zagranicznej misji. Uważałam, że mam najlepszą pracę na świecie i uwielbiałam być częścią Misji Pokojowej w Kosowie.
Oczywiście praca dla wojska ma też ciemne strony i po prawie trzech latach spędzonych w bazie wojskowej poczułam zmęczenie i potrzebę zmiany. Pewnego dnia przygotowując prasówkę dla dowódcy, zobaczyłam, że linie lotnicze z Bliskiego Wschodu ogłaszają nabór na stanowisko stewardesy. Po tak długim czasie izolacji w Kosowie, praca ta wydawała się spełnieniem marzeń i ciekawą odmianą.
Czyli postanowiłaś się przebranżowić?
Niekoniecznie, miałam już na swoim koncie pierwsze doświadczenie w pracy stewardesy. Studiowałam filologię bałkańską w Toruniu, ale pod koniec studiów rozpoczęłam pracę dla małej, polskiej linii lotniczej o nazwie JetAir. Lataliśmy najpierw z Bydgoszczy do Berlina, Kopenhagi i Wiednia, a później po Polsce. To było moje pierwsze zetknięcie ze światem lotnictwa i od początku prawdziwa miłość. Z rozrzewnieniem wspominam rozmowę kwalifikacyjną, gdy na pytanie czy leciałam kiedyś samolotem, z dumą odpowiedziałam: Tak. Siedemnaście razy!
Firma zatrudniała łącznie ok. 80 osób. Znaliśmy nie tylko siebie nawzajem, ale też obsługę naziemną na większości lotniskach oraz służbę celną i wszystkich stałych pasażerów. To doświadczenie, sprawiło, że czułam się dużo swobodniej podczas rekrutacji dla elitarnego katarskiego przewoźnika. Gdy później zaczęłam pracować dla Qatar Airways - jednej z największych linii lotniczych świata, zobaczyłam jaka olbrzymia przepaść dzieli ten sam, wydawałoby się świat.
Zobacz też: Polka w Hiszpanii. Opowiada o sytuacji w Madrycie
Jak wygląda rekrutacja do elitarnych linii lotniczych?
Wszystkie rekrutacje do linii na Bliskim Wschodzie wyglądają podobnie i składają się z kilku etapów. Pierwszego dnia rekruterzy przybliżają wszystkim chętnym pracę na pokładzie oraz opowiadają o kraju i lokalnych obyczajach. Następnie zbierają CV i kolejnego dnia zapraszają już tylko wybrane osoby. Następne etapy polegają na pracy zespołowej, gdzie trzeba wykazać się nie tyle wiedzą, ile umiejętnością pracy w grupie.
Pamiętam zadanie, w którym podzieleni byliśmy na grupy 8 osobowe. Siedzieliśmy przy okrągłym stole, na środku którego leżała kartka z długopisem. Otrzymaliśmy pytanie z kategorii si-fiction na które należało przygotować odpowiedź w grupie. Gdy my dyskutowaliśmy, rekruterzy chodzili wokół stolików i skreślali ludzi ze swoich list.
Wiesz kto odpadł jako pierwszy? Ten, kto złapał za kartkę i długopis.
Czyli inicjatywa nie jest mile widziana?
Kiedy łapiesz za długopis bez pytania się grupy o zdanie, sam mianujesz się szefem. To nie wróży dobrze pracy zespołowej. Poza tym firma, która zatrudnia pracowników z całego świata musi mieć bardzo dobrze opracowane standardowe procedury. Bywały loty, podczas których było 14 osób załogi i w tym 14 różnych narodowości. Pracownik bez zastanowienia musi wykonywać polecenia oraz sam w sytuacji zagrożenia musi działać według wyuczonych schematów. Czasem może to być kwestia życia lub śmierci. Dlatego starannie wybierając pracowników szuka się osób, które w pierwszej kolejności potrafią słuchać i wykonywać polecenia. Po latach pracy, w ramach promocji w firmie liderzy ukształtują się sami.
Co wiedziałaś przed wyjazdem o Katarze?
Widziałam niewiele. Głównie to, że Katar leży na Bliskim Wschodzie i jest jednym z najbogatszych krajów na świecie. Reszty dopełnił kilkuminutowy film z rekrutacji do linii lotniczej. Miał on za zadanie mamić rekrutów nowoczesnością, drapaczami chmur, zdumiewającą architekturą i różnorodnością wynikającą z niezwykłej mozaiki narodowościowej i mnogości kultur, które składają się na katarską społeczność.
Jak twoja rodzina zareagowała na przeprowadzkę nad Zatokę Perską?
Zdziwieniem i strachem zarazem. Z jednej strony rodzice, którzy zawsze bardzo mnie wspierali, byli już przyzwyczajeni do moich pomysłów, które zaczęły się po szkole średniej. Zaraz po maturze wyjechałam do Holandii, gdzie pracowałam jako au pair i opiekowałam się dziećmi. Ponieważ nie byliśmy wtedy w UE i była to jedyna możliwość legalnego wyjazdu. Później były wakacyjne wyjazdy do pracy do Irlandii i Stanów Zjednoczonych, stypendium w Bułgarii, seminaria w Kosowie i ciągłe wyjazdy do Albanii.
Z drugiej strony nie powiedziałam nikomu, że staram się o pracę na Bliskim Wschodzie. Byłam na krótkim urlopie w Polsce na Euro 2012, gdy dostałam wiadomość o tym, że zostałam przyjęta do Qatar Airways. Z radością poszłam powiedzieć o tym mamie, która czytała wtedy książkę. Traf chciał, że powieść nosiła tytuł "Żona Araba". Mama stwierdziła, że to przeznaczenie i że na pewno poznam tam męża, a oni będą musieli mnie ratować.
Czy przeczucie matki miało odbicie w rzeczywistości?
Połowicznie. Od początku miałam zaplanowane, że zostanę w Katarze tylko rok. Polatam, pozwiedzam, zobaczę, odpocznę od wojskowego trybu życia, spiję śmietankę i wrócę do Kosowa. Szybko okazało się, że zanim przeszłam trening i na dobre zaczęłam latać minął pierwszy rok.
Wkrótce po tym poznałam swojego przyszłego męża. Tak więc, mąż jest. Nie jest jednak Arabem, lecz Meksykaninem. W Katarze mieszkamy już osiem lat i mamy trzyletniego synka.
Katar jako kraj muzułmański wydaje się daleki kulturowo od Polski, jakie różnice najbardziej ci przeszkadzają i czy da się z nimi normalnie funkcjonować?
W Katarze, tak jak w pozostałych krajach Zatoki Perskiej, obowiązują zasady wypływające z tradycji i religii muzułmańskiej. Normy obyczajowe liberalizują się powoli, jednak należy zdawać sobie sprawę z odmienności kulturowej. Warto jest zachować powściągliwość w zachowaniu i unikać odzieży nadmiernie odkrywającej ciało. Poza specjalnymi miejscami jak np. baseny hotelowe, niewskazane są głębokie dekolty, bluzki na cienkich ramiączkach, spódnice mini, szorty. Zasada ta dotyczy głównie kobiet. Najlepiej by kobiecy strój zakrywał kolana oraz ramiona.
Na początku może być to dość skomplikowane, ale po pewnym czasie staje się nawykiem. Świetnie sprawdza się zarzucona na ramiona chustka lub szal, które zawsze mam w aucie. Poza tym należy pamiętać, że kobieta musi być bardzo powściągliwa wobec obcych mężczyzn. Coś takiego, jak niewinne flirtowanie lub zwykła przyjacielska pogawędka w naszej kulturze (np. ze sprzedawcą), tutaj stawia kobietę w bardzo niekorzystnym świetle.
Jak więc wygląda życie codzienne Polki, matki i żony w Katarze?
Podobnie jak w Polsce, ale z większą liczbą udogodnień. Nie trzeba się martwić o wiele aspektów związanych z bezpieczeństwem. Katar zajmuje drugie na świecie miejsce, po Singapurze, pod względem bezpieczeństwa. Daje to duże poczucie rodzicielskiego komfortu.
Poza tym, tak jak w wielu miejscach na świecie, instytucja gosposi jest na stałe wpisana w katarskie życie. Każdy, kto może sobie na to pozwolić, zatrudnia panią, która często mieszka z rodziną i pomaga w codziennym życiu, stając się często członkiem rodziny. Z nami nikt nie mieszka, ale zatrudniamy ukochaną przez nas ciocię Marię, która przychodzi z pomocą na kilka godzin dziennie. Dzięki temu mogę spokojnie iść do pracy. Poza tym większość budynków w kraju posiada baseny, korty tenisowe, pokoje zabaw dla dzieci, a Katar ma ponad 600 km wybrzeża z ciepłą i krystalicznie czystą lazurową wodą, przy której spędza się każdą wolną chwilę.
A co z ubezpieczeniem publicznym?
Na temat tego ubezpieczenia nie miałabym wiele do powiedzenia, gdyby nie to, że podczas pewnej wizyty okazało się, że pakiet naszego ubezpieczenia nie pokrywa ciąży. Gdy zjawiliśmy się w prywatnym szpitalu, aby potwierdzić ciążowe przypuszczenia, rachunek za wizytę wyniósł prawie 3 tys. zł. Wizyta u lekarza kosztowała 500 zł, USG 500 zł, a ok. 1700 zł badania krwi. Był to jeden z powodów, dla którego wyrobiłam kartę zdrowia o nazwie Hamad, która pozwoliła mi korzystać z publicznych przychodni i szpitali. Drugim powodem było to, że zależało mi, aby rodzić w państwowym Szpitalu Kubańskim.
Dlaczego tam?
Jest to szpital o bardzo dobrej renomie, gdzie lekarzami i pielęgniarkami są Kubańczycy. Było to dla mnie ważne, gdyż termin porodu przypadał na Ramadan. W tym czasie muzułmanie poszczą od wschodu do zachodu słońca. Zależało mi więc, aby lekarzem nie był muzułmanin. Padło więc na Szpital Kubański, 80 km za miastem.
Czyli rodziłaś w dość ekstremalnych warunkach, nie dość, że w Ramadanie, to jeszcze w najgorętszym miesiącu w roku, kiedy temperatura dochodzi... no właśnie do ilu stopni?
Tak. Był to koniec czerwca. Temperatury dochodzą wówczas do 50 st. C. Na dodatek na porodówkę jechaliśmy w burzy piaskowej, która zniszczyła nam przednią szybę w aucie. Piasek porobił w niej dziury. Po kilku latach na pustyni na gorąc, a nawet burzę piaskową byłam przygotowana. Nic jednak nie przygotowało mnie na zawirowania polityczne, jakie wkrótce nadeszły.
Trzy tygodnie przed moim porodem, spokojny dotąd Katar stał się miejscem zapalnym konfliktu. Pod koniec maja 2017 r., sąsiedzi Kataru czyli Bahrajn, Emiraty Arabskie, Saudi Arabia oraz Egipt oskarżyły Katar o sponsorowanie terroryzmu, zamknęli ambasady, wycofali swoim przedstawicieli, zablokowali dostawy do kraju, zamknęli porty i przestrzeń powietrzną dla katarskich samolotów. W kraju rozpętała się panika.
Bałaś się?
Na początku nie. Obserwowałam całe wydarzenie z olbrzymią ciekawością tego, co się wydarzy. Podczas moich spotkań z turystami zawsze opowiadałam o sytuacji politycznej w regionie i podkreślałam, że Katar, mimo małych rozmiarów, jest bardzo wpływowym krajem. Była to więc bliska mi tematyka. Obawy pojawiły się wraz z pierwszymi wypowiedziami Trumpa, który poparł kraje atakujące. W Katarze znajduje się amerykańska baza wojskowa, która do tej pory była gwarantem bezpieczeństwa w kraju i regionie. Dziś już wiadomo, że interwencja zbrojna była bliżej, niż wówczas wiedzieliśmy. Na szczęście zakulisowe polityczne negocjacje i katarskie wpływy przyniosły oczekiwany efekt i uchroniły kraj od agresji zbrojnej.
Minęły prawie trzy lata, a oblężenie Kataru nadal trwa, ale zamiast doprowadzić kraj do upadku, sprawiła, że stał się on bardziej samowystarczalny, przewartościował dotychczasowe relacje z wieloma krajami i zmienił strategie. Lecąc Qatar Airways na egzotyczne wakacje do Azji można zauważyć, że trasa samolotu jest nieco wydłużona i nietypowa. To dlatego, że linia musi omijać terytoria wielu nieprzychylnych krajów i korzysta jedynie z dwóch kanałów powietrznych do startów i lądowań.
A czy jest coś, co cię najbardziej pozytywnie zaskoczyło w życiu codziennym w Dosze?
Zdumiewające tempo rozwoju. Na naszych oczach, z dnia na dzień, miasto zmienia swoje oblicze. Gdy w 2010 r. Katar wygrał konkurs na organizację Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej w 2022 r., natychmiast rozpoczęto rozbudowę infrastruktury, która pozwoliłaby na ugoszczenie prawie miliona osób. Należy pamiętać, że dla prawie dwumilionowego wówczas państwa stanowiło to olbrzymie wyzwanie. Od tego czasu Doha stała się niezwykle przyjazna nie tylko turystycznie, ale też dla mieszkających tu rodzin. Gdy 8 lat temu, wraz z przyjaciółmi jeździłam na rowerze, ludzie robili nam zdjęcia. Dziś nikogo to już nie dziwi, co świadczy o zeuropeizowaniu się kraju, przy jednoczesnym zachowaniu tradycji. Obecnie nie jestem w stanie zliczyć ilości parków i terenów rekreacyjnych w mieście, które powstały w ostatnim czasie.
Bardzo mnie to cieszy.
Naczytałam się wiele książek o szejkach, ich kochankach i życiu elity w krajach Zatoki Perskiej, czy myślisz ze to wyolbrzymienia i fikcja dziennikarska czy taki świat naprawdę istnieje?
Szczerze mówiąc nie czytałam tych książek, ale wiem, co masz na myśli. Uważam, że świat ten jest przerysowany, aby zainteresować i wstrząsnąć czytelnikiem, lecz niektóre historie mogą mieć odzwierciedlenie w rzeczywistości, szczególnie te dotyczące Arabii Saudyjskiej. Nie jest jednak tak, jak czytelnicy mogą sobie wyobrażać, że świat ten jest zepsuty do cna. W świecie arabskim panują bardzo surowe zasady, a honor jest święty. Jeśli więc dochodzi do deprawacji, spotyka się ona z olbrzymim potępieniem społeczności i może stanowić hańbę dla rodziny. Dlatego jeśli mężczyzna dopuszcza się np. zdrady, to robi wszystko, aby ją ukryć. Tak jak w wszędzie na świecie.
Obecnie pracujesz jako przewodniczka po Katarze, skąd pomysł na taki zawód?
Mój mąż jest pilotem i jeszcze przed ślubem ustaliliśmy, że zrezygnuję z pracy stewardesy i zajmę się czymś na ziemi. Od razu wiedziałam, że zostanę przewodniczką po Katarze. Już na studiach często pilotowałam wycieczki po Bałkanach, więc doskonale wiedziałam na czym polega ta praca. Poza tym jestem gadułą i uwielbiam ludzi.
Jak wygląda zwiedzanie Kataru z tobą?
Odbieram gości z ustalonego wcześniej miejsca, najczęściej lotniska i odwiedzamy wszystkie najważniejsze, warte uwagi miejsca w stolicy. Spacerujemy przepiękną promenadą pośród cudów nowoczesnej architektury, podziwiamy luksusową dzielnicę wzniesioną na wodzie, która kształtem przypomina symbol Kataru – perłę, próbujemy lokalnych potraw i zanurzamy się w świecie egzotycznych przypraw, błądząc w zaułkach Souqu - tradycyjnego marketu. Podczas zwiedzania opowiadam o kraju, architekturze, religii oraz dzielę się wieloma ciekawostkami na temat mieszkańców oraz życia na Bliskim Wschodzie.
Jesteśmy teraz w szczególnym czasie, kiedy świat walczy z epidemią, jak ta sytuacja wpłynęła na twoje życie? Jak Katar radzi sobie z nowym porządkiem funkcjonowania?
Sytuacja wygląda podobnie jak w Polsce. Nie można się gromadzić, szkoły, przedszkola są zamknięte, a do kraju mogą wlecieć jedynie obywatele Kataru. Ponadto wykonuje się bardzo dużo testów oraz w nocy dezynfekowane są ulice miast. Obecnie przebywam z synkiem w Polsce i nie wiadomo, kiedy będziemy mogli wrócić do naszego tymczasowego domu.
Korzystamy z pięknej wiosennej pogody, cieszymy się dziadkami i deszczem oraz jesteśmy wdzięczni, że wszyscy, których znamy są zdrowi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl