Trwa ładowanie...
inne
13-12-2013 11:11

PolskiBus.com - 2 h na czerwonym świetle

Kierowca autokaru firmy PolskiBus.com nie chcąc łamać przepisów stał na skrzyżowaniu w pobliżu Wólki Kosowskiej przez prawie 2 h na czerwonym świetle. Pasażerowie byli wściekli, jednak kierowca broni swoich racji.

PolskiBus.com - 2 h na czerwonym świetleŹródło: PolskiBus.com
d9gvimi
d9gvimi

Sytuacja miała miejsce w autobusie jadącym z Warszawy do Radomia. Przez ponad 2 h autokar stał na skrzyżowaniu w pobliżu Wólki Kosowskiej, na którym nie funkcjonowała poprawnie część sygnalizacji świetlnej. Nie działał jeden sygnalizator, akurat do jazdy prosto, gdzie zmierzał autokar polskiego przewoźnika. Samochody stojące za autokarem szybko wykorzystały inne możliwości – skręciły w lewo bądź zawróciły. Natomiast kierowca PolskiegoBusa postanowił czekać na zielone światło i definitywnie nie chciał zmienić kursu oraz wezwać odpowiednich służb, które były w stanie naprawić sygnalizację.

O całej sprawie jeden z podróżnych poinformował portal Gazeta.pl: "Z daleka było widać, że jest korek i staliśmy dłuższą chwilę na dojeździe do skrzyżowania. Dojechaliśmy wreszcie do samych świateł i po kilkunastu minutach okazało się, że jeden ze słupów nie działa. Ciągle paliło się czerwone. Pozostali kierowcy, w tym dwóch innych PolskichBusów, jadący w naszym sąsiedztwie zastosowali się do działającej części sygnalizacji. "Nasz" kierowca odmówił dalszej jazdy, twierdząc, że nie ruszy, dopóki nie zapali się zielone światło. Jednocześnie odmówił powiadomienia policji, służb drogowych lub choćby własnego dyspozytora. Stwierdził, że pasażerowie mogą zrobić to sami, jeśli chcą, a on będzie stał, bo nie weźmie na siebie odpowiedzialności złamania przepisów. W pewnym momencie atmosfera w autobusie była bliska linczu. Kierowca odmawiał czegokolwiek, włącznie z wypuszczeniem pasażerów. Jednocześnie cały czas blokował prawy pas bez zasygnalizowania tego trójkątem ostrzegawczym. Za autobusem utworzył się korek,
kierowcy trąbili, krzyczeli. My dalej staliśmy.” – czytamy relację pasażera na Gazeta.pl.

Według jego relacji Pasażerowie wzięli sprawy w swoje ręce. Telefon na infolinię PolskiegoBusa nic nie dał - według relacji świadków przewoźnik zignorował sytuację. Służby drogowe wezwanie przyjęły, ale niestety akurat w Tarczynie zdarzył się wypadek i nie było wolnych środków transportu, które mogłyby dotrzeć na feralne skrzyżowanie. Kolejnym krokiem był telefon na policję. Patrol pojawił się na miejscu zdarzenia po 20 minutach.

- Kierowca zatrzymał się w najbliższej zatoczce, został wylegitymowany i przeprowadzono z nim rozmowę. Mandatu żadnego nie otrzymał, nie wszczęto też postępowania administracyjnego wobec niego – poinformował Maciej Blachliński, oficer prasowy Komendanta Powiatowego Policji w Piasecznie.

d9gvimi

13 grudnia na łamach portalu Gazeta.pl pojawił się list od kierowcy autokaru. Okazuje się, że z jego perspektywy sprawa wyglądała zupełnie inaczej niż w relacji zdenerwowanego pasażera.

"Jeszcze przed dojechaniem do sygnalizatora zadzwoniłem pod nr alarmowy 112, informując o problemie z sygnalizacją na skrzyżowaniu. Na moją prośbę o przysłanie patrolu policji do pokierowania ruchem usłyszałem: "Policja jest powiadomiona". Połączenie miało miejsce kilka minut przed godziną 18.45." - czytamy w informacji przesłanej przez kierowcę.

Podkreśla także, że działał zgodnie z przepisami i na uwadze miał przede wszystkim bezpieczeństwo pasażerów: "Decydując się na zatrzymanie przed sygnalizatorem, nie miałem złych intencji, kierowałem się przede wszystkim względami bezpieczeństwa i przepisami PoRD i rozporządzenia w sprawie znaków i sygnałów drogowych. Przyznaję, iż nie spodziewałem się, że policja, na którą każdy obywatel powinien móc liczyć w potrzebie, wykaże się taką opieszałością. Wyrażam ubolewanie, że pasażerowie dłużej odbywali tę podróż, jednak priorytetem dla mnie było bezpieczne dowiezienie ich do celu."

if/pw

d9gvimi
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d9gvimi