Przez jezioro Velence i Balaton
„Węgierskie morze” ze swoim bogactwem krajobrazów, zabytków, kuchni i wina stanowi samo w sobie główny atut tego szlaku.
[
Ta trasa spaja Budapeszt i Balaton – dwa najchętniej odwiedzane przez Polaków miejsca na Węgrzech. „Węgierskie morze” ze swoim bogactwem krajobrazów, zabytków, kuchni i wina stanowi samo w sobie główny atut tego szlaku. Po drodze jednak zajrzymy także do dwóch pierwszoplanowych historycznych ośrodków: węgierskiego grodu koronacyjnego Székesfehérvár i „miasta królowych” Veszprém, jak również do najpiękniejszych na Węgrzech średniowiecznych opactw i bibliotek. Martonvásár (4,5 tys. mieszkańców) leży w odległości 20 km na południowy zachód od Budapesztu, w bezpośrednim sąsiedztwie autostrady M7. Pociągi osobowe ze stolicy odjeżdżają z dworca Déli, a autobusy – z Népliget lub Etele tér. ]( \"http://bezdroza.pl\" )Martonvásár Jezioro
Velence Bory-vár Balaton Siófok Fonyód Balatonfenyves i Balatonberény Pochwała Małego Balatonu Keszthely Hevíz Północny brzeg Balatonu Półwysep Tihany Balatonfüred Veszprém Zirc Bakonybél Pannonhalma
[
Węgry. Na ostro i słodko Prezentowane materiały pochodzą z przewodnika turystycznego po Węgrzech opublikowanego nakładem wydawnictwa Bezdroża. ]( \"http://bezdroza.pl\" )
[
Martonvásár Latem 1806 r. Ludwig van Beethoven ukończył w Martonvásár Appassionatę. Mówi się też, że piękna córka właściciela tutejszego pałacu, Josefin, była natchnieniem do napisania Sonaty księżycowej i że to właśnie ją kompozytor nazywał w swych listach „wiecznym płomieniem”. (Kilka lat temu inne i niezbyt wiarygodne rozwiązanie tej epistolarnej zagadki zaprezentowano w filmie Wieczna miłość z Gary Oldmanem w roli głównej). Tymczasem historia Martonvásár jest jak najbardziej wiarygodna. Hrabia Antal Brunszvik,
który zarówno tytuł, jak i włości otrzymał z rąk królowej Marii Teresy, wzniósł tu w końcu XVIII w. kościół katolicki, a następnie pałac. O ile świątynia zachowała do dziś swój pierwotny barokowy charakter, o tyle pałac był kilkakrotnie przebudowywany. W dzisiejszej, koronkowej, olśniewającej bielą formie stanowi jeden z najpiękniejszych w kraju przykładów architektury inspirowanej angielskim neogotykiem. Beethoven bywał tu częstokroć w pierwszej dekadzie XIX w. Przyjaźnił się z synem Antala, Franciszkiem, a jego siostrom udzielał lekcji gry na pianinie. Dziś w pięciu pałacowych salach mieści się Muzeum Beethovena, które przedstawia związki łączące kompozytora z Węgrami. Zobaczymy tu m.in. rodzinny fortepian Brunszvików oraz… kosmyk włosów mistrza zamknięty w medalionie. A choć Beethoven bywał jeszcze w barokowym pałacu, dzisiejsza romantyczna, neogotycka forma budowli zdaje się idealnie oddawać ducha muzyki kompozytora. Tym bardziej że wokół pałacu rozciąga się 70-hektarowy park angielski, obsadzony 300
rzadkimi gatunkami drzew. Latem park rozbrzmiewa muzyką Beethovena. Na niewielkiej wysepce stworzono zdolny pomieścić 2 tys. melomanów ogród koncertowy, gdzie muzyki mistrza słucha się w cieniu potężnych konarów. Grze orkiestry przysłuchuje się sam Beethoven, którego potężne, kilkumetrowe popiersie jest dziełem Jánosa Pásztora z 1927 r. W 1828 r. siostra Józefiny, Teresa, założyła w Martonvásár ochronkę – pierwsze przedszkole na Węgrzech. Dziś jej dzieło upamiętnia mieszczące się w jednym z parkowych pawilonów Muzeum Przedszkolne. Z Martonvásár do Székesfehérvár prowadzi autostrada M7. Aby bliżej zapoznać się z jeziorem Velence, warto opuścić ją po 12 km zjazdem na Kápolnásnyék i podążyć dalej drogą nr 7 wiodącą wzdłuż południowego brzegu zbiornika. Można tu także dojechać pociągami relacji Budapest Déli Palyaudvar. – Székesfehérvár. Dookoła jeziora biegnie trasa rowerowa. ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej
[
Jezioro Velence (Velencei-tó) Cynicy nazywają je „Balatonem proletariuszy”, romantycy „jeziorem słonecznego światła”. I wszyscy mają po trosze rację. Gdy w latach 70. Balaton stał się punktem spotkań Niemców ze Wschodu i Zachodu, przekształcając się w rodzaj sezonowego niemieckiego dominium, Węgrzy coraz chętniej uciekali nad jezioro Velence. Głównie zresztą ci, których na Balaton po prostu nie było stać. Ta sytuacja nie zmieniła się właściwie do dziś. Nad Velence zamiast kosmopolitycznego zgiełku doświadczymy absolutnej węgierskiej dominacji, a i lokalne stawki będą miłym zaskoczeniem dla naszych portfeli. Słonecznego światła jest tu rzeczywiście niemało: ponad 2 tys. godzin rocznie. No, a do południowej proweniencji jeziora dodajmy jeszcze i to, że Velence znaczy po węgiersku „Wenecja”. Według zapisu Bonfiniego, nadwornego historyka
króla Macieja, nazwa jeziora pochodzi od sprowadzonych tu niegdyś Wenecjan. Jeśli to prawda, ciekawe, czy i im wystarczało tu słonecznego światła… Z pewnością nie narzekali na temperaturę wody, gdyż ze względu na nasłonecznienie terenu i niewielką głębokość (średnio 1,5 m) jezioro Velence należy do najcieplejszych w Europie. Latem temperatura wody sięga tu 26 – 28 st.C. Zbiornik ma 26 km2, ponad 10 km długości i 1,5 – 3,3 km szerokości. Wielka historia omijała przez wieki rybacko-rolnicze osady nad brzegiem akwenu. Ich kariera jako letnich kurortów zaczęła się dopiero w latach 30. XX w. Od strony Budapesztu bramą na jezioro jest Kápolnásnyék, które Węgrom przysłużyło się głównie wydaniem na świat wielkiego XIX-wiecznego poety, twórcy płomiennego Wezwania, Mihálya Vörösmartyego. W 2000 r. na centralnym placu miejscowości stanął upamiętniający mistrza pomnik. Przy ulicy Vörösmarty 31 znajduje się także muzeum poety. Inna lokalna placówka muzealna to Helytörténeti Kiállítás, prezentująca historię wioski i
przyrodę jeziora. Latem w malutkiej kuźni odbywają się pokazy artystycznego kowalstwa. 4,5-tysięczne miasteczko Velence rozłożyło się na wzgórzach wokół wschodniego krańca jeziora. To czarująca okolica pełna ogrodów i winnic. W 2000 r. Velence wygrało konkurs na najbardziej ukwieconą miejscowość na Węgrzech, a rok później zdobyło srebrny medal w konkursie ogólnoeuropejskim. Na okolicznych wzgórzach znajdują się granitowe rumowiska zwane ingókövek. Swoją nazwę (od. ing – ‘wahać się, kołysać’) zawdzięczają dość nietypowej właściwości – otóż w wietrzne dni nieznacznie się poruszają. Szczególną popularnością cieszy się wzgórze Bence-hegy (232 m), skąd roztacza się najpiękniejszy widok na jezioro. Z Velence warto skierować się na południowy brzeg jeziora. Na przestrzeni 10 km ciągnie się tu najpopularniejszy nad jeziorem letni kurort Gárdony. Składają się nań 3 części: Gárdony właściwe, Agárd i Dinnyés. I choć w praktyce nie widać już dziś granic między tymi samodzielnymi niegdyś miejscowościami, ich odrębność
zachowała się w świadomości mieszkańców. Co rok w czerwcu, w czasie Tóparti Napok, przedstawiciele 3 dzielnic stają ze sobą w szranki w najróżniejszych konkurencjach zręcznościowych. Najciekawszą turystycznie częścią Gárdony jest Agárd. Tu w 1863 r. przyszedł na świat popularny pisarz, autor największego węgierskiego bestselleru Gwiazdy Egeru, Gézy Gárdonyiego. W dzielnicy Agárdpuszta znajduje się Gárdonyi Géza Emlékház, gdzie poza rękopisami i zdjęciami pisarza znajdziemy także część krajoznawczą poświęconą rybołówstwu i zbieractwu trzciny na jeziorze oraz aranżację tradycyjnej kuchni chłopskiej. Ponadto w Gárdony zobaczyć można wzniesiony w 1814 r. kościół, w którym chrzczono literata. Wracając do Agárd, działa tu ładnie zaaranżowane kryte kąpielisko termalne, a na granicy z Dinnyés – najstarsza w kraju stacja obserwacji ptaków Madárvárta. Latem Agárd ma regularne połączenia promowe z leżącym na północnym brzegu Pákozd, przy czym niektóre statki zatrzymują się w drodze na Wyspie Komarów (Szúnyog Sziget),
gdzie można poopalać się i spożyć obiad w karczmie Halászcsárda. Samo Pákozd słynie ze wspaniałego arboretum, ostatnio przy jego wejściu stanęła kaplica upamiętniająca żołnierzy węgierskich poległych w 1943 r. podczas walk w zakolu Donu. Wioska jest dobrym punktem wyjściowym do pieszych wycieczek na pobliskie skałki, z których wiele zyskało wymowne nazwy, takie jak: Pazur, Kostka, Lew. Zabytkowa dzielnica staromiejska usytuowana jest w trójkącie między biegnącymi tuż poza linią dawnych murów miejskich ulicami: Palotai, Mátyás király i Budai. 100 m na północ od dworca autobusowego można wejść na teren starówki deptakiem Ferenca Liszta. Doprowadzi on nas do Városháza tér, czyli obszernego placu Ratuszowego (Városház tér). U wejścia na plac, na rogu Jókai utca, zobaczymy charakterystyczny wykusz podtrzymywany przez dwóch kamiennych brodaczy. Należy on do jednego z najpiękniejszych świeckich zabytków miasta – rokokowego Hiemer-ház, wzniesionego w 1770 r. dla sędziego miejskiego. Z kamienicą sąsiaduje surowy
kościół Franciszkanów z połowy XVIII w., a po przeciwnej stronie placu wznosi się imponujący gmach ratusza. Kiedy przyjrzymy się temu ostatniemu, zobaczymy, że oryginalnie były to dwa odrębne budynki. Okazalsze skrzydło to XVIII-wieczny pałac rodziny Zichych, skromniejsze – to barokowy pałacyk z końca XVII w. Dalej plac rozszerza się, przybierając kształt zbliżony do trójkąta. W tym centralnym miejscu postanowiono wznieść pomnik, który symbolizowałby pierwszoplanową rolę miasta w przeszłości. Tak powstała Országalma – pomnik Béli Ohmanna w formie królewskiego jabłka. ]( \"http://bezdroza.pl\" )(Czytaj dalej)
[
Wschodni fragment trójkątnej części placu zajmuje wspomniany wyżej pałac biskupi. Cegły ze średniowiecznej katedry nie poszły na marne. Wzniesiony pod koniec XVIII w. pałac uważany jest za jeden z najpiękniejszych późnobarokowych budynków na Węgrzech. Niestety, jako że gmach nadal pełni swą funkcję, wejść do środka można tylko za specjalnym pozwoleniem. A szkoda, gdyż pałac słynie ze wspaniałego wyposażenia w stylu biedermeier i empire oraz liczącej ponad 40 tys. woluminów biskupiej biblioteki. Za pomnikiem Béli Ohmanna rozciąga się plac Koronacyjny (Koronazó tér). Tu, między ogrodami biskupimi a zachowanym fragmentem murów miejskich możemy oglądać ruiny średniowiecznej katedry. Największym skarbem jest tu XI-wieczny sarkofag uznawany za grobowiec króla Stefana, który postawiony został w wybudowanym na początku XX w. mauzoleum projektu Gézy
Luxa. Skrzący się od barw budyneczek stanowi wielką panoramę historii Węgier – zdarzenia i postaci historyczne zdobią zarówno witraże Lili Sztehlo Árkayné, jak i freski Vilmosa Nováka. Na tych ostatnich zobaczymy chrzest Stefana, dzieje św. Korony i św. Prawicy, a nawet sylwetkę Miklósa Horthyego. Swego czasu obecność tego ostatniego tak zirytowała komunistyczne władze, że te kazały go zabielić. Dopiero w latach 90. regent przestał być „białą plamą”. W 1848 r. na terenie ruin wykopano szkielety króla Béli III i jego pierwszej małżonki, które uroczyście przewieziono do budzińskiego kościoła Macieja. W latach 30. XX w. kontynuowano badania, ale wkrótce okazało się, że zawieruchy dziejowe tak pomieszały monarsze szczątki, że nie udało się już nikogo zidentyfikować. Aby zobaczyć następczynię średniowiecznej katedry, musimy zwrócić się z powrotem ku placu Ratuszowemu. Za gmachem ratusza odchodzi na południe jedna z najbardziej malowniczych uliczek starówki János Arany utca, której zabudowę tworzą głównie barokowe
i klasycystyczne kamieniczki. Przy niewielkim Géza tér mieści się Szent-Anna kápolna (kaplica św. Anny) – jedyny zachowany w całości średniowieczny budynek w mieście. Skromną kaplicę wystawił w 1470 r. jeden z mieszczan. Ostała się, gdyż Turcy używali jej jako domu modlitwy. Podczas restauracji, przeprowadzonej przez jednego z biskupów w XVIII w., pojawiły się tu barokowy ołtarz i wieżyczka, natomiast zdobna rozeta na głównej fasadzie pochodzi z XIX w. Katedra św. Stefana sąsiaduje z kaplicą. Jej początki sięgają 1235 r., kiedy to król Béla IV ufundował na tym miejscu bazylikę św. św. Piotra i Pawła. Świątynia odgrywała pomocniczą rolę podczas ceremonii koronacyjnych, a katedrą została już w nowej barokowej szacie po tym, gdy w 1777 r. Maria Teresa przywróciła miastu rangę siedziby biskupiej. Fasadę zdobią barokowe figury świętych z rodu Arpadów: Stefana, Władysława i Emeryka, a malowidło ołtarza głównego pędzla V. Fischera przedstawia sędziwego i złamanego utratą syna św. Stefana, ofiarowującego węgierską
koronę Marii Pannie. Wnętrze katedry to popis barokowych twórców z dworu cesarzowej: sufit dekorują cenne freski Johanna Cymbala, a prezbiterium wraz z głównym ołtarzem zostało zaprojektowane przez Franza A. Hellebrandta. W kościele dolnym przechowywany jest marmurowy sarkofag Béli III, znaleziony na ruinach dawnej katedry, a 20 sierpnia wierni oglądać mogą czaszkę św. Stefana. Podążając dalej ulicą Arany, dojdziemy do Budenz-ház pod nr. 12. Ten piętrowy późnobarokowy budynek z 1781 r. zawdzięcza swą nazwę Józsefowi Budenzowi, jednemu z pionierów w dziedzinie językoznawstwa porównawczego języków ugrofińskich, który zamieszkiwał kamienicę przez kilka lat w połowie XIX stulecia. Dziś mieści się tu muzeum wybitnego architekta 2. poł. XIX w. Miklósa Ybla, twórcy m.in. gmachu Opery Budapeszteńskiej. Tuż za muzeum wznosi się wybudowany ok. 1730 r. kościół Karmelitów. Wielbicielom barokowego malarstwa kościół kojarzy się przede wszystkim z wybitnymi pracami F. A. Maulbertscha, który jest autorem malowideł ołtarza
głównego i trzech bocznych. Na uwagę zasługują jednak także wspaniale zdobione elementy drewnianego wyposażenia świątyni: ambona, ołtarze i ławki. Za kościołem znajduje się niewielki Szent István tér. W jego centrum ustawiono konny pomnik króla Stefana, a wśród otaczających plac barokowych i klasycystycznych budynków szczególnie wzrok przyciąga wybudowana na początku XIX w. siedziba władz komitatu. Na plac Ratuszowy wrócić można odchodzącą na zachód uliczką Megyeház, gdzie pod nr. 17 mieści się interesujące Muzeum Lalek. Setki lalek zaludniają tu przede wszystkim zminiaturyzowane wnętrza domostw z dwóch ostatnich stuleci, ale biorą także udział w obronie oblężonego zamku oraz płyną wojennym statkiem. Na północ od placu Ratuszowego biegnie ulica Fő. Pod nr. 5 znajduje się Fekete Sas Patikamúzeum, czyli Muzealna apteka Pod Czarnym Orłem. Wiele jest na Węgrzech muzeów farmacji, ale tutaj naprawdę warto wstąpić – choćby na chwilkę. Już w pierwszej sali można zobaczyć bowiem wspaniałe rokokowe wnętrze tej dawnej
jezuickiej apteki, która działała aż do 1971 r. Jezuici wznieśli też znajdujący się naprzeciwko okazały kościół Jana Nepomucena, który po kasacie zakonu przekazany został cystersom. W świątyni uwagę zwracają przede wszystkim misternie rzeźbione, rokokowe drewniane elementy, szczególnie ambona Károlya Bebo. W przylegającym do kościoła budynku dawnego klasztoru działa Szent István Király Múzeum, gdzie obok znalezisk z terenu katedry i ekspozycji dotyczącej historii miasta znajdziemy rozbudowany dział archeologiczny z bogatym skarbem z epoki brązu oraz złotymi ozdobami z grobowca awarskiego wodza. Ulica Fő zaprowadzi nas na Országzászló tér, na którym czas wytycza barwny zegar kwiatowy. Na placu znajduje się sala wystawowa muzeum św. Stefana, gdzie obok tradycyjnych malowanych skrzyń i ceramiki można zobaczyć interesujące wystawy czasowe. Zainteresowanym XX-wiecznym malarstwem węgierskim polecić trzeba także utworzoną w ostatnich latach, dzięki darowi prywatnego kolekcjonera, galerię Városi Képtár. Zabytki
Székesfehérvár nie ograniczają się jednak do starówki. Graniczące z nią od południowego zachodu blokowisko Palotaváros kryje pamiątki po byłej dzielnicy serbskiej. Serbowie przybyli do miasta za panowania Turków i utworzyli tu zwarte skupisko. Pamięć o nich przechowują dziś budowle zgromadzone wzdłuż Rác utca: ozdobiona freskami w stylu bizantyjskim XVIII-wieczna cerkiew serbska z rokokowym ikonostasem i XV-wieczną ikoną Marii Panny oraz składający się z tuzina przywróconych do dawnej świetności domostw serbskich Palotavárosi Skanzen. ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej
[
Bory-vár – architektoniczna mozaika miłości Odrębną atrakcją miasta, uznawaną przez jednych za szczyt romantyki, a przez innych za architektoniczne nieporozumienie i kuriozum, jest zamek Bory-vár w dzielnicy Öreghegy. Budowla ta to efekt 40 lat wytężonej pracy urodzonego w Székesfehérvár architekta i rzeźbiarza, Jenő Boryego (1879 – 1959), a przy tym dar serca artysty dla ukochanej małżonki. Z tego względu nazywany bywa „zamkiem miłości”. Szkopuł w tym, że mistrz na podobieństwo Ignáca Alpára, projektodawcy zamku Vajdahunyád w Budapeszcie, podczas budowy swego wysokiego na 30-metrów „gniazdka” o 7 wieżycach i ozdobionego setką posągów arkadowego dziedzińca posłużył się właściwie samymi architektonicznymi cytatami z kilku epok i stylów. O ile jednak zamek Vajdahunyád miał być w zamyśle architektonicznym żartem, rozebranym zaraz po wystawie
milenijnej, o tyle Bory do swego dzieła podchodził z najwyższą powagą. Cóż, jak pokazują dzieje zamku w peszteńskim Lasku Miejskim, kompilacja romańskiego portalu z Ják, gotyckich wieżyczek z Vajdahunyád i barokowej loggii z Sárospatak tak przypadła do gustu mieszkańcom stolicy, że nietrwałą konstrukcję zburzono, by na jej miejsce postawić identyczną budowlę z trwałych materiałów. Nie powinna więc dziwić popularność Bory-vár, który dziś otoczony jest estymą równą średniowiecznym zamkom. No, a przy tym daje schronienie zakochanym i jest ulubioną scenerią do ślubnych fotografii miejscowych nowożeńców. Zamek wznosi się przy Máriavölgy 54; dojazd samochodem ulicami Béla i Bickei lub autobusami 26 i 26A spod dworca autobusowego – przystanek Bickei út. Z Székesfehérvár nad Balaton możemy dojechać autostradą M7 lub drogą nr 7. Obie prowadzą do Siófok. By zobaczyć >>park archeologiczny na ruinach rzymskiego Gorsium<< – teren największych w kraju wykopalisk – na wysokości Szabadbatthán zboczyć trzeba na południe.
Park znajduje się 1,5 km na zachód od wioski Tác. Rzymianie wznieśli Gorsium I w. n.e., w 106 r. stało się ono stolicą prowincji Pannonia Inferior. Na terenie parku można zobaczyć dawne centrum miejskie oraz późniejszą dzielnicę z IV – V w. z cmentarzem. W byłej piwniczce winnej zgromadzono najciekawsze znaleziska. ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej
[
Balaton Starszemu czytelnikowi Balatonu nie trzeba właściwie przedstawiać. Prawie każdy był, dotknął, pławił się w słońcu i jedwabiście miękkiej wodzie, a jeśli nie – to w czasach byłego reżimu, gdy wycieczka zagraniczna to było naprawdę „coś” – zazdrościł tym, którzy byli. Przypomnijmy więc tylko najważniejsze fakty: Balaton jest największym jeziorem Europy Środkowej o powierzchni prawie 600 km2, długości 77 km i szerokości od 1,5 do 14 km. Zbiornik nie należy do głębokich – jego średnia głębokość wynosi zaledwie 2,5 m, a największa głębina koło półwyspu Tihany nie przekracza 13 m. Dzięki temu woda szybko się nagrzewa i latem łatwo osiąga temperaturę 25 – 27 st.C. Tradycyjnie była to kraina gwarantująca pomyślność i dobrobyt, obfita w ryby i wszelką zwierzynę, o łagodnym klimacie i wydajnych glebach, i od tysięcy lat wabiła kolejne ludy.
Za czasów rzymskich, gdy jezioro nazywano Pelso, wokół zbiornika biegły drogi łączące najważniejsze miasta Panonii, a wzdłuż nich wyrosły pierwsze winnice. Istnieją przypuszczenia, że Rzymianie umieli też regulować poziom wody w jeziorze za pomocą śluzy w dzisiejszym Siófok, gdzie z Balatonu wypływa rzeczka Sió. Jezioro musiały znać kolejne ludy, który docierały do basenu karpackiego – samą nazwę zbiornika wywodzi się od awarskiego słowa błatno, oznaczającego stojącą wodę. Po przybyciu Madziarów najważniejszym ośrodkiem nad jeziorem było założone w 1055 r. opactwo benedyktyńskie w Tihany, wokół którego wyrosły z czasem liczne kamienne kościółki. Rozwój regionu spowolniły wojny z Turkami, kiedy to na półtora wieku Balaton stał się naturalną granicą oddzielającą habsburską i turecką część kraju. Na dodatek w wyniku najazdów tureckich z wielu osad na północnym brzegu zostały tylko płonące zgliszcza. W XVIII w. w Keszthely na zachodnim krańcu jeziora pojawił się ważny ośrodek magnacki, zarządzany przez
sprzyjający ideom oświecenia ród Festeticsów, a jednocześnie za Marii Teresy i jej syna Józefa II rozpoczęła się moda na „jeżdżenie do wód”. W wyniku wielkiej akcji badania składu chemicznego i właściwości wód termalnych odkryto wówczas m.in. dobroczynne działanie źródeł w Balatonfüred i jeziorka termalnego w Hévíz. Początek kariery południowego brzegu wiąże się z koleją. Kiedy bowiem wybudowano pierwszą linię łączącą Budapest i Nagykanizsę (1861), szybko zorientowano się, że można wykorzystać ją do szybkiego dowożenia arystokratycznych kuracjuszy do ich ulubionego uzdrowiska. I tak w 1865 r. z rozkładem kolei powiązano połączenia promowe na linii Siófok – Balatonfüred. Jednocześnie coraz więcej hoteli i willi powstawało w samym Siófok, zachęcając podróżnych do pozostania na południowym brzegu. Linię kolejową wzdłuż północnego nabrzeża zbudowano dopiero w 1909 r. XVIII w. to także okres programowego wieloetnicznego zaludniania opustoszałych podczas wojen tureckich obszarów Węgier. W ten sposób nad Balaton
trafili m.in. Niemcy i Chorwaci, przywożąc ze sobą własne tradycje uprawy roli i winorośli, które zmieszawszy się z lokalnymi, doprowadziły do powstania różnorodnych i ciekawych regionów winnych. Początkowo Balaton był odwiedzany niemal wyłącznie przez gości z najwyższych sfer, i to wówczas, w czasach pokojowej belle époque, pod parasolem ck monarchii ukuto nieco megalomańskie określenie „węgierskie morze” (tak nazywał się m.in. otwarty w 1878 r. pierwszy pawilon kąpielowy w Siófok), które po rozpadzie habsburskiego imperium nabrało zupełnie nowego gorzkiego znaczenia. W nowych granicach po I wojnie światowej niezmiernie wzrosła rola Balatonu, stymulując dalszy rozwój turystyki. Oblicza się, że w okresie międzywojennym liczba turystów odwiedzających region wzrosła pięciokrotnie – z 50 na 250 tys. rocznie. Po wojnie liczbę tę liczono już w milionach, a szczyt popularności akwenu (także dla turystów z naszego kraju) przypadł na okres gierkowsko-kadarowskiej prosperity lat 70., gdy nadbalatońskie resorty
turystyczne zaroiły się od zakładowych ośrodków wypoczynkowych, obozów dla młodzieży z krajów socjalistycznych, dacz prominentów i prywatnych kwater, gdzie dochodziło do wzruszających spotkań Niemców Wschodu i Zachodu. Balaton nazywano wówczas „socjalistyczną riwierą”. Jeden z anglojęzycznych prospektów z tamtych lat (do wglądu w prywatnym archiwum autorki) głosił śmiało, że: Balaton jest jak pierwszy kochanek – możesz go porzucić, ale nie możesz zapomnieć. To wszystko prawda, tylko jak to bywa z dawnymi kochankami, po latach można ich wcale nie poznać… András Zsuppán w tygodniku „Magyar Narancs” z 15 lipca 2004 r. pisze: Wracający po długiej przerwie przybysz z pewnością będzie zaskoczony. Dawniej panował tu taki ścisk, że trudno było się przecisnąć przez pełną butików alejkę przy plaży. A z plaży już na początku lipca znikała trawa. Nocą trzeba było sypiać przy zamkniętym oknie, by nie słyszeć wrzasków pijących. Teraz i w środku lata pustki na jeziorze. I pierwsza myśl, jaka przychodzi – przeprośmy tu
wszystkie zmuszone do samobójstwa, skazane na bankructwo smażalnie langosy – to jednak: o ileż przyjemniej… Tłumy przyjezdnych przerzedziły się wraz z narastającym kryzysem lat 80., a transformacja ustrojowa rozpoczęła całkowicie nową erę w balatońskiej turystyce. Przede wszystkim jedne po drugich upadały lub podlegały prywatyzacji i przekształceniu w nowoczesne resorty dawne zakładowe ośrodki wypoczynkowe. Jednocześnie upadł mur berliński i rozbite niemieckie rodziny spotykać się nad Balatonem mogły już tylko z nostalgii. Sami Węgrzy odwrócili się od swego „morza”, odkrywając nowe piaszczyste brzegi: Adriatyku, Atlantyku, Morza Egejskiego. Na domiar złego, wraz z suchymi, gorącymi latami pojawiły się ostrzeżenia o gwałtownym opadaniu stanu wód na jeziorze! Wszystko to przyczyniło się do zmierzchu epoki masowej turystyki nad Balatonem i poszukiwań nowych dróg przyciągnięcia gości. Zdano sobie sprawę, że w oczach większości spragnionych leniwego wypoczynku na plaży pod palmą jezioro nie będzie mogło
konkurować z odległymi brzegami, świetnie nadaje się jednak do aktywnego spędzenia długiego weekendu: na rowerze, żaglówce, winobraniu czy festiwalu muzycznym. Dlatego w ostatnich latach postawiono na kilka nowych grup przyjezdnych. Pierwsza z nich to zamożni, przemęczeni pracą biznesmeni i menedżerowie – dla nich zbudowano nowoczesne centra wellness (9 w Hévíz, 5 w Zalakaros i 5 w Siófok), gdzie mogą zrelaksować się i zgromadzić zapas energii na kolejne tygodnie pracy. Druga, znacznie szersza grupa, na którą postawiono, to młodzi z plecakami, namiotem i rowerem. Z myślą o nich stworzono Bringakörút – trasę rowerową obiegającą jezioro i docierającą do wszystkich najciekawszych miejsc w okolicy. Pojawiły się – po kilku latach przerwy – miejsca noclegowe przeznaczone dla niezamożnych młodych, którzy nad komfort przedkładają ruch i poczucie wolności. Po latach zaniedbywania zainwestowano także w rozwój infrastruktury dla żeglarzy i miłośników innych sportów wodnych, którzy powinni tu dziś znaleźć odpowiednią
liczbę przystani, wypożyczalni i miejsc serwisowych. Zmiana systemu przyniosła także powrót do tradycji niewielkich prywatnych winnic i piwniczek. Wokół jeziora powstał szereg tras winnych i stowarzyszeń łączących producentów wysokiej jakości win w obrębie jednego regionu. Najważniejsze z nich zostaną pokrótce omówione w tekście. W latach 90. pomyślano też wreszcie o ochronie przyrody tej jakże eksploatowanej turystycznie, a jednocześnie wyróżniającej się niezwykłym pięknem krajobrazu i pełnej pomników przyrody okolicy. W wyniku ogólnonarodowej debaty w 1997 r. powstał Park Narodowy Balaton Felvidék, który objął bardzo ciekawy pod względem geologicznym 15-kilometrowy pas ziemi na północnym brzegu oraz wodno-błotny ptasi raj nad Małym Balatonem. Podsumowując, zdecydowanie warto zrobić dziś remake niezapomnianej wycieczki sprzed lat, gdyż dziś Balaton to już zupełnie inne jezioro i inna okolica. Spostrzeżemy tu mniej hawajskich koszulek na opalonych torsach, mniej smażalni ryb i langosy, a zamiast
zapamiętanego zgiełku i ścisku w wielu miejscach przywita nas cisza. W tej ciszy łatwiej jednak usłyszeć krzyk przelatującego rzadkiego ptaka… András Zsuppán tak kończy swój artykuł: Wygląda na to, że w ostatecznym rachunku wyciszenie balatońskich plaż uznać należy za pozytywną zmianę: końca dobiegł sprzeczny z naturą stan rzeczy, który podtrzymywało tylko istnienie żelaznej kurtyny, ograniczenia co do podróżowania i rodzima bieda. (…) Główną przeszkodą [na drodze do ponownego odkrycia regionu] są właśnie wspomnienia z późnokadarowskiej epoki: potrzeba czasu, by zmienił się obraz Balatonu w świadomości i by odkryto nowego ducha regionu. A co się tyczy drugiej strony medalu: jeśli kogoś siła nieuleczalnej nostalgii skłania do ścisku, zgiełku i pożeranych tuzinami naleśników, ten niech w końcu lipca wyruszy do Siófok. ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej
[
Siófok Siófok to letnia stolica Węgier, ale w przeciwieństwie do innych nadbalatońskich kurortów miasto tętni życiem przez cały rok. Latem Siófok właściwie nie zasypia. W dzień tłumy wędrują na plaże i w centrum jest pustawo. Za to wieczorem ulice zaludniają się do tego stopnia, że ok. 22.00 na najbardziej uczęszczanych deptakach trudno jest wetknąć szpilkę. Siófok to rewia mody letniej, największe nad Balatonem „targowisko próżności” i pokaz opalonej golizny. Nieprzypadkowo to tu wybierana jest co rok Miss Balatonu. Dlatego wędrówkę wokół jeziora dobrze zacząć od tego właśnie miejsca: wyszaleć się, nawiązać znajomości, opróżnić znacznie kieszenie, a potem, gdy mamy już dość, pojechać dalej… odpocząć. No, a jeśli ktoś jedzie nad Balaton z wyraźnym nastawianiem na poszukiwanie ciszy i kontaktu z naturą, niech wie, że za Siófok najgorsze ma
już za sobą. O ile Siófok jest Mekką dla rozbawionej i roztańczonej „kawalerskiej” młodzieży, o tyle dalszą część równinnego południowego brzegu upodobali sobie od lat wczasowicze z małymi dziećmi. Rzeczywiście trudno o lepsze warunki dla maluchów: woda u brzegu ma tu zaledwie 30 – 40 cm, a jej poziom podnosi się bardzo wolno, na głębszą wodę, gdzie da się popływać, dochodzi się po kilkusetmetrowym spacerze. Woda w zbiorniku jest jedwabiście miękka, dno – piaszczyste, kępki wodorostów – nieliczne. Większość kąpielisk ulokowano w niewielkich zatoczkach, gdzie jeszcze łatwiej przychodzi kontrolować rozbawione maluchy. Wielka historia omijała raczej południowy brzeg zbiornika, a wszelkie średniowieczne pomniki uległy zagładzie podczas tureckiej okupacji. Dziś nie ma już wyraźnych granic pomiędzy poszczególnymi miejscowościami – cały południowy brzeg stał się jednym wielkim kurortem wypełnionym przez ciągi nowoczesnych ośrodków wypoczynkowych, lokali gastronomicznych i rozrywkowych, kempingów i kwater. 10 km na
zachód od Siófok znajduje się Zamárdi – niewielka, spokojna miejscowość z najdłuższą nad Balatonem 3-kilometrową bezpłatną plażą. W stylowej krytej strzechą zagrodzie wiejskiej z werandą można zobaczyć wiejskie meble z epoki i kuchnię z tradycyjnym piecem, a kilka uliczek dalej – największe na Węgrzech prywatne akwarium morskie, skąd 15-minutowy spacer zawiedzie nas do punktu widokowego na Kőhegy. Szent István út prowadzi spod stacji kolejowej na cypel Szántód, skąd przez największe przewężenie na jeziorze zwane Tihanyi-szoros (1,5 km) pływają promy do Tihany-rév. Szántód to dobre miejsce zarówno na obiad, jak i na nocleg, szczególnie jeśli szukać go chcemy na kempingu. Wzdłuż Szt. István út, którą prowadzi także trasa rowerowa Bringakörút, rozpościerają się bowiem 3 pola namiotowe, a wokół przystani zgrupowanych jest kilka restauracji, z odrestaurowaną Rév-csárda z 1839 r. na czele. Zaledwie kilkaset metrów od drogi nr 7, ok. 2 km od centrum Zamárdi, znajduje się pokazowa zagroda Szántódpuszta. To niemal
cała wioska i folwark, na który składają się XVIII- i XIX-wieczne zabudowania z kaplicą, obszerną stajnią i karczmą Öreg Csárda. Dodatkową atrakcją są balatońskie akwarium i wystawy o tradycjach wiejskich regionu. W sezonie często odbywają się tu pokazy konne. Doroczne imprezy to uroczyste otwarcie sezonu na początku czerwca, odpust w dniu św. Krzysztofa (25 VII), połączony ze święceniem pokarmów, i Amazon Derby pod koniec lipca. Jadąc prosto drogą nr 7 z Zamárdi, po 3 km dotrzemy do 2-tysięcznego Balatonföldvár, którego nazwa pochodzi od odkrytego tu grodziska ziemnego z epoki żelaza. W XIX w. miasteczko było rezydencją rodziny Széchenyich i założonym przez nich ogrodom oraz nabrzeżnemu parkowi zawdzięcza dziś sławę najbardziej ukwieconego balatońskiego kurortu. Nawet główna arteria miejscowości Budapesti út to dawna magnacka aleja ocieniona imponującymi platanami. Miasteczko z 246-metrową mariną jachtową, połączoną z niewielką Wyspą Gołębi (Galamb-sziget), jest też chętnie odwiedzane przez żeglarzy, a
wędkarze przybywają tu łowić w obszernym stawie rybnym Halastó. Balatonlelle to właściwie wielowiekowa osada Lelle, której błyskotliwa kariera nadwodnego kurortu rozpoczęła się dopiero na początku XX w. Jednak już w 1928 r. miejscowość została za piękny ciąg willowy Villasor wyróżniona tytułem „uzdrowiska” i wówczas przyjęła dzisiejszą nazwę. W latach 1946 – 48 r. w jednej z tutejszych willi mieściła się rezydencja prezydenta Węgier. Dziś miasto plasuje się w grupie czołowych balatońskich kurortów i szczyci się 2-kilometrową bezpłatną plażą z boiskami do piłki siatkowej i wodnej, kortami tenisowymi, zjeżdżalnią i wypożyczalnią sprzętu wodnego oraz sąsiadującą z nią płatną Napfény Strand, do której w ostatnich latach dobudowano kąpielisko rekreacyjne z odkrytą pływalnią, basenem rekreacyjnym dla dorosłych i dzieci, saunami, łaźniami parowymi i solariami. Przy Kossuth utca znajdują się dwie placówki wystawiennicze. Trzon otwartego w 2000 r. Afrika Múzeum pod nr 4 tworzy zbiór trofeów myśliwskich hrabiego
Pongracza Somssicha, ale znajdziemy tu także kultowe rzeźby, broń, przedmioty codziennego użytku, fotografie oraz ilustracje fauny i flory „czarnego lądu”. W XVIII-wiecznej zagrodzie pod nr. 35 mieści się natomiast Kapoli Múzeum, którego nazwa pochodzi od nazwiska dwóch znanych rzeźbiarzy ludowych. Stała ekspozycja przedstawia głównie ich prace, a także dzieła ucznia Rodina, Miklósa Ligeti. Sąsiednia miejscowość to Balatonboglár – tak bliskie Lelle, że w latach 1979 – 91 istniało jedno miasto Boglárlelle. Nazwa miasta może brzmieć znajomo dla polskiego ucha, które otarło się o „boglarczyków” – dzieci polskich uchodźców, którym w latach 1940 – 44 dane było uczyć się w miejscowym gimnazjum polskim. Na wschód od znajdujących się na linii stacji kolejowej przystani i molo rozciąga się trawiasto-piaszczysta ocieniona starodrzewem płatna Platán-Strand, natomiast na zachód – Szabad strand. Niewielkie „centrum kulturalne” położone jest nieco w głębi lądu, po drugiej stronie torów kolejowych. Przechadzkę można
rozpocząć od Vörösmarty tér i minąwszy nowoczesne kościoły: katolicki i luterański oraz salę wystawową Pincetárlat przy Árpád u. 1, udać się na wzgórze Vár-domb, gdzie ustawiono ażurową platformę widokową w formie kuli (Gömbkilátó), skąd roztacza się szeroka panorama zachodniej części jeziora. Schodząc ze wzgórza uliczką Kilátó, dojdziemy do Domu Kultury przy Árpád u. 17, zwanego Domem Przyjaźni Węgiersko-Polskiej z racji na pamiątkową tablicę wyrażającą wdzięczność Polaków za opiekę nad „boglarczykami” podczas II wojny światowej. Odchodząca nieco wyżej na prawo Kápolna utca doprowadzi nas do dwóch XIX-wiecznych kaplic cmentarnych. Nieistniejący dziś cmentarz był wspólny, ale zachowanej czerwonej kaplicy używali niegdyś tylko katolicy, natomiast niebieska zarezerwowana była dla ewangelików. Obecnie obie pełnią rolę urokliwych sal wystawowych. ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej
[
Fonyód Miasteczko leży 8 km na zachód od Balatonboglár i jest drugim, po Siófok, kurortem na południowym brzegu, do którego – podobnie jak do „letniej stolicy Węgier” – zjeżdżają głównie amatorzy masowej rozrywki i gwarnych imprez. Jednakże dzięki dwóm szczytom (Sípos-hegy 107 m i Várhegy 232 m) oraz rozciągającym się wokół nich terenom zielonym miasteczko oferuje też zaciszne miejsca do spacerów i aktywnego wypoczynku (ścieżka zdrowia Erdei tornapálya, dobre trasy do joggingu, korty). Meandrujące wzdłuż obu wzgórz uliczki, szczególnie József utca z kamienną ławeczką zwaną Valkó-kilátó, oferują niezapomniane widoki na jezioro. Z ławeczką sąsiaduje różowa Kripta-villa – niezwykłe mauzoleum niespełnionej miłości, które pewien spełniony zawodowo i prywatnie lekarz wystawił pod koniec życia swojej pierwszej, zmarłej na 3 tygodnie przed ślubem
narzeczonej. W podziemiu willi, w wielkim łożu spoczywają, trzymając się za ręce niedoszli małżonkowie. Mówi się, że która para złapie się za ręce nad tym łożem, jej miłość będzie trwać wiecznie. Fonyód to także bardzo stara osada, którą pod nazwą Funoldi wspomina dokument z 1082 r. W XVI w. wzniesiono tu niewielką twierdzę do obrony przed Turkami – niestety ci starli ją z powierzchni ziemi podczas szturmu w 1575 r. Pamiątką po niej jest dziś stylizowany Palankvár u południowego krańca Szt. István utca. Co rok 3 sierpnia, w rocznicę pamiętnej przegranej z Turkami, odgrywany jest tu upadek twierdzy. Kilka kroków dalej, przy ulicy Lenke 17, znajduje się Présház Étterem – otwarta sezonowo restauracja, urządzona w jedynej zachowanej w mieście zabytkowej zagrodzie z XVIII w. Plaży w Fonyód jest kilka, są niewielkie, ale komfortowe i bezpłatne. Między 15 IV a 15 IX można wędkować na stawie rybnym „Berki”. ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej
[
Balatonfenyves i Balatonberény Z kolejnej miejscowości Balatonfenyves, słynącej z największej nad Balatonem krytej ujeżdżalni, kolejka wąskotorowa zawiezie nas do jedynego położonego tak blisko południowego brzegu Balatonu kąpieliska termalnego w Csisztapuszta. 3 km dalej na południe znajduje się zabytkowa wioska Buzsák, do dziś kultywująca bogate tradycje hafciarskie. Nazwa Balatonberény (14 km na zachód) wywołuje na twarzach Węgrów podobne reakcje, jak na Polakach pierwsze słowa piosenki Chałupy, welcome to… Rzecz w tym, że ta cicha wioska – nieprzypadkowo ostatnia w ciągu kurortów na południowym brzegu – jest rajem dla naturystów z wyznaczoną dla nich plażą, a co więcej kempingiem i motelem! ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej
[
Pochwała Małego Balatonu W przewodnikach właściwie się o nim nie wspomina, bo to tylko taka mała miniaturka Balatonu, największego jeziora błotnego Europy. W Kis-Balaton kąpać się nie można, bo jego brzegi są bagniste, pełne szuwarów, porośnięte trzcinami i kępami traw. Woda wygląda na brudną, ma barwę brunatną. Jest zamulona, miejscami pokryta rzęsą, z glonami i nenufarami. Turyści rzadko zapuszczają się w te strony, często nawet nie wiedzą o istnieniu Małego Balatonu (…). Ponoć przed wiekami Kis-Balaton był płd.-zach. zatoką Balatonu. W IV w. dopływali w te rejony Rzymianie. Jednak nanoszone przez rzekę Zala osady odcięły go od głównego zbiornika, tworząc niezwykle urokliwy teren o pow. 14 800 ha, zamieszkały przez 150 gatunków ptactwa wodnego. Wiosną można zaobserwować aż 250 gatunków ptaków, które odpoczywają nad Kis-Balatonem podczas
przelotu m. in. do Polski (…). Kis-Balaton, trochę zapomniany, stał się rozległym obszarem moczar i trzęsawisk, rajem dla ornitologów i wędkarzy (…) W rejony Kis-Balaton nie jest trudno trafić, zwłaszcza jeżeli się nocuje w Hévíz lub Keszthely (…) Od Keszthely do Kis-Balatonu jest zaledwie 10 km. Jednak żeby objechać owe błota, należy pokonać ponad 100 km. Od kilku lat Kis-Balaton jako rezerwat ścisły wchodzi w obręb Parku Narodowego Balaton-Felvidék. Do najciekawszych gniazdujących tu ptaków należą m.in.: czapla purpurowa i nadobna, rybitwa białowąsa i warzęcha. Turyści mogą zaglądać na wyspę Kányavár, na której znajduje się stacja obserwacji ptaków. To ukochane miejsce fotografów przyrody, a także raj dla wędkarzy. Aby tu dotrzeć, trzeba nie dojeżdżając do miasteczka Balatonmagyaród, zjechać z drogi w prawo na wysokości osiedla Fenyvespuszta. Skręt w lewo za miasteczkiem doprowadzi nas do uroczego rezerwatu bawołów w Kápolnapuszta, gdzie szczęśliwy żywot na bagnach wiedzie 80 przedstawicieli tego gatunku.
Poza tymi miejscami na teren rezerwatu wchodzić można tylko w obecności parkowego przewodnika! Za Balatonberény zarówno kolej, jak i droga odbijają nieco na południe, a potem zawracają ku zachodniemu krańcowi jeziora. Tu pierwszą stacją kolejową jest Fenékpuszta, gdzie w czasach rzymskich wznosiły się obóz warowny i miasto Valcum, którego ruiny można oglądać do dziś. Stąd już tylko 6 km dzieli nas od Keszthely. ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej
[
Keszthely Dogodna lokalizacja na jednym z krańców wydłużonego zbiornika od tysięcy lat przyciągała wędrowców. W czasach rzymskich przez centrum Keszthely przebiegał ważny szlak handlowy łączący Italię ze stolicą Panonii, Aquincum. Dzisiejszy deptak Kossutha pokrywa się z tamtą drogą. Podobno nawet nazwa Keszthely pochodzi od łacińskiego słowa castellum. W średniowieczu nadal biegł tu szlak handlowy, a w XV w. z dwóch wiosek powstało miasto polne. W XVI w. ufortyfikowano tutejszy kościół i klasztor, by służyły jako graniczna twierdza. Co ciekawe, nigdy nie udało się jej zdobyć Turkom. Nowa era w dziejach miasta rozpoczyna się wraz z zakupem Keszthely przez Festeticsów w 1739 r. Kolejne głowy magnackiego rodu przyczyniały się do upiększenia i unowocześnienia tego ośrodka: Károly Festetics wzniósł tu szpital, a jego syn, Pál, warsztaty
szkutnicze. Keszthely kojarzy się dziś jednak Węgrom przede wszystkim z oświeconym wnukiem Károlya, Györgyem, którego działalność streścić można w trzech słowach: Georgikon, Helikon, Phoenix. Pierwsze oznacza założoną w 1797 r. jedną z najstarszych, jeśli nie najstarszą na kontynencie szkołę agrarną, z której wywodzi się obecna Akademia Rolnicza. Pod nazwą Helikon wielki magnat organizował w latach 1817 – 19 festiwale literackie, na które zjeżdżały największe sławy pióra na zachód od Dunaju. Tradycje tego festiwalu są kontynuowane, a nazwę Helikon nosi dziś także największa w kraju biblioteka magnacka, którą György Festetics założył w 1790 r. Phoenix to nazwa zwodowanego w Keszthely żaglowca – największego, jaki pływał dotąd po Balatonie. Miasto pozostawało majątkiem Festeticsów aż do 1945 r. Zwiedzanie rozpocznijmy od pałacu Festeticsów przy Kastély u. 1. Ta wspaniała rezydencja magnacka, należąca do największych na Węgrzech, zaczęła powstawać w 1745 r., a swą obecną formę zawdzięcza przebudowie w latach
- XIX w., gdy dobudowano do niej neobarokowe skrzydło. Wówczas to budowla utraciła swą oryginalną symetrię zamkniętą w formie litery „U”. W pałacu mieści się obecnie centrum kulturalne i konferencyjne, a kilkanaście spośród 101 pałacowych komnat zajmuje Helikon Kastélymúzeum, gdzie obok ekspozycji na temat dziejów rodu można zobaczyć galerię portretów, dwukondygnacyjną kaplicę pałacową oraz słynącą ze 100 tys. woluminów, w tym rzadkich starodruków i kodeksów, bibliotekę Helikon. Wypada zaznaczyć, że jest ona największą i jedyną zachowaną w nienaruszonym stanie magnacką kolekcją bibliofilską na Węgrzech. Anegdota głosi, że przetrwała wyzwalanie miasta przez Armię Czerwoną, ponieważ pewien oficer, w cywilu profesor filologii francuskiej, rozkazał swym żołnierzom zamurować wszystkie drzwi prowadzące do biblioteki. W muzeum zobaczymy także pokaźną kolekcję trofeów myśliwskich księcia Windisch-Grätza z różnych kontynentów oraz wystawę ozdobnej broni. Nie trzeba wchodzić do muzeum, by cieszyć się zielenią otaczającego pałac 7-hektarowego angielskiego parku. Oglądając pałac od strony dziedzińca, warto zwrócić uwagę na wspaniałe kompozycje figuralne symbolizujące zajęcia oświeconych magnatów: hodowlę koni, rolnictwo i budowę łodzi. Marcipán Múzeum – najsłodsze muzeum w mieście Od frontu pałacu rozciąga się pełen fontann ogród francuski, skąd roztacza się panorama położonego w dole miasta. W dole, na wprost rezydencji, dostrzeżemy niewielką Katona J. utca, gdzie kryje się wielce urokliwe miejsce: cukiernia i muzeum w jednym. Jego właściciele, małżeństwo cukierników Simonfai, swojego fachu uczyli się m.in. od wuja, którego wojenne losy rzuciły z Siedmiogrodu do Libanu, gdzie prowadził pracownię cukierniczą, która swe wyroby dostarczała np. na arabskie monarsze dwory. Po powrocie do kraju państwo Simonfai otworzyli własny zakład, a wkrótce wpadli na pomysł robienia kopii swoich co bardziej kunsztownych marcepanowych tortów. Tak też na zapleczu zakładu powstało muzeum, w którym zobaczymy ślubne torty z baśniową karocą zaprzężoną w 12 lukrowych koni, torty-hafty, torty-księgi, tort-pałac Festeticsów i mnóstwo tortowych wariacji dla najmłodszych. No, a w cukierni można uraczyć się nie lada specjałami, ze wspaniałym Festetics-diótorta (tort orzechowy) czy doskonałym marcipán-torta na czele. Na dzieci czekają smakołyki w rodzaju rolady bananowej, a na dorosłych – wyrafinowana, chciałoby się powiedzieć wytrawna rolada z winnym kremem (borkrém rolád), robiona na bazie białego wina. Popić te wspaniałości można choćby múzeum kávé – mocną kawą cappuccino z brandy i posypką czekoladową. Ale można także czymś mocniejszym od kawy… Pani Simonfai ma jak najlepsze zdanie o polskich gościach: Polacy nie idą na ilość i znają się na tym co dobre. Jeśli wchodzi gość i do niewielkiego, z namysłem wybranego ciasta zamawia kieliszek Tokaji Aszú – zaraz wiem, że to nie może być nikt inny jak Polak. No cóż, niechże delektowanie się złocistym Aszú – słoneczną esencją kraju „bratanków” – stanie się dobrze zakorzenioną polską tradycją, służącą kultywowaniu jakże pozytywnego miejscowego wizerunku Polaka-smakosza… Spod zamku na centralny plac miasta prowadzi nastrojowy deptak Lajosa Kossutha. Pod nr 11 znajdziemy szereg prywatnych ekspozycji z Muzeum Lalek (Babamúzeum) i Panoptikum na czele. Pierwsze gromadzi blisko 500 ubranych w stroje ludowe porcelanowych lal, drugie przedstawia natomiast 40 naturalnej wielkości figur postaci historycznych. Ostatnio do tych atrakcji doszła 2,5-metrowa makieta peszteńskiego parlamentu, zrobiona z muszli ślimaków, i nieco makabryczne Horrorárium – ekspozycja dotycząca tortur. Wśród późnobarokowych i romantycznych domów na deptaku na szczególną uwagę zasługuje Pethő-ház pod nr 20 – niezwykle urokliwy budynek z arkadowym dziedzińcem uważany za najstarszy w mieście. W 1830 r. przyszedł tu na świat kompozytor operowy i muzyk, Károly Goldmark. Od strony dziedzińca można zobaczyć gmach eklektycznej synagogi z końca XIX w. Fő tér to główny plac miasta, przy którym wznoszą się późnobarokowy ratusz oraz były klasztor i kościół Franciszkanów. Historia tej ostatniej budowli sięga XIV w., ale liczne przebudowy sprawiły, że uzyskała nieco „eklektyczny” charakter. Ostatnie udoskonalenia nadeszły pod koniec XIX w.: najpierw od frontonu dobudowano wieżę, w którą wstawiono autentyczną średniowieczną rozetę, a następnie przebudowano świątynię w stylu neogotyckim. Wówczas w kościele pojawiły się także witraże Miksy Rótha. We wnętrzu na szczególną uwagę zasługuje prezbiterium, gdzie w latach 70. odkryto ciąg XIV- i XV-wiecznych fresków i gdzie znajdują się marmurowy grobowiec założyciela świątyni, palatyna Istvána Laczkffyego, oraz epitafium Kristófa Festeticsa. Wypada dodać, że szczątki Györgya Festeticsa spoczywają w kościelnej krypcie. Historyczny Georgikon znajduje się kilkaset metrów na zachód od magnackiego pałacu. Dziś w dawnym gmachu szkolnym przy Georgikon u. 20 mieści się hotel, ale z dziejami instytucji zapoznać się można w urządzonym w dawnym szkolnym gospodarstwie Georgikon Majormúzeum przy Bercsényi u. 67, gdzie prezentowana jest również ekspozycja dotycząca winiarstwa i rolnictwa na terenach nadbalatońskich. Kontynuacją edukacyjnej ścieżki będzie wizyta w 100-letnim Balatoni Múzeum, gdzie w 11 salach zgromadzono ogromny materiał związany z genezą i ekoświatem zbiornika, jak również z 100-letnią symbiozą człowieka z jeziorem. Najbardziej atrakcyjne wydają się dioramy przedstawiające balatońską faunę i florę. Do stałych ekspozycji należą także rzymskie i średniowieczne lapidarium oraz wystawa prac malarza Balatonu Jánosa Halápyego. Po przejściu torów znajdziemy się na zadrzewionym nabrzeżu, wzdłuż którego ciągną się 3 płatne plaże: Városi, Helikon i Libás. Centralny punkt nabrzeża stanowi molo, 2 pamiętające czasy ck monarchii hotele Balaton i Hullám oraz jedyny zachowany do naszych czasów „pływający pawilon kąpielowy” z 1892 r. ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej
[
Hevíz Będąc w Keszthely, trudno odmówić sobie wizyty w oddalonym zaledwie o 8 km najsłynniejszym węgierskim uzdrowisku Hévíz, które swą międzynarodową sławę zawdzięcza unikatowemu w skali świata 4,5-hektarowemu jeziorku termalnemu. Jeziorko to jest ze wszech miar niezwykłym zbiornikiem, zasilanym przez dwa źródła bijące w jego głębinie. Ocenia się, że powstało w tym samym czasie co Balaton, oba zbiorniki były skutkiem działalności powulkanicznej. Pod wieloma względami jezioro Hévíz różni się jednak od „węgierskiego morza”. O ile bowiem Balaton ma kształt podłużny, o tyle zbiornik w Hévíz jest zbliżony do koła. Co więcej, ze swymi 38,5 m głębokości jest 3 razy głębszy od najgłębszego punktu na Balatonie. Jeślli zaś chodzi o temperaturę wody, doprawdy nie ma powodów do narzekań – latem przekracza ona 30?C, dochodząc w najcieplejsze dni do
38?C, a zimą waha się między 22 a 29?C. Inną niezwykłą cechą zbiornika jest bardzo szybka wymiana wody. O ile bowiem pojemność jeziorka wynosi ok. 100 mln litrów, o tyle ze źródeł bijących z jego dna wypływa dziennie do 86 mln litrów. Tym samym całkowita wymiana wody dokonuje się w niecałe dwa dni! Charakterystyczna dla zbiornika jest też silna cyrkulacja wody, która w nieustannym ruchu wędruje najpierw ze źródła ku powierzchni, a następnie pod wpływem ochłodzenia opada. Antyczne monety wydobyte z toni wodnej, a także znaleziony w pobliżu ołtarz Jupitera dowodzą, że jeziorko znane było już Rzymianom, jednak prawdziwa kariera zbiornika rozpoczęła się w czasach nowożytnych i była związana z Györgyem Festeticsem. Otóż przedsiębiorczy i wszechstronny hrabia zainteresował się zagubionym wśród moczarów gorącym jeziorkiem i sfinansował budowę prowadzącej doń drogi, a w 1795 r. wzniósł tu pierwszy budynek kąpieliskowy. Za początek masowej turystyki leczniczej trzeba uznać przełom XIX i XX w. Do rangi symbolu
jeziorka i miasta urosły lotosy, które pod koniec XIX w. sprowadził tu z Indii jeden z profesorów Akademii Rolnej w Keszthely – Sándor Lovassy. O dziwo, indyjskie lilie wodne poczuły się w gorących wodach jeziorka jak w domu i kwitną tu nieprzerwanie od kwietnia aż po październik. Inną specjalnością Hévíz jest szaro-brunatny ziarnisty szlam, wielometrową warstwą zalegający spód jeziorka. Częściowo wydobywany, znajduje zastosowanie przy okładach, działając rozgrzewająco na organizm. Położone w pięknym, ukwieconym parku i wzniesione wokół jeziora kąpielisko należy do najsympatyczniejszych na Węgrzech. Od 1989 r. głęboko w jezioro wcina się biało-czerwony pawilon, który w chłodniejsze dni – przy większym parowaniu wody- – wygląda, jakby unosił się nad powierzchnią jeziorka. W Hévíz dominuje nowoczesna zabudowa uzdrowiskowa, wśród której przebijają zarówno ślady porażającej szpetoty poprzedniego ustroju, jak i ciekawej architektury belle époque i okresu międzywojennego. Spośród współczesnych obiektów wyróżniają
się miejscowe świątynie: imponujący kościół katolicki św. Ducha z 1999 r., o 7 strzelistych wieżycach, oraz zbudowana w latach 90. świątynia ewangelicka o ciekawie wykończonym sklepieniu kopuły. Decydując się na dłuższy pobyt w Hévíz, warto zajrzeć któregoś wieczoru do odległej o 1,5 km od centrum winnej dzielnicy Egregy, która aż do 1946 r. była samodzielną osadą. Z okresu średniowiecza zachował się tu XIII-wieczny kościółek zwany Árpádkori templom, uznawany za jeden z najlepszych w kraju przykładów prowincjonalnego budownictwa romańskiego. Egregy słynie jednak w nie mniejszym stopniu z wina: w tutejszych piwniczkach i restauracyjkach delektować się można owocami kunsztu lokalnej sztuki winiarskiej, a na wrześniowym Festiwalu Wina dołączyć do barwnego korowodu wesołej winnej parady. ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej
[
Północny brzeg Balatonu Ta część balatońskiego nabrzeża zaskakuje przyrodniczą różnorodnością. Ponad piaszczysto-trawiastymi plażami wyrastają zaskakujące w swoich kształtach dawne stożki wulkaniczne o zboczach obsadzonych winem. Na dodatek niemal w każdej wiosce zachował się jakiś zabytek zamierzchłej przeszłości: ruiny kościoła, mostek, młyn, cmentarz. W przeciwieństwie do południowego brzegu tu woda w jeziorze staje się głębsza z każdym krokiem. Dlatego północny brzeg odwiedzają miłośnicy pływania i sportów wodnych, żeglarze oraz wędkarze. Przyroda rozkwita tu jakby bujniej i płomienniej, a czas płynie wolniej niż na południowym brzegu. Ludzie nie zdołali przekształcić jeszcze tej części w wielki kurort; jest tu bardziej pusto i dziko, większe są odległości między ludzkimi osadami. Dlatego to właśnie tu zachowały się najbardziej
urokliwe wioski jakby żywcem przeniesione z innej epoki. Pierwsza ciekawa miejscowość za Keszthely to Balatonederics (15 km na płn. wsch.), gdzie można obejrzeć kolejną nad „węgierskim morzem” afrykańską kolekcję trofeów myśliwskich. Skąd bierze się tutaj takie ich bogactwo? Wszystko zaczęło się właśnie od Balatonederics, gdzie przyszedł na świat węgierski podróżnik i łowca zwierząt Endre Nagy (1913 – 94). Łowca, pół życia spędziwszy w Afryce Wschodniej, poznał wielu arystokratów-myśliwych i zaprzyjaźnił się m.in. z księciem Windisch-Grätzem, który podarował mu swą kolekcję trofeów wystawianą obecnie w pałacu Festeticsów w Keszthely. Sam Nagy, powróciwszy na stare lata na łono ojczyzny, w rodzinnej wiosce założył Afrika Múzeum, gdzie wystawił nie tylko swe trofea myśliwskie, ale także wszelkie zgromadzone na „czarnym lądzie” przedmioty kultu i codziennego użytku. Zbudował tu także miniwioskę masajską i sprowadził zwierzęta powszechnie kojarzone z Afryką. Tak powstał afrykański przyczółek nad Balatonem. W
Balatonederics kolej robi ostry zwrot na północ w kierunku Tapolcy. Do Szigliget na niewielkim półwyspie, 4 km na wschód od Balatonederics, kolej nigdy nie dojechała. I może tym należy wytłumaczyć fakt, że to właśnie w tej wiosce zachowało się najwięcej zabytkowych chałup, z charakterystycznymi dla regionu werandami, a także piwniczek i tłoczni winnych. Wioska tonie w zieleni i poza sezonem jest oazą spokoju. Do Szigliget przyjeżdża się właśnie po to, by odetchnąć tą sielską atmosferą lub/i napić się dobrego lokalnego wina przy dźwiękach cygańskich skrzypiec. Stylowe piwniczki rozsiane są po całej wiosce, ale najsłynniejsza – Eszterházy Pince – znajduje się w zabytkowych piwnicach dawnych właścicieli Szigliget, rodziny Esterházych. Ścieżka spod kościoła prowadzi na szczyt Várhegy, gdzie wznoszą się ruiny wybudowanego w połowie XIII w. zamku. Budowla przetrwała wojny tureckie, nie oparła się jednak armii austriackiej, która na początku XVIII w. przybyła tu z rozkazem wysadzenia twierdzy. Panorama roztaczająca
się ze wzgórza z widokiem góry Badacsony na pierwszym planie należy do najpiękniejszych nad Balatonem. 3 km za Szigliget kolej zawraca i biegnie dalej równolegle do drogi. Kolejny przystanek, którego nie można pominąć, to przysiółek Badacsony wciśnięty między górę o tej samej nazwie i wioskę Badacsonytomaj. To miejsce należy do najbardziej malowniczych nad jeziorem i trudno się dziwić, że wybrał je sobie za miejsce życia i tworzenia największy malarz i miłośnik Balatonu, József Egry (1883 – 1951). Urzeczony jeziorem malował je o każdej porze dnia i roku, olejem, gwaszem, temperą i kredką. Jego wielkie nastrojowe płótna można oglądać w Egry József Emlékmúzeum. Badacsony związane jest także z życiem XVIII-wiecznego poety i bajkopisarza Sándora Kisfaludyego oraz jego żony, aktorki Róży Szegedy, którzy mieli się poznać właśnie w przysiółku, i to na święcie winobrania. Na zboczu góry, na północ od wioski, stoją dwa XVIII-wieczne budynki, które należały niegdyś do słynnego małżeństwa. Szegedy Rózsa Ház to dziś
niewielkie muzeum, a w oddalonym o kilka kroków Kisfaludy-ház mieści się dziś znana restauracja. Badacsony to centrum Badacsonyi Borvidék, czyli lokalnego regionu winnego obejmującego tereny od Révfülöp po Szigliget. To region doskonałych białych win o lekkim mineralnym posmaku zawdzięczanym bazaltowej lawie, która 3,5 mln lat temu wydobyła się na powierzchnię i pokryła panońskie piaski. Chlubą regionu jest porastający wychodzące na jezioro tarasy rzadko spotykany szczep winny Kéknyelű, dający aromatyczne, ciężkie białe wina, oraz najbardziej chyba popularny Szürkebarát, znany poza Węgrami jako Pinot Gris. Mimo wina i malowniczości przysiółka, wizyta nie byłaby pełna bez wspięcia się na charakterystyczny płaski i rozległy wierzchołek wzgórza Badacsony (437 m). Zakochani, a szczególnie spragnieni ożenku nie powinni przegapić po drodze wielkiego bazaltowego bloku zwanego Rózsakő, czyli Kamieniem Róży. Podobno wystarczy usiąść na nim we dwoje, odwracając się plecami do jeziora, by jeszcze w tym samym roku
odbyły się zaręczyny. Widok ze szczytu Badacsony zapiera dech w piersiach: z jednej strony wielka tafla jeziora, a z drugiej dwa stożkowate szczyty: Szt. György (415 m) i Gulács (393 m). Na górę prowadzi też żółty szlak od strony wioski Badacsonytomaj (kolejna stacja kolei, ok. 2 km dalej). Osobliwością tej osady jest neoromański bazaltowy kościół wzniesiony na początku XX w., w okresie, gdy góra Badacsony nie była jeszcze objęta ochroną i niemiłosiernie eksploatowano z niej materiał skalny. Z położonej 4 km na wschód wioski Abrahámhegy droga w głąb lądu biegnie do pokazowej farmy Salföld Major, gdzie można zobaczyć stada charakterystycznych dla węgierskiej puszty ras owiec, krów i bawołów, pojeździć konno oraz bryczką, a także wynająć przewodnika na wycieczkę po basenie Káli i wypożyczyć rower. Rév-fülöp ma w sobie coś z klimatu południowego brzegu. Nic dziwnego – kilka razy dziennie przypływają tu promy pełne turystów z Balatonboglár. W centrum wioski, 400 m od stacji, znajduje się trawiasto-piaszczysta
plaża Szigeti, a na zachód od niej Császtai. Balatonudvari znane jest z niezwykle charakterystycznego, wzruszającego cmentarza kalwińskiego z 1. poł. XIX w., którego skromnym nagrobkom z białego wapienia nadano kształt serc, a w sąsiednim Örvényes króluje działający wciąż młyn wodny – dziś muzeum. Obok na wzgórku można zobaczyć ruiny średniowiecznego kościółka. Miejscowość jest także znana z barokowego mostku strzeżonego przez Jana Nepomucena. ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej
[
Półwysep Tihany Należy niewątpliwie do najpiękniejszych i najbardziej niezwykłych miejsc na Węgrzech. Jego piękno i wartości przyrodniczo-kulturowe zostały docenione w 1952 r., gdy ogłoszono Tihany pierwszym na Węgrzech obszarem chronionym. Długi na 5 km i szeroki na 3 km półwysep wdziera się głęboko w jezioro, tworząc największe przewężenie na Balatonie, a jego urozmaicona linia powstała na skutek działalności wulkanów. Szczególną ozdobą Tihany są dwa bezodpływowe jeziorka powstałe w niegdysiejszych kraterach (o ile jezioro Belső oblegane jest przez turystów i stanowi nie lada atrakcję dla wędkarzy, o tyle Külső-tő podlega ścisłej ochronie i jest ptasim rajem). Uroku dodaje półwyspowi niewątpliwie także tradycyjna wiejska zabudowa z bazaltowego tufu, niewielkie winnice porastające słoneczne zbocza, a wreszcie doskonale widoczne nawet z
oddali strzeliste wieże benedyktyńskiego opactwa. Półwysep zamieszkuje dziś na stałe jedynie ok. 1500 osób, w sezonie jednak liczba ta wielokrotnie wzrasta. Ciągnące się urokliwymi uliczkami wioski Tihany tłumy mogą się dawać we znaki, ale wystarczy wyruszyć na któryś ze szlaków prowadzących w głąb półwyspu, by poczuć się panem tej wulkanicznej krainy i zapomnieć o tłumach turystów. Na mieszanym podłożu półwyspu wyśmienicie udają się czerwone wina, szczególnie Kékfrankos, Kékoporto, Zweigelt i Merlot. Broszur poświęconych winnicom i piwniczkom winnym najlepiej szukać w biurze Tourinformu. Z szosy nr 71, wiodącej wzdłuż północnego brzegu Balatonu, odchodzą trzy drogi na półwysep. Pierwsza od zachodu kończy się za niewielką wioską Sajkod, która nie posiada znaczących zabytków, jest za to znakomitym punktem wypadowym do pieszych wycieczek po odludnej i dzikszej zachodniej części półwyspu. Spod ruin XII-wiecznego kościółka Apáti przy wjeździe do wioski odchodzi żółty szlak, wiodący przez wzgórza Nyereg (skąd
rozciąga się wspaniała panorama Balatonu i całego półwyspu) i Csücs (niezwykle interesujące geologicznie, najwyższe na półwyspie – 235 m) na Gejzir-mező – niezwykłe pole, na którym można doliczyć się ok. 50 stożków gejzerów. Tu szlak rozdziela się: krótsza trasa wiedzie do ruin średniowiecznego kościółka Újlaki i przystani promowej na południowym krańcu półwyspu, a dłuższa zawraca na północny wschód i dochodzi do wioski Tihany. Ze wzgórza Csücs zbiega też czerwony szlak, prowadzący przez środkową część półwyspu, pomiędzy jeziorami Belső i Külső. Dwie inne drogi odchodzące od trasy 71 prowadzą wzdłuż leżących po wschodniej części półwyspu wiosek Diós, Gödrös,Tihany, Kopaszhegy i Halásztelep i zbiegają się na południu koło przystani Tihany-rév. Odpływające stąd promy do Szantód na południowym brzegu Balatonu mają do pokonania zaledwie 1,5 km. (Uwaga: do Sajkod prowadzą stąd jedynie szlaki piesze!). Sercem półwyspu jest niewątpliwie wioska Tihany, gdzie wznosi się ufundowane w 1055 r. opactwo benedyktyńskie. Co
prawda dziś prezentuje się ono w barokowej szacie, którą przybrało w latach 1719 – 54, ale pod prezbiterium kościoła zachowała się romańska krypta z grobem króla-fundatora Andrása I z 1060 r. Dla Węgrów krypta ma duże znaczenie emocjonalne, czemu nie można się dziwić, zważywszy, że András I jako jedyny z królów z dynastii Arpadów spoczywa do dziś na miejscu oryginalnego pochówku. Drewniane wyposażenie kościoła oraz złocone posągi w świątyni są dziełem Sebastiana Stuhlofa i należą do najwybitniejszych przykładów sztuki barokowej na Węgrzech. Sam artysta, który pracował nad nimi przez ćwierć wieku, musiał być z siebie dumny, skoro nadał własne rysy twarzy postaci anioła na prawo od ołtarza. Całości wystroju dopełniają wspaniałe organy oraz freski Károlya Lotza, Bertalana Székelyego i Lajosa Deáka Ébnera z końca XIX w. W przylegającym do kościoła od południa kompleksie zabudowań klasztornych, wzniesionych równocześnie z barokową świątynią, mieści się Muzeum Opactwa, gdzie można obejrzeć liczne przedmioty
liturgiczne i zbiór manuskryptów. Muzeum to jest szczególnie drogie węgierskim rojalistom. Tu bowiem w październiku 1921 r. Karol IV Habsburg – ostatni król Węgier, syn zmarłego w 1916 r. Franciszka Józefa – spędził wraz ze swą małżonką Zytą ostatnie dni w kraju. Było to podczas jego drugiej wizyty (w praktyce próby przejęcia władzy) na Węgrzech, gdy przez kraj przetoczyła się już fala rewolucji i ogłoszono go królestwem. Na głowę państwa wybrano jednak regenta – admirała Horthyego. Podczas wizyty polała się krew między zwolennikami Karola oraz regenta i na mocy decyzji mocarstw były król, jako persona non grata, został zesłany na Maderę, gdzie wkrótce umarł. Opuściwszy „wysokie progi” opactwa, wchodzimy w sielski, rustykalny świat Tihany. Niewielki skansen na tyłach opactwa prezentuje życie rybaków na półwyspie. Obok świetnie zachowanej XIX-wiecznej zagrody z pięknym gankiem i charakterystycznym krzyżem na kominie zobaczyć tu można Dom Cechu Rybackiego, w którym zgromadzono tradycyjny sprzęt do połowów na
Balatonie, m.in. dłubane w pniu łodzie i więcierze. Warto w tym miejscu wspomnieć, że rybacy z Tihany przez wieki wykorzystywali niezwykłe położenie półwyspu do śledzenia ławic ryb na jeziorze. Doświadczeni obserwatorzy wypatrywali z położonego nad wodą wzgórza Akasztó zmian kolorystycznych na lustrze wody i specjalnym systemem znaków informowali rybaków oczekujących w łodziach o ruchach ławic. Tym sposobem sieci w Tihany rzadko bywały puste. Kapryśne echo z Tihany Idąc w górę Pisky-sétány, dojdziemy do opiewanego w dziesiątkach romantycznych wierszy Wzgórza Echa (Visszhang-domb), które w XIX w. powtarzało podobno nawet 15 sylab! Według jednej z legend echo to głos dumnej księżniczki, która nie chciała zaśpiewać choremu synowi króla balatońskich fal, zakochanemu w niej po uszy. Wcześniej wystarał się on dla wybranki o prześliczny głos. Chłopak zmarł, a jego ojciec z zemsty zamknął nieużytą księżniczkę w jaskini, by odtąd musiała odpowiadać każdemu… Wygląda jednak na to, że nie na wiele się to zdało,
księżniczka z czasem zaczęła bowiem kaprysić i dziś odpowiada z rzadka i monosylabicznie. I chyba trzeba sobie powiedzieć: „na szczęście!”, bo w dobie masowej turystyki przy dawnym echu na półwyspie nie pozostałoby nic z jego odwiecznej harmonii i ciszy (nazwa Tihany pochodzi od słowiańskich słów cisza, cichy). Natomiast ci, którzy nie wierzą legendzie, mówią, że „obrażeniu się” echa winna jest współczesna zabudowa półwyspu. Zielony szlak prowadzi ze Wzgórza Echa do grodziska ziemnego z epoki brązu (Óvar) i do wydrążonych w bazaltowym tufie skalnych pustelni (Barátlakások). Te ostatnie zamieszkiwali najprawdopodobniej mnisi z Rusi Kijowskiej, których w połowie XI w. przywiozła ze sobą żona Andrása I. Dla ich upamiętnienia wytryskające w pobliżu pustelni źródło długo nazywano „ruskim” – dziś częściej określa się je mianem źródła Cypriana. Uliczka Visszhang zbiega ku najpiękniejszej XX-wiecznej węgierskiej kalwarii. Kiedy zaczęto ją wznosić w 1926 r., wyraźnie znamionowała kalwarię węgierskiego narodu – jej
poszczególne stacje ustawiono bowiem w imieniu miast komitackich i byłych wolnych miast królewskich, oderwanych na mocy traktatu w Trianon od ojczyzny. Przy tej samej uliczce znajdziemy także Babamúzeum, czyli Muzeum Lalek, a niżej, przy Batthyány u. 26, warsztat garncarski. Do cyklicznych letnich imprez należą koncerty organowe w opactwie i niedzielne przedpołudniowe pokazy tańców ludowych na otwartej scenie w skansenie. ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej
[
Balatonfüred Położone 7 km na wschód od Tihany jest najstarszym uzdrowiskiem nad jeziorem i stolicą północnego brzegu, a jego historia nieodłącznie wiąże się z wodami leczniczymi. Co prawda po raz pierwszy wspomina się o nich dopiero w 1708 r., ale znaleziska archeologiczne dowodzą, że z dobrodziejstw tutejszych wód korzystali już Rzymianie. Nie ma powodu wątpić, że i w średniowieczu zdawano sobie sprawę z leczniczych właściwości wód. W 1743 r. tereny wokół źródeł wykupiło opactwo w Tihany, wkrótce powstał tu zajazd i kąpielisko. W 1772 r. zbadano skład tutejszych wód i oficjalnie zatwierdzono ich leczniczy charakter. Sława uzdrowiska rozszerzała się z biegiem lat i miasteczko stawało się coraz bardziej popularne. Tu w 1831 r. powstał pierwszy w Kraju Zadunajskim murowany teatr węgierski, a 15 lat później stąd wyruszył w swą dziewiczą
podróż pierwszy parowiec na Balatonie. Wystarczy wysiąść z powozu w Balatonfüred, by poczuć się u siebie – pisał zachwycony Mór Jókai po swojej pierwszej wizycie w miasteczku. Najsłynniejszy XIX-wieczny pisarz węgierski przybył tu po raz pierwszy w 1857 r. w wieku 32 lat. Od tej pory wracał wielokrotnie, by po kilku latach spędzać tu ze swoją żoną każde lato. Zjeździłem wiele pięknych regionów w ojczyźnie; byłem na bezkresnych równinach Wielkiej Niziny, stałem na szeklerskich szczytach, ale najbardziej oczarowały mnie okolice Balatonu. Nic dziwnego, że dziś jedna z głównych ulic miasta nosi nazwisko pisarza. Tu też zacznijmy naszą wędrówkę. Przy skrzyżowaniu z ulicą Honvéd stoi wzniesiona w 1870 r. we wczesnym stylu eklektycznym willa Jókaiego, w której przez kilkanaście lat, aż do śmierci żony w 1886 r., powstawały najlepsze powieści pisarza. Latem w mieszczącym się tu Jókai Mór Emlékmúzeum można zobaczyć wiele pamiątek po pisarzu – m.in. jego gabinet, jak również umeblowany w stylu empire i biedermeier
pokój żony. Koło willi wznosi się charakterystyczny Okrągły Kościół, który w latach 1841 – 46 wybudowano w stylu klasycystycznym według projektu Antala Frumana. We wnętrzu uwagę zwraca głównie ozdobiona rozetami kopuła. Kilka kroków za kościołem, przy Blaha Lujza u. 2, znajduje się klasycystyczny dworek z 1816 r. Napis na frontonie głosi, że było to ulubione gniazdko słowika narodu. W rzeczy samej, w latach 1882 – 1916 przybywała tu rokrocznie najsłynniejsza ówcześnie aktorka węgierska (której sławę i charyzmę porównać można do naszej Modrzejewskiej), Lujza Blaha. Idąc dalej upamiętniającą aktorkę ulicą, dojdziemy do będącego sercem uzdrowiskowej części Balatonfüred Gyógy tér. Imponujący późnobarokowy gmach we wschodniej pierzei placu to Horváth-ház, który w XIX w. stanowił centrum życia Balatonfüred. Wzniesiony w końcu XVIII w. przez rodzinę Horváth Szentgyörgyi, w okresie reform gościł takie znakomitości, jak poetów Dániela Berzsenyiego i Mihálya Vörösmartyego czy Lajosa Kossutha. Tu w 1825 r. odbył się
pierwszy bal Anny, który dał początek jednej z najpilniej kultywowanych tradycji w mieście. Po wojnie w budynku mieściło się sanatorium dla wydobywających uran w górach Mecsek. Od kilku lat gmach przedstawia obraz nędzy i rozpaczy, sytuacja ma wkrótce ulec zmianie. Zadaszona studzienka na środku placu kryje źródło Lajosa Kossutha. Studnię wzniesiono na początku XIX w., a po półwieczu przebudowano według planu Antala Frumana. Tablice obok studni informują o składzie wody i przedstawiają teksty, głównie poetyckie, w których wysławiano właściwości źródła. W ich świetle niejeden z autorów tutejszą wodę przedkładał nad wino… Źródło Kossutha jest jednym z pięciu wypływających z placu Gyógy – pozostałe cztery są jednak zarezerwowane dla pacjentów słynnego szpitala kardiologicznego (Állami Szívkórház), który zlokalizowany jest na zachodniej pierzei placu. Z kolei arkadowy dziedziniec powyżej studni kryje tzw. Balatoński Panteon. Jest to zbiór tablic upamiętniający artystów, którzy bywali i szczególnie opiewali w
swych dziełach „węgierskie morze”. Myliłby się ten, kto spodziewałby się tu znaleźć jedynie węgierskie nazwiska. Na jednej z tablic zobaczymy np. dobroduszne oblicze Jarosława Haška, który w dziele pt. Balatonské povidky dał wyraz swemu oczarowaniu regionem. Nie jeden Hašek spośród obcych ludzi pióra zapisał się w historii miasteczka. By się o tym przekonać, wystarczy skierować swe kroki na nadbrzeżną promenadę Rabindranatha Tagore. Indyjski poeta przybył do miasta jako kuracjusz w 1926 r. i z wdzięczności za powrót do zdrowia zasadził nad brzegiem jeziora drzewo, zapoczątkowując kolejną lokalną tradycję. Jego śladem poszli wszyscy co ważniejsi indyjscy dygnitarze z Indirą i Radżifem Gandhim na czele, cały szereg kosmonautów (warto np. odnaleźć budzące dziś nostalgię drzewo-pamiątkę wspólnego radziecko-węgierskiego lotu kosmicznego), a wreszcie inni poeci leczący tu nadszarpnięte zdrowie z włoskim noblistą Salvatore Quasimodo na czele. Śladem tego ostatniego przybywają do Balatonfüred kolejni Włosi,
szczególnie poeci, a corocznie od kilkunastu lat w miasteczku odbywa się festiwal poetycki im. Quasimodo. W mieście znajduje się jeszcze jedna, położona nieco na uboczu atrakcja. Jest to 120-metrowa, największa nad Balatonem jaskinia Lóczy. Odkryto ją w 1894, a otwarto w 1934 r.; można tu zobaczyć komory powstałe w wyniku działania wód podwodnych na wapień z okresu triasu. Do jaskini dojdzie się od placu Szt. István uliczką Öreghegyi. Zaledwie kilkaset metrów dzieli jaskinię od Jókai-kilátó, czyli punktu widokowego na wzgórzu Tamás (316 m). Kilkukilometrowa wycieczka zielonym szlakiem doprowadzi nas natomiast na Gáspár-kilátó na Recsek-hegy (430 m). Około 18 km dzieli Balatonfüred od Veszprém. Miasta mają regularne połączenia autobusowe. Samochodem dojechać można drogą nr 73. ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej
[
Veszprém Miasto jest godnym partnerem dla Székesfehérvár. O ile to ostatnie jest bowiem „miastem królów”, o tyle Veszprém z pewnością zasługuje na miano „miasta królowych”. Przez całe średniowiecze znajdowały się tu dwór i włości królewskich małżonek, a ich koronacje były wyłącznym przywilejem biskupów Veszprému. Do tradycji tej powrócono zresztą w 1916 r., kiedy to właśnie tutaj koronowano na królową Węgier małżonkę Karola IV Habsburga, Zytę. W szczególny sposób miasto związane jest z pierwszą węgierską królową –błogosławioną Gizellą. Wedle tradycji to właśnie z jej inspiracji miała powstać tutejsza katedra i w ten sposób przyczynić się do późniejszego rozkwitu miasta. Gizella, aby poślubić Stefana, przybyła na Węgry z rodzinnej Bawarii. Po śmierci królową pochowano w ojczyźnie. Całkiem niedawno jednak, podczas specjalnych uroczystości w
1996 r., przedramię bł. Gizelli zostało przekazane miastu przez bawarskie Passau i spoczęło w prezbiterium tutejszej katedry. Tym samym królowa wróciła już może nie tyle panować, ile opiekować się i błogosławić swoim veszprémskim poddanym. Veszpremska starówka obejmuje tylko jedną ulicę – Vár utca, wokół której skupia się gros eklezjalnych i świeckich zabytków w mieście. Tym samym nie trzeba tu pokonywać wielkich dystansów i Veszprém może być dobry zarówno na kilkudniowy pobyt połączony ze zwiedzaniem okolicznych wzgórz Bákony, jak i na kilkugodzinną wycieczkę. Na starówkę prowadzi urokliwy Óváros tér (pl. Staromiejski), zamieniający się latem w jeden wielki kawiarniany ogródek. W dawnych stuleciach był to plac targowy, stąd prowadziła jedyna brama do miasta. Wznosząca się dziś u wejścia na starówkę brama Bohaterów (Hősi kapu) nawiązuje do tej tradycji. Budowlę wzniósł w 1936 r. István Pázmándy dla uczczenia żołnierzy poległych w I wojnie światowej. Bramę wybudowano z wykorzystaniem średniowiecznego budulca
jej poprzedniczki. Przy Vár u. 1 wznosi się symbol Veszprému – Wieża Ogniowa (Tűztorony). Urokliwa 48-metrowa wieżyca nie jest jednolita stylistycznie. Jej dolna część to pozostałości średniowiecznej wieży strażniczej, ostateczny kształt górnej części nadano na początku XIX w. Od tego czasu rzeczywiście wypatrywano z niej, czy w mieście nie ma pożaru. Dziś obiegający wieżę pod zegarem balkonik wykorzystywany jest przede wszystkim jako znakomity punkt widokowy. O pełnych godzinach kurant wygrywa tu tradycyjną melodię żołnierską. Pierwszym zabytkiem eklezjalnym na terenie starówki jest klasycystyczny kościół Pijarów po prawej stronie ulicy Vár. W przylegającym do niego byłym gmachu klasztoru działa dziś miejskie archiwum, a tradycje dawnego kolegium pijarskiego kultywowane są i dziś w przykościelnym gimnazjum. Za kompleksem tym ulica Vár rozszerza się, tworząc niewielki placyk z kolumną morową Trójcy Świętej i wspaniałym gmachem Pałacu Arcybiskupiego. Pałac ten powstał w 2. poł. XVIII w. na miejscu gotyckiej
budowli. Jego projektodawcą był główny barokowy architekt Veszprému – Jakab Fellner. Największą chlubą pałacu są freski Johanna Cymbala na suficie paradnej sali jadalnej oraz kaplicy biskupiej, a w przedsionku na gości spoglądają z galerii obrazów dobrotliwe oblicza tutejszych biskupów. ]( \"http://bezdroza.pl\" )(Czytaj dalej)
[
Podczas prac nad budową pałacu odkryto XIII-wieczną – oryginalnie dwupoziomową – kaplicę gotycką. Także i nad tą budowlą roztoczył opiekę Jakab Fellner. Górny poziom kaplicy wyburzono, a dolny odrestaurowano, dodając dzisiejszą fasadę i portal. Kaplicę ochrzczono mianem Gizella-kápolna, mimo iż powstała dwa wieki po śmierci królowej. Niewielka budowla jest najsłynniejszym zabytkiem w mieście, głównie za sprawą barwnie malowanych gotyckich sklepień żebrowych z figuralnymi zwornikami oraz XIII-wiecznego fresku 6 apostołów na północnej ścianie. Niestety, druga połowa apostolskiego tuzina nie zachowała się do naszych czasów – prawdopodobnie została przemalowana w XVIII w. Tymczasem przed nami veszpremska katedra św. Michała. To ta świątynia została wedle tradycji wzniesiona dzięki staraniom królowej Gizelli. Początkowo była to bazylika romańska,
pod koniec XIV w. powiększono ją i przebudowano w stylu gotyckim. Niestety, podczas oblężenia tureckiego w 1552 r. świątynia spłonęła niemal do szczętu – zachowała się tylko krypta. W 1630 r. kościoła zaczęto na powrót używać, a na początku XVIII w. przebudowano go w stylu barokowym. Decydujące znaczenie dla dzisiejszego wyglądu obiektu ma przebudowa z początku XX w., kiedy to Sándor Aigner powrócił do korzeni i nadał katedrze styl neoromański. Mimo licznych przebudów wnętrze trzynawowej świątyni sprawia dziś spójne, harmonijne wrażenie. Ściany są tu pokryte delikatnymi geometrycznymi wzorami, sufit – kasetonowym stropem. W 1996 r. prezbiterium wzbogaciło się o posąg i relikwiarz patronki miasta – bł. królowej Gizelli, w oryginalnej gotyckiej krypcie pod prezbiterium spoczywają natomiast veszpremscy biskupi. W 1957 r. u północnej ściany katedry odkryto pozostałości najstarszej świątyni Veszprému – Szt. György-kápolna (godziny otwarcia jak wyżej). Niektórzy jej powstanie datują na początek XI w., inni – już
na koniec IX stulecia, w każdym razie poprzedziła ona wykończenie katedry. Oryginalnie była to malutka rotunda z półkolistą absydą, służąca parze królewskiej. W XIII w. zburzono ją i postawiono tu ośmiokątną kaplicę w stylu gotyckim. Z czasem stała się ona kaplicą grobową wybitnego biskupa Alberta Vetésiego. Nazwa kaplicy pochodzi stąd, że w średniowieczu przechowywano tu głowę św. Jerzego. Wedle tradycji śluby czystości przyjął tu także zmarły przedwcześnie syn Gizelli i Stefana, św. Emeryk, którego młodzieńczą sylwetkę przedstawia brązowy pomnik dłuta Dezső Erdei z 1940 r. Tymczasem nasz spacer przywiódł nas na skraj skały, na której wznosi się veszpremska starówka. Miejsca tego strzeże para rodziców Emeryka, św. Stefan i bł. Gizella. Pomnik pierwszej pary królewskiej powstał na 900-lecie śmierci Stefana w 1938 r. To najlepsze miejsce do podziwiania Wzgórza św. Benedyktyna, ze wzniesionym na nim w 1904 r. krzyżem, oraz panoramy doliny Séd wraz z przecinającym ją na wysokości 50 m wiaduktem św. Stefana.
Jako ciekawostkę można podać, że widoczne w dole ruiny należą do XIII-wiecznego klasztoru i kościoła św. Katarzyny, który do 10. roku życia zamieszkiwała św. Małgorzata. Wracając uliczką Vár, przyjrzyjmy się jeszcze kilku obiektom po prawej stronie. Pod nr. 35 urządzono Gizella Királyné Múzeum. Chlubą tej bogatej kolekcji sztuki liturgicznej jest ornat, w którym biskup Vetési koronował małżonkę Macieja Korwina, księżniczkę neapolitańską Beatrycze. Dalej wznosi się XVIII-wieczny kompleks kościoła i klasztoru Franciszkanów. Skromny jednonawowy kościół został po pożarze w 1909 r. przebudowany w stylu neoromańskim, wówczas dobudowano też obecną wieżę świątyni. Freski na sklepieniu pochodzą z ok. 1780 r., ich autorem jest Ferenc Bucher. Kilka zabytkowych budynków znajduje się na veszpremskim śródmieściu. Dojdziemy do nich, kierując się z Óváros tér ulicą Rákócziego. Za placem Szabadság wznosi się okazały budynek Urzędu Komitackiego (Megyeháza), a po prawej gmach Petőfi Színház, czyli Teatru im. Petőfiego. To
perła architektury secesyjnej w mieście, wzniesiona w 1908 r. według projektu Istvána Medgyaszayego. Jednocześnie jest to podobno pierwsza na Węgrzech budowla o konstrukcji żelbetonowej. Na południowej fasadzie znajdziemy sgraffito Sándora Nagya, przedstawiające polowanie na Cud-jelenia. Podążając w dół poprzednim szlakiem, dojdziemy do niewielkiej części miasta poświęconej regionowi Bakony. Budynek pierwszego z dwóch tutejszych muzeów – Laczkó Dezső Múzeum – zaprojektowany został przez twórcę Teatru Petőfiego. Placówka ta przedstawia interesujące zbiory dotyczące przyrody, archeologii i sztuki ludowej z terenu Lasu Bakońskiego. W położonym kilka kroków dalej Bakonyi Ház możemy posmakować życia drobnej szlachty z Bakony. Kryty strzechą dworek z 1935 r. obrazuje typowy wystrój drobnoszlacheckich chat z okolicy, pokazuje meble, narzędzia i fotografie z minionych dziesięcioleci. Kto lubi ruiny, może się też wybrać do byłego klasztoru greckich zakonnic, ufundowanego przez pochodzącą z Bizancjum żonę św. Emeryka
w dolinie Betekints, nad potokiem Séd. Okolice 15 km na zachód od Veszprému znajduje się niepozorne 3-tysięczne miasteczko Herend, które – w co trudno uwierzyć – ma bliskie związki z wielu królewskimi dworami. A wszystko za sprawą porcelany, której fabrykę założył tu w 1826 r. przybysz z Sopronu, Vince Stingl. Zakład rozsławił jednak na cały świat kolejny właściciel, Mór Fischer, który odkupił fabrykę w 1839 r. Porcelana z Herend zdobywała pod jego kierownictwem kolejne nagrody na światowych wystawach, a apogeum sukcesu był rok 1851 r., kiedy to królowa Wiktoria tak zachwyciła się wykonanym według chińskich wzorów kompletem stołowym w motyle i kwiaty, że nabyła go do Windsoru. Komplet do dziś produkowany jest po nazwą „Victoria”. Inne znane serwisy to „Rothschild” i „Apponyi”, wszystkie ręcznie malowane i osiągające zawrotne ceny. W 1999 r. naprzeciw fabryki stanęło centrum dla zwiedzających Porcelanium, które skupia minifakturę, muzeum porcelany z Herend, firmowy sklep Victoria oraz restaurację i
kawiarnię Apicius. Zwiedzanie jest może nieco drogie, ale naprawdę robi wrażenie, szczególnie jeśli zdecydujemy się na stworzenie własnego porcelanowego cuda lub na obiad w restauracji na serwisie „Victoria”. Niestety, jeśli chodzi o pamiątki, w sklepie firmowym większość z nas będzie sobie mogła pozwolić najwyżej na … kieliszek do jaj. 13 km w przeciwnym kierunku, u podnóża wyżyny Tési, znajduje się prawie 2-tysięczna malownicza wioska Öskü, skąd przez wieki wydobywano piaskowiec, który posłużył m.in. do budowy gmachu parlamentu w Budapeszcie. Osobliwością wioski jest Kerek templom, czyli niezwykły, przypominający grzybek kościółek, wzniesiony w XI – XII w. na gruzach rzymskiej wieży strażniczej i pokryty półkolistym gontowym dachem. 5 km na południowy zachód leży 2-tysięczna wioska Nemesvámos, w której zachowała się charakterystyczna dla drobnej szlachty forma zabudowy z rzędami domostw wznoszonych dla kolejnych pokolń coraz dalej od głównej drogi. Za wsią, przy drodze do Tótvázsony, stoi Betyárcsárda,
czyli stylowa, kryta trzciną „zbójecka karczma” z pięknym gankiem. Nie jest to żadna turystyczna stylizacja, ale zachowana do naszych czasów XVIII-wieczna karczma, do której niegdyś schodzili podobno stale rozbójnicy ze wzgórz Bakony. Jedną z sal zdobi portret ostatniego z nich, legendarnego Jóski Savanyó. 3 km na południe od wioski, w przysiółku Baláca, odkryto ruiny dużej willi rzymskiej z dawnego majątu cesarskiego Caesariana. Większość ze znalezionych tu mozaik i fresków trafiła do Budapesztu, ale to, co zostało, można oglądać na wystawie archeologicznej. Droga do Zirc biegnie na północ, odległość między miastami wynosi 22 km. Należy wyjechać na obwodnicę, a następnie dostać się na drogę 82. Veszprém ma też z Zirc połączenie kolejowe, które ze względu na pagórkowatą rzeźbę krajobrazu należy do najbardziej malowniczych na Węgrzech. ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej
[
Zirc Historia miasta jest nierozłącznie spleciona z dziejami założonego tu w 1182 r. opactwa cysterskiego. Wchodzące w jego skład klasztor, unikatowa biblioteka, kościół oraz jedno z najpiękniejszych na Węgrzech arboretów są same w sobie dobrym celem wizyty. Jednocześnie – jak doskonale obrazuje to pomnik w kształcie górskiego buciora z napisem „O km”, stojący na głównym placu miasta – Zirc jest stolicą regionu Bakony i najlepszym punktem wypadowym do wycieczek na wzgórza Bakony. Zabytki Zirc zgromadzone są na niewielkiej przestrzeni wzdłuż ulicy Köztarsaság, tuż przy dworcu autobusowym i kilkaset metrów od stacji kolejowej. Rozczarowałby się jednak ten, kto przyjechałby tu szukać średniowiecznych murów opactwa. Niestety, najazdy tureckie doszczętnie zniszczyły kwitnącą osadę. Cystersi byli jednak wierni temu miejscu i po powrocie w 1659
r. odbudowali opactwo. Potem jeszcze wielokrotnie mieli kłopoty i (przynajmniej częściowo) musieli opuszczać to miejsce. Stało się tak np. po Wiośnie Ludów, gdy część braci wzięła czynny udział w walkach, a także w okresie władzy komunistycznej, gdy odebrano im opactwo. Zwiedzanie należy rozpocząć od wzniesionej w latach 1732 – 52 r. bazyliki Wniebowzięcia. Autorem malowideł głównego i prawego bocznego ołtarza jest Franz Maulbertsch. W świątyni uwagę zwraca także wspaniałe XVIII-wieczne wyposażenie, przede wszystkim ambona i stalle w prezbiterium. Sam klasztor powstawał długo i jest kompleksem barokowo-klasycystycznym. W skrzydle klasycystycznym mieści się główna atrakcja klasztorna – niezwykła Zabytkowa Biblioteka im. Antala Regulya. Licząca ponad 60 tys. woluminów, w tym cenne kodeksy i starodruki, biblioteka do dziś pełni funkcję czytelni. Jej główna sala swą niezwykłą urodę zawdzięcza intarsjowanym, koronkowym meblom stworzonym przez lokalnego mistrza stolarstwa. Wieść gminna niesie, że użył on
kilkunastu gatunków drzew rosnących w Lesie Bakońskim, by wykonać intarsję na stole w tej sali. Ponad biblioteką mieści się natomiast Muzeum Przyrodnicze Bakony, gdzie możemy zapoznać się bliżej z fauną i florą regionu. Najlepszym miejscem do nacieszenia się zielenią jest w Zirc Arborétum, którego początki łączy się z przybyciem tu cystersów w 1182 r. Wszystko tu pokryte jest szlachetną patyną czasu: stawik notowany był już w XV w., najstarszy dąb ma 400 lat, a uroczy kamienny mostek pochodzi z 1759 r. Dziś na przeszło 20 ha zobaczymy 600 gatunków drzew i krzewów; ze względu na szczególny mikroklimat rosną tu nawet drzewa egzotyczne. Antal Reguly i ugrofińskie językoznawstwo porównawcze Antal Reguly (1819 – 59), patron biblioteki klasztornej, który przyszedł na świat w Zirc, był jednym z pionierów badań ludów ugrofińskich. W latach 40. XIX w. odbył wyprawę za Ural, by udowodnić przynależność Węgrów do ugrofińskiej wspólnoty językowej. Niczym brat Julianus w XIII w. zdołał się porozumieć we własnym języku
z dalekimi Chantami i Mansami, a następnie nauczył się ich mowy. Jego śladem poszło wielu kolejnych językoznawców. Niestety, dziś mogą już oni rozmawiać prawie wyłącznie między sobą – dalecy pobratymcy zza Uralu wymarli i/lub utracili swą mowę. Pasjonujące są dzieje węgierskich badań językoznawczych i etnograficznych, które miały za zadanie odpowiedzieć na dręczące Węgrów pytanie: „Czy jesteśmy na tym świecie sami?” Drobnym przyczynkiem do tej zawikłanej i pasjonującej historii będzie wizyta w Muzeum Etnograficznym im. A. Regulya przy Rákóczi t. 10, którego kolekcja przedstawia z jednej strony dokumenty związane z życiem swego patrona, a z drugiej pokazuje sztukę ludową regionu Bakony. Kilkaset metrów na południe, przy Kossuth Lajos u. 54 – 56, znajduje się drugi kościół barokowy w mieście z barokową pietą w ołtarzu głównym. Podczas prac wykopaliskowych ustalono, że w XII w. zbudowano tu kościół oraz chatę dla królów, którzy przyjeżdżali chętnie do Lasu Bakońskiego na polowania. Wydobyte z ziemi pozostałości
utworzyły niewielki ogród ruin. ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej
[
Bakonybél 16 km na zachód od Zirc leży 1,5-tysięczna wioska Bakonybél – niezmiernie lubiane wczasowisko i punkt wyjściowy do pieszych wycieczek po wzgórzach Bakony. W centrum wioski, kilka kroków od stacji autobusowów, stoi kościół św. Maurycego i były klasztor Benedyktynów. Nie dajmy się zwieść prostej barokowej szacie – kompleks ten może się poszczycić znacznie dłuższymi dziejami, sięgającymi początków XI w. Do historii przeszedł głównie jako miejsce, gdzie w latach 1023 – 30 pustelniczy żywot wiódł późniejszy biskup Csanádu i święty męczennik – Gellért. Kilka lat temu naprzeciw kompleksu urządzono centrum edukacyjne Bakonyi Erdők Háza, z wystawą poświęconą leśnictwu i ochronie przyrody oraz faunie i florze Bakony. W drobnoszlacheckim dworku przy Fő u. 17 mieści się natomiast niewielkie Falumúzeum z ekspozycją przedstawiającą tradycyjne
wyposażenie chałup w Bakony oraz świetną niegdyś snycerkę z okolic Zirc. Dwa najpopularniejsze szlaki wiodą na najwyższy szczyt wzgórz Bakony Kőris-hegy (710 m, na szczycie wieża widokowa Vajda Péter-kilátó; trasa: Jókai Mór utca, zielony, następnie niebieski szlak Barátok útja) oraz doliną potoku Gerence (szlak z niebieskim krzyżykiem, początek przy kąpielisku na Fürdő utca). Z Zirc do opactwa w Pannonhalmie jest 36 km, miasta mają bezpośrednie połączenia autobusowe i kolejowe. Podróżując drogą nr 82, po 14 km zobaczymy na stromym pagórku ruiny zamku Csesznek. Początki budowli toną w pomroce dziejów, z pewnością jednak stała już w XIII w. Cztery wieki później rodzina Esterházych przebudowała ją na barokowy pałac. Katastrofalne dla budowli było XIX stulecie: najpierw ucierpiała w wyniku trzęsienia ziemi, potem zapaliła się od pioruna. Dziś charakterystyczne ruiny o 4 wieżycach uznawane są za jedne z bardziej malowniczych w kraju. Dobry punkt widokowy. ]( \"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony
głównej
[
Pannonhalma W 1996 r. na uroczystościach 1000-lecia tutejszego opactwa Jan Paweł II mówił: bądź nadal źródłem światła dla regionu i całego narodu. Wiedź nadal nowe pokolenia drogą ludzkiej i boskiej mądrości. Ze względu na życie zakonne zwiedzanie opactwa możliwe jest tylko w określonych godzinach i z miejscowymi przewodnikami. Trasę rozpoczyna spacer wzdłuż murów, następnie przechodzi się do gotyckiej bazyliki św. Marcina, o niezwykle wysokiej nawie głównej pokrytej XIX-wiecznymi freskami Ferenca Storno. Centralne schody wiodą do znacznie wyżej umiejscowionego prezbiterium, a te po bokach do XIII-wiecznego późnoromańskiego kościoła dolnego. Wśród roślinnych zdobień znajdziemy tu także twarze ludzkie. Według tradycji na tutejszym tronie opackim siadywał już św. Stefan. Wapienno-marmurowy późnoromański portal Porta Speciosa prowadzi na
dziedziniec klasztorny, którego krużganki powstały za czasów króla Macieja. Zwiedzanie kończy się w XIX-wiecznym skrzydle, gdzie zobaczyć można m.in. należącą do najpiękniejszych klasycystycznych wnętrz na Węgrzech wielką salę biblioteczną. Piękne, zabytkowe regały z czereśniowego drewna zawierają część z ogromnego klasztornego księgozbioru, na który składa się ok. 350 tys. woluminów. Najstarszy dokument w kolekcji to list św. Stefana z wykazem przywilejów dla opactwa. Tu także przechowywany jest drogocenny zabytek węgierskiej kultury – list fundacyjny opactwa w Tihány z pierwszymi słowami węgierskim włączonymi do łacińskiego tekstu. Kopie obu dokumentów można zobaczyć w gablotach ekspozycji historycznej. W niewielkiej galerii obrazów są natomiast głównie barokowe dzieła mistrzów włoskich, niemieckich i austriackich. Na wzgórzu poza terenem klasztornym znajdują się pomnik Milenijny z niedokończonymi freskami Vilmosa A. Nováka, barokowa kaplica Matki Boskiej z kalwarią oraz taras widokowy. ](
\"http://bezdroza.pl\" )Powrót do strony głównej
_ Źródło: Bezdroża _