Przyjadą tłumy ludzi z całej Polski. "Telefon dzwoni non stop"
Takiego zainteresowania repliką Bursztynowej Komnaty nie spodziewali się nawet sami organizatorzy. Nowa atrakcja turystyczna na Mazurach przyciągnęła w pierwszych dniach po otwarciu tłumy gości. Parking był pełen. Największego "uderzenia" turystów można się spodziewać w czasie majówki.
W weekend 26-27 kwietnia można było po raz pierwszy zobaczyć replikę słynnej Bursztynowej Komnaty. Została ona wykonana w Mamerkach, w miejscu znanym dotąd głównie jako jeden z najlepiej zachowanych w Polsce kompleksów niezniszczonych bunkrów niemieckich z okresu II wojny światowej.
W latach 1940-1944 na Mazurach zbudowano około 250 obiektów, w tym 30 schronów żelbetowych dla dowództwa Wehrmachtu, które zachowały się do naszych czasów. To miejsce doskonale znane pasjonatom historii.
Poszukiwania Bursztynowej Komnaty
Jednak prawdziwy rozgłos Mamerki zyskały stosunkowo niedawno. W latach 2016–2017 prowadzono tu poszukiwania Bursztynowej Komnaty. Od dawna krążyły bowiem pogłoski, że teren ten miał być miejscem, które wskazywał niemiecki gauleiter Erich Koch jako potencjalne miejsce ukrycia oryginalnej Bursztynowej Komnaty. Światowe i ogólnopolskie media przeprowadzały na żywo relacje z poszukiwań, a o niewielkiej osadzie, zaszytej głęboko w mazurskich lasach, stało się głośno.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tysiące ludzi w maleńkiej wiosce na Pomorzu. Aż trudno było zaparkować
Na fali tej popularności Bartłomiej Plebańczyk, który prowadzi muzeum w Mamerkach, wymyślił, jak można skorzystać na zainteresowaniu tematem Bursztynowej Komnaty.
I tak powstała replika, która już w pierwszych godzinach po otwarciu przyciągnęła tłumy.
- Naprawdę przeszło to nasze najśmielsze oczekiwania - powiedział nam Bartłomiej Plebańczyk, dyrektor kompleksu Mamerki, jego opiekun i pomysłodawca stworzenia repliki Bursztynowej Komnaty. - Dla mnie najważniejsze jest to, że ludzie są zachwyceni tym, co widzą. Efekt wzmacnia jeszcze fakt, że wychodzą z ciemnego bunkru wprost do pawilonu z Bursztynową Komnatą, która jest przestronna i pięknie oświetlona, i robi to ogromne wrażenie. Zresztą całość została wykonana z rozmachem, z dużą dbałością o szczegóły.
Kobiety pokochały Mamerki
Dawniej zarówno Mamerki, jak i Wilczy Szaniec w odległej zaledwie 18 km Gierłoży, były miejscami, do których przyjeżdżali głównie mężczyźni - to panowie chcieli oglądać bunkry i tajemnicze pozostałości po dawnych schronach Wehrmachtu. Kobiety podchodziły do tych obiektów z dystansem.
- Bursztynowa Komnata to zmieniła - mówi nam Plebańczyk. - Teraz nie dość, że panie chętnie ruszają do zwiedzania, to zdarzają się coraz częściej takie grupy np. czterech przyjaciółek, które podjeżdżają samochodem i ruszają prosto do Bursztynowej Komnaty, nawet z pominięciem bunkrów. Widać, że są ciekawe tego miejsca i na pewno się nie rozczarują.
Specjalnie przygotowany pawilon wystawowy, w którym zrekonstruowano słynny pokój, zajmuje 100 m kw., a pomieszczenie ma wysokość ośmiu metrów.
Każda ściana, sufit i podłoga zostały odtworzone na podstawie starych fotografii oraz zapisków. Detale, takie jak głęboka barwa bursztynu, misternie wykute ornamenty czy drobne elementy architektury, są dopracowane w każdym szczególe. Imponujący jest zwłaszcza bogato zdobiony sufit, który nadaje komnacie niepowtarzalny charakter. Oczywiście surowcem, z którego wykonano replikę, nie jest oryginalny bursztyn, a specjalna plastyczna masa z żywicy.
Bez wątpienia można się spodziewać, że ta wierna kopia jednego z najsłynniejszych zabytków świata wkrótce stanie się jedną z największych atrakcji turystycznych nie tylko Mazur, ale i kraju.
- Po otwarciu w miniony weekend wiemy już, że w czasie majówki będziemy mieć tu prawdziwe uderzenie turystów - prognozuje Plebańczyk. - Telefony dzwonią non stop, ludzie dopytują, zapowiadają się. Wiem już, że przyjadą goście z całej Polski. Musimy powiększyć parking (do Mamerek nie da się dotrzeć inaczej niż samochodem lub pieszo - przyp. red.). Planujemy poszerzyć strefę parkowania w lesie.
Gospodarz obiektu zapewnia jednak, że choć nie można robić rezerwacji, na pewno nikt nie odejdzie stąd z kwitkiem. Każdy chętny będzie mógł wejść i zobaczyć najnowszą atrakcję kompleksu Mamerki.
Aby ją zwiedzić, nie trzeba kupować odrębnego biletu. Wszystko jest w cenie standardowego wstępu - dorośli płacą 32 zł, młodzież 27 zł. Parking jest bezpłatny. Można też wynająć przewodnika w języku polskim, niemieckim, francuskim lub angielskim – po wcześniejszym uzgodnieniu e-mailowym lub telefonicznym.
Historia oryginalnej Bursztynowej Komnaty
Bursztynowa sala o wymiarach 10,5 m x 11,5 m powstała na początku XVIII w. z inicjatywy Fryderyka I Hohenzollerna. Miała ona zdobić jego gabinet w podberlińskim pałacu w Charlottenburgu. Za twórcę idei artystycznej bursztynowej komnaty uważany jest gdańszczanin, architekt Andrzej Schluster.
W 1716 r. car Rosji Piotr I Wielki w czasie wizyty w Poczdamie, zachwycony arcydziełem, otrzymał je w podarunku od Fryderyka Wilhelma I (syna Fryderyka I) jako dowód przyjaźni i potwierdzenie zawartego sojuszu. Dar trafił do Petersburga. Bursztynowa Komnata była wystawiona w Pałacu Letnim, następnie Zimowym, aż w końcu trafiła w 1755 r. do Carskiego Sioła. Tam została rozbudowana i wzbogacona. W 1941 r. pałac został zrabowany przez Niemców. Bursztynowa Komnata trafiła do zamku w Królewcu. 9 kwietnia 1945 r. Armia Czerwona zdobyła królewiecką twierdzę, jednak skarbu nigdy nie odnaleziono.
Poszukiwania Bursztynowej Komnaty trwają do dziś. Obecnie jej wartość ocenia się na pół mld dolarów.
Źródło: Mamerki.com