Ryszard Pawłowski: W lektykach na Mount Everest
Wywiad z Ryszardem Pawłowskim, alpinistą, który organizuje komercyjne wyprawy na Mont Everest. Sam na Mount Evereście stanął trzykrotnie. Rozmowa o cenach wejść od strony Tybetu i Nepalu i o luksusowych wyprawach dla bogatych klientów. O Jerzym Kukuczce, niebezpiecznych Tatrach i „tańcu śmierci” w lawinie
Wywiad z Ryszardem Pawłowskim, alpinistą, który organizuje komercyjne wyprawy na Mount Everest. Sam zdobył Mount Everest trzykrotnie. Rozmowa o cenach wejść od strony Tybetu i Nepalu i o luksusowych wyprawach dla bogatych klientów. O Jerzym Kukuczce, niebezpiecznych Tatrach i „tańcu śmierci” w lawinie…
- Jest Pan pierwszym Polakiem, który trzykrotnie zdobył Mount Everest. Po co robi się takie wyliczenia?
Alpinizm to nie tylko hobby i tutaj również obowiązują statystyki wejść. A na szczyty wchodzę też jako przewodnik przy okazji swojej pracy. Powiem, że na Aconcagua (6962m) byłem już 24 razy, a na pięknej trudnej górze Ama Dablam (6856m) – 22 razy. Dla niektórych to niezrealizowane marzenia, dla mnie najczęściej praca. Na Everest wchodziłem zarówno od strony Nepalu jak i dwukrotnie od strony Tybetu.
- Jak to jest właściwie z tym "wciąganiem" na Mount Everest za wielką kasę?
Wielka kasa to nie tylko brak umiejętności i snobizm, ale bardzo często zaradność, determinacja i realizacja marzeń jeszcze z dzieciństwa. Na szczyt wchodzi się samemu, a tak zwane „wciąganie” czy „wnoszenie w lektykach” bogatych klientów to absolutny margines.
- Ile teraz kosztuje wejście na Mount Everest od strony Tybetu, a ile od strony Nepalu?
O strony Tybetu wejście jest tańsze, ale też trudniejsze i bardziej niebezpieczne. Cena ok. 20 tys. USD, od Nepalu 60 tys. USD, ale jest łatwiejsze i bardziej bezpieczne. Już w roku 1994 byłem przewodnikiem na amerykańskiej wyprawie, za którą każdy z uczestników zapłacił 64 tys. USD. Niektórzy z nich próbowali wejść już po raz trzeci.
- Rozwinął Pan najlepszą w Polsce firmę oferującą komercyjne wyprawy wysokogórskie. Jest Pan jedynym w Polsce zawodowym przewodnikiem wprowadzającym na najwyższe góry Ziemi.
Wcześniej bywałem na wielu wyprawach sportowych, miałem osiągnięcia i olbrzymie doświadczenie. Jestem też instruktorem alpinizmu. Już na początku lat 90-tych zauważono to i doceniono proponując mi pracę dla największych amerykańskich i brytyjskich agencji górskich. W końcu postanowiłem spróbować na własnym podwórku. Uważam, że moje doświadczenie potrafię przekazać amatorom górskiej przygody.
- Jak wygląda luksusowa wyprawa dla bogatych klientów?
Typowy polski klient górski nie dysponuje taką gotówką, aby zaoferować mu luksusy. Na amerykańskiej wyprawie na Mount Everest w 1994 roku klienci mieli do pomocy 12 Szerpów wysokościowych, 7 przewodników, setki butli z tlenem, a w obozie bazowym na wysokości 6200 m n. p. m., grzejniki w messie jadalnej, wygodne fotele, wina kalifornijskie na stołach, indywidualnie zamawiane posiłki u kucharza, gorącą kąpiel, łączność satelitarną i muzykę stereo.
- Opowiada Pan w książce "Smak gór": „Rzucałem się na góry, jak głodny na jedzenie”. Skąd w Panu ten ciągły "głód gór" i pseudonim w środowisku: "Napał"?
Głód bierze się z niedosytu, dla mnie gór wciąż było mało i starałem się wykorzystać każdą sytuację i wolną chwilę, aby się wspinać. Chyba stąd ten „Napał ”
- O co chodzi w sportowym zdobywaniu gór?
Sportowe zdobywanie gór to wejścia w jak najlepszym stylu. Najlepiej, trudną nie robioną przez nikogo drogą, bez sztucznego wspomagania tlenem i linami poręczowymi, bez pomocy Szerpów i całej tej komercyjnej otoczki. Ze spakowanym w bazie plecakiem idziemy niosąc na własnych plecach cały potrzebny sprzęt i jedzenie. To samo w dół po zdobyciu szczytu. Proste i oczywiste, ale niewielu podejmuje takie wyzwanie.
- Mówią, że to nie sztuka być dobrym himalaistą, lecz sztuka być himalaistą starym. Podobno śmiertelnie niebezpiecznymi przygodami obdzieliłby Pan kilka życiorysów wspinaczy.
Było tego sporo: biwak na północnych zboczach Everestu na wysokości 8500 m n. p. m. po zdobyciu szczytu w 1999 roku i śmierć w tym samym czasie 2 kolegów Tadzia Kudelskiego i Belga Pascala. Śmieć Jurka Kukuczki na Płd. Ścianie Lhotse w 1989 roku i samotna walka o przeżycie powyżej 8000 metrów. Kilkudniowy samotny biwak bez jedzenia i sprzętu w ścianie Ganesha II w Himalajach na wysokości 6500 m n. p. m. po śmierci Andrzeja Hartmana. „Taniec śmierci” w potężnej lawinie na Pumori w 1994 roku. Spadanie z urwaną liną na Płn. Ścianie K2 i podczas zjazdów na Pumori. Zawiśnięcie nad ogromną czeluścią po otwarciu się lodowej szczeliny podczas wyprawy w Karakorum w roku 1998. Złamana noga przez kamienną lawinę i kilkudniowe oczekiwanie na helikopter w lawiniastym terenie na zimowej wyprawie na Nanga Parbat . Ale to tylko te najważniejsze. Jest dużo prawdy w tym, że największą sztuką jest być starym himalaista, a ja już do najmłodszych nie należę.
- To Pańskie zdobywanie wielkich gór - to kwestia szczęścia, genów czy psychiki?
Wszystkiego po trochu. Zmieniłbym tylko kolejność: geny, psychika, szczęście ale też determinacja i doświadczenie. Według mnie również zwykła przyjemność i satysfakcja z tego co się robi. To napędza i daje konkretne wyniki.
- Kto jest według Pana największym alpinistą na świecie?
Najsłynniejszym jest Reinhold Messner, pierwszy zdobywca Korony Himalajów i prekursor samotnych wejść w najwyższych górach świata. Najbliższy jednak mojemu sercu i największy jest nieżyjący już Jurek Kukuczka, kolega klubowy i partner z Płd. Ściany Lhotse. Był naprawdę wielkim człowiekiem i alpinistą.
- Dlaczego zejście jest trudniejsze niż wejście?
Do momentu wejścia na szczyt jesteśmy zmobilizowani i mamy zapas sił. W zejściu zapominamy o koncentracji, a zmęczenie daje znać o sobie. Zmrok szybko zapada, robi się zimno i niebezpiecznie. Bardzo łatwo wtedy o wypadek.
- Czy nasze Tatry to trudne góry?
Tatry to piękne, ale bardzo niebezpieczne góry, szczególnie zimą. Potrafią zaskoczyć nagłą zmianą pogody, mgłą, śnieżycą, oblodzeniem i niską temperaturą. Są też lawiniaste i trudne w orientacji. Są małe, ale wyjątkowo kapryśne i niebezpieczne. Ale właśnie tutaj zdobywali szlify wszyscy najlepsi polscy alpiniści.
- Dlaczego zginął Jerzy Kukuczka?
Jurek Kukuczka zawsze w górach stawiał poprzeczkę bardzo wysoko. Na Płd. Ścianie Lhotse 1989 roku zabrakło trochę szczęścia, które jest nieodzowne przy ekstremalnej wspinaczce na tak niebezpiecznej ścianie. Ryzyko podjęliśmy świadomie bo cel był tego godny. W tym roku minie 20 lat od Jego śmierci. Jurek powinien być wzorem dla pokoleń młodych polskich himalaistów.
- Czego w górach boi się Pan najbardziej? I dlaczego?
Najbardziej boję się lawin. Schodzą często bez ostrzeżenia w miejscach, w których nie sposób tego przewidzieć. Zmiatają wszystko na swojej drodze i trzeba wyjątkowego szczęścia, aby wyjść z tego żywym. Jednak to ludzie szukają przygody i ryzyka. Prawdziwe jest powiedzenie że „ to nie lawiny zabijają, to ludzie giną w lawinach”.
(Alex)
strona Ryszarda Pawłowskiego : www.patagonia.com.pl
kontakt: e-mail: patagonia@alpinizm.pl+'?' )
Ryszard Pawłowski - urodzony w 1950 roku, inżynier elektryk, instruktor alpinizmu, przewodnik górski.
Wziął udział w ponad 200 wyprawach w różne góry świata jako uczestnik lub organizator. Zdobył dziesięć szczytów 8-tysięcznych, min. K2 (8611 m n.p.m.) płn. filarem. Jest jedynym Polakiem, który 3-krotnie stanął na szczycie Mt. Everestu (8848 m n.p.m.). Dokonał wielu wejść trudnymi drogami wspinaczkowymi w różnych rejonach Ziemi. Był partnerem wspinaczkowym Jerzego Kukuczki, Adama Zyzaka, Piotra Pustelnika, Janusza Majera, Krzysztofa Wielickiego i wielu innych sławnych himalaistów.
Jest członkiem prestiżowego The Explorers Club, stowarzyszenia zrzeszającego ok. 3000 odkrywców i badaczy z kilkudziesięciu państw wszystkich kontynentów.
Ryszard Pawłowski organizując komercyjne wyjazdy na wszystkie kontynenty wchodził jako przewodnik wspólnie z klientami na takie szczyty jak:
♦ Ama Dablam (6856m) w Himalajach Nepalu - 22 razy
♦ Aconcagua (6962m), najwyższy szczyt Ameryki Południowej - 24 razy
♦ Mt McKinley (6194m) najwyższy szczyt Ameryki Północnej – 9 razy
♦ Island Peak (6169m) w Himalajach Nepalu - 10 razy
♦ Mt. Everest (8848m) od strony Nepalu i Tybetu - 3 razy
♦ Pumori (7145m) w Himalajach Nepalu - 2 razy
♦ Gasherbrum II (8035m) w Karakorum Pakistanu - 3 razy
♦ Cho-Oyu (8201m) w Tybecie-2 razy
♦ Nanga Parbat (8125m) Himalajach Pakistanu
♦ Elbrus (5642m) w Kaukazie – 10 razy
♦ Cotopaxi (5970m)