Samotna wyprawa rowerowa do Tybetu
Lotnisko w Pekinie, odebrałem rower i bagaż, spakowałem sakwy i ruszyłem w stronę wyjścia. Z pobłażliwym uśmiechem powitałem taksówkarzy oferujących podwiezienie do centrum. Mam rower. Jestem niezależny – pomyślałem sobie i z pewną miną ruszyłem w stronę najbliższego skrzyżowania.
Samotna wyprawa rowerowa do Tybetu
Na północny-wschód od rzeki Bum. Jadę po drodze, która nie była zaznaczona na mapie, mając nadzieje, że gdzieś mnie doprowadzi.
Samotna wyprawa rowerowa do Tybetu
Jezioro Nam Tso. Wizyta w namiocie nomadów. Wysokość ok. 4800 m. n.p.m.
Samotna wyprawa rowerowa do Tybetu
Klasztor Sera. Specyficzna „debata” mnichów na klasztornym dziedzińcu.
Samotna wyprawa rowerowa do Tybetu
Masyw Mount Everestu.
Samotna wyprawa rowerowa do Tybetu
Na północ od Nyalam w coraz bardziej zacinającym śniegu.
Samotna wyprawa rowerowa do Tybetu
Pług nie dał rady z wielką zaspą i po kolejnej próbie z głośnym trraaaaach wyzionął ducha. Zacząłem więc przeprawę przez śniegi z rowerem jako pługiem.
Samotna wyprawa rowerowa do Tybetu
Malownicze okolice wioski Sakja.