Białorusini mówią, że na jednego mieszkańca przypada trzech milicjantów. Jak przyznają turyści, w Mińsku patrole widać na każdym kroku. Zupełnie inaczej wygląda to na prowincji. Wszędzie jednak milicja – jak przekonuje podróżnik, Albert Wierzbicki – jest bezwzględna. Obywatele na Białorusi trzymani są na "krótkiej smyczy". Zwłaszcza ci, którzy chcieliby protestować. Więcej w kolejnym fragmencie #KresówŚwiata.