Ukryte opłaty w podróży - jak ich uniknąć?
Szacuje się, że na tzw. opłatach dodatkowych linie lotnicze zarabiają nawet do 59 mld dol. w ciągu roku. Podpowiadamy, jak ich uniknąć przy zakupie lotów i rezerwacji hoteli.
Opłaty za bagaż, dodatkową przestrzeń na nogi, wypożyczenie słuchawek, kubek herbaty, a w hotelach – za zbyt późne wymeldowanie się lub butelkę wody… Nawet nie wiesz, kiedy „okazyjna oferta” zamienia się w pogromcę twojego portfela. Już dawno bowiem minęły czasy, gdy wykupując pobyt w hotelu lub płacąc za lot, kupowaliśmy „pełne doświadczenie”.
Jak informuje CNN, na wszystkich dodatkowych opłatach, których nie uwzględniamy w swoim budżecie wyjazdowym, same linie lotnicze potrafią zarobić nawet 59 mld dol. w ciągu roku. Czy jednak można coś w tej kwestii zmienić? – Można – przekonuje ekspert do spraw zachowań konsumenckich, Jen Drexler. – Nie wystarczy jednak po prostu stawić się na lotnisku, zasiąść w fotelu samolotowym, i pojawić się w wybranym hotelu. Trzeba walczyć o swoje prawa. Tylko w ten sposób można „przechytrzyć” system.
Zapłaciłeś? To dopiero początek
Choć dodatkowe opłaty lotnicze pojawiły się tak naprawdę wraz z tanimi liniami lotniczymi, dziś stosują je także tradycyjni przewoźnicy. Na pokładzie samolotu chce ci się pić? Jesteś głodny? Chciałbyś posłuchać muzyki? Obejrzeć film? Coraz częściej i za te, kiedyś oczywiste i zupełnie bezpłatne udogodnienia w podróży, trzeba dziś płacić.
Do tych najbardziej obciążających kieszeń opłat dodatkowych należy jednak opłata za przebukowanie biletu (oraz inne zmiany w rezerwacji). Kiedyś te operacje nie kosztowały nic, dziś potrafią sięgać nawet kilkuset złotych. Kuriozalne jest to, że zmiany w rezerwacji dokonuje zazwyczaj pasażer (przez internet), przewoźnik nie musi nic w tym kierunku robić.
Kolejnym sposobem, w jaki linie lotnicze „naciągają” klientów na dodatkowe koszty, jest wprowadzanie coraz to nowych klas w samolotach. Ekonomiczna, biznesowa i pierwsza? Ten podział już prawie nigdzie nie obowiązuje. „Ekonomiczna premium”, „biznesowa plus”, „pierwsza flex” – tak przewoźnicy podbijają ceny biletów (te najbardziej podstawowe zapewniają pasażerom zazwyczaj miejsce na końcu samolotu, tuż przy toaletach, i podróż w najmniej komfortowych warunkach).
Jesli zaś chodzi o opłaty dodatkowe w hotelach, mogą one obejmować w zasadzie wszystko: od wody mineralnej, przez room service, po korzystanie z wifi i telewizji. Ceny są najczęściej mocno zawyżone w stosunku do tych „ulicznych” (a im więcej gwiazdek w hotelu, tym bardziej rosną).
Jak sobie radzić?
Możesz jednak uniknąć wielu nieplanowanych w budżecie urlopowym opłat. Jak to zrobić? Wystarczy, że zastosujesz się do dwóch zasad.
Po pierwsze: absolutnie nigdy nie zakładaj, że coś jest wliczone w cenę. Zawsze wychodź z założenia, że jest zupełnie odwrotnie. Czytaj to, co jest zapisane drobnym drukiem przy okazji dokonywania rezerwacji i uważaj, jakie pola zaznaczasz, wybierając opcje dodatkowe. Bywa, że gdy wypełniasz formularz online, różne opcje wybierane są automatycznie, starannie więc wszystko przejrzyj i odznacz usługi, które cię nie interesują.
Po drugie: nie bój się targować. Obrońcy praw konsumenta przypominają o prawie, które mają klienci, ale rzadko z niego korzystają, czyli o możliwości negocjowania cen. Przedłużenie doby hotelowej bez konieczności ponoszenia dodatkowych opłat czy możliwość bezpłatnego korzystania z wifi w pokoju to z pewnością opcje, o które możemy postarać. Jeśli w trakcie wyjazdu potrzebujemy dostępu do internetu, a cena za godzinę używania Wi-Fi w pokoju hotelowym wynosi 3 euro (w zależności od kraju i resortu bywa nieco mniej lub znacznie więcej), to łatwo policzyć, że już przy kilku zalogowaniach do sieci możesz zaoszczędzić na dobry obiad.