Walizka, która się kurczy
Nowy model walizki Briggs & Riley niezwykle się spina, byśmy nie musieli nadawać bagażu, lecąc samolotem. Walizka zawiera rozwiązanie redukujące jej wymiary tak, by nadawała się na bagaż podręczny i chowała do półki w samolocie.
Wewnątrz walizek z linii *Baseline CX *z dwóch stron znajduje się mechanizm zębatkowo-zapadkowy. Gdy wypełniamy bagaż swoimi rzeczami, walizka jest odpowiednio głęboka, by zmieściło się kilka zmian ubrań na wyjazd. Jej pojemność zwiększa się o około 33 procent. Jednak po zakończeniu pakowania wystarczy wcisnąć klapę, by konstrukcja zmniejszyła wymiary do minimum. Warto więc pamiętać o starannym złożeniu znajdujących się w środku ubrań, inaczej na wakacjach lub wyjeździe biznesowym wypadniemy mało reprezentacyjnie.
Pozostaje pamiętać o zabraniu maleńkich pojemniczków z kosmetykami, skoro nie nadajemy bagażu przy odprawie.
Sprawa wymaga jednak ponownego rozważenia. Pięć modeli walizek z serii Baseline kosztuje 400-550 dolarów, a płacimy tylko za niewielkie udogodnienie przy pakowaniu. To przesada.
Jeśli mnie pamięć nie myli, dość tania walizka, z którą podróżowałam 10 lat po 3 kontynentach, kosztowała grosze i miała podobny mechanizm. Po prostu dodatkowy suwak ściskający zawartość. Przez wszystkie te lata suwak się nie zepsuł, a z walizką trzeba było się rozstać, ponieważ była nieznośnie sponiewierana i rozpadł się mechanizm teleskopowej rączki. Ta piękna walizka miała też inny atut – deseń w żenującą kratkę, więc wypatrzenie jej przy odbiorze bagażu było dziecinnie łatwe.
Co wy na to, Briggs & Riley, z waszymi czarnymi i szarymi bagażami? [Briggs & Riley]
Wydanie internetowe: www.gizmodo.pl