Wsiadała na pokład w momencie katastrofy. "Dostałam ponad 100 wiadomości, czy żyję"
Katastrofa samolotu pasażerskiego Air India wstrząsnęła niemalże całym światem, w tym szczególnie branżą lotniczą "Jest to taka pierwsza katastrofa lotnicza, z którą ktoś mnie utożsamił, gdzie dostałam ponad 100 wiadomości, czy żyję" - napisała w mediach społecznościowych Olga Kuczyńska, prowadząca profil "Życie stewardessy", która w momencie katastrofy wsiadała na pokład innego samolotu, aby zacząć rejs. "Mogłam być to ja..." - dodała w poruszającym wpisie.
W czwartek 12 czerwca br. Boeing 787-8 Dreamliner linii Air India, lecący do Londynu, rozbił się tuż po starcie z lotniska w Ahmadabadzie na zachodzie Indii. Samolotem podróżowały 242 osoby, w tym 230 pasażerów: 169 obywateli Indii, 53 - Wielkiej Brytanii, siedmiu - Portugalii oraz jeden obywatel Kanady. Udało się przeżyć jedynie jednej osobie, która przebywa w szpitalu. Samolot spadł na ziemię poza lotniskiem, na gęsto zabudowanym terenie nieopodal szpitala. Indyjskie media przekazały, że maszyna uderzyła w stołówkę medycznej placówki edukacyjnej, kiedy przebywało w niej od 60 do 80 osób.
Katastrofa samolotu pasażerskiego
Na profilu "Życie stewardessy" na Facebooku pojawił się poruszający wpis, w którym Polka odniosła się do tragicznej katastrofy lotniczej.
"Dosłownie kilka minut zanim sama wchodziłam na pokład, runął samolot linii Air India (...). Uczucie, jakie mi towarzyszyło, było nietypowe, dlatego, że schemat jest zawsze taki sam. Witasz pasażerów, wchodzą oni na pokład, zajmują miejsce, zamykasz schowki, jest pokaz bezpieczeństwa - jakby rutynowo, ale nie dla każdego! Mogłam być to ja..." - napisała Olga Kuczyńska.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Tam zjeżdżają tłumy turystów. Atrakcji nie brakuje
Stewardesa zaznaczyła, że choć często bywa utożsamiana z Indiami, ani ona, ani jej mąż pilot, który jest Hindusem, nie są pracownikami indyjskich linii lotniczych. Polka jednak często bywała w Indiach. Wiele lat temu w Mumbaju poznała Pooję, Hinduskę cierpiącą na zespół Waardenburga, której pomagała, o czym wiele razy pisaliśmy.
"Mieszkamy i pracujemy dla przewoźnika omańskiego. Stąd teraz odbywamy loty" - przyznała. Mimo to, tragiczne wydarzenia szczególnie nią wstrząsnęły, bowiem oboje z mężem znają osoby pracujące dla tej linii. "Nie mogę jednak pominąć tego, że zginęli dziś przyjaciele, znajomi naszych członków rodziny, którzy także pracują w lotnictwie i właśnie w tej linii. Często dzielili wspólnie pobyty, odbyli razem wiele rejsów" - napisała w dalszej części wpisu.
Turyści odczuwają strach i niepokój
Tak tragiczne wydarzenia z pewnością wprowadzają niepokój wśród turystów, którzy w najbliższym czasie planują lotnicze podróże.
"Katastrofy to nie jest codzienność w lotnictwie, a wypadki się zdarzają. Te samochodowe już codziennie, na całym świecie. Wiem, że fobii nie można się pozbyć od tak, ale dobrze o tym pamiętać" - dodała stewardesa. "Łączę się w bólu z tymi, co dziś stracili kogoś bliskiego i oddaję hołd załodze, która jak co dzień myślała, że wróci, przytuli swoje dzieci, rodziców, że zjedzą razem obiad..." - podsumowała.
Źródło: Facebook @"Życie stewardessy"