Z pamiętników cyfrowego nomada. Marcin Modzelewski o łączeniu pasji do podróży z pracą filmowca.
W dobie powszechnego dostępu do internetu oraz początku pandemii stało się jasne, że nasz styl podróżowania oraz pracy uległ zmianie. Kiedy ceny wynajmu pokoju hotelowego osiągają liczby przyprawiające o zawrót głowy, a praca zdalna przestała być domeną jedynie osób na stanowiskach dyrektorskich, wiadomym było, że znajdą się osoby, łączące tanie wojaże z pracą zarobkową. Takiego wyzwania podjął się Macin Modzelewski, znany na YouTubie jako "Marian na Świecie".
Marcin to absolwent Łódzkiej Szkoły Filmowej na kierunku Montażu Filmowego w wydziale reżyserii. W latach 2015-2021 łączył profesję filmową z dalekimi i samotnymi podróżami autostopem, podczas których doskonalił swój warsztat. Jest przykładem tzw. Digital nomada (cyfrowego nomady), czyli osoby, wykonującej pracę zdalną, jednocześnie nie będąc przypisanym do stałego pobytu. Dzięki temu Marcin zobaczył takie kraje jak Meksyk, Rumunię, Bułgarię, Gruzję, czy Białoruś z kompletnie innej perspektywy. Jego filmy możecie oglądać na kanale Youtube oraz Patronite Podróże.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
DIGITAL NOMAD 🌍 Jak pracować podróżując? 💻 jak pracować za granicą? - praca przez internetr
Maciej Kordal: Zacznę od najbardziej sztampowego pytania, jakie kiedykolwiek istniało, czyli skąd pomysł na kanał? Jak to się łączy z tym, co robiłeś wcześniej w szkole filmowej? Wiadomo, że filmów travelingowych jest dużo, ale ty robisz to trochę w inny sposób.
Marcin Modzelewski: Myślę, że zawsze bliskie było mi kino dokumentalne, a świat jest na tyle ciekawym i różnorodnym miejscem, iż naturalne zdało mi się połączenie podróżowania z dokumentacją rzeczywistości. Film był mi zawsze bliski, naturalnie wydał mi się najlepszym medium do przedstawiania świata, zawiłości kulturowych. Kocham podróżować. To jedna z tych rzeczy, które sprawiają mi prawdziwe szczęście. Im dłużej staram się łączyć te dwie pasje, tym bardziej zauważam, jak są ze sobą rozbieżne i że jest to niezłym wyzwaniem. Staram się tworzyć bardziej profesjonalne produkcje, ale za tym idą kolejne wyzwania podróżnicze. Zaczyna to coraz mniej przypominać radosne podróżowanie autostopem, a coraz bardziej plan zdjęciowy. Nie mówię, że to źle. Myślę, że wręcz przeciwnie. Pozwala to wykorzystać rozbudowane środki przekazu, lepiej uchwycić iskierkę danego miejsca, bardziej emocjonalnie złapać meritum danej historii lub człowieka.
Rozumiem, że ten wymiar autostopowiczowy dawał większe pole na improwizację, a im bardziej to sobie sprofesjonalizowałeś, to w związku z tym istnieją tarcia między dokumentowaniem a frywolnym podróżowaniem.
Bardzo trafna uwaga. Co nie zmienia faktu, że nadal kocham jeździć autostopem i nadal jest to jedno z narzędzi w wachlarzu mojego docierania do bohaterów. Pozwala w rzeczywiście krótkim czasie poznać dużo ludzi. Zazwyczaj są to proste, powtarzalne historie, więc traktuję to jako punkt wyjścia, aby dowiedzieć się czegoś więcej, np. plotek, legend o regionie. Wtedy wiem z czym chcę się zmierzyć i w jaką formę to ubrać.
Przechodząc do podróży - w jaki sposób selekcjonujesz państwa, do których jedziesz? Jest Meksyk, dużo krajów bałkańskich. Wiąże się to z sympatią do konkretnych regionów świata?
Na Bałkany wracałem wielokrotnie. Myślę, że zajmują specjalne miejsce w moim sercu i jest to bezpośrednio związane z otwartymi i pełnymi życia ludźmi, z kuchnią. Co prawda w zestawieniu z bardziej dzikimi regionami byłego Związku Radzieckiego, Azji Centralnej czy Ameryki Latynoskiej, to jednak Bałkany nie są aż tak słabo rozwinięte. Ostatnio sam się na tym złapałem. Ciekawostka: Europę można poznać po tym, że kierowcy zatrzymują się, aby przepuścić pieszego, kiedy ten stoi na pasach. Co zaskakujące, spotykasz to już nawet w tych mniejszych krajach bałkańskich, o których mamy wyrobioną opinię, tymczasem one, jak wszystko, też się rozwijają. To także jeden z ważniejszych powodów, dla których zacząłem podróżować i tworzyć relacje. Z chęci przeciwstawiania się stereotypom i uproszczeniom. Spotkałem się z tym, realizując swoje pierwsze filmy jeszcze w Polsce i spotykam się z tym, realizując kolejne filmy w różnych krajach świata. Zazwyczaj to, co słyszymy, to co nam się wydaje, często jest nieadekwatne do tego, jak rzeczywiście wygląda życie w danym miejscu. Meksyk zazwyczaj jest postrzegany przez soczewkę turystycznego kraju z masą architektonicznych zabytków. Tymczasem ten kraj ma również przestrzenie zindustrializowane. Posiada też w miejsca, do których turyści zbytnio nie zajeżdżają. Przede wszystkim to, co udało mi się zdekonstruować, to jeden z siedmiu cudów świata, który jak się okazało został odbudowany niezgodnie z wiedzą architektoniczną i archeologiczną. Chcemy wierzyć, że świat jest pięknym, bardzo ciekawym miejscem. Aczkolwiek pod jego przykurzoną warstwą często odnajdziemy zupełnie inne, jeszcze piękniejsze barwy.
Czy są jakieś kraje, które wybrałeś całkowicie przypadkiem? Myślę, że taka forma podróżowania zakłada pewną spontaniczność i nawet gdy pojawiają się plany odwiedzenia danego miejscu, to koniec końców wyląduje się w zupełnie gdzie indziej.
Spontanicznie zdecydowałam się na Meksyk, ponieważ nie był wysoko na mojej liście krajów do odwiedzenia. Jednak nadarzyła się okazja i kiedy podjąłem decyzję, zacząłem oczywiście zagłębiać się w kulturę, historię tego kraju. Większość krajów odwiedzam wedle klucza, że kiedyś przeczytałem o czymś fascynującym w danym miejscu, zapisałem to sobie z tyłu głowy i kiedy nadarza się okazja, to staram się tam wybrać. Tak było właściwie z większością krajów, które odwiedziłem. Może oprócz Gruzji – mam z nią skomplikowaną relację. Nie dość, że tam mieszkałem, to jeszcze regularnie od kilku lat wracam. Nie da się zobaczyć wszystkiego w tym kraju i odkryć wszystkich jego twarzy, ponieważ jest złożonym regionem. Mam swego rodzaju listę krajów, które najbardziej chciałbym odwiedzić. Co nie zmienia faktu, że z chęcią postawiłbym swoje kroki w każdym z terytoriów, jeśli tylko nadarzy się okazja.
Jakie kraje są na liście tych, które chciałbyś zobaczyć?
Intensywnie myślę o Iranie. Miałem odwiedzić go już kilka lat temu. Niestety, ze względu na rewolucję, która tam panowała, było to utrudnione. Mam nadzieję, że tą podróż uda się zrealizować w najbliższym czasie wraz z graniczącym z nim Pakistanem i Indiami. Natomiast mam dwa marzenia. Pierwsze - Sokotra. To bardzo oddalona wyspa między Afryką a Półwyspem Rawskim. Drugie - wyspy Marshalla. Są archipelagiem położonym na środku Pacyfiku, miejscem, gdzie Stany Zjednoczone prowadziły testy broni nuklearnych. Stoi za tym skomplikowana historia i tragedia wielu ludzi, którzy żyli na tych Wyspach i po dziś dzień muszą żyć w cieniu atomowych testów.
Czy w czasie takiego trybu podróżowania zdarzały ci się niebezpieczne sytuacje?
Oczywiście, że wielokrotnie zdarzały się niebezpieczne sytuacje i zdarzenia podczas moich podróży. Kilkukrotnie byłem na muszce pistoletu czy karabinu maszynowego. Byłem okradziony i obrabowany. Oprócz tego zdarzyło mi się wylądować w areszcie wojskowym. Byłem także deportowany z Białorusi po ponad dobie przesłuchań i izolacji. Na szczęście wszystkie te przypadki łączy fakt, że mówiłem w języku służb, co daje większe poczucie bezpieczeństwa i pole co manewru. Perskiego nie miałem okazji się nauczyć i z tego powodu wiem, że przy ulicznych zamieszkach w Iranie bez znajomości języka w kraju tak zdystansowanym dyplomatycznie od naszego, mogłoby być ciężko.
Dlaczego ktoś celował do Ciebie z broni? Dlaczego w Białorusi wylądowałeś w areszcie?
Byłem w miejscu, gdzie nie powinienem być z kamerą. Paradoksalnie myślę, że gdybym podróżował bez aparatu, to takich ryzykownych sytuacji wydarzyłoby się dużo mniej. Jednak po pierwsze przyciąga to uwagę innych ludzi, także służb, które mogą nie chcieć, aby coś było nagrane. Tak było zresztą w Armenii. Również w Białorusi, kiedy przebywałem tam podczas protestów, mając nadzieję na zrealizowanie filmu, co niestety się nie udało. Kamerę utożsamia się z czwartą władzą i tamtejsze władze nie chcą, aby ich niecne poczynania zostały nagrane.
Czy możemy przejść do zjawiska jakim jest digital nomad? Jak wyglądało to w Twoim przypadku? Czy widzisz jakieś zalety takiego stylu życia bądź wady?
Naturalnie była to ścieżka, którą chciałem spróbować, ponieważ pozwala pracować i podróżować jednocześnie. Niestety nie wpisuję się w typowy przykład Digital Nomada. Zazwyczaj są to ludzie zatrudnieni na etat z konkretnymi obowiązkami, które mogą wykonywać zdalnie. W takim przypadku sprawa jest dużo prostsza niż przy realizacji filmów, która zakłada częstą, bezpośrednią współpracę z ludźmi na żywo. Jest to styl życia, dający bardzo dużo wolności, a zarazem otwierający na międzynarodową społeczność. Nadzwyczajną kwestią dla cyfrowych nomadów, jest to, że każdy z nich wypracował swój własny model podróżowania i pracy, przy czym niektórzy często zmieniają kraje i regiony, a inni potrafią zostać w jednym nawet przez pół roku - czasem nawet jeszcze dłużej. W moim najbardziej udokumentowanym okresie mieszkałem w Gruzji, co pozwoliło mi rzeczywiście doświadczyć innej kultury, ale także stawiać pierwsze kroki w realizacji mojego filmu Lift Lady. Myślę, że świat nie jest wcale dostosowany do ludzi, którzy chcą podróżować i żyć w ten sposób. Po dłuższym czasie takiej pracy doceniam jednak stabilność połączenia internetowego i ogrzewania w moim praskim bloku.
Czy będąc w Gruzji wykonywałeś pracę tylko nad swoim filmem?
Przy zbieraniu dokumentacji do debiutu miałem normalną pracę, zdalnie montowałem serial. Wyzwaniem była kwestia przepustowości i stabilności łącza internetowego. Natomiast okazała się to na tyle elastyczna praca, że mogłem równolegle zbierać materiał do filmu i dostarczać efekty pracy - naturalnie, jeśli miałem stabilne połączenie z Internetem. Wiem, że wielu ludzi opiera swoją pracę wokół programów tekstowych i mailowych. Wtedy ten dostęp do Internetu jest dużo mniejszym wyzwaniem. W moim przypadku jest to na tyle skomplikowane, że pracuje na dużych plikach wideo, które zajmują łącze i wymagają czasu, aby je przesłać. Kiedy byłem w Meksyku i pracowaliśmy nad scenariuszem Lift Lady, trafiłem tam do miejsca, które reklamowało się posiadaniem starlinka. Przyznam szczerze, że prędkość i stabilność była jeszcze gorsza niż LTE z mojego telefonu. Ta technologia mu się jeszcze rozwinąć. Może potrzeba więcej satelit, ale na chwilę obecną nie jest to niestety alternatywne rozwiązanie.
Na koniec nie zostaje mi nic innego, jak życzyć Ci powodzenia we wszystkich planach!
Dziękuję, zachęcam wszystkich do śledzenia filmów z serii Marian na Świecie w Pilocie WP, gdzie możecie je oglądać na komputerach, telewizorach oraz innych urządzeń. Odkryjmy razem wspaniałości tego świata.