Zamek Książ. Zdjęcia, które pokazują warownię od kuchni
Choć o kolekcji nieznanych fotografii zamku Książ, pochodzących ze zbiorów francuskiego kucharza Louisa Hardouina, pisano już wiele razy, ona chce pozostać w cieniu. Tak naprawdę przez kilka lat przygotowywała grunt pod to odkrycie. Jego efektem była wyprawa do Kanady trójki „zamkowych muszkieterów”, jak życzliwie mówi o tych, którzy sfinalizowali temat. Teraz dzięki zaangażowaniu wielu osób możemy odkryć Książ od kuchni. Zdjęcia są wyjątkowe. Zamek Książ zachwyca.
Z Magdaleną Woch (zdjęcie poniżej), kierownikiem Działu Turystyki i Kultury Zamku Książ w Wałbrzychu, jedną z trójki kuratorów wystawy fotograficznej „Książ od kuchni”, rozmawia Janusz Skowroński.
Jak odnaleziono zdjęcia dawnego Książa? Nie uwierzę w prosty przekaz, że oto trzech panów umówiło się, wsiadło w samolot i poleciało do Kanady. I po prostu je tu przywiozło.
To już był finał całej sprawy. A początek? Musimy cofnąć się do 2008 roku. W ręce wpadła mi niemieckojęzyczna książka Johna Kocha "Daisy von Pless. Fürstliche Rebellin". To druga z jego biografii księżnej, którą przeczytałam "od deski do deski". Gdy zobaczyłam w niej zdjęcia, po prostu oniemiałam. Nigdy przedtem nie widziałam takich zdjęć Książa! Napisałam do autora, aż do Kanady. Otrzymałam miłą odpowiedź, że wykorzystane w książce zdjęcia pochodzą ze zbioru wnuczki zamkowego kucharza, Louisa Hardouina. Informował, że wnuczka także mieszka w Kanadzie i ma tych zdjęć więcej. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, nikt z nas nie wiedział, ile.
Zapewne otrzymała Pani adres do tej wnuczki.
Nie od razu, choć pan Koch wziął sobie za punkt honoru nam pomóc. Okazało się, że pochodzi z Waldenburga, dawnego Wałbrzycha. Jako dziecko pomagał wujowi, prowadzącemu sklep w centrum miasta, na dzisiejszym placu Grunwaldzkim. Młody Koch woził z wujem mięso dla księżnej Daisy. Ona po 1935 roku nie mieszkała już w zamku, tylko w kompleksie zamkowym, w jednej z oficyn. Dopiero w 1941 roku, na przełomie lata i jesieni, przeniosła się do Wałbrzycha, na Friedlanderstrasse. John Koch od razu pozwolił nam wykorzystać zamieszczone w swojej książce zdjęcia, gdyż miał na to zgodę wnuczki Hardouina. Nie wiedziałam, że w międzyczasie napisał list do niej z informacją, że ktoś z Książa zgłosi się w sprawie zdjęć jej dziadka. Siadłam i napisałam list do pani Jean Wessel. Poszedł normalną pocztą i… czekałam na odpowiedź prawie cztery miesiące.
Nadeszła?
I to w przedziwny sposób! Byłam w domu. Dzwonią do mnie z zamku, że na warszawskim Okęciu jest paczka z Kanady, którą prześlą po wcześniejszym ocleniu. "Coś ty zamówiła?" – pytała zaniepokojona sekretarka. Nic nie zamawiałam, ale coś mnie tknęło. Od razu zadzwoniłam na lotnisko i usłyszałam, że to jakaś stara książka. Skoro stara, to trzeba ją oclić. Po dwóch dniach do zamku przychodzi paczka. Otwieramy, a w paczce niespodzianka. Piękny, oprawiony w skórę stary album ze zdjęciami Książa z lat 1909–1930 (zdjęcie powyżej) i osobisty list od Jean Wessel, tej samej, do której skierował nas John Koch. Zdjęcia sprzed stu lat, wykonane przez jej dziadka.
Akurat zbiegło się to z przygotowywaną przez nas wystawą o zamku, o jego historii i mieszkańcach. Nie było mnie dla świata, ten stary album pochłonął mnie całkowicie. Na początku byłam trochę zawiedziona, bo mało było w nim zdjęć samych Hochbergów. Były za to zamkowe wnętrza. I to jakie! Znałam je z opowiadań, a teraz ujrzałam czarno na białym, dosłownie. Pani Wessel dołączyła do albumu kilka luźnych zdjęć z postaciami, które pracowały na zamku. To było dla mnie prawdziwe odkrycie – Książ posiadał ponad trzysta osób służby i obsługi. Widzę je, na tych fotografiach, jak wyglądało wówczas życie na zamku. Kartkowałam album po wielokroć, jak relikwię. To był impuls, aby z Katarzyną Matułą przygotować pierwszą wystawę o Książu – "Sekrety zamkowej szuflady". Wisi u nas do dziś. Dzięki tej wystawie zaczęły do nas spływać pojedyncze, stare zdjęcia Książa. Z różnych stron. Choćby z Niemiec, od pani Grabner, której babcia była pokojówką księżnej Daisy. Zafascynowały nas te fotografie, wtedy jednak nikt nie wiedział, że ich autorem jest także Louis Hardouin. Miał taki zwyczaj, że obdarowywał nimi znajomych, z którymi współpracował w zamkowym otoczeniu.
Jak doszło do wyprawy do Kanady?
Nadszedł rok 2016. Michał Wyszowski z Radia Wrocław i Mateusz Mykytyszyn z Fundacji Księżnej Daisy von Pless zjawili się u naszego ówczesnego prezesa Krzysztofa Urbańskiego z pytaniem: dlaczego by nie pojechać po zdjęcia do Kanady, skoro od wnuczki kucharza wiemy, że tam są? Niby proste pytanie. Radio i nasz zamek podjęli się sfinansowania podróży. Wcześniej panowie zadzwonili do Jean Wessel, która odpowiedziała krótko: ależ przyjeżdżajcie! 12 marca ubiegłego roku cała trójka wyruszyła do Kanady.
Szacowali, że na miejscu zeskanują około trzystu zamkowych zdjęć. Rzeczywistość ich przerosła, bo Jean Wessel wciąż donosiła kolejne partie. W końcu przyniosła stereoskop i zaczęło się oglądanie jeszcze innych, trójwymiarowych zdjęć, nowinki fotograficznej w tamtych latach. Teraz pierwszych sześć z nich udostępniliśmy na naszej wystawie. W zbiorach wnuczki znalazły się też zdjęcia na szklanych negatywach, co wymagało już profesjonalnego skanowania. Panowie wynajęli na miejscu firmę, która podjęła się zeskanować to, czego sami nie zdążyli i nie byli w stanie wykonać. Ich praca przy skanerze trwała tam bez przerwy, jedynym ograniczeniem był termin powrotnego lotu do kraju. Czekaliśmy na nich z zapartym tchem. Po ich powrocie z częścią materiałów, kolejne skany zaczęły spływać do nas przez internet, w transzach.
Co zawierały?
Nie tylko dokumentowały dzieje Książa, pałacu w Pszczynie czy domku myśliwskiego w Promnicach, które należały do Hochbergów. Ciekawe są zdjęcia z Karkonoszy, Krakowa, ale i z Monte Carlo, z Francji czy Włoch. Ale nawet i takie, jak Hardouin wybiera wyposażenie w Monachium do zamkowej kuchni na piątym piętrze. Cała kolekcja zawiera około 1800 fotografii. Obecna wystawa "Książ od kuchni" to pierwszych dwieście wybranych zdjęć. Udostępniliśmy ją w trzech salach. W pierwszej – "Zamek, ziemia, zieleń i zwierzęta" – czyli Książ i otaczająca go przyroda, w drugiej, dawnej sypialni księżnej Daisy – "Hochbergowie i ich dwór", gdzie ukazujemy życie codzienne rodziny książęcej i pracowników zamkowych. W trzeciej sali na podstawie albumu rodzinnego Hardouinów przedstawiamy losy głównego bohatera i jego najbliższych. Wszystkie zdjęcia Hardouina ukazują świat Książa, który minął, a który nadal fascynuje. Czy ktoś z nas sobie wyobrażał, że po zamkowych dachach można było chodzić w kominiarskim stroju i w dodatku… bez butów? A tak kominiarze chodzili, na boso łatwiej utrzymywali statykę. I Hardouin to uchwycił swoim obiektywem. Albo zdjęcia dzieci. Pięknie sportretowanych.
Czy w zbiorze zdjęć Hardouina było coś szczególnie odkrywczego?
Wystrój zamkowych wnętrz choćby. Galeria pięknych strojów, jakie noszono na początku XX wieku. Fontanna Donatella, która, jak całkiem niedawno okazało się, wcale z warsztatu słynnego Donatello nie pochodziła. To kolejna ciekawa zamkowa historia. Do tej pory myśleliśmy, że fontanna, stojąca na Tarasie Kasztanowcowym naszego zamku i skradziona zeń najprawdopodobniej na początku lat 50. XX wieku była jedyna w swoim rodzaju, a jej twórca to słynny renesansowy rzeźbiarz Donatello. Tak zresztą mówili o niej sami Hochbergowie, a Aleksander, średni syn księżnej Daisy, w swoich listach z roku 1982 opisywał nawet trudności, jakie w 1909 roku towarzyszyły wywozowi tak ważnego dla kultury Italii dzieła sztuki, zakupionego we Włoszech legalnie przez jego ojca, Jana Henryka XV von Hochberg. Te informacje po latach zweryfikował dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu, dr Piotr Oszczanowski. Bliźniaczą fontannę odnalazł na terenie USA. Okazuje się, że obie fontanny zostały odlane we Florencji. Autorem modeli był jednak Donatello Gabbrielli, który żył na przełomie XIX i XX wieku. Sami Hochbergowie stworzyli mit o fontannie Donatella. W taki sposób budowali swój prestiż wśród arystokracji na początku XX wieku.
Czym ujął Panią zamkowy kucharz?
To pierwsza osoba poza Hochbergami, która mnie rzeczywiście zainteresowała. Ma przeciekawą biografię. Urodził się w 1877 roku Saint-Benoît w zachodniej Francji. Jako kucharz pracował w restauracjach, choćby Londynu czy Moskwy, w bogatych rezydencjach i ambasadach. W roku 1904 Louis poślubił Eugenię Corblett. Pięć lat później książę Jan Henryk XV Hochberg przywiózł z Anglii tego znakomitego kucharza. Kiedy wybuchła I wojna światowa, Louis trafił do wrocławskiego więzienia. On, Francuz na niemieckim dworze, został oskarżony o… szpiegostwo! Skoro znał języki, podróżował z Hochbergami po Europie, dużo fotografował podczas podróży po arystokratycznych domach, to aresztowanie pod takim zarzutem, w dodatku podczas wojny, nie stanowiło problemu.
W 1914 roku trafił do więzienia w Breslau, tam zaczął się załamywać absurdalnością oskarżeń. Kilka razy odwiedzała go żona, zawsze w towarzystwie samej księżnej Daisy. W końcu księżna interweniowała poprzez męża. Hochbergowie co prawda nie wydobyli go z wrocławskiego więzienia, spowodowali jednak zmianę jego położenia. Kucharz trafił do obozu dla internowanych w Holzminden. Tam napisał piękny wiersz do żony ("bo nic nad miłość na tym świecie"), który wzbogaca naszą wystawę. Chcielibyśmy w przyszłości ten temat rozszerzyć wystawienniczo, bo dysponujemy nie tylko obozowymi zdjęciami kucharza. Hardouin prowadził w obozie dziennik, który uratował się. I jest to dziennik niezwykły, bo nie zawiera dosłownych opisów obozowego życia, emocji autora – czego moglibyśmy oczekiwać po dzienniku. Na około czterdziestu stronach Hardouin opisywał wykonywane codziennie ćwiczenia gimnastyczne, a swoje opisy wzbogacał rysunkami. Po wyjściu z obozu Hardouin powrócił do Książa, gdzie przebywał wraz z rodziną do 1926 roku.
Niestety jego stan psychiczny nie był wówczas najlepszy. Miał dwóch synów, Louisa i Maurice’a. Starszy z nich Louis junior miał przyjaciela w osobie młodego Aleksandra von Hochberga. Kucharz często uwieczniał zabawy chłopców na wspólnych fotografiach. W tymże roku odprawia rodzinę do Francji, pozostając na miejscu. Dla Jana Henryka XV pracował jeszcze do 1932 roku. Muszę wspomnieć o żonie kucharza. Eugenia Hardouin organizowała dla dzieci zamkowych, wszystkich bez wyjątku, życie towarzyskie. Była kimś w rodzaju świetliczanki, i jak przypuszczam, osobą o pogodnym charakterze, optymistką, zaś jej mąż świetnie to obserwował i utrwalał na zdjęciach.
Dlaczego Hardouin pozostał w Książu po 1926 roku?
Sama zastanawiałam się, dlaczego. Myślę, że z dwóch powodów – był nadal lojalny wobec Hochbergów i najprawdopodobniej starał się o emeryturę z kasy książęcej. Ale to wymaga wnikliwszych, dodatkowych badań. Nie zapominajmy, że w tym okresie Hochbergowie byli już w fatalnej sytuacji finansowej i powoli wygaszali działalność Książa. Hardouin nie mieszkał już na dolnym przedzamczu, przeniósł się w pobliże lubiechowskiej palmiarni. Później kucharz wyjechał do Anglii. Tam w Londynie urodziła się wnuczka Jean. Były książański kucharz zajmował się ogrodnictwem i nadal fotografował. W Anglii przeżył II wojnę światową, zmarł w 1955 roku.
Mając taką kolekcję, tematów na kolejne wystawy zapewne nie zabraknie.
Chcemy zorganizować kilka tematycznych wystaw czasowych. O obozowych przejściach Hardouina już wspomniałam. Nie zapomnieliśmy o tych, którzy zdjęciami dawnego zamku chcą delektować się dłużej. Wystawie "Książ od kuchni" towarzyszy wydany w trzech językach – polskim, niemieckim i angielskim – album zdjęć Louisa Hardouina. Zadedykowaliśmy go Michałowi Wyszowskiemu, inicjatorowi "wizjonerskiej" – moim zdaniem – wyprawy do Burlington w Kanadzie. Jean Wessel, która podarowała nam prawdziwy skarb, sama nigdy wcześniej nie była w Książu. Znała go jedynie z opowieści dziadka, jako bajkowy zamek z prawdziwymi księżniczkami, kwiatami i ogrodnikami. Więc byliśmy zaszczyceni, kiedy zjawiła się na otwarciu wystawy. Była tu naszym gościem przez tydzień. Podczas wernisażu podpisywała albumy, nieco onieśmielona całym zamieszaniem wokół jej osoby.
Joanna Lamparska skomentowała, że waszym odkryciem przebiliście nawet "złoty pociąg". Kolekcja Hardouina jest faktem, a pociągu nadal nie ma.
Miło nam słyszeć takie opinie. Zauważam ostatnio duże ożywienie wokół zamku i jego namacalnych pamiątek. Poza kanadyjską kolekcją pani Wessel, zamek pozyskał z Niemiec i USA pięć książek z biblioteki Hochbergów. Trafiły tam przedziwną drogą, poprzez Związek Radziecki. To powoduje, że cały czas uzupełniamy naszą wiedzę o Książu, a kiedy trzeba, korygujemy ją nawet, analizując pozyskane zbiory. W zamkowym kompleksie nadal mieszka pani Dorota Stępowska, córka Edwarda Wawrzyczka – ostatniego mistrza siodła Hochbergów, która wspomnieniami swojej rodziny także wzbogaca naszą wiedzę. Odwiedzają nas potomkowie zamkowych pracowników: Bertelsmannów, Kozyrów, Fichtego – ostatniego zamkowego kasztelana, Endemanna – nauczyciela dzieci zamkowych pracowników, bibliotekarza i książańskiego archiwisty. I przywożą kolejne, nieznane fotografie zamku. Dziś już wiemy i widzimy, że większość z nich to praca książańskiego kucharza. Choć zdjęcia Hardouina zamykają pewną epokę historii zamku, bo tuż po jego wyjeździe miały nadejść czasy nazistowskie, nie tracę nadziei, że i ten okres uda nam się wzbogacić zdjęciowo. Choć patrzę na to z dużym spokojem, wciąż jestem optymistką. Bo wnukowie w różnych krajach coraz częściej przeglądają stare albumy.
Dziękuję za rozmowę.
Książ od kuchni w obiektywie Louisa Hardouina nadwornego kucharza Hochbergów
Wydana w trzech wersjach językowych, pierwsza część kolekcji fotograficznej Louisa Hardouina, kucharza Hochbergów. To właśnie dzięki niezwykłej pasji tego mistrza sztuki kulinarnej odzyskaliśmy tak ważny fragment z historii Książa. Wykonywane przez niego zdjęcia to nie prosta rejestracja otaczającej go rzeczywistości, ale emocjonalny przekaz osobowości interesującej i zajmującej ważną pozycję na dworze Hochbergów, która bardzo aktywnie w tej rzeczywistości uczestniczyła i ją współtworzyła.
"Są to obrazy zatopionej w zieleni dumnej bryły zamku i jego okolic, arystokratycznych właścicieli i zatrudnianych przez nich pracowników. Hardouin uchwycił swoim aparatem krajobrazy wszystkich pór roku – tutejszą florę i faunę, zatrzymał w kadrze widoki ziemi wałbrzyskiej oraz Pszczyny i wielu miejsc, które odwiedzał podczas podróży po Europie. Kochający mąż i ojciec czule przedstawiał żonę i synów. Chętnie fotografował też książęce dzieci spędzające czas z Hardouinami. Dokumentował życie dworu, portretując: nianie, lokajów, kucharzy, straż, leśników, nauczycieli, stajennych, stangretów, forysiów, ogrodników, rzeźników, służby porządkowe, strażaków, rolników i zarządców… Dzięki temu świadectwu łatwiej zrozumieć złożoność wielkiego organizmu jakim był Książ w czasach ostatnich Hochbergów na zamku" – opisuje Beata Lejman, autorka scenariusza wystawy, którą od 14 lutego możemy oglądać w zamku Książ.