Zamykają stuletnie lokale z tradycjami. "Łzy napływają mi do oczu"
Stuletnie sklepy i kawiarnie w portugalskich miastach kończą swoją działalność, a winą obarczają nowe, masowo powstające hotele i obiekty noclegowe. Eksperci wskazują na rosnące ceny najmu i potrzebę wsparcia zabytkowych placówek.
Nasilająca się obecność turystów w Portugalii wpływa na charakter miast. W centrach coraz częściej kosztem tradycyjnych sklepów i kawiarni, powstają nowe miejsca noclegowe. W konsekwencji wiele nawet stuletnich obiektów musi się zamykać.
Masowa turystyka kontra lokale z tradycją
Miguel Pinto, wynajmujący nieruchomości w kilku regionach Portugalii, zwraca uwagę na pewien problem. Zauważa, że coraz częstsze likwidowanie sklepów i kawiarni z wieloletnimi tradycjami osłabia atrakcyjność portugalskich miast. - Te miejsca są często ciekawe dla zwiedzających. Przykładem może być sklep z prasą, tytoniem i upominkami, Tabacaria Rossio, który działał od 100 lat przy dworcu Rossio w centrum Lizbony. Kilka tygodni temu sklep został zamknięty - powiedział PAP Miguel Pinto.
Biznesmen wskazuje na błędy w zarządzaniu zabytkowymi placówkami handlu i usług, które, jego zdaniem, gwarantowały unikalny charakter portugalskich ulic i dzielnic. - To właśnie w takich miejscach od lat spotykali się ludzie z konkretnego osiedla, ulicy, sąsiedztwa. Dziś panuje tam coraz większa anonimowość; są cudzoziemcy, zwykle turyści, bo to właśnie w związku z masową turystyką wyludniają się centra portugalskich miast - dodał Pinto.
Kultowy symbol europejskiej stolicy. Kolejki nawet po sezonie
Pinto zwraca uwagę na rosnące czynsze, które utrudniają utrzymanie lokali z tradycjami. Postuluje, by samorządy wprowadziły obowiązek wspierania starych placówek handlowych i usługowych, w szczególności sklepów i lokali gastronomicznych liczących sto lub więcej lat.
Zamykają stuletnie lokale
Zamknięcie kolejnej stuletniej placówki, kawiarni Centro Ideal da Graca, nastąpi lada dzień w lizbońskiej dzielnicy Graca. Zajmowany przez kawiarnię lokal został niedawno przejęty przez jeden z międzynarodowych funduszy inwestycyjnych, który ma wobec tego miejsca inne plany.
- Wiadomość o zamknięciu tego lokalu napełnia mnie smutkiem, aż łzy napływają mi do oczu. Pamiętam to miejsce od zawsze. Teraz życie tu nie będzie takie samo - skomentowała mieszkająca w sąsiedztwie emerytka Manuela Lopes.
Z północy Portugalii płyną podobne sygnały. Były szef restauracji w Porto i Braga, Pedro Carvalho, za sytuację obwinia inwazję hoteli i obiektów noclegowych.
- Ludzie nie mogą już dziś przywiązywać się do fryzjerów, kawiarni i kiosków, szczególnie w śródmieściu. Tam, gdzie nie ma ograniczeń dla hotelarstwa, turystyka zabija tradycję i prawdę o konkretnym miejscu, pozbawiając je autentyczności - podsumował.