4 lipca w USA nie zapomnę nigdy. Najpierw był zachwyt, a potem zgubiłam dziecko
Choć zawsze myślałam, że najbardziej chciałabym pojechać do USA na Halloween czy Boże Narodzenie, to jednak 4 lipca, póki co zrobił tam na mnie największe wrażenie. Zapamiętam ten dzień na zawsze z wielu powodów.
04.07.2024 | aktual.: 15.07.2024 13:11
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Jest wiele rzeczy, które możemy wytykać Amerykanom, ale jest też sporo takich, których możemy im zazdrościć, a na pewno powinniśmy się od nich uczyć. Chociażby tego, jak hucznie obchodzą Dzień Niepodległości.
Bawić się jak Amerykanie
Fakt jest taki, że mają go latem i to już jest spora przewaga nad naszym listopadowym świętem, którego jesienna aura z góry narzuca smutek. Ale nie da się ukryć, że niezależnie od pogody, przygotowania, jakie towarzyszą obchodom tego dnia w USA i jego celebracja są naprawdę wyjątkowe.
Termin urlopu w Stanach to dla mnie nie może być przypadek. Tak samo było, gdy rezerwowałam bilety kilka lat temu - chciałam zobaczyć, jak wygląda 4 lipca na miejscu. Już na kilka tygodni przed tą datą w sklepach z balonami i dekoracjami (takich jest w większych miastach mnóstwo na każdej ulicy) królują amerykańskie flagi, balony w wiadomych barwach, tekturowe figury, okulary, czapeczki czy dmuchańce. Znajomi i rodziny ustalają, u kogo będą świętować, gdzie zjedzą, a dokąd wybiorą się na pokaz fajerwerków. Wszystko musi mieć swój plan.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nr jeden tego planu to jedzenie. Z badania przeprowadzonego przez National Retail Federation wynika, że Amerykanie planują w tym roku wydać mniej na jedzenie z okazji 4 lipca niż w 2023 r. Ale wciąż sporo, bo szacuje się, że to będą kwoty rzędu 9,4 mld dolarów. Około dwóch trzecich Amerykanów planuje spędzić ten wieczór wspólnie z bliskimi, jedząc na zewnątrz. I teraz wyobraźcie sobie, że na 11 listopada umawiacie się ze znajomymi na wspólne gotowane i świętowanie Dnia Niepodległości. Oczywiście, że są takie spotkania, a nawet parady - nie mówię, że nikt tak nie robi. Ale wciąż nie na taką skalę, jak w USA i serio, tego im zazdroszczę.
Fajerwerki to kolejna historia. Gigantyczny huk i rozbłyski na niebie nie kojarzą się Amerykanom w pierwszym momencie z sylwestrem, tylko właśnie z 4 lipca. Zrozumiałam to na miejscu. Mam wrażenie, że niebo błyszczało nad całym krajem. I choć mieliśmy tę przyjemność, by obserwować rozbłyski z plaży, to był to pokaz w skali 360 stopni. Nie wiadomo było, gdzie patrzeć, bo sztuczne ognie były praktycznie wszędzie i trwały bardzo długo. Niektórzy rozstawiali krzesełka, inni obserwowali z kocyków. Spektakl na niebie był niesamowity.
Czy zgubiłam dziecko w USA?
Tego dnia w USA odbywają się też tysiące imprez towarzyszących: parady, zabawy taneczne i koncerty. I na takim wydarzeniu na chwilę zatrzymało mi się serce, bo nagle zgubiłam własne dziecko. Biegając po polanie pełnej setek rozbawionych Amerykanów, miałam wrażenie, że z pięknej bajki moje życie za chwilę zmieni się w koszmar. Na szczęście poszukiwania nie trwały długo - choć w mojej głowie całe wieki - maluch radośnie tańczył do muzyki country kilka metrów dalej, nie mając pojęcia, że mama straciła go z oczu. Dziś to rodzinna anegdota, ale wtedy było mi strasznie wstyd.
Niemniej 4 lipca w USA zapamiętam na zawsze - jako przykład nieskrępowanej zabawy, nawet gdy nie zawsze jest się z czego cieszyć. Ale też lekcję, że zamiast gapić się na fajerwerki i amerykańską radość, warto też patrzeć na najbliższych, bo bez nich żadna niepodległość nie ma sensu.