4 lipca - Dzień Niepodległości w USA. Koronawirus zdecydował: "Fajerwerków nie będzie"
W USA sztuczne ognie nie wybuchają w Nowy Rok, tylko 4 lipca. Uczta dla miłośników hałasu i świetlnych rozbłysków przypada w amerykański Dzień Niepodległości. Jak jego obchody będą wyglądać w czasie, gdy wszyscy myślą o pandemii i zachowaniu bezpiecznego dystansu?
03.07.2020 06:24
Mój pierwszy Sylwester w Nowym Jorku okazał się klapą. Nie dość, że lało jak z cebra, to nad zasnutą mgłą panoramą Manhattanu nie wystrzelił nawet jeden sztuczny ogień. - Chcesz fajerwerków, to poczekaj pół roku - wzruszali ramionami miejscowi.
USA - fajerwerki tylko 4 lipca
Ze względów bezpieczeństwa w sylwestrową noc nad Nowym Jorkiem na niebie widać najwyżej konfetti, które spada na głowy gapiów na Times Square. Sztuczne ognie można obejrzeć tylko 4 lipca. Tego dnia 244 lata temu przedstawiciele 13 ówczesnych kolonii przyjęli Deklarację Niepodległości, ustanawiając istnienie Stanów Zjednoczonych Ameryki - odrębnego państwa niezależnego od brytyjskiej korony.
Urodziny własnego kraju są dla Amerykanów lepszą okazją do świętowania niż prozaiczny upływ czasu i rozpoczęcie kolejnego roku. Hucznym obchodom 4 lipca w całym kraju sprzyja wrodzona narodowa duma i entuzjazm początku wakacji. W ciepłe wieczory miejskie place i prowincjonalne ogródki zapełniają się świętującymi, dla których Stany są ojczyzną z urodzenia lub z wyboru.
Od końca XVIII w. Amerykanie organizują tego dnia parady, koncerty, ogniska albo przydomowe nasiadówki. Huczą dostojne wystrzały z armat i kolorowe fajerwerki. Ma być tłoczno, głośno i radośnie.
4 lipca a koronawirus
Ale w tym roku nie będzie. Gubernatorzy i burmistrzowie miast nie pozostawiają złudzeń, że nie wolno świętować jak dotąd. Każdy, kto na własną rękę spróbuje wystrzelić sztuczne ognie, musi się liczyć z karą. Wszystkiemu winna pandemia.
Aby nie odbierać Amerykanom resztek radości, lokalne władze wymyślają kreatywne substytuty corocznych uroczystości. Bill de Blasio, burmistrz Nowego Jorku, zapowiedział krótkie i niespodziewane pokazy fajerwerków w różnych punktach miasta, odbywające się w tygodniu poprzedzającym Dzień Niepodległości. Nikt nie wie, gdzie i kiedy się ich spodziewać - w ten sposób miasto chce zapobiec gromadzeniu się tłumów, które jest niewskazane ze względu na ryzyko rozprzestrzeniania się wirusa.
W każdej z pięciu dzielnic Nowego Jorku sztuczne ognie można oglądać z okien, dachów albo parków. Wieczorem 4 lipca na dachu Empire State Building odbędzie się główny pokaz. Całą akcję sponsoruje dom handlowy Macy’s.
Fajerwerki na raty, które najlepiej oglądać z domu, przypominają trwające od marca próby spowolnienia epidemii: zamiast niekontrolowanego wybuchu jest rozłożone w czasie bulgotanie. Nikt już nie pamięta, ile dokładnie trwa, nikt już nie liczy na to, że szybko się skończy.
Nowy Jork, dotąd pulsujący energią, od kilku miesięcy trwa w apatycznym uśpieniu. Miasto, które nigdy nie śpi? Zasnęło i nie jest to spokojny sen. Najpierw niepokój z powodu epidemii i rekordowej w skali świata liczby zakażeń, potem kryzys finansowy, wreszcie zamieszki i rozboje na tle rasowym, które opustoszałe ulice Nowego Jorku zmieniły w krajobraz jak po bitwie - wybite szyby, splądrowane sklepy, okna pozabijane dyktą.
Z Piątej Alei zniknęły elegantki z markowymi torebkami, a teatry Broadway'u ucichły co najmniej na resztę roku. De Blasio zauważył, że nowojorczycy są przyzwyczajeni do bycia stale blisko siebie. Wirus im to odebrał, tak jak wiarę w szybką poprawę sytuacji.
Zobacz także
Przez chwilę było lepiej, ale ostatnie dni przyniosły wzrost liczby zakażonych na południu i zachodzie USA, w związku z czym wiele pozostałych stanów ponownie zaostrzyło środki bezpieczeństwa. Amerykańskie media z niepokojem donoszą, że Unia Europejska może jeszcze długo nie pozwalać na wjazd mieszkańców USA.
Zdaniem firmy badawczej Destination Analysis w ostatnim tygodniu Amerykanie po raz pierwszy od marca wykazali spadek poziomu optymizmu, który dotąd systematycznie rósł. Coraz bardziej martwią się o przyszłość, boją się podróżować i statystycznie coraz częściej spodziewają się, że obecna sytuacja w kraju będzie się pogarszać.
USA - nie mogą żyć, jak kiedyś
Epidemia odebrała Amerykanom dwa istotne nawyki, które definiowały ich jako społeczeństwo: 333 miliony obywateli dotąd było ze sobą stale na wyciągnięcie ręki i nieustannie się przemieszczało.
A teraz jeszcze zabiera im fajerwerki na 4 lipca, symbol, który pokazywał całemu światu, jak Amerykanie potrafią się wspólnie bawić i cieszyć z bycia razem. Czy bez towarzyskości i mobilności Amerykanie pozostaną sobą?