Hotelowa kleptomania. Kiedy gość zamienia się w złodzieja
Przywłaszczenie sobie przyborów toaletowych z wynajętego pokoju to kradzież, czy norma wliczona w hotelową rzeczywistość? A co z ręcznikami i szlafrokami? Zobacz, co mówią eksperci z branży turystycznej.
Jest tu ktoś, komu nigdy nie zdarzyło się zapakować do kosmetyczki hotelowego szamponu albo mydełka? Tak ładnie wyglądają, mają idealne rozmiary, świetnie sprawdzą się w kolejnej podróży! No i przecież to moja sprawa, co z nimi zrobię, skoro ich nie wykorzystałem… Znasz to myślenie?
Gdyby Doktor House pracował w branży hotelarskiej, jego słynne powiedzonko „Wszyscy pacjenci kłamią” brzmiałoby z pewnością „Wszyscy goście kradną”. Coś jest w tych hotelowych wnętrzach, że większość z nas, przekraczając próg wynajętego pokoju, zamienia się w małego (lub większego) kleptomana. Nie do końca wiadomo co, ale jedno jest pewne – hotelarze nie mają łatwego życia.
Po siódme: nie kradnij?
– Szacuje się, że związane z kradzieżami ubytki do uzupełnienia kosztują polskie hotele nawet 1 mln zł rocznie – mówi WP Marek Traczyk, prezes zarządu Stowarzyszenia Polskich Mediów, posiadający ogromne doświadczenie w obsłudze ruchu turystycznego. – Goście kradną wszystko, co im się uda: od ręczników, przez łyżki, suszarki, żelazka, po pościel – mówi Traczyk. Nie on jeden opowiada nam o bardziej zorganizowanych akcjach, jak spuszczanie większych sprzętów (m.in. telewizorów, a nawet grzejników elektrycznych) przez okno na linie. – Pani śmieje się, że to legendy, a to niestety wszystko prawda. Ludzie kradną nawet biblie i koran z szafek nocnych przy łóżkach – dopowiada.
Biblia znajduje się w pierwszej dziesiątce przedmiotów najczęściej „wynoszonych” przez hotelowych gości - podaje "The Telegraph". „Nie kradnij?” – a któż by się tym przejmował. Listę rzeczy najchętniej zabieranych z hoteli „na pamiątkę” otwierają oczywiście ręczniki i szlafroki, tuż po nich plasują się baterie i żarówki, czajniki, ramy obrazów (i same obrazy), zasłony oraz jedzenie i napoje z hotelowych minibarów. O spożyciu tych ostatnich goście zazwyczaj „zapominają” poinformować obsługę hotelu, ale zdarzają się też bardziej przebiegli, którzy do opróżnionych buteleczek po alkoholu dolewają wody lub herbaty.
Płacisz, więc „ci się należy”? Nie do końca. Hotelarze, z którymi rozmawiamy (większość z nich woli pozostać anonimowymi, ponieważ kwestia „znikających” przedmiotów z wyposażenia pokoi jest dla nich dosyć niewygodnym tematem) zgodnie kiwają głowami, że przywłaszczenie sobie tych rzeczy to kradzież, a goście wcale nie są bezkarni. Hotele posiadają dane kontaktowe, mają często dane karty kredytowej, więc upominają się o zwrot należności.
Dodatkowo, jak zauważa Marek Traczyk: – W Polsce niektóre hotele zaczynają już wprowadzać system działający od jakiegoś czasu na Zachodzie, czyli sprawdzanie pokoi przed wyrejestrowaniem się gościa. Jeśli zauważono jakieś brakujące elementy wyposażenia, delikwent nie może opuścić miejsca zdarzenia bez uregulowania należności za nie.
Trzeba przy tym zaznaczyć, że w hotelach dominują kradzieże o niewielkiej wartości (w 60 proc. przypadków straty wycenia się na mniej niż 70 zł), dlatego wykroczenia te są rzadko zgłaszane na policję. W przypadku strat wynoszących więcej niż 460 zł sytuacja wygląda inaczej i wówczas hotelarze się nie patyczkują. Zwłaszcza, jeśli kamery (w które jest wyposażonych coraz więcej obiektów) zrejestrowały niepokojące zachowanie gości lub wynoszone przez nich bagaże o niestandardowych wymiarach.
Jeśli więc nie chcesz mieć nieprzyjemności, swoje kleptomańskie zapędy ogranicz do przyborów toaletowych i kapci jednorazowego użytku. – Te przedmioty są przeznaczone dla gości i jeżeli z nich nie korzystają w trakcie pobytu u nas, nikogo nie obchodzi, co z nimi zrobią dalej – mówi nam managerka jednego z hoteli w Warszawie. – Dodatkowo można przyjąć, że logo umieszczone na tych przedmiotach służy promocji miejsca, więc tego typu zachowań nie rozpatrujemy w kategoriach kradzieży.
Kradną rodziny z dziećmi
– A ja panią zaskoczę – mówi w rozmowie z WP Jan Czornij, szef recepcji luksusowego krakowskiego hotelu Kossak. – U nas kradzieże zdarzają się sporadycznie. To, że ktoś zabierze ze sobą ręcznik, szlafrok, czy szczotkę do butów, to są wręcz jednostkowe sytuacje – dodaje. To pierwszy taki głos wśród kilkunastu rozmów, które odbyłam, dopytuję więc o profil gości. – W zdecydowanej większości to Brytyjczycy – wyjaśnia Czornij.
Czyli wszystko jasne? Nie ma Polaków, więc nie ma kradzieży? To zbyt wielkie uproszczenie. – Wcale nie wyróżniamy się pod tym względem na tle innych nacji – mówi Marek Traczyk. – Przez wiele lat pracowałem w branży hotelowej w kilku krajach i zdecydowanie mogę powiedzieć, że jeśli chodzi o przywłaszczanie sobie różnych elementów wyposażenia pokoi nie odstajemy od reszty świata – dodaje prezes zarządu Stowarzyszenia Polskich Mediów. A jego opinię potwierdzają głosy kilku managerów polskich hoteli, z którymi udało nam się porozmawiać, a którzy wolą nie zdradzać swoich danych. Z badań przeprowadzonych przez portal Hotels.com również nie wynika, że Polacy przodują w „hotelowej kleptomanii” – najczęściej zdarza się ona gościom z Argentyny, Singapuru i Hiszpanii (najbardziej nieskazitelnie prezentują się zaś Norwegowie i Duńczycy).
Pracownicy branży turystycznej zauważają jednak różnicę pomiędzy rozmaitymi typami gości hotelowych. – Nie rozgraniczałbym pomiędzy wyższym a niższym standardem hotelu, ale raczej profilem klientów – mówi nam manager jednego z eleganckich hoteli w Poznaniu. – Kiedy pracowałem nad morzem, gdzie goście byli nastawieni na wypoczynek, przyjeżdżali całymi rodzinami, kradzieże były niemal na porządku dziennym i to na dużą skalę. Teraz, gdy pracuję w sporym mieście i gdy trafiają do nas przede wszystkim goście biznesowi, to kradzieże są rzadkie, zdarzają się może raz na pół roku. A często bywa tak, że jeśli ktoś zabierze ze sobą suszarkę, to robi to na przykład z roztargnienia – dodaje mężczyzna. Żadne oficjalne statystyki nie są pod tym kątem prowadzone, ale głos podzielają inni hotelarze, z którymi rozmawiamy.