Trwa ładowanie...

Naprzeciw zimie. Ruszamy na podbój Skandynawii

Azja, Afryka, zalane słońcem tropikalne wyspy… to najpopularniejsze kierunki na zimowy wypoczynek. A może dla odmiany, zamiast uciekać przed śniegiem i ujemnymi temperaturami, wyjść im naprzeciw? Tym bardziej, że w ostatnich latach prawdziwa zima rzadko zagląda do Polski.

Naprzeciw zimie. Ruszamy na podbój SkandynawiiŹródło: Shutterstock.com
d2ftk68
d2ftk68

Jeśli na przekór turystycznym trendom ruszymy na północ, zamiast na południe, będziemy mogli cieszyć się zimą w najpiękniejszym ‒ niemal pocztówkowym ‒ wydaniu. Dodatkowo, odwiedzając w grudniu czy styczniu Skandynawię, będziemy mieli szansę doświadczyć zjawisk i wrażeń, których próżno szukać na gorącym południu. Przejażdżka zaprzęgiem reniferów, zorza polarna, zjazd na sankach po dwukilometrowej trasie, która zaczyna się i kończy na stacji metra, a może wizyta w miasteczku muminków lub spotkanie z samym Mikołajem? To tylko kilka zimowych atrakcji, które oferuje północna część Europy.

Do zimowej Skandynawii wyruszamy z Justyną Łukasik-Russek, która z niezmiennym zachwytem od lat odkrywa uroki najzimniejszej części Europy.

Magda Bukowska, WP: Większość ludzi o tej porze roku wybiera się do ciepłych krajów, ty już odliczasz czas do wyjazdu do Norwegii. Norwegia? Zimą?

Justyna Łukasik-Russek: Właśnie zimą. Choć latem pewnie powiedziałabym to samo (śmiech). Bo zieleni, takiej bujnej, soczystej, intensywnej, jaka otacza nas w tej części świata wiosną i latem, też nie da się opisać.

A zimą?

A zimą kwintesencja zimy (śmiech). Śnieg, mróz, norweskie sweterki (bardzo drogie, więc warto ich szukać w second handach), ogień na kominku, sanki, narty… wszystko to, co tworzy zimowy, pocztówkowy obrazek, tu jest na wyciągnięcie ręki. Piękne i prawdziwe. W ostatnich latach polskie zimy przypominają raczej przejmujące wilgotnym, przenikliwym chłodem jesienie. Święta, zamiast białe, są jakieś brudno-szare, dzieciaki nie mają okazji, aby poszaleć w śniegu. W Norwegii zima to zima. Śnieg do pasa, czysty, niemal dziewiczy, w takim niezwykłym, niemal błękitnym kolorze. A po saneczkowaniu i bitwie na śnieżki, czeka zagubiona na końcu świata chata, kominek i ciepła herbata. Jak w filmie.

Shutterstock.com
Źródło: Shutterstock.com

Gdzie można znaleźć taką scenerię?

Ja ją znajduję w okolicach Tromso, czyli już za kołem podbiegunowym. Zatrzymujemy się w chacie na końcu świata, z wychodkiem na zewnątrz, co tylko dodaje klimatu. Całymi dniami szalejemy na śniegu. Od czasu do czasu zaglądając tylko do cywilizacji, która też jest tu niezwykła. No bo jak tu się nie zachwycić podgrzewanymi chodnikami w centrum miasta. Wszędzie wokół pół metra śniegu, a w środku miasta lato ‒ czarne chodniki. A w miejscach, gdzie ich nie ma, ludzie chodzą w rakach. Nie takich solidnych jak do górskiej wspinaczki, ale w specjalnych nakładkach, z niewielkimi kolcami, które nakłada się na buty.

d2ftk68

Poza tym, dla przybyszów spoza Skandynawii zdumiewający jest widok dziesiątek ludzi z nartami ‒ na ulicach, w autobusach, wszędzie. Wiele osób jeździ oczywiście na nartach na wyznaczonych trasach, gdzie są wyciągi i przygotowane stoki, ale równie popularne jest uprawianie zjazdów "na dziko". Zwyczajnie ‒ jest fajna górka, są i narciarze. Tu nikogo to nie dziwi.

Spotkałaś tam może mikołaja?

Samego mikołaja nie, ale renifery (bardzo możliwe, że z jego zaprzęgu) towarzyszyły nam wielokrotnie. Czasem nawet zaglądały przez okna do naszej chaty. Posiadacze grubych portfeli mogą wziąć udział w wyprawach zaprzęgiem reniferów. Taka norweska odmiana naszego kuligu. Często połączona z jakimś posiłkiem albo np. poszukiwaniem zorzy polarnej.

Właśnie. Zorza polarna. Zimą mamy największą szansę zobaczyć to niezwykłe zjawisko, prawda?

Zdecydowanie. Warto pamiętać, że za kołem podbiegunowym mamy właśnie noc polarną. To znaczy, że słońce nie pojawia się nad horyzontem nawet na chwilę. Nie znaczy to jednak, że przez 24 godziny na dobę jest zupełnie ciemno. Przez kilka godzin ‒ tych dziennych ‒ panuje szarówka, choć to bardzo krzywdzące określenie. Bardziej precyzyjnym byłoby stwierdzenie "niebieskość". Już sama noc polarna jest niezwykłym zjawiskiem, którego zdecydowanie warto doświadczyć ‒ nawet ze względu na niezwykłe doznania fizjologiczne (śmiech). Dodatkowo w tym okresie na północy Norwegii mamy dużą szansę "upolować" zorzę polarną.

Jak się "poluje" na zorzę?

Można wykupić wycieczkę, której celem będzie podziwianie zorzy. Najczęściej, organizatorzy zabierają nas skuterami śnieżnymi lub zaprzęgami w miejsce, gdzie przewidywane jest wystąpienie tego zjawiska. Często zapewniają nie tylko transport, ale także ciepłe napoje, jakiś posiłek ‒ ogólnie cały wieczór zimowych atrakcji. Jest to jednak bardzo droga zabawa.

d2ftk68

Na szczęście zorzy można spokojnie poszukać na własną rękę. My korzystamy z bezpłatnej aplikacji na telefon ‒ norwaylights, która podaje informacje, jakie jest prawdopodobieństwo wystąpienia zorzy w danym regionie i w jakich godzinach. Oczywiście trzeba też pamiętać, że w pełnym świateł mieście zorza będzie bardzo słabo widoczna. Żeby obejrzeć na niebie ten niezwykły spektakl, trzeba po prostu pojechać na łono natury i… czekać. Nawet jeśli nie uda się pierwszego dnia, jeśli prognozy są korzystne, warto próbować następnego i jeszcze następnego. Naprawdę warto ‒ bo widok jest absolutnie niewiarygodny!

Shutterstock.com
Źródło: Shutterstock.com

Wiem, że w tym roku masz zupełnie inny pomysł na zimę w Norwegii. Niedługo ruszacie do…

Oslo. Wiem, że pobyt w stolicy nie kojarzy się z zimowo-świątecznymi klimatami, ale jest w Oslo coś, co koniecznie chcemy wypróbować. Moi synowie już zacierają ręce.

d2ftk68

A to coś, to…

Korketrekkeren. Fantastyczny, 2-kilometrowy tor saneczkowy. Nie tylko jego długość robi wrażenie. Trasa jest bardzo szybka i gwarantuje naprawdę wysoki poziom emocji. Jeździ się na niej na specjalnych sankach, które można wypożyczyć na miejscu. Mnie najbardziej zachwyca jednak fakt, że Korketrekkeren leży w środku miasta. Tor zaczyna się dosłownie kilka metrów od stacji metra, a kończy niemal na peronie kolejnej. Po zjeździe po prostu wsiadamy do metra (w tej części miasta jest to kolejka naziemna) i ruszamy znów na górkę. Dla mnie rewelacja! Już się nie mogę doczekać.

Shutterstock.com
Źródło: Shutterstock.com

Masz jeszcze jakieś skandynawskie zimowe plany, które czekają na realizację?

Tak, jednak tym razem nie w Norwegii, a w Finlandii. Ale ten projekt chyba będzie musiał poczekać do przyszłej zimy. Mam na myśli wizytę w wiosce muminków w Naantali. Park rozrywki Muumimaailma jest oczywiście czynny cały rok i wiele osób uważa, że najlepiej odwiedzić to miejsce latem. Jednak zimą organizowany jest tu Winter Magic, a to oznacza zimowe zabawy w towarzystwie muminków. Wspólne zjazdy na sankach i kręcenie piruetów na muminkowym lodowisku. To jednak pomysł na przyszły rok. W tym ‒ Norwegia i Oslo. Mój norweski sweter z wełny ‒ tak bardzo kojarzący się z zimą i świętami ‒ już spakowany. Czekamy tylko aż Oslo pokryje się śniegiem i ruszamy na spotkanie prawdziwej zimy!

d2ftk68

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz też: Wybrali się do lasu na poszukiwanie głuszca. Efekt przerósł ich samych

d2ftk68
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2ftk68