Uwiedziony przez Singapur
Kiedy się spaceruje po Chinatown (przypominającym znane z filmów stare Chiny, pełne czerwonych lampionów, smoków i jedwabi), czy po Little India, ze świątyniami buddyjskimi i wszechobecnym zapachem curry, a nad tą architekturą widzi się w oddali kilkudziesięciopiętrowe, nowoczesne biurowce, wrażenie jest niesamowite. Co ciekawe, widok ten zupełnie nie razi sztucznością.
Uwiedziony przez Singapur
Kiedy się spaceruje po Chinatown (przypominającym znane z filmów stare Chiny, pełne czerwonych lampionów, smoków i jedwabi), czy po Little India, ze świątyniami buddyjskimi i wszechobecnym zapachem curry, a nad tą architekturą widzi się w oddali kilkudziesięciopiętrowe, nowoczesne biurowce, wrażenie jest niesamowite. Co ciekawe, widok ten zupełnie nie razi sztucznością. Czy to w dzielnicach etnicznych, czy w nieodległym od nich finansowym centrum miasta, życie płynie podobnym, nieśpiesznym rytmem.
Uwiedziony przez Singapur
To zupełnie inny świat, nie do porównania z żadnym z europejskich krajów, pełen kolorów tygiel kulturowy, w którym mieszają się wpływy azjatyckie, europejskie i amerykańskie. Widać to na każdym kroku, czy to w metrze, gdzie obok siebie jadą zgodnie przedstawiciele kilkunastu ras i wielu kultur, czy w food courtach (popularnych jadłodajniach na świeżym powietrzu), gdzie obok siebie funkcjonują knajpki chińskie, malajskie, arabskie i np. McDonalds, a najlepiej chyba w dzielnicach etnicznych.
Uwiedziony przez Singapur
Night Safari, czyli nocne zoo, jest tego znakomitym przykładem. Olbrzymi park, który zwiedza się od godz. 19, czyli po zapadnięciu zmroku, zdumiewa i zadziwia na każdym kroku.
Uwiedziony przez Singapur
To zupełnie inny świat, nie do porównania z żadnym z europejskich krajów, pełen kolorów tygiel kulturowy, w którym mieszają się wpływy azjatyckie, europejskie i amerykańskie. Widać to na każdym kroku, czy to w metrze, gdzie obok siebie jadą zgodnie przedstawiciele kilkunastu ras i wielu kultur, czy w food courtach (popularnych jadłodajniach na świeżym powietrzu), gdzie obok siebie funkcjonują knajpki chińskie, malajskie, arabskie i np. McDonalds, a najlepiej chyba w dzielnicach etnicznych.
Uwiedziony przez Singapur
Kiedy się spaceruje po Chinatown (przypominającym znane z filmów stare Chiny, pełne czerwonych lampionów, smoków i jedwabi), czy po Little India, ze świątyniami buddyjskimi i wszechobecnym zapachem curry, a nad tą architekturą widzi się w oddali kilkudziesięciopiętrowe, nowoczesne biurowce, wrażenie jest niesamowite. Co ciekawe, widok ten zupełnie nie razi sztucznością. Czy to w dzielnicach etnicznych, czy w nieodległym od nich finansowym centrum miasta, życie płynie podobnym, nieśpiesznym rytmem.
Uwiedziony przez Singapur
Kiedy się spaceruje po Chinatown (przypominającym znane z filmów stare Chiny, pełne czerwonych lampionów, smoków i jedwabi), czy po Little India, ze świątyniami buddyjskimi i wszechobecnym zapachem curry, a nad tą architekturą widzi się w oddali kilkudziesięciopiętrowe, nowoczesne biurowce, wrażenie jest niesamowite. Co ciekawe, widok ten zupełnie nie razi sztucznością. Czy to w dzielnicach etnicznych, czy w nieodległym od nich finansowym centrum miasta, życie płynie podobnym, nieśpiesznym rytmem.
Uwiedziony przez Singapur
Night Safari, czyli nocne zoo, jest tego znakomitym przykładem. Olbrzymi park, który zwiedza się od godz. 19, czyli po zapadnięciu zmroku, zdumiewa i zadziwia na każdym kroku.
Uwiedziony przez Singapur
Night Safari, czyli nocne zoo, jest tego znakomitym przykładem. Olbrzymi park, który zwiedza się od godz. 19, czyli po zapadnięciu zmroku, zdumiewa i zadziwia na każdym kroku.
Uwiedziony przez Singapur
Kiedy się spaceruje po Chinatown (przypominającym znane z filmów stare Chiny, pełne czerwonych lampionów, smoków i jedwabi), czy po Little India, ze świątyniami buddyjskimi i wszechobecnym zapachem curry, a nad tą architekturą widzi się w oddali kilkudziesięciopiętrowe, nowoczesne biurowce, wrażenie jest niesamowite. Co ciekawe, widok ten zupełnie nie razi sztucznością. Czy to w dzielnicach etnicznych, czy w nieodległym od nich finansowym centrum miasta, życie płynie podobnym, nieśpiesznym rytmem.
Uwiedziony przez Singapur
Kiedy się spaceruje po Chinatown (przypominającym znane z filmów stare Chiny, pełne czerwonych lampionów, smoków i jedwabi), czy po Little India, ze świątyniami buddyjskimi i wszechobecnym zapachem curry, a nad tą architekturą widzi się w oddali kilkudziesięciopiętrowe, nowoczesne biurowce, wrażenie jest niesamowite. Co ciekawe, widok ten zupełnie nie razi sztucznością. Czy to w dzielnicach etnicznych, czy w nieodległym od nich finansowym centrum miasta, życie płynie podobnym, nieśpiesznym rytmem.