Juliane Koepcke - katastrofa lotu LANSA 508 w Peru
WP: W wigilię Bożego Narodzenia 1971 roku *doszło do katastrofy lotu *508 linii Lineas Aereas Nacionales Sociedad Anonima (LANSA). Lockheed L-188 Electra leciał z Limy *do miejscowości *Pucallpa, także w Peru. Na pokładzie były 92 osoby - 6 członków załogi i 86 pasażerów. Wśród nich znajdowała się ornitolog Maria Koepcke *wraz z *17-letnią córką Juliane, które podróżowały do Pucallpy, żeby spędzić święta z pracującym tam mężem i ojcem - biologiem Hansem Wilhelmem Koepcke. Nad północno-zachodnią częścią dżungli amazońskiej, w okolicy rzeki Ukajali, w lecący z dużą prędkością samolot uderzył piorun. Maszyna rozpadła się w powietrzu na wiele drobnych kawałków. Przypięta pasami Juliane spadła na ziemię wraz z fotelem z wysokości 3,2 km. - Gdy się ocknęłam, byłam wciąż przypięta do siedzenia. Musiało się przekręcić i złagodzić upadek, inaczej nie byłabym go w stanie przeżyć - mówiła później 17-latka. Z upadku z tak dużej wysokości wyszła właściwie bez szwanku - ze złamanym
obojczykiem, raną na ramieniu i spuchniętym okiem. Jej pierwszym celem było znalezienie matki, poszukiwania nie przyniosły jednak skutku. Później okazało się, że Maria Koepcke także przeżyła katastrofę, jednak zmarła po kilku dniach w wyniku odniesionych obrażeń i braku pomocy. Dziewczyna zachowała trzeźwość umysłu i postępowała według zasad przetrwania, które wpoił jej ojciec. Znalazła strumień i szła z prądem rzeki, wiedząc, że prędzej czy później dotrze do cywilizacji. Nie mogła spać z powodu ukąszeń owadów, w które wdało się zakażenie. Po 9 dniach natrafiła na motorówkę. Nie chciała jej ukraść, więc nie odpłynęła, ale użyła benzyny, żeby odkazić rany. - Pamiętam, że kiedyś tata tak robił z psem w dżungli. Wylałam na siebie benzynę i liczyłam, ile robaków ze mnie wychodzi. Było ich 35 - opowiadała później Juliane. Po kilku godzinach wrócił właściciel łódki, opatrzył jej rany i zabrał ją z dżungli. Dziewczyna trafiła do szpitala. - Przez długi czas miałam koszmary, powracały do mnie przez lata. Do
tego ogromny ból po stracie mamy, po śmierci innych ludzi. Ciągle zadawałam sobie pytanie, dlaczego jestem jedyną ocalałą? To mnie prześladuje. I zawsze będzie - wyznała Koepcke w 2010 roku.