MiastaAktywny weekend z Suzuki - Zamojszczyzna i Roztocze

Aktywny weekend z Suzuki - Zamojszczyzna i Roztocze

Jadąc po Roztoczu czasem czujemy się jak na innej, pięknej planecie. Gdy miniemy już miasteczka z rzędami gierkowskich "klocków" i wyspami nowobogackich "gargameli", wjeżdżamy w obszary, których człowiek nie skaził brzydką architekturą.

Aktywny weekend z Suzuki - Zamojszczyzna i Roztocze
Źródło zdjęć: © tkreatury - Fotolia.com

1 / 10

Zamojszczyzna i Roztocze. Dzikość serca

Obraz
© tkreatury - Fotolia.com

Jadąc po Roztoczu czasem czujemy się jak na innej, pięknej planecie. Gdy miniemy już miasteczka z rzędami gierkowskich "klocków" i wyspami nowobogackich "gargameli", wjeżdżamy w obszary, których człowiek nie skaził brzydką architekturą. Gdzie dzikość krajobrazu urzeka i fascynuje. Kiedy przedzieramy się chaszczami wzdłuż rzeki Tanwi, obserwując tutejsze "Szumy", tudzież rowerami i kajakami przemierzamy szlaki w okolicach Zwierzyńca, jesteśmy absolutnie zachwyceni. Jest dziko, cicho, dziewiczo. Aż trudno uwierzyć, że nadal są w Polsce takie miejsca.

Nasz Suzuki SX4 S-Cross *tym razem wyjątkowo często musi pokonywać trudne odcinki szutrowe i żwirowe, zdarza się, że jedziemy po błocie i pokonujemy głębokie na pół metra kałuże; strumienie wody rozbryzgują się wówczas na wysokości naszych głów. Nawet jeśli czasem mamy obawy, czy uda nam się wyjechać po drugiej stronie lasu, nasz *_ crossover szybko rozwiewa wątpliwości. Stosunkowo lekki, z wysokim prześwitem pomiędzy drogą a podwoziem, a przy tym wyposażony w system napędu na cztery koła Allgrip _, bez trudu wychodzi z każdej opresji. Tyle że po weekendzie musimy oddać auto do dobrej myjni.

Tekst: Maciek Wesołowski/udm

2 / 10

Lublin

Obraz
© Lidia Mukhamadeeva - Fotolia.com

Zanim wjedziemy na Zamojszczyznę, zatrzymujemy się na dłuższy przystanek w Lublinie. Tutejsza starówka o tej porze roku tętni życiem. W restauracjach poza polską kuchnią także m.in. hiszpańska czy niemiecka. My siadamy na obiad w restauracji "Mandragora". Tutejsze specjały, takie jak _ gęsi pipek _, _ kawior żydowski _, _ wątróbka z jabłkami _, _ latkes _ czy _ kaczka purimowa _, a także mundurki kelnerów i wystrój wnętrza przywołują ducha dawnej Polski - różnorodnej, wielokulturowej, tolerancyjnej. Śladów po żydowskiej społeczności jest zresztą na lubelskiej starówce dużo więcej. Zatrzymujemy się przy Bramie Grodzkiej, gdzie niegdyś była granica pomiędzy światem chrześcijańskim a miastem żydowskim. Teraz mieści się tu Teatr NN, w którym można obejrzeć wystawę o życiu przedwojennych lubelskich Żydów. Nie mamy już czasu na odwiedzenie synagogi Chewra Nosim, starego cmentarza żydowskiego czy Domu Pereca. Ale obiecujemy sobie, że 2 sierpnia wrócimy do Lublina na inscenizację "Wielkiego
żydowskiego wesela", które odbędzie się na placu przed "Mandragorą". Organizatorzy zapewniają, że uda się im przenieść w czasie.

3 / 10

Zamość

Obraz
© dziewul - Fotolia.com

Perła Renesansu. Miasto arkad. Cud Zamoyskiego. Od ponad 20 lat na światowej liście dziedzictwa kulturowego UNESCO. Wrażenie robi zwłaszcza tutejszy Rynek Wielki na planie kwadratu o boku długości 100 metrów, przez niektórych uważany nawet za najpiękniejszy w Polsce (podobno wyjątkową estymą cieszy się wśród Japończyków). Równie imponujący jest cały układ architektoniczno - urbanistyczny Starego Miasta, pamiętający jeszcze czasy Wazów czy Sasów. Ulubionym miejscem turystów, a zwłaszcza nowożeńców jest manierystyczno - barokowy ratusz z wachlarzowymi schodami. Nie ma weekendu, by nie powstała tam mniej lub bardziej profesjonalna sesja zdjęciowa. Miasto założył w 1580 roku kanclerz koronny i doradca królów: Zygmunta II Augusta i Stefana Batorego Jan Zamoyski, a zaprojektował włoski architekt Bernardo Morando. Ideą było stworzenie miasta idealnego, nawiązującego do koncepcji polimorficznych, którego głową miał stać się Pałac Zamoyskich, kręgosłupem ulica Grodzka, a ramionami ulice poprzeczne. Do
dziś spacerując po Zamościu czujemy, że jest to miasto, no, może nie idealne, ale zachowujące fantastyczny, renesansowy klimat.

4 / 10

Różnorodna Zamojszczyzna

Obraz
© Maciek Wesołowski/WP

Zamojszczyznę czasem nazywa się polską Toskanią. To duże uproszczenie, ale jeśli chodzi o atrakcyjność krajobrazu okolice np. pomiędzy Zamościem a Tomaszowem Lubelskim w niczym włoskiemu regionowi nie ustępują. Nas, poza niezwykłymi pejzażami, dość nieoczekiwanie zatrzymują w pół drogi zabytki mało znane. A to różowa cerkiewka w Babicach, a to barokowy kościół w Tarnogrodzie z dwoma obrazami weneckiego malarza Domenica Tintoretta. Rozmachem imponuje cerkiew Zaśnięcia Najświętszej Maryi Panny w Hrubieszowie. Przed wojną na Zamojszczyźnie było około siedemdziesięciu cerkwi. Później w ramach "Akcji Wisła" wielu prawosławnych zostało przesiedlonych na Mazury i ziemie zachodnie, cerkwie nierzadko zaadaptowano na kościoły katolickie. Dziś powoli ruch prawosławny się odradza. Licząca sobie zaledwie stu wiernych parafia w Tomaszowie Lubelskim krok po kroku restauruje swoją świątynie. Ale już dziś naprawdę warto tam zajrzeć (i wrzucić skromną ofiarę do puszki, na remont).

5 / 10

Urokliwy Zwierzyniec

Obraz
© thomas - Fotolia.com

Serce Roztocza, a także brama do Roztoczańskiego Parku Narodowego. Położony nad Wieprzem Zwierzyniec *od dawna uważany jest miejscowość wypoczynkową. Swoją nazwę zawdzięcza hodowli zwierząt, jaką prowadzili tu Zamoyscy; hodowano tu m.in. konika polskiego. Miasto powstało u schyłku XVI wieku jako część Ordynacji Zamojskiej, czyli wielkiego majątku ziemskiego, który aż do czasów PRL pozostawał niepodzielony; z czasem była to nawet siedziba ordynacji. Był tu dwór myśliwski i letnia rezydencja magnatów. A wokół wybudowano m.in. tartak, browar oraz fabrykę mydła i porcelany. Wszystko to na tle niekończących się roztoczańskich lasów. Po latach chudych ostatnio Zwierzyniec odzyskuje dawny wdzięk. Zachwyca przepiękny miejski *park "Zwierzyńczyk" z licznymi oczkami wodnymi (a także strefą darmowego wifi i liną tyrolską rozpiętą nad stawami: 20 zł za dwa przejazdy) i kościół na wyspie pw. Jana Nepomucena, intryguje budynek browaru. Co roku w sierpniu odbywa się tu Letnia Akademia Filmowa, świetna plenerowa
impreza dla wszystkich.

My po Zwierzyńcu jeździmy wpierw rowerami (wypożyczenie kosztuje: 5 zł/ godz., 25 zł/ dzień). Leśną drogą dojeżdżamy do Florianki, gdzie obserwujemy hodowlę koników polskich, a potem nad Stawy Echo - uwielbiane w tych okolicach kąpielisko. Jego nazwa pochodzi od świetnego echa, które tu da się słyszeć. Gdy krzyknąć: "Kto w raju zerwał jabłko z drzewa", echo zawsze zgodnie z prawdą odpowiada: "Ewa, Ewa, Ewa".

Następnego dnia przesiadamy się na kajaki (dwugodzinna wycieczka kosztuje nas 35 zł) i przeprawiamy się Wieprzem. Rzeka przeważnie jest płytka, za to dość wąska i kręta, trzeba uważać, by zmieścić się w każdym zakręcie.

6 / 10

Roztoczańskie Szumy

Obraz
© pioregur - Fotolia.com

Niesamowite zjawisko przyrodnicze. Największą atrakcją rezerwatu "Nad Tanwią" jest cała seria mikrowodospadów, zwanych przez miejscowych szumami. Na rzece Tanwi jest ich kilkanaście, a może i kilkadziesiąt. Każdy niczym roztoczańska Niagara - widowisko spieniony, choć oczywiście w skali mikro. W tym przypadku mały wcale nie znaczy gorszy, my w każdym razie z podglądania szumów i przeprawy stromymi nabrzeżami mamy wielką frajdę. Rzeka ma niezwykły rdzawy kolor, a wije się wśród lasów i łąk. Od czasu do czasu przecina ją niewielki mostek. Jest dość płytka, ale i tak nie możemy darować sobie kąpieli w orzeźwiająco chłodnej wodzie.

Tanwią można spłynąć również kajakiem. Trasa przez Puszczę Solską jest wyjątkowo urocza, ale od razu trzeba dodać, że kończy się w miejscowości Huta Szumy, a więc tam gdzie zaczynają się "wodospady". Kajaków szukać można w Hucie Szumy, ewentualnie w miejscowości Susiec. Koszt to 40-48 zł za dwuosobowy kajak za dzień.

Będąc na Roztoczu nie można nie spróbować jazdy konnej. Tym, którzy już nieźle jeżdżą warto polecić zwłaszcza 34-kilometowy Ułański Szlak Konny, rozpoczynający się w Wólce Wieprzeckiej. Ceny zaczynają się od 20 zł za godzinę jazdy. Zwykle w stadninach i gospodarstwach agroturystycznych można zamówić też przejazd bryczką.

7 / 10

Zagroda Guciów

Obraz
© wikipedia.org by Lysy, licencja CC 3.0

Znakomicie zachowana, blisko dwustuletnia zagroda chłopska w stylu roztoczańskim. Tysiąc lat temu w Guciowie stał jeden z Grodów Czerwieńskich, w których żyli głównie Rusini. Osada rozwijała się do XII wieku, do czasu najazdu tatarskiego. Tatarzy zrównali ją z ziemią, a odrodziła się dopiero w XIX wieku. Teraz mieści się tu muzeum etnograficzno-przyrodnicze, wpisane do rejestru zabytków. Oglądamy więc dawną chłopską izbę z paleniskiem, łóżkiem, stołem, piecem chlebowym i obowiązkowym zapieckiem czy stodołę - z cepem, żarnami, homontem, maszyną do czyszczenia konopi czy wreszcie ligawką, a więc tutejszą trąbą, która służyła do komunikacji międzyludzkiej, np. do przywoływania rolnika na obiad przez żonę, tudzież umawiania się na randki (każda ligawka podobno brzmi inaczej).

Potem wpadamy do tutejszej gospody na zupę z pokrzyw, łupcie z olejem konopnym, czyli, powiedzmy: gołąbki z kaszą gryczaną, reszczoniaka (piróg z kaszy, ziemniaków i sera), pierogi ruskie oraz jaśka z warzywami i kaszą jęczmienną. Popijamy zsiadłym mlekiem i piwem żurawinowym. Tradycyjna chłopska kuchnia z tych okolic w upalny letni dzień smakuje wybornie.

8 / 10

Biłgoraj

Obraz
© Maciek Wesołowski/WP

_ Piejo kury, piejo, ni majo koguta. To jest ładna, to jest ładna biłgorajsko nuta _ - śpiewała niedyś ludowa artystka Anna Malec w piosence Grzegorza z Ciechowa. My w poszukiwaniu nut biłgorajskich zwiedzamy okoliczne wsie. Ale w samym Biłgoraju też na chwilę warto się zatrzymać. W dawnych czasach był tu jeden z grodów czerwieńskich, które to dla Polski był zdobył sam Bolesław Chrobry. Miasto założył w latach 70. XVI wieku szlachcic Adam Gorajski herbu Korczak, a akt lokacyjny podpisał jeden z wielkich polskich królów, Stefan Batory. Potem Biłgoraj znany był ze swojego cechu sitarzy, czyli producentów sit. Tutejsze produkty już w XVIII wieku eksportowano m.in. do Rosji, Niemiec, Francji, Turcji czy Persji. Stąd pochodzą słynne koniki polskie, zwane też biłgorajskimi. Przez lata Biłgoraj szczycił się też swoim zielonym piwem (podobno uwielbiała je królowa Marysieńka). Niestety, w XIX wieku przestano je produkować, receptura zaginęła i do dziś nie udało się jej odtworzyć. Teraz Biłgoraj próbuje wrócić do
swojej wielokulturowej tradycji. My zwiedzamy m.in. cerkiew św. Jerzego i sąsiadujący z nią katolicki kościół św. Marii Magdaleny.

9 / 10

Szczebrzeszyn

Obraz
© wikipedia.org by Merlin, licencja CC 3.0

Jak powszechnie wiadomo tutaj "chrząszcz brzmi w trzcinie i Szczebrzeszyn z tego słynie", o czym powiadomił świat Jan Brzechwa, a upamiętnia do dziś odpowiedni pomnik, a w zasadzie kilka pomników chrząszcza w różnych częściach miasta. Hasło "Szczebrzeszyn" budzi uśmiech na twarzy, ale warto wiedzieć, że to miasto o długiej i ciekawej historii. Miasto leży nad Wieprzem i niegdyś było ważnym grodem obronnym na trakcie kijowskim. Prawa miejskie nadał mu już Kazimierz Wielki w 1352 roku, potem mieszkało tu wiele różnych narodowości, m.in. Zydzi, Ukraińcy czy Ormianie, obok siebie żyli wyznawcy różnych religii: poza katolikami, także prawosławni, unici, kalwini, arianie i ci wyznania mojżeszowego. Do dziś zachowały się w mieście ślady ich bytności: synagoga i kirkut, cerkiew o charakterze obronnym czy barokowy kościół św. Katarzyny.

10 / 10

Wrażenia z jazdy Suzuki SX4 S-Cross

Obraz
© Maciek Wesołowski/WP

Auto nie zawiodło nas na kolejnej trasie. Pomógł, jak zwykle, napęd Allgrip (4WD) i znakomite właściwości jezdne S-Crossa. Wygoda prowadzenia samochodu, wyposażonego w tej wersji w automatyczną skrzynię biegów, jest ogromna. Mam wrażenie, że auto mogłoby prowadzić jedno z naszych kilkuletnich dzieci. Nieodmiennie zachwyca nas też funkcjonalność Suzuki.

- Do wyznaczonych wcześniej celów zaprowadził nas niezawodny system nawigacji.
- Auto znakomicie poradziło sobie na roztoczańskich bezdrożach i błotach. W takich momentach chętnie korzystaliśmy z trybu "snow/mud", czyli śnieg i błoto.
- Bardzo przyjemnym rozwiązaniem, zwłaszcza na długich trasach, jest automatycznie ściemniające się lusterko wsteczne, dzięki czemu nie oślepiały nas światła samochodów jadących z tyłu.
- I jeszcze jedno, nasz błyszczący, niebieski _ crossover _ wszędzie wzbudza zachwyt swoją nowoczesną, stylową sylwetką.

Tekst: Maciek Wesołowski/udm

Komentarze (0)