Beata Pawlikowska dla WP: O czym szumi wiatr
O miejscu, w którym nie ma czasu, kubańskich dziewczynach i historii, którą opowiada wiatr. Najnowszy felieton Beaty Pawlikowskiej.
Przez miesiąc podróżowałam po Kubie. Od słynnych i polecanych miejsc aż po takie, które odkryłam przez przypadek. Przez Hawanę, Cienfuegos, Camagüey, aż po Santiago de Cuba na wschodzie, a potem jeszcze dalej, przez góry, aż do miasteczka Baracoa na wschodnim wybrzeżu.
To właśnie tutaj przypłynął Krzysztof Kolumb w 1492 roku. Tutaj zginął odważny wódz plemienia Taino, Hatuey, który usiłował walczyć z hiszpańskimi najeźdźcami. Tutaj ziemia urywa się nagle i wpada do oceanu. Fale rozbijają się o niski betonowy mur zbudowany na brzegu. Na murku siedzą kubańskie dziewczyny i machają nogami.
Tak, jakby nie istniał czas i nie było reszty świata.
KUBA to temat najnowszej audycji Beaty Pawlikowskiej: Blondynka w samo południe w OPEN FM
Stacja "Beata Pawlikowska" w Open FM! oraz dzięki aplikacji OPEN FM.
iOS - przejdź do sklepu i pobierz aplikację OPEN FM - słuchaj audycji Beaty Pawlikowskiej przez cały czas.
_Android - przejdź do sklepu i pobierz aplikację OPEN FM - słuchaj audycji Beaty Pawlikowskiej przez cały czas. _
Zresztą może naprawdę nie ma, bo jest to jedno z trudniej dostępnych miejsc na wyspie. Droga przez góry jest niebezpieczna. Wąska, strzelająca kamykami spod kół i kręta jak sprężyna. Wspina się stromo do góry, a potem niespodziewanie równie gwałtownie opada w dół. Trzeba mocno naciskać na hamulce, żeby nie wypaść z zakrętu. A potem zmusić silnik do najwyższych obrotów, żeby wspiąć się na stromy szczyt. Potem znów ostro w dół i znów stromo do góry. Przez pięć godzin.
Rzadko kto ma na to czas.
Ja miałam, bo to właśnie najbardziej lubię w podróżowaniu. Znaleźć intrygująco wyglądający punkt na mapie, zjechać z wygodnej szosy i dać się ponieść przygodzie. Nie wiem, dokąd mnie zaprowadzi i nie jestem w stanie tego sprawdzić, ale na tym właśnie polega jej sens. Zabiera mnie ze sobą, żeby pokazać mi coś, czego w inny sposób nie byłabym w stanie odkryć. Uwielbiam to uczucie.
Usiadłam na murku obok kubańskich dziewczyn. Miały włosy elegancko nakręcone na lokówki. Tak, jakby szykowały się na bal. Ale tutaj przecież nie ma sali balowej. Jest tylko szalony wiatr, który rozpędza się nad oceanem i gna coraz prędzej, żeby w końcu wpaść do miasteczka jak głodny huragan, poszarpać flagi, potrząsać drzewami i rozsypać wszystkie starannie ułożone loki.
Może to jest wiatr historii, który szuka tu tego, co kiedyś zostało stracone. Najpierw mieszkali tu Indianie, potem przypłynęły statki Hiszpanów. Rozpoczęła się wojna. Huatuey został schwytany i spalony żywcem na stosie.
O tym do dzisiaj wieje wiatr w Baracoa, dzikiej wiosce na wschodnim wybrzeżu Kuby.
O tym nie przeczytasz w żadnym przewodniku. To trzeba poczuć na własnej skórze. Przestać się śpieszyć, nie gnać za zaliczaniem następnych punktów programu, nie sprawdzać maili, nie wysyłać fotek i nie stać jedną nogą w wirtualnym świecie smartfona.
Usiąść na murku nad oceanem i posłuchać tego, o czym szumi wiatr.