Bornholm... i coś zaiskrzyło!
Godz. 21.45, Hammershus. Ponownie opuszczamy „dziesiątkę”, by dojść do ruin zamku. Trafiamy tam tuż przed zachodem słońca i... milkniemy jak zaczarowani. Takie widowisko potrafi zahipnotyzować. Dopiero chłód wieczoru przywołuje nas do rzeczywistości.