Bursztynowa stolica litewskiego wybrzeża
Słońce już gasło… Tak, wiem, to nie moje zdanie. Tylko Adama Mickiewicza. Ale patrzę na to gasnące słońce tam, gdzie, jak chce legenda, wieszcz po raz pierwszy zobaczył morze. Jakie były następne słowa? "Wieczór był ciepły i cichy". To już się nie zgadza. Bo o ile w Połądze jest ciepło, to rzadko kiedy jest cicho.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.
O co chodzi z tym Mickiewiczem? Ano o to, że podobno to właśnie tutaj, w Połądze, pierwszy raz zobaczył Bałtyk. Kto chce wiedzieć, jakie zrobił na nim wrażenie, niech poczyta "Konrada Wallenroda". "Na wybrzeżach Połągi; Gdzie grzmiącymi piersiami białe roztrąca się morze; I z pienistej gardzieli piasku strumienie wylewa". Bałtyk jak żywy, prawda?
Ale stojąc na molo w Połądze i patrząc na zachodzące słońce, nie myślę o grzmiących falach. Tylko właśnie o fragmencie “Pana Tadeusza”. Choć nie chodzi w nim o zachód słońca nad morzem, to pasuje jak ulał. Myślę o tym, że tylko w krótkiej chwili, gdy pomarańczowa tarcza chyli się ku zachodowi, czas w tym mieście staje w miejscu. Zaraz znów ruszy jak szalony. A ja razem z nim.
Witajcie na imprezie
Połąga (czyli z litewska Palanga) to najpopularniejszy kurort na litewskim wybrzeżu. Nazywany letnią stolicą Litwy. W tym określeniu nie ma przesady, bo w sezonie 17-tysięczne miasteczko zmienia się nie do poznania. Ze spokojnego uzdrowiska przeistacza się w tętniącą życiem przez całą dobę wakacyjną metropolię. Podróż samochodem z Warszawy zajęłaby cały dzień. Ale lot samolotem trwa zaledwie godzinę i 20 minut.
Słońce wpada wreszcie do wody. Odwracam się na pięcie. Molo, z którego podziwiałem zachód, to duma Połągi. Włosi mają swoją wieczorną passeggiatę. Litwini mają molo w Połądze. Nie przesadzę, gdy powiem, że na 470-metrowym pomoście wychodzącym w morze zebrało się całe miasto.
Przez molo przelewa się kolorowy tłum, co chwilę ktoś kogoś rozpoznaje, ktoś macha, ktoś pada z kimś w ramiona. Tłum co chwila zmienia konfigurację, trwają ustalenia, co robić z tak pięknie rozpoczętym wieczorem. W końcu kolorowy korowód ciągnie w stronę Basanaviciaus, głównej promenady miasta.
Jeśli myślałem, że na molo jest gwarno, to wizyta na deptaku szybko weryfikuje to spostrzeżenie. Jest kolorowo. Młodzież, rodziny z dziećmi, emeryci. Między przechadzającymi się co i raz śmigają rowerzyści. Są też segwaye, ulubione przez tutejszych stróżów porządku. Puby, kawiarnie, restauracje. A z każdej dobiega inna muzyka. Nie ucichnie do rana. Klubów nocnych, gdzie balanga trwa do świtu, jest co najmniej tuzin. Najbardziej wytrwali imprezowicze skończą nad ranem na brzegiem morza, gdzie będą mogli się przywitać z pierwszymi plażowiczami.
Widok z wydmy
I tu pojawia się dylemat. Czy po przetańczonej nocy iść grzecznie do pensjonatu i położyć się spać, czy też zostać na plaży i odespać nocne hulanki na białym piasku? Wybór wydaje się prosty. Połąga szczyci się osiemnastokilometrową plażą, o szerokości 300 metrów. Można do niej dojść dosłownie każdą prostopadłą do morza ulicą.
Przyzwyczajeni do tłumów na polskich plażach będą mile zaskoczeni. Tutaj nie ma leżenia sobie na głowach. Znajomi Litwini śmieją się, że jeśli inny plażowicz rozłoży się piętnaście metrów od nas, to znaczy, że jest tłum.
Morze daje Litwinom to, z czego słynie ich odcinek wybrzeża. Bursztyn. Właśnie w Połądze jest największe na świecie muzeum bursztynu, założone przez hrabiego Feliksa Tyszkiewicza. Wśród niemal 30 tysięcy eksponatów można zobaczyć prawdziwe cuda. Na przykład zatopioną w bursztynie jaszczurkę.
Sam pałac i przylegający do niego ogród też jest sporą atrakcją. Tu jest spokojnie. Można odetchnąć po dniu pełnym atrakcji.
Artykuł powstał przy współpracy z Polskimi Liniami Lotniczymi LOT
Zobacz też: Litewski raper śpiewa po polsku.
W artykule znajdują się linki i boksy z produktami naszych partnerów. Wybierając je, wspierasz nasz rozwój.