Trwa ładowanie...
21-12-2009 16:24

Dariusz Morsztyn: Biegnący Wilk

Biegnący Wilk - takie imię przybrał sobie Dariusz Morsztyn mieszkający z rodziną w stworzonym przez siebie państwie – Republice Ściborskiej w gminie Banie Mazurskie koło Gołdapi. Indianista, ekolog, harcerz, interesuje się kulturą eskimoską, bohater kilku filmów i reportaży. Bierze udział w wyścigach psich zaprzęgów, prowadzi hodowlę psów Husky.

Dariusz Morsztyn: Biegnący WilkŹródło: Biegnący Wilk
d3x6ccc
d3x6ccc

Biegnący Wilk - takie imię przybrał sobie Dariusz Morsztyn mieszkający z rodziną w stworzonym przez siebie państwie – Republice Ściborskiej w gminie Banie Mazurskie koło Gołdapi. Indianista, ekolog, harcerz, interesuje się kulturą eskimoską, bohater kilku filmów i reportaży. Bierze udział w wyścigach psich zaprzęgów, prowadzi hodowlę psów Husky.

- Na czym polega „magia Północy?

- Gdy zacząłem hodować psy zaprzęgowe zapragnąłem poznać bliżej środowisko ludzi, skąd te fenomenalne zwierzęta się wywodzą. I tak krok za krokiem powstała całkiem niezła kolekcja i także wiedza. Rozpoczęły się też moje wyprawy na północ. Aby zachować pewną logiczną kolejność od kilku lat poznaję Skandynawię. Laponia, Norwegia, także Szwecja i Finlandia są kierunkami, gdzie wyruszam najczęściej.
Na przykład taka wyprawa do dalekich krańców Norwegii to dla mnie właśnie kontakt z prawdziwą Północą. Bezkresne odległości, zorza polarna, dziewicza przyroda, twardzi ludzie, pierwotna współpraca człowieka ze zwierzętami, duch północy… Tam mnie ciągnie.
W ludziach północy jest taka niezwykła MOC!..., a poza tym to kultury , w obecnej chwili, najbardziej zagrożone na świecie. Dlatego trzeba im oddawać hołd i wspomagać. Jestem idealistą i uważam, że trzeba zarabiać robiąc dokładnie to, co się lubi, a jeszcze ważniejsze jest, aby było to zgodne z osobistymi wartościami i zasadami.

- Dwa razy brałeś udział w prestiżowych zawodach Finnmarkslopet organizowanych w Norwegii. To jeden z trzech najtrudniejszych wyścigów psich zaprzęgów na świecie, dodajmy, że zlokalizowany najbardziej na północ i najdłuższy wyścig w Europie. Jesteś jak dotąd jedynym Polakiem, który ukończył Finnmarkslopet. Podobno odkąd zdobyłeś kamienną statuetkę, już nie jesteś "rookie"(żółtodziobem), teraz jesteś weteranem. ? Przejechałeś 500 km zaśnieżonych arktycznych pustkowi, w niecałe trzy doby. Czy w przyszłości zdecydujesz się na pokonanie 1000 km?

- Tak. Właściwie, to już w tym roku jestem do tego gotowy i najchętniej byłbym duchem i ciałem na północy. Jednak barierą są psy. Do startu na 1000 km trzeba mieć co najmniej 16-18 dobrych, długodystansowych psów. W Polsce niestety takich nie ma, a ja dopiero od 2 lat takie sprowadzam z północy. Mam już sporo młodzieży, ale są to za młode psiaki na taką eskapadę. To nie takie proste. Przygotowania do takiej ekspedycji zajmują kilka lat. Poza tym nic na siłę. Nie robię tego dla pieniędzy ani po jakiś tytuł, więc nie muszę się spieszyć.
Ja po raz pierwszy w wyścigach Finnmarkslopet wystartowałem w 2008 r. i po raz drugi w 2009 r. Bardzo trudna trasa jest wytyczona nurtami rzek, możliwymi do przejechania górskimi przełęczami, wiedzie przez obszar lasotundry i tundry, to teren zupełnie niezamieszkały. Zawodnik musi pokonać trasę wytyczonym szlakiem, wbite są jedynie tyczki w śnieg i łatwo się zgubić.

- Nie można w wyścigu używać GPS, telefonów?

- Nie. Największą przeszkodą i trudnością, poza odległościami, są warunki pogodowe i niebezpieczeństwo pomylenia trasy. Większą część czasu jedzie się nocą i brak jest właściwie punktów orientacyjnych, trzeba właśnie wypatrywać tyczek wbitych w śnieg. Przez cały czas wyścigu tylko maszer ma prawo przebywać ze swoimi psami, pomoc z zewnątrz jest niedozwolona.
Trzy lata temu ze względu na złe warunki z wyścigu wycofało się aż 40 załóg (głównie norweskich) ze względu na odmrożenia, najniższa zanotowana temperatura wynosiła minus 43,5 St. C. Ja wtedy spałem przy minus 42 St. C w namiocie... Nie jest to łatwe, ale osobiście wolę minus 40 od plus 40 st. C ?

d3x6ccc

- Prowadzisz hodowlę psów zaprzęgowych ras: Siberian Husky, Alaskan Malamute, Alaskan Husky. Organizujesz kursy maszerskie. Sam mówisz o sobie: „biegnący wilk”.

- To, że zajmuję się od prawie 20 lat psami zaprzęgowymi jest dla mnie bardzo istotne, bo wynika ze mnie. Zawsze byłem wychowywany z psami i to właśnie pies i wilk są moimi duchowymi druhami. Psy zaprzęgowe to jedna z dwóch najstarszych form współpracy człowieka ze zwierzęciem. Życie ze zwierzętami, ten wspaniały atawizm jest w każdym z nas i uciekanie przed nim jest bzdurą.
Pamiętam, gdy miałem pierwszego psa zaprzęgowego i jechałem na pierwsze zawody zadawałem sobie pytanie: czy jadę na takie wyścigi pierwszy czy ostatni raz? Czy zobaczę tam trzaskające bicze, jak z powieści Londona? Już wtedy od wielu lat zajmowałem się prawami zwierząt. Ogólnie jestem pod silnym, pozytywnym wrażeniem. Wtedy mówiło się, że „maszerzy dzielą się na tych, którzy śpią z własnymi psami i tych, którzy się do tego nie przyznają”.
Aktualnie posiadamy 40 psów. Ja jeżdżę dużymi zaprzęgami - na 14 psów.
Mamy mnóstwo sań: fińskie, eskimoskie; wózki trzykołowe i czterokołowe, Land Rovery ze specjalnymi przyczepami dla psów...
Żeby psy pracowały w warunkach polskich, temperatura powietrza musi wynosić poniżej 10 St. C., a ponieważ mieszkamy w Polskim Biegunie Zimna – mamy tu idealne warunki dla psiaków. A i wilki po sąsiedzku.
Mój rekord, to obserwowanie wilka, przy własnym domu z odległości 10 kroków!

- Śmierć psów jest ciężkim, przykrym doświadczeniem....

- Jest to zawsze bardzo dramatyczne wydarzenie... Szczególnie jak umierają Ci najbliżsi. Takie jest prawo natury, że psy żyją krócej od nas. Trzeba nauczyć się z tym żyć i traktować to właśnie jak prawo natury. Mamy przydomowy cmentarz i w każde święto zmarłych niestety pali się więcej świec....

- Organizujesz wyścigi psich zaprzęgów także przez polskie puszcze.

- W przeszłości, 9 lat temu zorganizowałem wraz z żoną najdłuższy, bo liczący prawie 600 km, wyścig psich zaprzęgów w Polsce, dokładnie 580 km. Trasa wyścigu prowadziła m.in. przez: Lasy Ublickie, Puszczę Piską, okolice Węgorzewa, Puszczę Borecką, Mazury Garbate, Puszczę Romincką, Wigierski Park Narodowy, Puszczę Augustowską, okolice Ełku. Była to autorska, nie powtarzana trasa. Ale robię też czasami krótsze wyprawy, które trwają kilka dni i mają ponad 200 km, przez
Puszczę Augustowską, Romincką, Borecką, w drodze śpimy w leśniczówkach i szałasach…

- Wybrałeś życie na wsi. Twoje pomysły nawiązują do starej tradycji maszerskiej, traperskiej…

- Sam wychowałem się bez światła w leśniczówce dziadków w sercu Puszczy Kurpiowskiej. A czym skorupka za młodu nasiąknie... Uważam, że współczesny świat zdominowany przez cywilizację techniczną i wielkomiejską jest sztuczny jak dom z sidingu. Ostatni „prawdziwi ludzie” żyją w niezwykle rzadkich już prawdziwych wsiach. Także w Polsce sam mam szczęście mieszkać w takim miejscu, gdzie życiu nie dyktują mody i bilbordy.
Wyznaję zasadę, że aby cokolwiek poznać, trzeba to zrobić od środka. W organizacji, którą stworzyłem w 1986 roku, której cały czas przewodzę (Harcerski Ruch Ochrony Środowiska im. św. Franciszka z Asyżu) kultury tubylcze tworzą oś systemu wychowawczego. Jest to nurt zwany woodcraftem. To są również moje zainteresowania prywatne.
Zawsze niezwykle interesowały mnie kultury tubylcze: indiańskie, eskimoskie.

d3x6ccc

- Posiadasz jedyne w Polsce Muzeum Eskimoskie, organizujesz festyny eskimoskie.

- Mamy wioskę eskimoską ze scenografią eskimoską: namioty ze skór renifera, fińskie sanie, rogi renifera, stroje eskimoskie - zdobione wieloma kilogramami parki ze skór reniferów, buty śnieżne. Podczas takich imprez wódz eskimoski prowadzi różne rytuały. Plemiona ćwiczą w eskimoskich rzemiosłach, strzelają z łuków, wyruszają na inscenizację polowania na morsa, rzucają toporkiem i oszczepem, czy eskimoską bolą, jest też oczywiście jazda psimi zaprzęgami, canicross.
Są jeszcze inne "eskimoskie" zabawy, np. chwytanie dzikiego renifera - polegające na chwytaniu imitacji renifera na lassa; czy wyprawa do Nome - przejazd legendarną trasą "po Alasce", czy wyścigi w rakietach śnieżnych.

- Żona, dwóch synów, 40 psów, 7 koni, 7 kotów i rodzina prawie w komplecie… ;-) Prowadzicie również rodzinne schronisko dla zwierząt.

- Jesteśmy rodziną wegetariańską. Właściwie od zawsze zajmowaliśmy się zwierzętami i ich prawami. Dlatego bez zwierząt w otoczeniu nie wyobrażam sobie życia. Uważam też, że wychowywanie dzieci bez zwierząt, to dawanie im ułomności. Dlatego Republika Ściborska to azyl dla zwierząt, tych domowych, ale też i dzikich.
Razem z żoną Justyną mamy dwóch synów: 8-letniego Jasia i 6-letniego Olesia. I wspólnie ogarniamy to nasze stadko. A jest co ogarniać!
Oprócz psów zaprzęgowych w Republice Ściborskiej żyje stado koników polskich, kilka koni wykupionych z rzeźni. No i oczywiście mamy starą pasiekę dziadka Olesia z 1935 roku. Założył ją mój dziadek – Aleksander Koźliczak we wsi Dobrylas w Puszczy Kurpiowskiej Zielonej. Pasieka jest historyczna i nawet ule pochodzą w większości sprzed 1935 roku.
Oprócz zwierząt jest też trochę innych rzeczy w naszej republice. Wynika to stąd, że jestem strasznie zachłannym człowiekiem i jak coś mnie „powali na kolana” to staram się to zdobyć albo uratować od zniszczenia i zapomnienia. Mamy więc i czarną banię i dom z czarną izbą.
A kąpiel, czyli "baniowanie" w klasycznej, starej czarnej bani (saunie), to prawdziwe przeżycie!

- A skąd wziął się pomysł na Republikę Ściborską?

- Pomysłem do powstania Republiki Ściborskiej była znana mi idea utworzenia w roku 1914 przez twórcę polskiego skautingu Andrzeja Małkowskiego – Rzeczpospolitej Podhalańskiej – Rzeczpospolitej Skautowskiej. W harcerstwie działam od około 30 lat, uznaję je za najgenialniejszy system wychowawczy i fantastyczną przygodę i styl życia. Harcerzem będę do końca życia. Nie mogę się pogodzić z tym, że harcerstwo umiera w dzisiejszych czasach, a państwo patrzy na to obojętnie. Nikt nie zastąpi w społeczeństwie naszej roli. Decydenci zdaje się są pod tym względem ślepi. Za bardzo skupiają się na myśleniu o swojej przyszłej kadencji... Republika Ściborska jest państwem harcerskim, to jest współczesna forma działalności wychowawczej.

d3x6ccc

- A kto jest dla Ciebie autorytetem i dlaczego?

- Autorytetów mam wiele. Jak choćby zmarły kilka dni temu mój dziadek od którego się wszystko zaczęło. Każdy z tych ludzi wniósł w moje życie jakieś ważne elementy. Mam zwyczaj, że staram się osobiście dotrzeć do wzorców, które wynajduję i czerpać z możliwie „najwyższej półki”.
Ta osobista chęć poznania jest dla mnie ważna. Np. gdy po raz pierwszy obejrzałem film Nicolasa Vaniera „Le Dernier trappeur” – główny bohater, który grał samego siebie stał się dla mnie żywą legendą. I oczywiście postanowiłem odnaleźć - Normana Winthera - jednego z ostatnich prawdziwych traperów. Już mam wiele kontaktów i wiedzy na ten temat. Przygotowuję kolejną wyprawę, tym razem na Yukon.

- Podobno od dwóch lat organizujesz szereg samotnych wypraw badawczych śladami historii powstania książki Marii Rodziewiczówny – „Lato Leśnych Ludzi”.

- Aktualnie najbardziej absorbują mnie badania na Białorusi. Odkrywam tam historie powstania niezwykłego dzieła, „polskiej księgi dżungli”, czyli „Lata Leśnych Ludzi”.
Zaczęło się jakieś dwa lata temu od informacji, że książka powstała na faktach. I zaczęło się...Dziś jestem już gotowy na stworzenie muzeum, przygotowuje na ten temat książkę, odbyłem szereg wypraw badawczych, a nawet (zajęło mi to półtorej roku poszukiwań) odnalazłem miejsce na poleskich bagnach, gdzie stała do 1920 roku autentyczna chata leśnych ludzi. Mam już prawie 200 eksponatów, w tym około trzydziestu bezpośrednio związanych z Marią Rodziewiczówną.
Miejscem wypraw jest Polesie (obecnie właśnie teren Białorusi). A celem badań jest m.in. stworzenie muzeum Leśnych Ludzi w Republice Ściborskiej. Moim marzeniem jest otwarcie muzeum w przyszłym roku, aby doczekali tego ludzie, jeszcze żyjący i osobiście znający naszą pisarkę. Ale na razie o tym sza.... ;-)

(Alex)

| Biegnący Wilk Dariusz Morsztyn - ur. w 1966 r. Organizator wyścigów psich zaprzęgów na Mazurach, bierze udział również w zawodach Finnmarkslopet w Norwegii. Harcerz - założyciel i Wódz Naczelny Stowarzyszenia Harcerski Ruch Ochrony Środowiska im. św. Franciszka z Asyżu (www.hros.mazury.pl), z wykształcenia nauczyciel WF, zajmuje się też edukacją ekologiczną. Jest morsem, indianistą, biegaczem długodystansowym, autorem kilku publikacji dla nauczycieli, bohaterem kilku filmów i reportaży, prowadził m.in. program telewizyjny "Łowcy przygód", jest laureatem nagród m.in. za zasługi dla rozwoju turystyki. Zajmuje się też od wielu lat dogoterapią (m.in. w TVP film "Maszer"). Twórca położonej w najdzikszym rejonie Mazur "Republiki Ściborskiej", w której znajduje się m.in. jedyne stałe muzeum północnych ludów tubylczych - Muzeum Eskimoskie. Wyścig Finnmarkslopet w Norwegii Finnmarkslopet to nazwa najdłuższego wyścigu psich zaprzęgów w Europie i najbardziej na północ zlokalizowanego wyścigu w świecie.
Finnmarksloped odbywa się w okolicy 70 równoleżnika, a np. wyścigi kanadyjskie - 65, dla porównania koło podbiegunowe znajduje się na 66,5 równoleżniku. Miejscem wyścigu jest Finnmark - kraina północnej Norwegii. Start i meta zlokalizowane są w miejscowości Alta, a trasa przebiega m.in. przez stolicę Lapończyków i zimna - Karasjok. Trasa wyścigu jest położona tylko 100 km na południe od Nord Kapp - symbolicznego, najbardziej na północ położonego miejsca w Europie. Wyścig składa się z dwóch tras - 1000 kilometrowej i 500-kilometrowej. Uczestnikami są głównie norwescy maszerzy - to elita sportu psich zaprzęgów. Ale od kilku lat próbują swoich sił w wyścigu także nieliczni maszerzy z innych krajów. Republika Ściborska "Republika Ściborska" to osada ekologiczna, siedlisko należące do Justyny i Dariusza Morsztynów. Jest położona w najbardziej dzikim rejonie Mazur Garbatych, na terenie gminy Banie Mazurskie. To autentyczne odludzie, kilometr od malutkiej wioski Ściborki, zamieszkałej głównie przez ludność
pochodzenia ukraińskiego, na skraju Lasów Skaliskich i Gór Klewińskich. W osadzie znajdują się: Muzeum Kultury Indiańskiej i Eskimoskiej; siedziba Harcerskiego Ruchu Ochrony Środowiska im. św. Franciszka z Asyżu; wioska indiańska (w okresie letnim); chata maszera; czarna bania; największa w regionie hodowla psów zaprzęgowych (około 40 psów); koniki polskie; stara pasieka pszczół; 200-letni, drewniany dom gospodarzy; rodzinne schronisko dla zwierząt; przejście graniczne do Republiki Ściborskiej. |
| --- |

d3x6ccc
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3x6ccc