Dramatyczny spadek w USA. "Nie widać żadnych oznak, żeby miało się to skończyć"

W Stanach Zjednoczonych nad żadnymi owadami nie są prowadzone tak dokładne badania, jak w przypadku motyli. Z tych najnowszych, opublikowanych w "Science", wynika, że amerykańskie motyle znikają w szybkim tempie, co jest skutkiem m.in. zmian klimatycznych, utraty siedlisk i konkurencji z silniejszymi insektami. W ciągu ostatnich 25 lat liczebność motyli spadła aż o 22 proc.

Największe spadki liczebności motyli odnotowano w Arizonie, Nowym Meksyku, Teksasie i Oklahomie, gdzie liczba owadów od 2000 r. zmniejszyła się o ponad połowę. - Nie widać żadnych oznak, żeby miało się to skończyć - powiedział Nick Haddad, entomolog z Michigan State University i współautor badania opublikowanego w naukowym czasopiśmie.

W całym kraju aż 114 gatunków wykazuje drastyczny spadek liczebności, a liczba tylko dziewięciu gatunków tych pięknych owadów wzrasta. Przykładowo w 1997 r. w USA żyło 1,2 mln monarszek księżnych (danaus plexippus), a obecnie jest ich mniej niż 10 tys. Gatunek ten może więc trafić na listę zagrożonych.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Czytaj też: Leśnicy pokazali zdjęcie. "Sam byłem nieco strwożony, widząc te oczy"

David Wagner z Uniwersytetu w Connecticut zauważa, że choć roczny spadek populacji może wydawać się niewielki, w dłuższej perspektywie jest katastrofalny.

Eliza Grames, adiunkt nauk biologicznych na Uniwersytecie Binghamton podkreśla, że motyle to nie tylko "ambasadorzy piękna natury" czy źródło inspiracji dla artystów oraz fotografów, ale przede wszystkim ważny element ekosystemu, potrzebny także ludziom. Motyle pełnią ważną funkcję, bowiem wspomagają zapylanie roślin, które są kluczowe dla produkcji żywności. Dodatkowo przyczyniają się do zachowania równowagi ekosystemów na całym świecie.

Teraz badacze mogą wyciągać wnioski z najnowszych badań i pracować nad zmniejszeniem spadku w populacji motyli.

Czytaj też: Duży i mało płochliwy. Rzadki gatunek wraca w Karkonosze

Źródło: npr.org/AP