Isfahan jak pół świata. Najpiękniejsze miasta Iranu
Inny świat - myślimy o Islamskiej Republice Iranu, izolowanej, spętanej zakazami obyczajowymi, surowymi wytycznymi religii. Tymczasem Persowie mają takie same marzenia jak wszyscy i swoje sposoby, by je realizować. A ich gościnność jest niezrównana.
Jeśli natkniecie się na promocję biletów lotniczych do Teheranu, nie wahajcie się. Iran przeżywa okres turystycznej prosperity, mimo że obywatelom żyje się coraz gorzej - nie dość, że nie ma wolności, to jeszcze międzynarodowe sankcje są coraz bardziej odczuwalne w codziennym życiu. Państwo ajatollahów rządzących od rewolucji islamskiej z 1979 r. charakteryzuje się dualizmem - oficjalnych zakazów jest mnóstwo, a ludzie i tak obchodzą je, robiąc - po cichu - swoje i marząc o normalności. Są piękni, serdeczni, do gości odnoszą się z atencją. Mam pochodzących stamtąd przyjaciół i wiem, ile wycierpieli od reżimu, więc z trudem przychodzi mi przyznać, że Iran jest państwem, w którym można poczuć się bezpiecznie jak w żadnym innym. Ale to prawda - dobrostan turysty jest w Iranie zagwarantowany. Oprócz sytuacji, gdy usiłuje on przejść przez ulicę, nawet po pasach - o tym później.
Mosty bez rzeki
Wymogi wizowe wobec Polaków uległy rozluźnieniu, m.in. wydłużono do miesiąca okres, na który można uzyskać wizę turystyczną; nie ma już przeciwwskazań, aby otrzymać ją wielokrotnie. Można ubiegać się o nią na każdym lotnisku międzynarodowym. Pomiędzy Teheranem a wszystkimi większymi miastami kursują autobusy dalekobieżne klasy VIP, które były moim ogromnym odkryciem i olśnieniem. Za nieduże pieniądze (do 30 zł) wiozą cię przez pół rozległego kraju w warunkach luksusowych: miejsca jest tyle, że podróżuje się na leżąco, do tego dostając poczęstunek składający się z kanapek, słodyczy i napojów.
Ponad 300 km na południe od Teheranu leży trzecie co do wielkości miasto kraju - Isfahan, zwany Florencją Wschodu. Jest takie perskie powiedzenie: "Jeśli zobaczyłeś Isfahan, to tak, jakbyś zobaczył pół świata (Esfahon nesfe dżahan)". Kiedyś było stolicą, teraz jest takim "irańskim Krakowem", nieco sennym i prowincjonalnym, z najbardziej spektakularnymi zabytkami i meczetami - ale te podobnie zniewalającej urody znajdziemy w każdym perskim mieście. Isfahan ma coś więcej - ogromny jak kilka boisk piłkarskich plac Imama Chomeiniego, który także nasuwa skojarzenie z Krakowem i jego Sukiennicami, tyle że w wersji maxi.
Kiedyś miasto miało też piękną, spływającą z gór rzekę Zajande (życiodajną), której brzegi spina szereg malowniczych mostów. Woda w korycie wzbierała tylko zimą i wiosną, po deszczu, ale od kilku lat nie pojawia się wcale. Pada mało, władze zmieniły bieg rzeki, żeby nawodnić inne tereny i przyroda się zbuntowała - opowiadają isfahańczycy. Czekają na rzekę jak na mityczną, upragnioną wolność.
- Ciągle sucho jak w piekle - donosi przyjaciel. 21 grudnia celebrował irańskie święto Yalda, najdłuższą noc w roku. Rodziny spotykają się i czytają wiersze legendarnych perskich poetów, doszukując się w wersach przepowiedni na cały rok.
Irańczycy wszystko celebrują rodzinnie, o ile tylko pogoda pozwala, w plenerze. Uwielbiają spacerować po kamiennych mostach nad Zajande i nadrzecznych bulwarach i parkach. Ulubionym deptakiem jest Most 33 Łuków z kolumnami i niszami, w których młodzi mogą ukryć się przed okiem policji obyczajowej i może nawet musnąć swoje dłonie. Na równie popularnym zabytkowym moście Chadżu (Pol-e Khaju) ludzie wieczorami zbierają się, by śpiewać. Oczywiście - wyłącznie mężczyźni. Po drugiej stronie Zajande leży dzielnica Dżulfa zamieszkana przez mniejszość ormiańską z piękną katedrą i wyśmienitymi knajpkami.
Przestrzeń placu Naksz-e Dżahan
Sercem miasta jest plac Imama Chomeiniego, zwany potocznie Naksz-e Dżahan (Obraz Świata). Prostokątny ogromny plac (82 tys. metrów kw.; większy jest tylko chiński Tiananmen) otoczony jest meczetami: szejka Lotfollaha, Królewskim oraz pałacami. Pośrodku tańczą fontanny, otulające plac wodną mgiełką. W ich basenach odbijają się kopuły meczetu, ozdobionego freskami w kolorach żółtym, niebieskim i zielonym, symbolizujących słońce, niebo i przyrodę. Wokół krążą dorożki, a na trawnikach dzieciaki grają w piłkę nożną. Zbite w płochliwe stadka spacerują młodziutkie uczennice szkoły koranicznej (medresy), w obowiązkowych hidżabach. Zresztą skromny strój obowiązuje wszystkie dziewczynki, dziewczyny i kobiety w Iranie, także turystki: chustka na głowie, tunika na biodrach, zakryte kostki, ramiona, dekolt. Turystkę można poznać po tym, że się do tego kanonu stosuje, wyzwolone Iranki natomiast są na zakazy wściekłe i radzą sobie po swojemu, eksponując i tak olśniewającą perską urodę: chusta cudem tylko trzyma się na czubku koka, dżinsy opięte są do granic możliwości, długie tipsy, a makijaż wręcz sceniczny.
Wieczorami arkady wokół placu są podświetlone, ulokowały się pod nimi sklepy oferujące pamiątki, skarby perskiego rzemiosła, rękodzieła artystycznego. Przez główną bramę Quejsariye wychodzi się na Wielki Bazar (Bazar-e Bozorg), gdzie znajdziemy wszystko, a nawet o wiele więcej, co chcielibyśmy zabrać do domu. A więc tak... Mosiężne naczynia, głównie tygielki do parzenia kawy. Obrusy (sofre) produkowane w Isfahanie techniką nadruku na płótnie i barwione naturalnie często we wzór drzewa cyprysowego. Tkaniny obiciowe, poszewki na poduszki. Miniatury. Perskie dywany! Książkę można by o nich napisać. Te eleganckie - miejskie, z misternymi arabeskami i te koczownicze, zdobione symbolami plemiennymi przekazywanymi z pokolenia na pokolenie. Wszystkie symetryczne, przebogate, gęste i mięciutkie.
Wieczorami bazar tętni życiem, a targowanie się należy do dobrego tonu. Trzeba przyznać, że isfahańczycy są w tej sztuce mistrzami. Potrafią też sprzedać w okamgnieniu każdą rzecz - nawet dywan komuś, kto przyleciał z bagażem podręcznym. Słyną ze swojego kupieckiego kunsztu i sami o sobie opowiadają żarty, że rodzice już kilkuletnie dzieci wysyłają po gazetę z nakazem targowania się o nią.
Różowy sen Szirazu
Jadąc jeszcze dalej na południe dotrzemy do miasta Sziraz, stolicy prowincji Fars, położonego na wysokości 1540 m n.p.m. i pachnącego - jak zauważają przybysze - pomarańczami. Nie jest tak spektakularny jak Isfahan, ale może pochwalić się kilkoma obłędnymi zabytkami i bazarem Vakil, mieszczącym kilkaset sklepów, który nie ustępuje isfahańskiemu. A zakupy może i lepiej tam zrobić, bo ceny są bardziej korzystne. Przez całe miasto ciągnie się główny bulwar Zand, z placem Shohada niedaleko starej cytadeli - Twierdzy Karim Chana z wysokimi 14-metrowymi basztami.
Sziraz jest kolebką szczepu winogron, uprawianego dziś na całym świecie. Według legendy do wynalezienia tego trunku doszło tak, że na dworze szacha zepsuła się partia soku z winogron, jedna z hurys w haremie spróbowała sfermentowanego napoju, w konsekwencji czego szach spędził noc swego życia. Dziś w Szirazie nie ma wina. Żadnego alkoholu. A przynajmniej oficjalnie, bo niektórzy "krnąbrni" mieszkańcy regionu w konspiracji pędzą na swoje potrzeby zupełnie zacne wino, kultywując wielowiekową tradycję.
Wracając do zwiedzania miasta - wisienką na torcie Szirazu jest Różowy Meczet (Nasir ol Molk) z czasów Kadżarów, z II połowy XIX w. Najlepiej przyjść do niego rano, ok. godz. 10. Wtedy promienie słońca wpadają do środka przez witraże, tańcząc różowymi refleksami na dywanach i majolikach.
Tajemnice i pułapki
W tych dwóch najpiękniejszych miastach Iranu wiele jest jeszcze zabytków do podziwiania. Pełne ciekawych miejsc są też ich okolice, jak choćby Persepolis - stolica imperium Achemenidów, położona 70 km na północny-wschód od Szirazu.
Morze tajemnic - do odkrywania na lata - kryje cały Iran. Tych wzniosłych, związanych z kulturą, kolebką cywilizacji, i tych zupełnie przyziemnych, a jakże frapujących. Weźmy takie toalety: bez sedesu, z dziurą w wykafelkowanej podłodze pomiędzy miejscami wyznaczonymi na postawienie nóg, a uzbrojonymi antypoślizgowo. Albo waluta - konia z rzędem temu, kto się szybko połapie, o co w tym chodzi!
Jak pisze Stephan Orth w doskonałej, pełnej lekkiego humor książce "Couchsurfing w Iranie. (Nie)codzienne życie Persów":
- Dowiedz się, ile kosztuje dana rzecz.
- Zdziw się, że tak tanio.
- Przelicz podaną kwotę z tomanów na riale - dodaj jedno zero.
- Zrozum, że wcale nie jest tak tanio, ale i tak taniej niż w Europie.
- Znajdź odpowiednie banknoty (przeznacz na to na początek 30-60 sekund).
- Zapłać.
Ten sam autor dostrzega też grozę zwykłej, wydawałoby się, czynności, jaką jest przejście na drugą stronę ulicy. W kraju, gdzie pieszy nie ma żadnych praw, najpierw czeka przyczajony na poboczu, na krawężniku, aż na najbliższym pasie powstanie luka. Stają mu przed oczami najważniejsze chwile życia. Jeśli jest początkujący, lepiej, by przyłączył się do grupy tubylców i schował za nimi. I nie liczył na to, że ktoś zahamuje - oni tego nie robią nigdy. Nigdy. Dotyczy to zwłaszcza przejść dla pieszych - to pułapki! Jeżeli przechodząc przez irańską ulicę usłyszysz, że trąbili na ciebie trzy razy, to znaczy, że jeszcze żyjesz.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl