Kontrowersje wokół poszukiwań złotego pociągu. "To nie metoda jest zła, tylko ludzie"
Poszukiwacz skarbów z Dolnego Śląska otrzymał od Lasów Państwowych zgodę na przeprowadzenie tzw. badań nieinwazyjnych. W rozmowie z WP wyjaśnia, jaki ma plan działania. - Złoty pociąg to nie jest jedyna sprawa nad jaką pracuję. Być może niedługo pojawi się coś, co również zelektryzuje całą Polskę - mówi.
Wiosną 2025 r. zespół poszukiwawczy o nazwie "Złoty Pociąg 2025", kierowany przez tajemniczego mężczyznę, przedstawiającego się jako M. zapowiedział, że zamierza odnaleźć historyczny skład. Kierownik zespołu zgodził się, po długich namowach, opowiedzieć nam o swoich planach badawczych.
Kontrowersje wokół radiestezji. "To nie metoda jest zła, tylko ludzie"
Przypomnijmy, że metoda badawcza, którą wykorzystuje poszukiwacz z Dolnego Śląska, budzi sporo kontrowersji, zarówno wśród opinii publicznej, jak i naukowców. Chodzi bowiem o radiestezję, którą nazywa się sposób poszukiwania obiektów, wody czy minerałów za pomocą różdżki lub wahadełka.
Konkurencja dla PKP. "Przebojem wdarł się na polski rynek"
- Żaden z dziennikarzy nie zadał mi podstawowego pytania... Czy ja już coś odnalazłem, używając tej metody? Tak. Znalazłem zamaskowane wejście do tunelu niewielkich rozmiarów. Badanie radiestezyjne pozwoliło odnaleźć ten obiekt - mówi w rozmowie z WP pan M., który w dalszym ciągu chce pozostać anonimowy. - Wiem, jaką pracę wykonałem, ile godzin i dni zajęło mi badanie radiestezyjne i zbieranie danych oraz ich opracowanie. To była wielka praca, która potwierdza, to że wojsko niemieckie ukryło trzy wagony w tunelu. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości, ani przez sekundę - wyjaśnia nam.
Powodem braku zaufania do tej metody badawczej jest przede wszystkim seria nieudanych pomiarów, które zapowiadały wielkie odkrycia, a spełzły na niczym. Pan M. twierdzi, że w przypadku jego badań, opinia publiczna "dała się złapać w pułapkę".
- Czy to ja wykonywałem te nieudane rozpoznania? To nie metoda jest zła, tylko ludzie, którzy ją wykonują, to dyletanci, bez przygotowania, wiedzy i talentu. Obwołują się "mistrzami radiestezji", podczas gdy w rzeczywistości są nieudacznikami - wyjaśnia nam.
Lasy Państwowe potwierdzają zgodę na badania nieinwazyjne
Póki co, tajemniczy badacz z Dolnego Śląska otrzymał od Lasów Państwowych zgodę na przeprowadzenie tzw. badań nieinwazyjnych. Informację tę potwierdza Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych we Wrocławiu.
"Wydane zostało zezwolenie na prowadzenie prac przygotowawczych w ramach kontynuacji badań mających na celu weryfikację istnienia tzw. złotego pociągu. Obecnie prace ograniczają się wyłącznie do poszukiwań metalowych przedmiotów, zabytków oraz innych elementów, które mogą zakłócać działanie urządzeń geofizycznych – jako etap przygotowawczy do ewentualnych, dalszych działań badawczych" - przekazała nam Malwina Sokołowska, rzeczniczka prasowa Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych we Wrocławiu.
Pozwolenie obowiązuje do 30 czerwca 2026 r. Prace mogą być prowadzone wyłącznie z użyciem ręcznych wykrywaczy metali oraz prostych narzędzi, takich jak łopaty i szpadle. Głębokość nie może przekraczać 50 cm, a powierzchnia punktu badawczego 30 x 30 cm. Lokalizacja badań nie została ujawniona. Poszukiwacz chce jak najdłużej utrzymać ją w tajemnicy.
Lasy Państwowe podkreślają, że teren znajduje się w otulinie parku krajobrazowego i w obrębie lasów o szczególnym znaczeniu przyrodniczym. Wszelkie działania muszą być uzgadniane z miejscowymi służbami leśnymi i organami ochrony dziedzictwa.
M. będzie walczył o uzyskanie pozwoleń na pogłębione badania terenowe
Przeprowadzenie badań nieinwazyjnych z pewnością nie wystarczy, aby potwierdzić, czy na wskazanym przez pana M. terenie faktycznie znajdują się pozostałości wojennej infrastruktury. W tym celu będą potrzebne inne badania, takie jak np. odwierty czy wykopaliska.
I choć z uwagi na występowanie na danym terenie obszaru Natura 2000 może się to wydawać niemożliwe do zrealizowania, to Generalna Dyrekcja Lasów Państwowych wcale nie wyklucza takiej możliwości. Instytucja zapewnia, że każdy kolejny wniosek, złożony w omawianej sprawie, zostanie merytorycznie rozpatrzony.
"Nadleśnictwo Świdnica w przeciągu kilku ostatnich lat kilkukrotnie udostępniało podmiotom zewnętrznym grunty własności Skarbu Państwa w zarządzie Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe na cele związane z poszukiwaniem zabytków i innych przedmiotów. Wszystkie wnioski są analizowane pod kątem zgodności planowanych prac z obowiązującymi przepisami prawa w tym przepisami ustawy z dnia 28 września 1991 r. o lasach ( Dz.U. 1991 Nr 101, poz. 444 t.j. Dz.U. z 2025 r. poz. 567) oraz ustawy z dnia 3 lutego 1995 r. o ochronie gruntów rolnych i leśnych (Dz.U. 1995 Nr 16, poz. 78 t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 82).
Każdy ponowny wniosek zostanie merytorycznie rozpatrzony, mając na uwadze, iż grunty leśne podlegają ustawowej ochronie na mocy ww. przepisów. Odnosząc się do zagadnienia badań w formie "wykopalisk", należy wyjaśnić, że prace polegające na rozkopywaniu gruntu leśnego (podlegającego ustawowej ochronie) za pomocą ciężkiego sprzętu, tj. koparek, wywrotek, wycinki drzewostanu - wymagają wcześniejszego dopełnienia przez inwestora procedur prawnych opisanych m.in. w ustawie o ochronie gruntów rolnych i leśnych" - czytamy w przygotowanym dla nas oświadczeniu.
Sam poszukiwacz wierzy, że jego wnioski zostaną pozytywnie rozpatrzone przez Lasy Państwowe i otrzyma pozwolenia, które umożliwią mu dalszą pracę. Chwali również sposób, w jaki został przez Lasy Państwowe potraktowany.
- Uzyskanie pozwoleń na tego typu badania jest trudne, ale nie niemożliwe. Uważam, że prędzej, czy później uzyskam potrzebne zgody. Należy pamiętać, że Nadleśnictwo Świdnica [do którego zgłaszał wnioski w pierwszej instancji, przyp. red.] nie podejmuje samodzielnie decyzji. Wszystko wędruje wyżej, do Wrocławia. Została przez Lasy Państwowe zostawiona pewna "wąska furtka", w którą postaram się wejść i uzyskać pozwolenie. Co do Nadleśnictwa Świdnica nie mam żadnych zastrzeżeń, zostałem tam bardzo dobrze przyjęty i wysłuchany - wyjaśnia nam.
Jeśli odwierty potwierdzą obecność tunelu, sponsorzy badań sami się znajdą
- Jeśli w końcu uda się zdobyć pozwolenie na przeprowadzenie prac badawczych, to będą się one wiązały z ogromnymi kosztami - mówiła nam Joanna Lamparska, pisarka, dziennikarka i znawczyni historii Dolnego Śląska. Jednak M. szacuje, że koszty odwiertów nie będą duże, a później, gdy - jak twierdzi - potwierdzą się jego przypuszczenia, nie będzie już odwrotu a realizacja badań pójdzie za ciosem.
- Jeśli będziemy mieć pozwolenia, to być może założymy zrzutkę w internecie na ten cel. W momencie, gdy odwierty potwierdzą istnienie wagonów w tunelu, to uważam, że ze znalezieniem sponsorów na odkopanie wlotu do tunelu nie będzie problemu. Oczywiście wcześniej trzeba będzie uzyskać pozwolenie, myślę, że już na poziomie ministerstwa. Natomiast presja społeczna i medialna będzie tak olbrzymia na wydanie takiego pozwolenia, że przyspieszy to znacznie proces otworzenia tunelu i dotarcia do wagonów - wyjaśnia nam kierownik zespołu "Złoty pociąg 2025".
Choć na tym etapie trudno rozważać o tym, czy badania pana M. przyniosą przełom, to nie da się ukryć, że jego determinacja i rzetelność działań robią wrażenie. Ale czy okażą się skuteczne? Czas pokaże.
- Złoty pociąg to nie jest jedyna sprawa, nad jaką pracuję. Być może nie długo pojawi się coś, co również zelektryzuje całą Polskę - prowokuje tajemniczy poszukiwacz.