Trwa ładowanie...

Mazury. Wojna o platformy bezpieczeństwa

Na Warmii i Mazurach w minione wakacje utonęło 19 osób. Nie brakuje głosów, że wielu z wypadków można było uniknąć dzięki platformom systemu ostrzegania, ale te musiały zniknąć – i to w atmosferze niedopowiedzeń i wzajemnych oskarżeń. Wojna o ich powrót trwa. - Znów życie ludzkie stało się zapłatą za ignorancję, brak uwagi i szacunku do żywiołu - mówi Mariusz Pędziński z fundacji "Bezpieczne Mazury".

Mazury słyną z jeziorMazury słyną z jeziorŹródło: Getty Images
d2lfyhu
d2lfyhu

Platformy bezpieczeństwa były instalacjami, które informowały o warunkach na jeziorach (wyposażone były m.in. w wiatromierze czy termometry), ale posiadały też kamery monitorujące sytuację. Miały zwiększać efektywność działań ratowniczych i pomagać w dotarciu do potrzebujących. W razie niebezpieczeństwa mogły zaś zapewnić schronienie żeglującym.

Na Mazurach pojawiły się 24 takie platformy. Projekt stał się jednak... zarzewiem małej wojny. Dlaczego system, który miał pomóc w ratowaniu życia, doprowadził do wielkiego sporu?

Mazury - komu przeszkadzały platformy?

Funkcjonowanie platform na mazurskich jeziorach od początku spotykało się z negatywnymi opiniami. Krytykowano ich estetykę i obecne na nich reklamy. Pierwotnie widoczne było na nich logo sponsora – dużego koncernu z branży motoryzacyjnej. Przeciwnicy platform twierdzili, że system bezpieczeństwa stanowi furtkę do komercjalizacji jezior i psuje mazurski krajobraz. Fundacja "Bezpieczne Mazury" zapowiedziała wówczas likwidację reklam.

Platforma na jeziorze Bezpieczne Mazury
Platforma na jeziorzeŹródło: Bezpieczne Mazury

- Na początku na platformach została zainstalowana reklama jednego ze sponsorów, ale był to warunek. Chodziło o to, by każdy wiedział, że to ta firma przeznaczyła pieniądze i sprzęt (samochody przekazane dla MOPR do działań ratowniczych) i jest podmiotem któremu zależało na podniesieniu bezpieczeństwa na niesamowicie popularnym wśród wczasowiczów terenie – wyjaśnia Tomasz Redłowski z fundacji "Bezpieczne Mazury". - Nie możemy ich winić za wolę umieszczenia reklamy, bo jest to dość standardowe oczekiwanie partnerów takich akcji.

d2lfyhu

Jednak po likwidacji reklam spory nie umilkły. Negatywne komentarze można było nadal znaleźć na forach żeglarskich. Niektórzy rozmieszczenie platform w takim otoczeniu uznali za skandal. Zastanawiano się, czy rozwiązanie, które ma pomagać, spełnia odpowiednie wymogi. Zaczęła się walka na procedury.

Ze względu na to, że platformy formalnie były zarejestrowane jako statki (polskie prawo nie przewiduje bowiem funkcjonowania na środku jeziora podobnych obiektów), w sprawę włączył się Urząd Żeglugi Śródlądowej w Giżycku, który wydał zalecenia pokontrolne. W piśmie wezwano właściciela do uzupełnienia braków. Chodziło o doposażenie platform o elementy, które powinny się na nich znajdować, jako że formalnie były zarejestrowane jako statki. Ale w tym samym czasie stosowne kroki podjęły też Wody Polskie.

- Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie przeprowadziło kontrolę gospodarowania wodami, z której wynika, że platformy są obiektami o wyglądzie pomostu pływającego, nie zaś jak wynikało to z przedstawionych dokumentów łodziami nurkowymi z przeznaczeniem rekreacyjnym. W naszej ocenie platformy na jeziorach stały nielegalnie - mówi w rozmowie z WP Agnieszka Giełażyn-Sasimowicz z Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Białymstoku. - Wykonując prawa właścicielskie w stosunku do wód Skarbu Państwa, nakazaliśmy właścicielowi natychmiastowe usunięcie platform z jezior i zaprzestanie w przyszłości lokalizowania tego typu obiektów na wodach Skarbu Państwa, bez naszej zgody.

Zgodnie z art. 190 ust. 1 ustawy Prawo Wodne, jeżeli urządzenie wodne zostało wykonane bez wymaganego pozwolenia wodnoprawnego lub zgłoszenia, właściciel tego urządzenia może wystąpić z wnioskiem o jego legalizację, do którego dołącza się odpowiednio dokumenty, o których mowa w art. 407 ust. 2 oraz w art. 422 ww. ustawy. - Właściciel platform nie podjął rozmów z Wodami Polskimi w sprawie legalnego posadowienia jednostek na wodzie - dodaje Agnieszka Giełażyn-Sasimowicz.

Aż 31 proc. utonięć w tym sezonie w Polsce miało miejsce w jeziorach Getty Images
Aż 31 proc. utonięć w tym sezonie w Polsce miało miejsce w jeziorach (zdjęcie ilustracyjne)Źródło: Getty Images

Twarde prawo, ale prawo?

Przedstawiciele fundacji "Bezpieczne Mazury" byli zaskoczeni rozwojem wypadków. Podkreślali, że od początku proces formalny, związany ze stworzeniem platform, przebiegał w sposób przejrzysty. Nie było mowy o samowoli, a pomysł zarejestrowania platform jako statków nie był ich wymysłem czy próbą ominięcia przepisów. Urzędnicy mieli być o wszystkim informowani.

d2lfyhu

Jak wyjaśnił Tomasz Redłowski, wydane w tym roku przez Urząd Żeglugi Śródlądowej zalecenia pokontrolne oraz dokument otrzymany z Wód Polskich mocno skomplikowały sytuację. Z jednej strony domagano się uzupełnienia braków, a z drugiej – nakazano usunięcie platform. Niejasności nie służyły rozmowom z potencjalnymi sponsorami, którzy mogli pomóc w doinwestowaniu platform i spełnieniu kolejnych stawianych wymogów. Koło się zamknęło.

Inicjatorzy akcji najpierw wyłączyli platformy, a potem zaczęli demontaż. Zbiegło się to w czasie ze zwiększoną liczbą wypadków na jeziorach. Pojawiły się głosy, że części tragedii można było uniknąć, gdyby rozwiązanie nadal funkcjonowało. Po wypadku, do jakiego doszło pod koniec sierpnia, jedna ze związanych z projektem osób stwierdziła, że gdyby sprzęt był na miejscu, akcja mogłaby trwać kilka minut, a ze względu na rozległy akwen poszukiwań, trwała kilka godzin.

- Po usunięciu przez nas platform, służby ratownicze odczuły to bardzo poważnie. Brak czasem kluczowych danych powoduje, iż np. dużo trudniej jest ustalić miejsce niebezpiecznego wydarzenia. Niedawno mieliśmy przypadek, gdy mężczyzna wypadł z jachtu, a ze względu na sprzeczne informacje świadków, akwen poszukiwań miał ok. 9 ha – przyznał w rozmowie z WP Tomasz Redłowski. - Przeszukanie takiego akwenu to kilka, kilkanaście godzin, co zabiera czas ratownikom, którzy mogliby w tym czasie nieść pomoc innym lub przygotowywać się do kolejnej interwencji. Włączony monitoring pozwalał na tym akwenie na szybkie dostarczenie ratownikom precyzyjnych danych.

d2lfyhu

Komu przeszkadzają platformy? - zastanawiają się ich zwolennicy.

- Osoby negatywnie ustosunkowane do naszego projektu można podzielić na dwie grupy: te, które w naszej realizacji upatrują jakąś formę działań, które im się nie powiodły oraz te, które doszukują się niebezpieczeństwa w "komercjalizacji" akwenów Wielkich Jezior Mazurskich. Te osoby są bardzo agresywne, bo kieruje nimi mylne przeświadczenie, iż jesteśmy ludźmi złymi – dodaje Tomasz Redłowski.

Bezpieczeństwo vs. estetyka vs. pieniądze

Czy platformy wrócą na mazurskie jeziora za rok? Tego na razie nie wiadomo. Tymczasem statystyki dotyczące utonięć w Polsce nie napawają optymizmem. Jak zauważył Paweł Majcher w raporcie na stronach Rządowego Centrum Bezpieczeństwa: "Polska nadal jest czarną plamą w Unii Europejskiej. Według opracowania Najwyższej Izby Kontroli, jesteśmy liderem w tym niechlubnym rankingu".

d2lfyhu

W okresie od 23 czerwca do 2 września br. w Polsce utopiło się aż 214 osób. Najczęściej ludzie topili się w jeziorach - było to aż 31 proc. wszystkich wypadków.

- Niestety znów życie ludzkie stało się zapłatą za ludzką ignorancję, brak uwagi i szacunku do żywiołu - komentuje gorzko Mariusz Pędziński z fundacji "Bezpieczne Mazury". - Wierzę, że praca ludzi, którzy poświecili swój czas i pieniądze, by pomagać innym, nie pójdą na marne i platformy wrócą na mazurskie jeziora.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Ekspresówka przez Mazury. "Już dziś samochody tam jeżdżą"

d2lfyhu
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2lfyhu