Trwa ładowanie...

Ola Kwaśniewska o podróżach i tańcu

Wywiad z Olą Kwaśniewską o podróżach i o tańcu, o mężczyznach i samochodach.

Ola Kwaśniewska o podróżach i tańcuŹródło: AKPA
d3a4ox2
d3a4ox2
Wywiad z Olą Kwaśniewską o podróżach i o tańcu, o mężczyznach i samochodach.

Jakie najzabawniejsze faux pas popełniłaś?

Gdy wraz z rodzicami odbywaliśmy oficjalną wizytę u hiszpańskiej rodziny królewskiej, przypadła mi w udziale dłuższa rozmowa z księciem Filipem. To było tuż po moim pobycie w Londynie, skąd przywiozłam manierę wtrącania, „you know”, angielskiego „no wiesz”. Problem polegał na tym, że do księcia nie można się zwracać per „ty”, tylko powinno się mówić „Your Highness”. A ja co chwila wtrącałam swoje „you know” to, „you know” tamto. Nagle się zreflektowałam i powiedziałam : „Jezu! Przepraszam! Your Highness!”. Książe Filip śmiał się z tego na szczęście, natomiast mi było strasznie głupio. Mimo wszystko staram się być poprawna politycznie i nie popełniać zbyt często faux pas. Czasy, gdy mówiłam coś zanim pomyślałam mam już raczej za sobą.

Jaką znaną postać chciałabyś poznać podczas oficjalnej wizyty?

Myślę, że miałam szczęście poznać największe znakomitości tego świata. Trudno mi sobie wyobrazić kogoś, kto by „przebił” Jana Pawła II lub Elżbietę II. Może nie podczas oficjalnej wizyty, ale bardzo chciałabym spotkać się z Woodym Allenem, ponieważ go uwielbiam. Nie chodzi tylko o jego filmy, ale o samego Allena. Gdy czytam z nim wywiad albo oglądam o nim film dokumentalny, to widzę niewiarygodnie, bezpretensjonalnie zabawnego człowieka. Pamiętam, że w jednym dokumencie Allen jest bardzo zdziwiony, że w Europie jego filmy są dużo bardziej popularne niż w Stanach. Nie może się nadziwić, że filmy, które tam były klapą, w Europie odniosły ogromny sukces i mówi do żony: ” To niebywałe, one muszą coś zyskiwać w tłumaczeniu”. Mogłabym go posadzić na telewizorze, żeby mnie zabawiał zamiast telewizji

Dużo jest w tobie wariactwa?

Nie wiem. Uważam, że dwóch rzeczy nie należy o sobie mówić- że jest się skromnym i szalonym. Określanie siebie w ten sposób stoi w sprzeczności z tymi dwiema cechami i po prostu nie jest wiarygodne. Mam swoje „odpały”, ale nigdy nie nazwałabym siebie wariatką. Jedno jest pewne, uwielbiam ludzi, którzy mają bzika.

d3a4ox2

Często spontanicznie podejmujesz decyzje?

Prawie wszystkie decyzje podejmuję pod wpływem impulsu. Na początku pojawia się emocja, która urasta do ogromnych rozmiarów i którą następnie racjonalizuję. Koniec jest taki, iż jestem przekonana, że podjęłam świadomą decyzję. Taka już jestem. Podam przykład. Niektórzy dziennikarze lubują się w roztrząsaniu tematu moich kolejnych fryzur. Raz twierdzą, że obcięłam się na Victorię Beckham, innym razem, że wzoruję się na Madonnie. A prawda jest taka, że decyzja o nowej fryzurze zapada dopiero na fotelu fryzjerskim i nie ma w niej żadnej strategii. To jest aż przykre, że jestem taka niepoukładana. Ja po prostu mam szczęście w życiu.

Co zraziło cię do Włoch?

Miałam problem z tamtejszą mentalnością. Pierwszą sprawą było olewactwo, czy też luźny stosunek do życia. Okazało się, że jest wręcz idealny na wakacje, natomiast niekoniecznie na co dzień. Wykańczały mnie ciągłe strajki, które paraliżują funkcjonowanie. Będąc na wakacjach można się śmiać z tego, że czeka się trzy godziny na pociąg i poopalać się na peronie. Ale jeśli jedzie się na egzamin, a autobus spóźnia się choćby 20 minut, to już jest mniej zabawne. W dodatku studiowałam na uniwersytecie amerykańskim, więc co do minuty sprawdzano listę obecności, a spóźnienie było równoważne z nieobecnością. W jakim innym kraju zdarzyłoby się, że ktoś robi kurs na prawo jazdy na autobus z pasażerami w środku? A we Florencji się zdarzyło. Przerażona dziewczyna uczyła się prowadzić pojazd, w którym siedziało 30 osób spóźnionych do pracy. Inną sprawą, z którą ciężko było mi się pogodzić, w ostatecznym rozrachunku, był włoski frywolny styl bycia. Byłam kilkakrotnie w sytuacji, gdy poprzez bardzo bezpośrednie ataki o
zabarwieniu damsko-męskim, ewidentnie przekraczano moją barierę prywatności. Mówiąc w skrócie Włochy bywają bardzo męczące, dlatego do Polski wracałam jak na skrzydłach i wszystko mi się u nas bardzo podobało. Było cudownie dopóki trzy tygodnie po powrocie nie ukradli mi radia z samochodu. Przypomniałam sobie wtedy, że Polska też ma swoje wady.

Gdzie przeżyłaś swój największy szok kulturowy?

W Singapurze na dzień dobry uderzyła mnie sterylna czystość. Bardzo mi się to podobało, dopóki nie okazało się, że cały kraj objęty jest surowym zakazem żucia gumy na ulicach, a za złamanie tego zakazu płaci się horrendalne mandaty. Absurdalna jest dla mnie sytuacja, w której policjant sprawdza, czy mam gumę do żucia w buzi. Wtedy pomyślałam, że wolę naszą demokrację i liberalizm. Bardzo boję się radykalnych zakazów, boję się również, że nasze państwo idzie w tą właśnie stronę. Nie znoszę „zamordyzmu”. Uważam, że należy uczyć, a nie zakazywać, że ludzie powinni zastanawiać się nad tym, co jest dobre a co złe, a nie rozważać, co wolno, a czego nie wolno. Musi być miejsce dla moralności.

Odwiedzona przez ciebie wyspa Curacao (przyp. red. Antyle Holenderskie) była z pewnością nie mniej egzotyczna niż Singapur.

Bardzo ciekawą sprawą jest, że na karaibskiej wyspie jest holenderska zabudowa, maleńkie białe domki segmentowe z niebieskimi dachami, jeden obok drugiego. Między domkami przechadzają się sami czarni ludzie w bardzo kolorowych strojach. Totalnie kosmiczny krajobraz. Byłam tam ze swoim ówczesnym chłopakiem, który wychodził z założenia, bardzo słusznie zresztą, że dany kraj należy poznawać poprzez lokalną kuchnię. Uparł się, aby jadać tam, gdzie żywią się miejscowi. Pewnego razu zabrał mnie w bardzo podejrzane miejsce, skąd wyciągnęłam go w ostatniej chwili. Dobrze się stało, że się nie skusiliśmy, okazało się bowiem, że „lokalna knajpka” była w rzeczywistości przytułkiem, gdzie w ramach wsparcia dokarmiano bezdomnych.

d3a4ox2

Jakie pamiątki przywozisz z wyjazdów?

Ostatnio zrezygnowałam z klasycznych, kiczowatych pamiątek, typu syrenka z Kopenhagi, czy róża pustyni z Tunezji. Od jakiegoś czasu inwestuję w kulinarna. Nie przywiozłam co prawda suszonych ryb z Curacao, ale kupiłam wspaniałe oliwy i oliwki z Włoch, a w Portugalii – tamtejsze wina. W odwiedzanych przeze mnie krajach kupuję też lokalne wydania „Małego Księcia”.

Jaki jest niezbędnik podróżnika Aleksandry Kwaśniewskiej?

Paszport i karta kredytowa, cała reszta jest sprawą drugorzędną. Raczej nie zapominam o czymś do czytania.

Ale zapomniałaś chyba wymienić prawo jazdy. Podróżując samochodem zwiedziłaś wiele państw.

Uważam, że samochód to fantastyczny środek transportu, szczególnie, gdy jest się nastawionym bardziej na poznawanie innych krajów, niż na wygodę. Za oknem przemykają piękne krajobrazy, a człowiek w każdej chwili może się zatrzymać, wysiąść z samochodu i cieszyć się widokiem. Można nocować w miejscach, w których się przypadkowo i przelotnie zakochuje. Dotąd odbyłam dwie takie podróże, dookoła Adriatyku oraz przez Kalifornię. Podczas pierwszej, zabawny był fakt, że przez dwa tygodnie spędzone nad Adriatykiem, ani razu nie wykąpaliśmy się w morzu. Ciągle byliśmy albo w drodze, albo zwiedzaliśmy okolicę. Mieszkaliśmy na polach campingowych, w akademikach i na stancjach.

d3a4ox2

W spartańskich warunkach?

W Dubrowniku na przykład zdecydowaliśmy się na nocleg u pana, który stał na skraju drogi z tekturową tabliczką informującą o tanim noclegu u siebie w domu. Wspaniale spało się u miejscowych. Nieco gorzej było w akademikach. Dźwięki dobiegające z korytarza przypominały najazd dzikiej armii.

Jak wspominasz Kalifornię?

Moja podróż po Kalifornii poprzedzona była dwoma tygodniami spędzonymi w Nowym Jorku. Strasznie polubiłam to miasto, ponieważ jest mieszanką kulturową, tutaj Little Italy, tam Chinatown, dalej drapacze chmur Manhattanu. Poza tym, Nowy Jork pełen jest wariatów, których uwielbiam. Najlepsze jest to, że nikt nie zwraca na nich uwagi, każdy czuje się zupełnie swobodnie. W przeciwieństwie do smutnych ulic Warszawy, ulica nowojorska jest bardzo wesoła, panuje całkowite przyzwolenie na szaleństwo i oryginalność. Z kolei samochodem jechaliśmy głównie przez Kalifornię, słynną autostradą słońca, wzdłuż wybrzeża Oceanu Spokojnego. Zaczęliśmy w Orange County, potem było Las Vegas, San Diego, Los Angeles, w końcu San Francisco. Szczególnie to ostatnie zrobiło na mnie ogromne wrażenie. Są tam niewiarygodnie przystojni faceci, ale niestety dla kobiet chodzący parami. Poza tym w powietrzu unosi się jakaś poetyckość. San Francisco kojarzy mi się z Lizboną, pagórki, tramwaje i woda w dole.

Dokąd ruszyłabyś w następną samochodową wyprawę?

Moim największym marzeniem jest podróż do RPA. Wiele lat temu, gdy byłam małą dziewczynką, mój tata tam pojechał. Po jego powrocie z zapartym tchem słuchałam opowieści o raju na ziemi. W pamięci utkwiła mi fotografia, na której pływa w basenie, z którego równocześnie zebra pije wodę. RPA kojarzy mi się z bajkowym światem.

Rozmawiała: Agnes Lecznar

Aleksandra Kwaśniewska – córka byłego prezydenta RP. Z wykształcenia psycholog. Z zamiłowania nie tylko tancerka, czemu dała dowód w programie „Taniec z gwiazdami” zdobywając, u boku Rafała Maseraka, drugie miejsce, ale również podróżniczka. Odwiedziła ponad 30 krajów świata, wiele z nich za kierownicą samochodu.

d3a4ox2
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d3a4ox2