Kościół Bet Giyorgis w Lalibeli (Etiopia)
Lalibela porównywana bywa z jordańską Petrą. Są podobieństwa, ale więcej – różnic. I to na korzyść etiopskiej wioski! Kościoły wykute w rdzawym tufie to nie skanseny, ale miejsca żywe i tak magiczne, że człowiek czuje się tam jak intruz, jak ktoś, kto patrzy, ale niewiele rozumiał. Najlepiej przyjść tu w niedzielny poranek. Wtedy jest tłumnie i niezwykle nastrojowo: białe szaty wiernych, mroczne wnętrza kościołów, z czcią wypowiadane modlitwy, muśnięcia ust o krzyże ze szczerego złota, szelest stron kilkusetletnich woluminów, zapach kadzidła i blask świec. Monotonny śpiew w języku, którego od wieków już się nie używa i odgłos liturgicznych bębnów przenoszą mnie do czasów pierwszych chrześcijan.