Polka na pustyni. "Noszę hidżab, ale w środku jestem tą samą osobą"
Lena wyszła za mąż za muzułmanina, przeszła na islam i zamieszkała w Maroku. Swoje życie opisuje na blogu "Polka na pustyni". Nie ujawnia swoich danych i nie pokazuje zdjęć. W szczerej rozmowie z WP opowiada, dlaczego arabski styl życia odpowiada jej bardziej niż polski.
Magda Owczarek: Prowadzisz blog o twoim życiu w Afryce, ale w przeciwieństwie do większości blogerek nie zdradzasz swojego nazwiska. Czegoś się boisz?
Lena: Cenię sobie prywatność - z natury jestem dość skryta, więc dzielenie się szczegółami z osobistego życia jest dla mnie niekomfortowe. Oddzielam pasję, czyli pisanie i obserwowanie świata, od spraw prywatnych.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Ile czasu spędziłaś w Afryce?
Od 9 miesięcy mieszkam w małym miasteczku na Saharze w Maroku. Wcześniej przez ponad pół roku przebywałam w stolicy Tunezji. Podróżowałam też po Egipcie i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Przed wyjazdem z Polski żyłam w Warszawie, gdzie kończyłam studia i równocześnie pracowałam w korporacji. Moje serce tam zostało, kiedy myślę o domu, widzę Warszawę.
Dlaczego zdecydowałaś się na wyprowadzkę z Polski?
Z miłości. Nie tylko z miłości do mężczyzny, ale też z miłości do samej siebie i swoich marzeń. Z jednej strony chciałam być z osobą, którą kocham, z drugiej strony czułam, że w Afryce mogłam w pełni być sobą i swobodnie praktykować moją religię. Decyzja o wyprowadzce była trudna, wiązała się z zostawieniem pracy, ukochanego miasta i wszystkiego, co było moją codziennością przez całe życie. Wiedziałam, że, nie będzie łatwo, ale czułam, że nowe doświadczenia okażą się cenne i tak się stało. Odkryłam zupełnie nowy poziom samodzielności. Gdy zaczynasz swobodnie odnajdować się w miejscu, którego języka nie znasz, gdzie wszystko wydaje się obce, uświadamiasz sobie, że masz znacznie więcej siły, niż myślałaś.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Na blogu piszesz: "Znając realia polskie i arabskie wiedziałam, że bardziej odpowiada mi tutejszy styl życia". Dlaczego?
Bardzo lubiłam swoje życie w Polsce, ale myśląc o przyszłości, o roli żony czy matki bardziej widziałam się w realiach arabskich, w tradycyjnym podziale ról. Czasami po prostu czujemy, że gdzieś bardziej pasujemy i tak było ze mną. Odpowiada mi tutejszy brak presji, spokojniejszy tryb życia. Jest mi tu dobrze, choć część moich koleżanek Marokanek czy Sahrawi nie może się nadziwić, że mieszkałam w Europie, a przeprowadziłam się na afrykańską prowincję.
Bliscy i znajomi nie próbowali cię odwieść od przeprowadzki?
Od znajomych usłyszałam: "Jeżeli tego właśnie chcesz, jedź i pamiętaj, że zawsze możesz na nas liczyć". Dla najbliższej rodziny było to jednak trudniejsze. Zawsze szanowali moje decyzje, ale nie mogli pogodzić się z tym, że zostawiam wszystko, na co tak ciężko pracowałam. Uważali, że powinniśmy z mężem zamieszkać przynajmniej w Europie. Rozumiałam, że rodzicom ciężko zaakceptować mój wybór, że obawiają się o mnie, więc dołożyłam wszelkich starań, żeby było im łatwiej. Jeszcze przed wyjazdem zaplanowałam odwiedziny w Polsce, potem codziennie dzwoniłam i opowiadałam im o tym, jak wygląda życie w Tunezji. Po półtora roku od mojej wyprowadzki pozostała już tylko tęsknota – rodzice wiedzą, że nie ma się czym martwić i cieszą się moim szczęściem.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
*Jaki miałaś na siebie plan w Tunezji, a potem Maroku? *
Od początku ustaliliśmy z mężem, że nie będę wykonywać pracy zarobkowej. Tutaj utrzymanie rodziny należy do obowiązków mężczyzny, co nie oznacza, że kobiety nie mogą pracować. Znam Europejki w krajach arabskich, które pracują w turystyce, zagranicznych firmach albo prowadzą własne biznesy, a także takie, które zajmują się domem. Na co dzień mój mąż pracuje, a ja piszę pracę dyplomową.
Jak wygląda Twoja codzienność?
Mieszkamy w niedużym mieście na prowincji. Życie na pustyni jest zupełnie inne niż to, które znałam wcześniej. Nasz dom stoi przy jednej z głównych ulic, która ma swoją oficjalną nazwę, ale mieszkańcy nazywają ją zupełnie inaczej. Nie wszystkie budynki mają numery, ale poczta i tak do nas dociera. Tu wszystko opiera się o punkty orientacyjne - gdy tłumaczę komuś, gdzie mieszkam, wystarczy, że powiem "obok francuskiej szkoły, w tym samym budynku, co bank". O dostęp do bieżącej wody trzeba zadbać samemu. Woda w wodociągach płynie tylko do południa, dlatego należy raz na jakiś czas włączyć pompę podłączoną do zbiornika na dachu. Niezwykle ważne są tutaj relacje z ludźmi, zależy od nich choćby cena w lokalnych sklepikach.
Trwa ładowanie wpisu: facebook
Wyszłaś za mąż za muzułmanina. Jak radzisz sobie ze stereotypowym podejściem do mieszanych małżeństw?
Blog, który prowadzę, jest pewną formą radzenia sobie z takimi stereotypami. Nie jestem w stanie nikogo do niczego przekonać, ale mogę spróbować pokazać, jak wygląda nasze życie, że nie różnimy się od innych związków. Niektórym mam ochotę powiedzieć, że poślubiłam mężczyznę, którego kocham, a nie tylko muzułmanina czy Araba.
Nie bałaś się, że mąż nagle zmieni się po ślubie, jak w książkach i filmach?
Byłoby nierozsądne wyjść za mąż za człowieka, co do którego miałabym takie obawy. Czułam naturalny strach, jak każdy, kto planuje swój ślub. Jeśli się bałam, to tego, jak odnajdę się w roli żony albo czy nie będzie mi trudno przestawić się z mieszkania samej na mieszkanie z kimś. Z mężem dogadujemy się zaskakująco dobrze, wyznajemy tę samą religię i mamy podobne poglądy na życie. Oczywiście przeszliśmy przez burzliwy okres "docierania się", ale nie próbowaliśmy walczyć z tym, co nas różni, tylko czegoś się od siebie wzajemnie nauczyć.
Na blogu piszesz o przyjęciach rozwodowych wśród kobiet Sahrawi. W kraju arabskim to niezwykłe, że kobiet nie stygmatyzuje się za rozpad małżeństwa.
Sama nie mogłam w to uwierzyć - w końcu mówimy o prowincji na pustyni! Ale dla Sahrawi, rozwód jest zwykłą sprawą, która nie umniejsza wartości kobiety. Przeciwnie, jej status rośnie, cieszy się większym poważaniem, przysługują jej dodatkowe przywileje, na przykład zgromadzeń publicznych, które wcześniej były poza jej zasięgiem. Szanse rozwódki na ponowne wyjście za mąż są takie same jak u panny, a przyjęcie rozwodowe bywa równie huczne i radosne jak wesele.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Opisałaś problem "arabskich wizowców" – facetów, którzy polują na Europejski, żeby zdobyć obywatelstwo. Jak sobie z nimi radzić?
Niestety to się często zdarza - młodzi, średnio zaradni chłopcy szukają ofiar w wakacyjnych kurortach lub w mediach społecznościowych. Dostać wizę Schengen nie jest łatwo, a żona Europejka stanowi w ich oczach przepustkę do lepszego świata. Czułe słówka i powiew egzotyki sprawiają, że wiele kobiet traci czujność. Nie należy wierzyć w cuda i trzeba zachować ostrożność. Absolutnie nie kupujemy prezentów, nie dajemy pieniędzy i powtarzamy, że nie chcemy mieszkać w Europie, tylko w jego kraju. Ważna jest też znajomość naszych praw - w takim związku, bez względu na to, czy kobieta jest muzułmanką, czy nie, jej pieniądze należą tylko do niej i nawet mąż nie ma prawa o nie poprosić.
*Często piszesz też o otaczającej cię biedzie: "Nie, nie lubię miejsca, w którym mieszkam i odliczam miesiące do momentu, gdy kontrakt mojego męża wygaśnie". *
W Afryce musiałam przedefiniować słowo "bieda". Ta, którą znam z Polski, jest marzeniem wielu tutejszych ludzi. Tu matki z dziećmi na plecach sprzedają chusteczki higieniczne, byleby tylko uniknąć żebrania. Często widzę wychudzonych staruszków, którym nie pozostaje nic innego, niż przysiąść w cieniu i mieć nadzieję, że ktoś da im parę dirhamów czy coś do jedzenia. Czasem mnie to przytłacza. Wiem, że stąd wyjedziemy, pewnie do innego arabskiego kraju. Ale żyjąc tutaj uświadomiłam sobie, jak wiele dostałam od życia, kompletnie tego nie doceniając. Dostęp do edukacji, jedzenie, opieka zdrowotna – dla nas te rzeczy są oczywiste, dla innych stanowią luksus.
Trwa ładowanie wpisu: instagram
Zmieniłaś wyznanie. Czy wszystkie reguły islamu są dla ciebie naturalne do przyjęcia?
Z islamem zetknęłam się na studiach, podczas zajęć z religioznawstwa. Niezwykle przemawiały do mnie konkrety tego wyznania, proste odpowiedzi na większość pytań. Przestudiowałam tłumaczenie Koranu i hadisów, szukałam odpowiedzi na nurtujące mnie wątpliwości i nie przestałam, dopóki nie znalazłam satysfakcjonujących wyjaśnień. Decyzję o zmianie religii traktowałam poważnie, nie chciałam tylko zmienić etykietki z "chrześcijanka" na "muzułmanka". Wyznanie wiary, czyli Szahadę, wypowiedziałam z pełnym przekonaniem. Religia jest bardzo ważną częścią mojego życia, dlatego stosowanie się do jej zasad przychodzi mi naturalnie, mimo że wymagało czasu. Hidżab po raz pierwszy założyłam zanim zostałam muzułmanką, dziś jest on tak integralnym elementem mojego stroju, że przestałam zwracać na niego uwagę. Ale zmiana religii miała wpływ tylko na to, jak postrzegają mnie inni. Na zewnątrz noszę hidżab, ale w środku jestem tą samą osobą.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl