„Program 2000+” - Kosakowo jak holenderska wioska z ogromną mariną?
Do realizacji tej koncepcji jeszcze daleko, ale jej autor zapewnia, że będzie unikatowa i odmieni życie regionu Zatoki Puckiej. Na terenie podmokłych łąk wokół Mostów i Rewy w gminie Kosakowo, ma powstać ekologiczna wioska żeglarska na 2 tys. jachtów, a jej właścicielami będą mieszkańcy.
03.03.2017 | aktual.: 03.03.2017 14:46
Na początku było torfowisko. Potem przyjechali Holendrzy, którzy na podmokłych łąkach wykopali kanały i rowy melioracyjne. Kilka stuleci później pojawił się PGNIG z pomysłem wykorzystania nieużytkowanych terenów jako podziemnych zbiorników gazu. To wtedy – czyli 3 lata temu – wszystko się zaczęło. Mieszkańcy Rewy i Mostów zbuntowali się przeciw zamiarowi wybudowania kawern. – Nawiązałem kontakt z lokalnymi władzami, wspólnie zastanawialiśmy się, co zrobić, żeby wyeliminować zakusy kolejnych przemysłowych inwestycji i podtrzymać turystyczny, wypoczynkowy charakter regionu – mówi Marek Lis, przedsiębiorca i inicjator koncepcji stworzenia w gminie Kosakowo Ekomariny. – Zacząłem grzebać w materiałach historycznych. Razem z grupką ludzi, którzy mi pomagali, dogrzebaliśmy się do informacji o tych Holendrach i sieci historycznych kanałów z XVI w., częściowo zachowanych. I tak zaczęła klarować się koncepcja.
Aby mogła wyklaroać się w pełni, potrzeba było jeszcze inspiracji. Szukali jej w wielu miejscach, nawet Chinach, pod Szanghajem! Ostatecznie jednak wygrał trop holenderski. Delegacja z Kosakowa udała się do niewielkiej miejscowości Giethorn, nazywanej Wenecją Holandii (na zdjęciu powyżej), gdzie (w starej części) nie ma żadnych dróg, a jedynymi szlakami komunikacyjnymi są kanały. – Nie mogliśmy uwierzyć w to, co słyszymy! Sprawdzaliśmy w trzech źródłach. Ta wioska ma powierzchnię zaledwie 150 ha, a co roku odwiedza ją około miliona gości! – opowiada Lis. – „Panie, w sezonie jest tu taki tłok, że kanały korkują się jak wjazdówka do Berlina w godzinach szczytu”, powiedział nam jeden z mieszkańców. Wtedy już wiedzieliśmy, co robić dalej.
2000 jachtów
Wymyślili, że na terenie Rewy i Mostów, z wykorzystaniem sieci istniejących rowów melioracyjnych, zostanie stworzona jedyna taka w Polsce marina. Z miejscem na 2 tys. jachtów (o wysokości od 1 do 1,5 metra, szerokości do 3 metrów i długości do 8 metrów, czyli takich, jak większość popularnych jednostek), ekologiczna i – jak przekonuje główny autor koncepcji – rewolucyjna na wielu poziomach.
Po pierwsze, jak tłumaczy Lis: – Nie będziemy kupować gruntów od mieszkańców naszej gminy. Wymyśliliśmy, że każdy z 81 właścicieli będzie na swojej działce kierownikiem fragmentu mariny. Dzięki temu koszt budowy znacznie się obniży. Szacujemy, że będzie to około 100 mln zł albo mniej, co w Polsce, gdzie średnia kosztu wybudowania i utrzymania jednego miejsca jachtowego wynosi 1 mln zł, będzie unikalne.
Pomysłodawca koncepcji i władze gminy chcą również stworzyć w Kosakowie bazę turystyczną z prawdziwego zdarzenia. By każdy, kto przyjedzie w te okolice, z przyjemnością zostawił tu pieniądze. – Odwiedzając Holandię, zrozumieliśmy, że dziś urlopowiczom nie wystarczy buda z hot dogami. Oczekują rekreacji, rozrywki, salonów spa. Będziemy mieć to u siebie. Nawet spa, bo okazało się, że na tych terenach 900 m pod ziemią mamy solanki. Zamierzamy wykorzystać pełny potencjał tego regionu.
Zgodnie z tym założeniem na gruntach przekształconych w działki budowlane (ich właściciela mają możliwość podzielenia swojej ziemi, wydzierżawienia ich lub sprzedaży inwestorom) mają powstać bary, pensjonaty i inne obiekty usługowe, które stwarzą miejsca pracy i bezpośrednie źródło dochodów dla mieszkańców. Wstęp na teren mariny ma być bezpłatny, ale za przepłynięcie przez śluzy trzeba będzie zapłacić. – Tak jak w Holandii, będziemy pobierać tzw. „śluzowe”. Chcemy też wyczarterować wiele jednostek, by zarażać Polaków miłością do morza i żeglarstwa – opowiada autor koncepcji.
Żartujemy sobie, że tworzymy program „2000+”, ponieważ chcemy, by nasza marina była dostępna dla zwykłych ludzi. Sam prowadzę pensjonat, obserwuję turystów przyjeżdżających nad Bałtyk i widzę, że oni nawet nie bardzo wiedzą, co tu można robić. Pokręcą się trochę po plaży, spieką się na raka, oblecą okoliczne stragany, ponarzekają i tyle mają z wakacji. Zależy nam, by oswajać ludzi z morzem. By uczyli się żeglować, by to ich nie ośmielało – kontynuuje Lis.
– Poza tym Półwysep Helski i okolice się wyludniają, coraz mniej jest stałych mieszkańców, młodzi uciekają do większych miast, „bliżej świata". A w sezonie przyjeżdża tu tylu turystów, że brakuje rąk do pracy. Chcemy coś z tym zrobić. To dlatego już teraz w dzieci w naszych gimnazjach mają możliwość bezpłatnej nauki, by uzyskać patent sternika. Zamierzamy kształcić młodzież w zawodach związanych z morzem, takich jak szkutnik, instruktor żeglarski, ratownik. Okolice Rewy, Mostów, Rumi czy Wejherowa są praktycznie niewykorzystywane pod względem turystyki wodnej, mimo że są w sąsiedztwie zatoki. Dzięki tym wszystkim działaniom chcemy to zmienić, stworzyć tu prawdziwe centrum żeglarstwa. A przy okazji wydłużyć sezon turystyczny z dwóch do 4, a nawet 5 miesięcy – snuje wizje pan Marek.
Jakby tego było mało, projekt ma mieć znaczenie ponadregionalne. – Ekomarina jest pomyślana jako swego rodzaju zbiornik retencyjny dla gminy Kosakow, Reda, Rumia oraz Gdynia-Chylonia, które regularnie cierpią na podtopienia. Chcemy zainstalować na terenie mariny śluzę, która będzie odprowadzać część wody z tych obszarów – wyjaśnia pomysłodawca koncepcji. – Dzięki temu możemy starać się o środki unijne (z funduszy dla projektów ponadregionalnych, przeciwpowodziowych i dla aktywizacji zawodowej) – dopowiada.
2020 rok
– Jeśli wszystko pójdzie dobrze, prace budowlane ruszą w 2020 roku. Odbyliśmy już spotkania m.in. z przedstawicielami: Urzędu Morskiego, Marynarki Wojennej, Straży Rybackiej, Wydziałem Melioracji i Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Widzieliśmy duży entuzjazm. Ci ostatni nie powiedzieli tak, ale też nie powiedzieli nie, więc liczymy, że wszelkie zgody uda nam się szybko uzyskać. Jesteśmy dobrej myśli, bo chcemy, by ten projekt był naprawdę ekologiczny.
Zamiast betonowych umocnień kanałów mariny zdecydowaliśmy się na umocnienia drewniane. Na terenie, który docelowo ma objąć obszar około 600 ha, powstaną trasy spacerowe i ścieżki rowerowe, ale zależy nam na tym, by natura miała tu ważny głos. W porozumieniu z ekologami stworzymy korytarze dla dzikiej zwierzyny, naturalne siedliska dla ptaków itd.
Brzmi to bardzo obiecująco, ale nie ma co się oszukiwać – droga do realizacji jest jeszcze długa, a znając tempo działania państwowych instytucji, można spodziewać się, że szacowane terminy trzeba będzie zweryfikować. Póki co nie istnieją nawet żadne wizualizacje koncepcji. Jak opowiada Lis, teraz trzeba zewidencjonować istniejące obecnie kanały ( obecnie częściowo zarośnięte), odkopać je na nowo, poszerzyć, zadbać o odpowiednią głębokość. Wtedy zostanie rozpisany konkurs na projekt architektoniczny. – Nie będziemy naśladować Holandii w sensie ścisłym. W Kosakowie mamy swoją architekturę i tradycję budowniczą, nie zamierzamy w nią ingerować. Jednak holenderskie myślenie wykorzystamy, by do Kosakowa i okolic chceli przyjeżdżać wszyscy. Nawet ci, którzy do tej pory byli wierni Mazurom.
Doskonałe ku temu warunki stwarza lokalizacja: bliskość Gdyni, autostrady A1, połączenia Pendolino, lotniska oraz stałe promy ze Szwecji. – Szwedzi chętnie będą żeglowali do Polski. W Zatoce Puckiej mamy piasek, którego oni nam bardzo zazdroszczą. Piaszczyste dno stwarza świetne warunki do bezpiecznego żeglowania, oni tego nie mają. A centralne położenie Rewy i Mostów sprawia, że w ciągu półtorej godziny można będzie z niej pożeglować do Gdyni, Helu, Kuźnicy, Jastarni czy Chałup. Aż dziw, że nikt do tej pory nie wykorzystał tego potencjału! – podsumowuje nasz rozmówca.