Wiedzą, jak naciągać turystów. Prawie każdy daje się nabrać
Bangkok jest jednym z najczęściej odwiedzanych miast na świecie. Kusi mieszanką kultur, historią, pięknymi zabytkami, najlepszym na świecie street foodem i otwartością na poglądy i przekonania. Niestety, można tu natknąć się na oszustów, którzy będą próbowali wyłudzić pieniądze od łatwowiernych turystów lub tych, którzy po prostu zagubili się w 15-milionowej metropolii.
Zacznijmy jednak od tego, że Tajowie z natury są bardzo uczciwi. Wielokrotnie zdarzało mi się zostawiać przedmioty osobiste w miejscach publicznych, takich jak kawiarnie, uliczne markety czy przyuliczne bary. Plecak, ubrania, telefon, a nawet portfel z paszportami i gotówką, zawsze leżały tam, gdzie je położyłem.
Oczywiście im dalej od turystycznych centrów, tym lepiej. Prawdopodobnie taki portfel pozostawiony przy Wielkim Pałacu albo na pełnym międzynarodowego towarzystwa China Town mógłby zniknąć w kilka chwil.
Tajowie są także bardzo pomocni, ale nie należy tego mylić z wylewnością. Co to oznacza? Jeśli zapytasz o drogę albo wskazówkę, na pewno dostaniesz pełen pakiet informacji, ale już zdecydowanie rzadziej ktoś sam podejdzie i zapyta, czy w czymś może pomóc. No chyba, że staniesz zdezorientowany na środku ulicy, rozglądając się dookoła błędnym wzrokiem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Egzotyka idealna na kwiecień. Wachlarz kierunków jest ogromny
Jeśli jednak, szczególnie w okolicach największych turystycznych atrakcji, ktoś z własnej woli, niby spontanicznie, podejdzie i zapyta, czy w czymś pomóc, możesz mieć 90 proc. pewności, że właśnie zaczyna się skomplikowana, ale doskonale zaplanowana gra o kilkanaście, kilkadziesiąt, a często nawet kilkaset dolarów z twojej kieszeni.
Oszustwo zamkniętej świątyni
Jest to jedno z najstarszych, najbardziej popularnych i najczęściej stosowanych oszustw w Bangkoku. Mechanizm jest bardzo prosty. W okolicach największych atrakcji, takich jak Wielki Pałac, świątynie Wat Pho, Wat Arun czy Wat Saket, najprawdopodobniej napotkacie lokalnych kierowców taksówek albo tuk tuków, którzy będą was przekonywać, że atrakcja, do której zmierzacie, jest zamknięta. Usłyszycie, że akurat trwa remont, że we środę nieczynne, że dzisiaj jest państwowe święto albo inną, jedną z setek wersji tej samej opowieści.
Tak naprawę atrakcja oczywiście jest otwarta, ale jeśli uwierzycie w wersję oszusta, dostaniecie propozycję alternatywnej wycieczki w zupełnie inne, "dużo lepsze" miejsce, zazwyczaj po bardzo zawyżonej cenie. Często kierowca ostatecznie nie dojeżdża nawet do innej atrakcji albo zawozi nieświadomych turystów do zupełnie nieciekawego, nieatrakcyjnego miejsca, żądając wysokich opłat za drogę powrotną. Oszustwo na "zamkniętą świątynię" ma wiele różnych form, a niektóre z nich są bardzo dokładnie zaplanowane. I tu zaczyna się…
Oszustwo ostatniej szansy
Sklepy i targi w Bangkoku oferują wyroby różnej jakości. Od ubrań, przez galanterię skórzaną, elektronikę, na kamieniach szlachetnych i złocie kończąc. I właśnie biżuteria jest tematem kolejnego, wyrafinowanego scamu, który zaczyna się zazwyczaj od kontaktu z nieuczciwym kierowcą.
Kiedy już uwierzymy, że "nasza" świątynia jest zamknięta i wsiądziemy do tuk tuka lub taksówki, kierowca wiezie swoje "ofiary" do polecanej przez niego atrakcji. W środku wpadamy na przypadkowego turystę, który bardzo często, dla uwiarygodnienia całego przekrętu, nie jest Azjatą. Wygląda jak Europejczyk z plecakiem, który właśnie spędza wakacje życia. Zaczyna się przypadkowa, niezobowiązująca rozmowa, podczas której dowiecie się, że w sklepie nieopodal trwa ostatni dzień wyprzedaży cennych kamieni szlachetnych, złota, albo doskonałej jakości biżuterii. Towaru zostało już niewiele, więc jeśli chcecie skorzystać, to musicie zrobić to teraz.
Podstawiony "turysta" oferuje, że pokaże wam, gdzie mieści się sklep, instruuje kierowcę i… lądujecie u jubilera, który wykłada na ladę "ostatnie" diamenty, szmaragdy albo wyroby ze złota, które oferuje po bardzo atrakcyjnych cenach. Oczywiście po powrocie z wakacji okazuje się, że kupiliśmy albo szkiełka, albo złoto bardzo niskiej jakości.
Taksówki, czyli… włącz pan licznik
Taksówki w Bangkoku są najczęściej używanym środkiem transportu. Są tanie, można je złapać w każdym miejscu i o każdej porze dnia oraz nocy. Wielu kierowców odmawia jednak włączenia licznika, tłumacząc, że akurat się zepsuł, zagrzał od słońca albo po prostu wzruszają ramionami, dając jasny przekaz "nie włączę i co mi zrobisz". Takie zachowanie jest jasnym sygnałem, żeby do tej taksówki nie wsiadać albo wysiąść z niej, zanim kierowca ruszy w drogę, ponieważ cena za przejazd bez licznika będzie przynajmniej kilka razy wyższa niż standardowo.
Jeśli mimo wszystko chcemy z takiej taksówki skorzystać, to zawsze ustalajmy cenę, zanim kierowca uruchomi silnik i ruszy w trasę. Teoretycznie jazda bez licznika jest w Bangkoku nielegalna, ale tutejsi taksówkarze niewiele sobie z tego robią i kiedy widzą turystów, notorycznie zasłaniają liczniki ręcznikiem albo po prostu odmawiają ich włączenia.
Dobrym rozwiązaniem jest korzystanie z lokalnych aplikacji takich jak Grab czy Bolt – tu cena jest ustalana z góry. Jednak należy wiedzieć, że w przeciwieństwie do wielu krajów europejskich, przejazdy z aplikacji mogą być znacznie droższe od "uczciwych przejazdów" taksówką z włączonym licznikiem.
Oszustwo "na garnitury"
Ten scam nazywany jest potocznie "oszustwem krawieckim" i jest również bardzo powszechny w turystycznych miejscach stolicy Tajlandii. Na ulicy zaczepia was uśmiechnięty, elegancki pan w garniturze skrojonym na miarę i przekonuje do "jedynej w swoim rodzaju okazji". Kiedy skusicie się dobrą ceną i obietnicą jakości, natychmiast traficie do salonu, w którym krawiec z ogromną pieczołowitością zdejmie miarę, zaproponuje różne rodzaje tkaniny, kolorów i krojów. Nie zapomni przy tym zapytać, kiedy wracacie do kraju, i… niestety okaże się, że garnitur może być gotowy dopiero dzień później, więc zostanie wysłany pocztą na wskazany adres.
Jak się domyślacie, przesyłka z garniturem zazwyczaj nie dociera w docelowe miejsce, a jeśli już, to garnitury są szyte seryjnie z niskiej jakości tkanin, które w niczym nie przypominają tych oferowanych podczas "przymiarki".
W innej wersji tego samego przekrętu garnitur rzeczywiście odbieramy po kilku dniach na miejscu, ale okazuje się, że taki rozmiar i krój wymagały większego nakładu pracy i większej ilości tkaniny, więc trzeba dopłacić drugie tyle albo nieuczciwy krawiec nie zwróci wpłaconej zaliczki.
Oczywiście nie wszystkie zakłady krawieckie są nieuczciwe. Większość oferuje bardzo dobrej jakości towar rzeczywiście szyty na miarę. Jednak polecam sprawdzić opinie i korzystać z tych, które są polecane przez klientów, a nie przez ulicznych naganiaczy.
Oszustwo "zig-zag"
Znowu ci nieszczęśni kierowcy tuk tuków… Niestety ten środek lokomocji stał się w Bangkoku bardziej atrakcją turystyczną niż prawdziwym elementem sieci komunikacyjnej miasta. Więcej turystów oznacza więcej możliwości "dorobienia" paru dolarów, z której skrzętnie tuk-tukarze korzystają.
Na czym polega zig-zag? Kiedy kierowca zaproponuje atrakcyjny objazd miasta po jeszcze bardziej atrakcyjnej cenie, to automatycznie powinna się nam zapalić czerwona lampka. Mamy bowiem 99 proc. pewności, że zamiast ciekawych miejsc i zabytków Bangkoku zobaczymy… kilkanaście sklepów prowadzonych przez znajomych taksówkarza. Kierowcy otrzymują prowizję za każdy zakup i każdego dowiezionego, potencjalnego klienta.
Na początku może się wydawać, że "przy okazji" zatrzymaliśmy się obok atrakcyjnego sklepiku z pamiątkami, ale przy piątym czy dziesiątym postoju zig-zagowanie po Bangkoku przestaje być fajne.
Oferta taniej wycieczki po mieście może być połączona z innymi scamami, takimi jak wcześniej opisane oszustwa "ostatniej szansy" czy "na garnitury".
Podstawowa zasada – nie zwracać uwagi
Bangkok jest miastem pełnym pułapek, w które może wpaść nieświadomy turysta. Jak wspominałem, generalnie Tajowie są bardzo uczciwi i poza turystycznymi centrami takie przekręty są rzadkością, ale mimo wszystko polecam zachować czujność. Jeśli ktokolwiek proponuje na ulicy jakiekolwiek atrakcje, wycieczki, superoferty i promocje, po prostu grzecznie dziękujemy i idziemy dalej.
Jeśli w środku miasta podchodzi do was elegancko ubrany straszy pan albo kobieta w służbowej koszuli z "identyfikatorem" na szyi i zaczyna niezobowiązującą rozmowę, uśmiechnijcie się i idźcie w swoją stronę. Na rynku jest mnóstwo sprawdzonych agencji turystycznych, lokalnych przewoźników, sklepów, salonów z ubraniami czy biżuterią. Wystarczy przejrzeć oferty i sprawdzić opinie.
Czy w Bangkoku jest więc bezpiecznie? Tak, to zdecydowanie jedna z najbezpieczniejszych stolic na świecie. Ja przez lata poznawania tego miasta ani przez jedną sekundę nie czułem się zagrożony nawet w minimalnym stopniu. Nawet, jeśli turysta staje się ofiarą przekrętu, to ucierpi najwyżej jego portfel. Przypadki kradzieży, pobić, napadów, wymuszeń czy rabunków praktycznie się tu nie zdarzają. Chyba, że ktoś na siłę szuka guza i rusza zdobywać ciemne strony Bangkoku z wyłączonym hamulcem awaryjnym…