Willa Leopolda Kindermanna
Siedzę w zadymionej sali, przyciemnione kolorowe światło, obok rzędy krzeseł, na których usadowili się mniej lub bardziej znajomi ludzie, wielbiciele jazzu. Nagle gwar przerywa świdrujący dźwięk klarnetu, do którego powoli dołącza się saksofon z perkusją. Zaczyna się. Pogrążamy się w iluzorycznym chaosie free jazzu.