Trwa ładowanie...
20-02-2009 10:50

Stubai story

Dla wytrawnych miłośników Białego szaleństwa jazda po lodowcach to fraszka. DlA śnieżnych laików to nie lada przeżycie. Jednak
z całą powagą oświadczam: można nauczyć się jeździć
na nartach w dwa dni. Trzeba tylko wiedzieć
– gdzie!

Stubai storyFot: Monika Dyba/Poznaj Świat
dbk0k84
dbk0k84

[

Alpy, słońce i śmiech – z tym do końca życia będę kojarzyła mój pierwszy wypad na narty! W dolinie było wilgotno i szaro. Choć ostatnie liście trzymały się gałęzi drzew, a trawy wciąż były zielone – powietrze pachniało zbliżającą się zimą. Nie była daleko – raptem kilkadziesiąt metrów w górę, powyżej granicy chmur. Rankiem minęliśmy senne, zadbane miasteczka. Na drodze tłok – wszyscy zmierzali w stronę zwieńczenia doliny Stubai – tam, gdzie droga kończyła się szklaną kopułą z umiejscowioną w niej dolną stacją kolejki, a za którą zaczynała się kraina lodowców. Do góry wjeżdżaliśmy jedną z pięciu kolejek gondolowych umieszczonych w tym rejonie. Buty, kijki i narty odebraliśmy z wypożyczalni na wysokości 2900 m n.p.m. w kompleksie Eisgrat, gdzie można również odpocząć, posilić się, czy kupić drobne gadżety i sprzęt narciarski – zdarza się przecież coś zgubić
lub zepsuć, prawda? Tak naprawdę: to był mój pierwszy kontakt z nartami. Od razu rzuciłam się w Alpy, na lodowiec. Kilkadziesiąt kilometrów doskonale przygotowanych tras, orczyki, gondole i krzesełka; rozświetlone, ośnieżone góry dookoła i mapa w kieszeni (by wszystko ogarnąć). Krzysztof, mój instruktor, Austriak od kilkunastu lat mieszkający w Polsce, doskonale radził sobie z moją pokraczną jazdą i swoją polską mową. Po kilku godzinach „trenowania” na łagodnym stoku (gdzie zostałam mistrzynią świata w upuszczaniu nart z wyciągu krzesełkowego) pojechaliśmy w wyższe partie lodowca. Byłam oczarowana! Po raz pierwszy zobaczyłam małe halo wokół słońca – pierścień znajdował się bardzo blisko tarczy. Dookoła mnie rozpościerała się zaś niezwykła panorama: sto trzytysięczników! Zjazd nie był łatwy – miałam bardzo krótkie narty curvingowe, na których rozpędzałam się do szalonych (jak dla mnie) prędkości. „Ona jest strasznie odważna” – powiedział instruktor do kolegów z mojej ekipy, czym tylko zdopingował mnie, by
kolejnego dnia zawiesić sobie poprzeczkę jeszcze wyżej. Z zazdrością patrzyłam na mistrzów nart i snowboardu. Zwłaszcza w czasie jazdy wycią-giem przyjemnie było patrzeć na zapaleńców szusujących po trasach o bardzo dużym stopniu nachylenia czy skitouringowców mozolnie wspinających się z nartami pod górę. ]( http://www.poznajswiat.com.pl )[

]( http://get-2.wpapi.wp.pl/?a=65495650&f=thumb/7/7/7/77759ebfa1a74d09711666cfa521f722/d183a4ad87adccb1bf2374f0188887a1/stubai1-175.jpg )

dbk0k84

fot. Monika Dyba/Poznaj Świat

Na stoku często można usłyszeć polską mowę. Zostałam zaczepiona przez dwóch młodzieńców ze szkółki narciarskiej z Gorlic, którzy regularnie przyjeżdżają do Stubaiu. Jak zawsze byli zadowoleni, choć narzekali na tłum – na Słowacji trwał długi weekend, wiele osób przyjechało spędzić ten czas na nartach. Dla mnie, w porównaniu ze stokami, które widziałam w Polsce – było prawie pusto.

W narciarskich butach można śmiało wyjść z domu/hotelu, zapakować się w darmowy autobus jeżdżący jesienią i zimą główną drogą doliny, cały dzień spędzić na stoku, zjechać do dolnej stacji i na koniec znowu zapakować się w autobus wracający do domu. Na stoku są czynne restauracje: jedna z nich – Jochdohle, to lokal położony najwyżej w Austrii, na wysokości ok. 3300 m. Stąd roztacza się wspaniały widok na włoskie i austriackie Alpy. Fenomenem miejsca jest to, że dolny poziom budynku można dostosować do wysokości pokrywy śniegu – tak, by nie wchodzić do niej po schodach. A z karty polecam... pyszny makaron! Jeśli podróżujecie z dziećmi, możecie oddać je pod opiekę w Kinderlandzie. Jest to duma i chluba Stubaiu. Mały ogrodzony stok, na który nie wejdą osoby nieupoważnione, gdzie znajdują się zadaszone wyciągi – dywaniki, znający kilka języków instruktorzy i osoba zatrudniona tylko po to, by odprowadzać dzieci do toalety. Po prostu luksus!

Dla żądnych wrażeń organizowane są loty na paralotniach w tandemie, a dla posiadaczy uprawnień – stoki stoją otworem cały rok. Sztuczna lodowa wieża wspinaczkowa stojąca w sąsiedztwie środkowej stacji jest wyzwaniem zarówno dla profesjonalistów, jak i amatorów.

dbk0k84

[

]( http://get-2.wpapi.wp.pl/?a=65495650&f=thumb/3/1/3/3131f8b0a797cf192622b8ef2e29fcb1/d183a4ad87adccb1bf2374f0188887a1/stubai3-175.jpg )

fot. Monika Dyba/Poznaj Świat

Po trudach dnia, walki z własnymi słabościami, śniegiem i wiatrem – najlepiej odpoczywa się w saunach. Wiele hoteli posiada SPA. Zauroczył mnie basen z ciepłą wodą, w którym mogłam pływać na dworze mimo niskiej temperatury powietrza.

dbk0k84

W Neushift znajduje się publiczne SPA, niewielkie, wyczuwalne z daleka, ale zadbane i niedrogie. Wieczorami polecam wyjście na spacer po okolicznych niższych partiach lasu, można zapatrzeć się w gwiazdy... Najbliższe duże miasto – Insbruk, znajduje się za górami, dwadzieścia pięć kilometrów na wschód. Stęsknionych muzyki i towarzystwa okoliczne miasteczka zapraszają do licznych restauracji, klimatycznych klubów i dyskotek.

W dolinie znajduje się pięć miejscowości, a każda z nich ma coś szczególnego do zaoferowania. Neushift – największe miasteczko, położone najbliżej lodowca Fulpmes, z krytym lodowiskiem i początkiem 68-kilometrowej trasy dla narciarzy z biegówkami, Miederes ma naturalny tor saneczkowy o długości 7 kilometrów, po którym można jeździć także nocą; najmniejszy Schönberg szczyci się najwyższym w Europie mostem Europabrücke, wysokim na 192 m, a Telfes to najsłoneczniejsze miasteczko doliny. Pola lodowcowe, szybkie trasy, ośnieżone stoki, rynna snowboardowa o długości 100 m, trasa curvingowa, trasa dla snowboardzistów i narciarzy oraz najdłuższa wysokogórska turystyczna trasa zjazdowa w Austrii. To lodowiec Stubai – zabawa zimowa bez granic.

_ Tekst i zdjęcia: Monika Dyba Źródło: Poznaj Świat _

dbk0k84
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dbk0k84