Highland Games - szkocka tradycja
Od rana trwa konkurs tańców, siłacze pchają stalową kulę, biegacze szykują się do tradycyjnego wyścigu na szczyt góry Morrone. Kilka tysięcy widzów z największym zaciekawieniem śledzi jednak zmagania w przeciąganiu liny. To mistrzostwa brytyjskiej armii - w kolejnych pojedynkach zmagają się reprezentacje jednostek artylerzystów, lotników, piechoty. Teraz stają naprzeciw siebie Welsh Gunners w czerwonych trykotach i Royal Airforce w niebieskich. Na znak arbitra żołnierze chwytają linę, z głośnym okrzykiem wbijają pięty w ziemię, kępki trawy odpryskują na boki. Jeszcze chwila... Już! - Ciąąągnąć! Ciąąągnąć, chłopcy! Równo! Raz! Raz! Raaaz! - wydziera się trener Walijczyków. Ci zaciskają zęby, prężą muskuły. Zdobywają przewagę, piloci bezradnie ślizgają się po mokrej trawie. Zwycięstwo! - Dobra robota, chłopcy - trener poklepuje zawodników po plecach. Spocił się chyba bardziej niż oni.