"To nie turystyka, to inwazja". Protesty rozlały się po całej Europie
Wraz z falą upałów Europę zalewa fala demonstracji wymierzonych w przyjezdnych. Mieszkańcy Rzymu, Dubrownika, San Sebastián i innych najpopularniejszych na Starym Kontynencie ośrodków buntują się przeciw wakacyjnemu nawałowi turystów.
"Turyzmofobia" – w ten sposób zjawisko już określają zagraniczne media. A zaczęło się od Hiszpanii, która w ubiegłym roku przyjęła 75,6 mln gości z zagranicy (tym 17,8 mln z Wielkiej Brytanii)
. Ci ostatni mocno dali się we znaki zwłaszcza na Majorce – władze turystycznego kurortu Magaluf, nie mogąc sobie poradzić z pijaństwem, narkotykami i rozwiązłym zachowaniem przyjezdnych na ulicach, opracowały nawet specjalny kodeks dla urlopowiczów. Jak się okazuje, to dopiero wierzchołek góry lodowej.
Hiszpanie zdenerwowali się także w Barcelonie, gdzie w wyniku wzmożonego ruchu turystycznego i wzrostu aktywności użytkowników serwisu Airbnb pojawił się problem na lokalnym rynku mieszkaniowym. - Dzisiejszy model turystyki wyrzuca ludzi z ich dzielnic i szkodzi środowisku – twierdzi rzecznik prasowy grupy Arran, młodzieżowego skrzydła radykalnej lewicowej partii Candidatura d'Unitat Popular, CUP.
W Barcelonie, Palma de Mallorca i San Sebastián pierwsze protesty przeciw niekontrolowanemu rozrostowi ruchu turystycznego miały miejsce już kilka miesięcy temu, a kolejne są planowane.
Do demonstrujących Hiszpanów dołączyli przedstawiciele wielu innych popularnych turystycznie miast Europy. Tylko w zeszłym miesiącu w Wenecji, w której na 55 tys. mieszkańców przypada ok. 20 mln turystów rocznie, kilka tysięcy ludzi przemaszerowało przez miasto. W ten sposób wyrażali gniew z powodu wzrostu czynszów, wpływania ogromnych statków wycieczkowych do lokalnych portów i związanego z tym zanieczyszczenia środowiska. Wenecjanie są zdania, że sytuacja wymknęła się spod kontroli i utrudnia im codziennie życie.
Podobne nastroje zapanowały w Dubrowniku, kolejnym mieście, do którego regularnie wpływają olbrzymie wycieczkowce z tysiącami turystów na pokładzie. Coraz więcej lokalsów otwarcie mówi o rosnącej irytacji z powodu inwazji turystów z całego świata.
Jak informuje "The Guardian", w odpowiedzi na protesty Światowa Organizacja Turystyki Narodów Zjednoczonych zaleciła lokalnym władzom zwiększenie starań mających na celu wypracowanie silnej i zrównoważonej polityki turystycznej. Zachęcają do promowania bardziej peryferyjnych atrakcji, wydłużania sezonu i wprowadzenia sprawdzonych w innych miejscach sposobów na zarządzanie tłumami.
Władze każdego ze wspomnianych ośrodków już podjęły kroki mające na celu poprawę sytuacji. W Wenecji myślą o liczeniu osób w najpopularniejszych atrakcjach, w Rzymie turyści nie mogą siadać i jeść na Schodach Hiszpańskich, a w Mediolanie przyjezdnym zakazano już niemal wszystkiego, łącznie z selfie stickami. Reakcje mieszkańców pokazują jednak, że to wciąż zdecydowanie za mało.