Zabrała z samolotu jabłko. Zapłaciła surową karę
Po skończonej podróży z Paryża do Minneapolis w USA schowała do torby jabłko. Przyniosło jej to sporo problemów. Na kobietę nałożono grzywnę w wysokości 1710 zł.
O tym, jak bezwzględni potrafią być amerykańscy pracownicy lotnisk, przekonała się w połowie kwietnia Crystal Tadlock, która wracała do domu z podróży do stolicy Francji. Pasażerska linii lotniczych Delta dostała na pokładzie, poza obiadem i napojami, m.in. jabłko. Nie skonsumowała go i zabrała ze sobą. Nie sądziła, że będzie to przyczyną problemów.
Gdy Tadlock wyszła z samolotu i znalazła się na terenie lotniska, została poddana wyrywkowej kontroli. Gdy pracownik portu w Minneapolis poprosił ją o pokazanie zawartości bagażu, znalazł u niej jabłko. Według przepisów, powinna poinformować o jego posiadaniu celników. Na lotnisku widniały tabliczki, na których wyraźnie podkreślono, że wszelkie świeże owoce wwożone przez pasażerów muszą być zgłoszone.
Zobacz też: Lotniska i samoloty. Poznaj prawdziwe siedliska bakterii
- Celnik zapytał mnie, czy moja podróż do Francji była kosztowna, na co mu odpowiedziałam, że tak. Nie rozumiałam dlaczego zadał mi to pytanie do momentu, w którym powiedział: "Będzie dużo droższa po tym, jak będziesz musiała zapłacić grzywnę w wysokości 500 dol. (przyp. red. – ok. 1710 zł)" - relacjonowała kobieta w rozmowie z telewizją FOX 31.
Amerykanka przyznała, że trudno było jej pogodzić się z decyzją pracownika. Próbowała wytłumaczyć, że owoc dostała na pokładzie samolotu i że nie przywiozła go z Francji. Żaliła się, że potraktowano ją jak przestępcę.
Linie lotnicze Delta wydały w tej sprawie jedynie lakoniczny komunikat. Podkreśliły, że przypominają swoim pasażerom, aby dostosowywali się do obowiązujących przepisów celnych.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl