Zmysłowy Zanzibar. Gdzie afrykańska żywiołowość i muzułmańska pokora idą w parze
Poszukujesz przyjemności? Jedź na Zanzibar. Lazurowy ocean, białe plaże, świetna kuchnia, serdeczni ludzie… ale za tym rajskim obrazem kryje się znacznie więcej. O niesamowitej historii wyspy, sztuce zanzibarskiej dyplomacji i afrykańskiej kamasutrze mówi Beata Lewandowska-Kaftan, wieloletnia podróżniczka i autorka książek o Afryce.
WP: Co panią tak ciągnie do tej Afryki? Jest tyle łatwiejszych, tańszych, bezpieczniejszych miejsc.
Beata Lewandowska-Kaftan: Kiedy kilkanaście lat temu po raz pierwszy trafiłam do Afryki, poczułam się jak w domu. A do domu się wraca. Nie umiem tego inaczej wytłumaczyć. Jeśli zbyt długo nie ma mnie w Afryce, tęsknię.
Często tam pani bywa?
Zdarza się, że przez pół roku jestem w Polsce, a pół w Afryce. Dwie ostatnie zimy spędziłam na Zanzibarze, zbierałam tam materiały do mojej książki "Afryka jest kobietą". Mieszkając na wyspie i przebywając wśród jej mieszkańców, doszłam do wniosku, że warto więcej opowiedzieć o tym miejscu. W książce "Zanzibar. Wyspa skarbów" chciałam odczarować powszechny wizerunek Zanzibaru, który kojarzymy przede wszystkim z wakacyjnym rajem pod palmami.
Nie jest tak?
Rzeczywiście, kiedy pierwszy raz przyjeżdżamy na Zanzibar, ogarnia nas zachwyt. Słońce, wspaniałe widoki, ocean w odcieniach błękitu, szmaragdu i turkusu. Oszałamiające zapachy, niesamowite smaki, piękni ludzie w barwnych strojach. Ale kiedy już się tym wszystkim nasycimy i zaczniemy uważniej przyglądać się temu, co nas otacza, będziemy zadziwieni. Różnorodność i bogactwo tego miejsca są nieprawdopodobne. Na ulicach Stone Town mijamy czarne twarze z szerokimi nosami, ale też złociste, z migdałowymi oczami. Kobiety w ciemnych sukniach buibui idą obok dziewczyn w kolorowych kangach albo w sari. Uliczni muzycy grają na afrykańskich bębnach, których dźwiękom towarzyszy pochodząca z Persji lira kanun. Kiedy matka przywołuje dziecko, słyszymy tę samą melodię języka, co na środku sawanny w Tanzanii, ale na bazarze, gdy kupiec liczy po arabsku, czujemy się jak w Jemenie czy Omanie. Zadajemy sobie pytanie: gdzie my właściwie jesteśmy? W Afryce, Indiach, Arabii, a może w starożytnej Persji?
Z czego to wynika?
Zanzibar jest sercem kultury Suahili, która rozwinęła się już ponad dwa tysiące lat temu na wschodnim wybrzeżu Afryki, od południa Somalii przez Kenię, Tanzanię, aż po północny Mozambik i na przybrzeżnych wyspach: Lamu, Zanzibarze, Pembie. Trafiali tam kupcy z Persji, Arabii, Indii, Indonezji, a nawet z Chin. Działo się tak za sprawą wiejących na Oceanie Indyjskim regularnych wiatrów - monsunów. Przez pół roku wieją z północnego wschodu (monsun kaskazi), przez drugie pół z południowego zachodu (monsun kusi). Dzięki nim szlak z Afryki do Indii został przetarty kilkaset lat przed wyprawą Vasco da Gamy.
Arabowie, Persowie i Hindusi nawiązywali stosunki handlowe z Afrykanami z ludów Bantu, handlując jedwabiem, kością słoniową, złotem, przyprawami. Przez stulecia mieszali języki, zwyczaje, stroje, potrawy i muzykę. Część przybyszów osiadała w Afryce na stałe, poślubiając afrykańskie kobiety. Na wschodnim wybrzeżu Afryki wykształciła się osobna kultura, stanowiącą niezwykłą mieszankę Afryki i Orientu.
Zobacz też: Niezwykłe nagranie z Parku Narodowego Krugera w Republice Południowej Afryki
Dziś na Zanzibarze dominuje islam. Czy afrykańska żywiołowość i muzułmańska pokora w ogóle mogą iść ze sobą w parze?
Tutejszy islam jest bardziej otwarty niż w innych miejscach na świecie. Kultura Zanzibaru stanowi swoiste połączenie wartości muzułmańskich i afrykańskich. Na wyspie są meczety, pięć razy dziennie słychać nawoływanie muezinów, niektóre stroje na ulicach przypominają arabskie. Jednocześnie wciąż żywe są tu afrykańskie obrzędy, na przykład niezwykle zmysłowy rytuał unyago.
Na czym on polega?
To inicjacja dziewcząt, wprowadzenie do kobiecości. Mądre, doświadczone kobiety uczą młode dziewczyny, co się będzie działo z ich ciałem, jaka będzie ich rola w społeczeństwie, jak to jest być żoną i matką. Lekcje trwają przez tydzień, odbywają się wyłącznie w gronie kobiet i wyłącznie takich, które same przeszły unyago. Podczas rytuału wszystkie kobiety są nagie. Nie wstydzą się siebie, w ten sposób oswajają młode dziewczyny z cielesnością, pokazują, jak z wiekiem zmienia się kobiece ciało i że na każdym etapie można się nim cieszyć. Te spotkania to również lekcja afrykańskiej kamasutry
Co na to wszystko islam?
Wbrew pozorom islam to nie tylko zestaw ograniczeń, w tej religii podkreśla się też celebrację życia, przyjemność. Kultury arabskie są niezwykle zmysłowe! Pełne aromatycznych zapachów, bogatych smaków, wyrafinowanych rytuałów uwodzenia. Zanzibar bardzo pobudza zmysły. Słońce przyjemnie rozluźnia ciało, ciepły wiatr niesie oszałamiający aromat przypraw z całego świata: goździków, wanilii, cynamonu, gałki muszkatołowej. W domach pali się kadzidełka, nadające ubraniom i skórze piękny zapach, który wędruje za ludźmi spacerującymi po uliczkach. Nawet uścisk dłoni jest tu bardzo przyjemnym doznaniem, bo do zwykłego kremu do rąk Zanzibarki dodają kilka kropel aromatycznych olejków.
Żyjemy dziś w niespokojnych czasach, religia i rasa raczej dzielą niż łączą. Nigdy nie miała pani wrażenia, że jest w Afryce niemile widziana?
Wręcz przeciwnie. W Afryce nigdy nie czułam strachu, na Zanzibarze szczególnie. Mieszkają tu serdeczni, łagodni ludzie całkowicie pozbawieni agresji. Tu nie wypada krzyczeć, otwarcie się kłócić. Konflikty rozwiązuje się subtelnie, dając pewne rzeczy do zrozumienia. Gospodarz nie wyrzuci nieproszonego gościa z domu, raczej da mu odczuć, że nie jest już mile widziany, milknąc i przestając się uśmiechać. Czasem ta zanzibarska dyplomacja przybiera bardzo ciekawe formy, szczególnie wśród kobiet. Ich typowym strojem jest kanga, kolorowa chusta, która zawsze ma nadrukowane jakieś motto lub przysłowie w języku suahili. Kiedy Zanzibarka chce coś powiedzieć sąsiadce czy koleżance, np. żeby ta nie plotkowała za plecami, zakłada po prostu kangę z odpowiednim przesłaniem, a potem idzie do niej na przykład pożyczyć cukier. I sprawa załatwiona, chociaż nie padły żadne słowa. Koleżanka może jej odpowiedzieć, oddając cukier ubrana w kangę z innym mottem. To bardzo subtelna metoda komunikowania rzeczy trudnych lub nieprzyjemnych. A naszym obowiązkiem jako turystów, czyli gości w tym świecie, jest zapoznać się z lokalnymi zwyczajami, żeby nikogo nie urazić. Dotyczy to na przykład ubioru: jeśli wchodzimy z plaży do wioski, przykrywamy ramiona, piersi, brzuch i kolana.
Napisała pani, że największym skarbem Zanzibaru są ludzie. To prawda, że ma tam pani brata i siostrę?
Tak na Zanzibarze nazywa się najbliższych przyjaciół. Jeśli ktoś zwróci się do nas dada (siostro) albo kaka (bracie), możemy czuć się zaszczyceni. Na wyspie byłam dotąd sześć razy, mam tam przyjaciół, bywam w ich domach, na weselach i pogrzebach. Szczególnie bliska jest mi Aisza. Jest jedyną kobietą na Zanzibarze, która pracuje jako niezależna przewodniczka. Biegle mówi po angielsku, korzysta z Internetu, ma własną stronę i profil na Facebooku, ale jest też bardzo przywiązana do tradycji. Nosi chustę i suknię buibui. Kiedy przywożę jej w prezencie szal lub kolczyki, zawsze pyta męża o zdanie. Kiedyś dostała ofertę dobrze płatnej pracy w hotelu, ale właściciel zabronił jej nosić chustę, bo ta jego zdaniem postarza. Aisza nie zgodziła się, by ktoś wtrącał się w jej wartości. Fascynuje mnie jej niezależność, a jednocześnie głęboki szacunek dla religii. A moim zanzibarskim bratem jest Kongwa, rybak z Jambiani. To chodząca dobroć i skromność. Opiekuje się mną jak siostrą. Moja książkę o Zanzibarze zadedykowałam właśnie im: Aiszy i Kongwa.
Czy młode Zanzibarki nie buntują się przeciw poligamii?
Jak w każdym muzułmańskim kraju wielożeństwo jest na Zanzibarze legalne, ale zdarza się rzadko, bo mało kogo na nie stać. Mężczyzna każdej żonie i jej dzieciom musi zapewnić osobny dom lub mieszkanie, ten sam standard życia i taką samą ilość swojego czasu i uwagi. Wśród Zanzibarczyków przeważają małżeństwa monogamiczne, przy czym coraz częściej zdarzają się rozwody, także z inicjatywy kobiet. Rozwódki mogą na nowo ułożyć sobie życie, licząc na wsparcie przyjaciółek i kobiet z rodziny, które w razie potrzeby pomogą jej zająć się dziećmi. Zanzibarki w są ze sobą bardzo solidarne. Wspierają się, razem świętują, zakładają kobiece kooperatywy i spółdzielnie: malują obrazy henną, produkują naturalne kosmetyki, szyją patchworki.
Co warto zobaczyć na Zanzibarze?
Wyspa jest niewielka, można ją zwiedzić nawet w trakcie krótkiego pobytu. Coś, co obowiązkowo trzeba zobaczyć, to… zanzibarskie drzwi. Nie ma takich nigdzie indziej na świecie.. Stanowią wizytówkę domu i jego mieszkańców, to od nich zaczyna się budowę. Są olbrzymie i przepięknie zdobione, a w ich dekoracjach można czytać jak w historii Zanzibaru: znajdziemy tu wersety z Koranu, symbole starej bogini Atargatis z Mezopotamii, hinduistyczne symbole drzewa życia. Na wyspie przez cały rok jest gorąco, dlatego domy nie mają dużych okien, przez które można podejrzeć, kto w nich mieszka. Ale można to wyczytać z drzwi.
Co doradziłaby pani tym, którzy wybierają się na Zanzibar?
Zachęciłabym wszystkich, żeby po kilku dniach wypoczynku wstali z leżaka i udali się na zwiedzanie wyspy, pojechali do wiosek, wstąpili na lokalne bazary, popróbowali jedzenia w małych rodzinnych knajpkach. Pogadali z ludźmi. Zanzibar kryje w sobie mnóstwo fascynujących tajemnic. Warto je odkryć, zanim zmieni to masowy napływ turystów.