Morze Bałtyckie - na to muszą uważać turyści
Tego lata pogoda w Polsce nas rozpieszcza. Od kilku tygodni mamy piękna pogodę, z temperaturami porównywalnymi z tymi na południu Europy. Nic dziwnego, że rzesze turystów wykorzystały to rzadkie zjawisko i udały się na wypoczynek nad Bałtyk. Jednak polskie morze ich nie rozpieszcza. Co chwilę słyszymy o zjawiskach, które zagrażają życiu lub zdrowiu i zmuszają ratowników do wywieszania na plażach czerwonych plaż. Czego możemy się zatem spodziewać?
W tym roku lato w Polsce nas rozpieszcza. Od kilku tygodni mamy piękna pogodę, z temperaturami porównywalnymi z tymi na południu Europy. Nic dziwnego, że rzesze turystów wykorzystały tę rzadką okoliczność i udały się na wypoczynek nad Bałtyk. Jednak polskie morze nie ułatwia wypoczynku. Co chwilę słyszymy o zjawiskach, które zagrażają życiu lub zdrowiu i zmuszają ratowników do wywieszania na plażach czerwonych flag. Czego możemy się zatem spodziewać?
Upwelling, czyli lodowata woda w środku lata
Kilka dni temu pojawiła się informacja o gwałtownym, znacznym ochłodzeniu wody w Morzu Bałtyckim na Wybrzeżu Środkowym. W środę, 18 sierpnia zamknięte zostały kąpieliska m.in. w Darłowie, Mielnie czy Kołobrzegu. Jak udało nam się ustalić w piątekj, czerwona flaga powiewa już na większości plaż od Mrzeżyna do Władysławowa. Temperatura wody waha się od 8 st. C w Mielnie do 14 st. we Władysławowie. Dla porównania w Świnoujściu to 21 st. C, a w Zatoce Gdańskiej 19-21 st. C.
- Według pomiarów z godz. 10:00 woda przy brzegu w Kołobrzegu ma 11 st. C. Wywiesiliśmy czerwona flagę – poinformował dziś Wirtualną Polskę Stanisław Malepszak, kierownik tamtejszego WOPR-u. Również WOPR z Pucka (Władysławowo należy do powiatu puckiego) potwierdza zamknięcie kąpielisk nad otwartym morzem.
Przyczyną takiego ochłodzenia jest zjawisko nazywane upwellingiem przybrzeżnym. - Powstaje ono wówczas, gdy na wschodzie występuje wyż i wieje wiatr wschodni. Warunki takie sprzyjają podnoszeniu się wód głębinowych. Wyższe warstwy wody zostają zepchnięte niżej, a woda z głębiny wypływa wyżej, jest ona zdecydowanie chłodniejsza - wyjaśnia PAP dyżurna synoptyk Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej w Szczecinie Julianna Drożdżyńska. Jak informuje IMGW, na Bałtyku upwelling występuje często i bywa powodem zamykania plaż strzeżonych przez ratowników. Mają oni obowiązek wywieszenia czerwonej flagi jeśli latem temperatura wody przy brzegu spadnie poniżej 15 st. C. Tak duża różnica temperatur może bowiem spowodować wstrząs termiczny u kąpiących się, którzy będąc rozgrzanymi przez słońce gwałtownie wskakują do wody.
To zjawisko jest dość trudne do prognozowania, gdyż jego intensywność zależy nie tylko od wiatru, ale również od zmian poziomu morza i stratyfikacji termicznej w morzu oraz głębokości brzegów. Jak udało nam się ustalić w Biurze Meteorologicznych Prognoz Morskich w Gdyni tak niska temperatura wody utrzyma się przynajmniej do wtorku, po czym powoli zacznie rosnąć. Meteorolodzy podkreślają, że nie należy jednak liczyć na nagłą poprawę warunków, powrót do temperatur w okolicy 20 st. C potrwa kilka dni.
Sinice, czyli gdy morze staje się zielone
Innym problemem, który pojawia się regularnie w polskim morzu są sinice. Każdego roku na przynajmniej kilka dni woda staje się zielona i cuchnąca, a kąpiel w niej zagraża zdrowiu. W tym roku można je było zobaczyć na krótko już na początku lipca przy gdyńskich plażach, a na poważnie zaatakowały na początku sierpnia. Przez kilka dni zamknięta była większość kąpielisk Zatoki Gdańskiej i Puckiej oraz na Półwyspie Helskim nad otwartym morzem, od Kuźnicy aż do Juraty.
- Można powiedzieć, że obecność sinic w Bałtyku jest naturalną i pierwotną cechą tego ekosystemu. Masowy rozwój sinic w Bałtyku był odnotowywany już w 1939 r. Natomiast od lat 60. XX w. stał się regularnym zjawiskiem w Bałtyku Właściwym i w południowej części morza. Sądzi się, że poza wzrastającą eutrofizacją, przyczyniło się do tego kilka silnych wlewów bogatej w składniki odżywcze słonej wody z Morza Północnego - mówi Wirtualnej Polsce prof. Hanna Mazur-Marzec z Uniwersytetu Gdańskiego.
- Warunki pogodowe są wymarzone do tego, żeby sinice się rozmnażały - mówił podczas wykwitu bakterii Pomorski Wojewódzki Inspektor Sanitarny Tomasz Augustyniak. - Niestosowanie się do zakazu kąpieli może powodować dolegliwości jelitowo-żołądkowe w przypadku napicia się wody oraz problemy skórne od samego zetknięcia się z sinicami - dodał. Sinice (cyjanobakterie) zalicza się do najstarszych i najprostszych organizmów na Ziemi. W przeszłości były uważane za glony. Wiadomo już, że należą do królestwa bakterii. Do zakwitu sinic dochodzi często przy dużym nasłonecznieniu, stojącej wodzie i wysokiej temperaturze.
Prąd wsteczny, czyli podstępny zabójca
Najwięcej pracy ratownicy mają wtedy, gdy morze jest wzburzone. Kapiący się myślą, że fala zawsze dopchnie ich do brzegu, a wielu z nich nie zdaje sobie sprawy z tzw. prądów wstecznych, gdy morze wciąga ludzi w głąb. Prądy te powstają wszędzie tam, gdzie załamują się fale. Mogą one być niebezpieczne nawet dla bardzo doświadczonych pływaków. Są przyczyną 80 proc. akcji ratunkowych nad morzem. Warto przypomnieć „czarna serię” z 2013 r., kiedy to w jeden weekend nad Bałtykiem w woj. pomorskim utonęło ze względu na „cofkę” 9 osób, czyli tyle co przez cały poprzedni rok.
W tym roku prądy wsteczne pojawiły się przy trójmiejskich plażach 14 sierpnia, przy mocnym wietrze, i spowodowały zamknięcie większości kąpielisk Gdańska, Gdyni i Sopotu.
Turyści a zagrożenia
Niestety jak informują osoby na co dzień przebywające na nadbałtyckich plażach, wielu turystów lekceważy ostrzeżenia ratowników i prognozy pogody. O ile na strzeżonych kąpieliskach zdarzają się nieliczne przypadki wchodzenia do wody przy czerwonej fladze, to na plażach niestrzeżonych widać wielu amatorów ryzykownych kąpieli.
- Byłem dziś rano zanurzyć stopy w wodzie i po sekundzie uciekłem, była lodowata – mówi nam Krzysztof Głowacki, szef Beach Clubu Dune w Mielnie. – Jednak wciąż widzę amatorów kąpieli, którzy przyjechali nad morze ze Śląska czy z polskich gór. Dla nich urlop bez kąpieli w Bałtyku nie ma sensu, więc wchodzą do wody w każdych warunkach, nie bacząc na zagrożenia – dodaje.
Urszula Drukort-Matiaszuk/ik