Lataj wysoko - jak zostać stewardesą w Singapore Airlines
Która z was jako mała dziewczynka nie marzyła o byciu stewardesą? Przeczytajcie, jak zostaje się nią w najlepszych liniach na świecie. Ekskluzywna relacja prosto z Singapuru specjalnie dla Wirtualnej Polski.
- _ Nie przeszłabyś dalej, moja droga _ – rozwiewa moje nadzieje na zostanie stewardesą egzaminator, z którym wcześniej tak miło się rozmawiało. Nad filiżanką herbaty pytał mnie o rodzinę, pracę i zwykłe, codzienne sprawy. - _ W tej pozornie zwyczajnej pogawędce wyławiamy dziewczyny stworzone do pracy zespołowej. Bo bycie stewardesą to przede wszystkim praca w grupie. Ty się nadajesz raczej na szefową _ – śmieje się. Rozmowę kwalifikacyjną przechodzi tylko co dziesiąta chętna.
Zresztą od początku nie miałam szans. W Singapore Airlines stewardesami są tylko dziewczyny z Azji. Tu funkcjonowanie w grupie jest częścią kultury. Całe szczęście, że przyjechałam do Singapuru jako dziennikarka, a nie kandydatka. Inaczej drzwi do owianego legendami Centrum Szkolenia Singapore Airlines, gdzie przez 13 tygodni trenują przyszłe stewardesy linii lotniczej, której obsługa i serwis uchodzą za najlepsze na świecie, pozostałyby dla mnie zamknięte. A tak, przez jeden dzień mam szansę podejrzeć, jak zostaje się Singapore Girl.
Jak pisklaki stają się pięknymi łabędziami
- _ Nasze stewardesy uchodzą za piękności, tymczasem kandydatki wcale nie są wybierane pod kątem urody _ - zdradza prof. Amy Lim Yee Chang. Dopiero na szkoleniu uczą się, jak o siebie dbać i jak się malować, bo w Azji, ze względu na wilgotność i upał, mocny makijaż nie jest popularny. Jednak „nauka” w wykonaniu niezwykle konkretnej profesor Lim, to raczej tresura, podczas której nieopierzone pisklaki stają się pięknymi łabędziami. Na początek mierzy ona dziewczynę wzrokiem i wydaje „wyrok” - _ Masz odstające uszy, schowamy je pod krótkimi włosami. Ty masz niskie czoło - wydłużymy optycznie twarz podłużnym kokiem. _ W odpowiedzi żadnych protestów tylko kiwnięcie głową i nauka, jak się uczesać tak, by było idealnie. Dopuszczane są tylko cztery wersje fryzur: włosy krótkie, za ucho lub długie związane w kok lub french twist. - _ Kok ma być zgrabny, gruby na maksimum 6-7 centymetrów, bo przecież nie chcemy, żebyście miały przerośnięte głowy _ - peroruje prof. Lim, spacerując z linijką i mierząc dziewczynom obwód
koka. Ma być spięty spinkami, ale tych za nic nie może być widać. Gdy fryzura zostanie wybrana, stewardesa sama nie może jej zmienić. Podobnie jak koloru włosów. Mogą być brązowe lub czarne, grzywka na bok albo wcale. Wystające kosmyki dyskwalifikują. Lakier – zawsze. Krótkie fryzury muszą być tak wylakierowane, żeby włosy, przy pochyleniu głowy nie opadały na twarz.
- _ W tych rygorach i wytycznych chodzi o to, by cała załoga wyglądała spójnie, pasowała do siebie. A makijaż stewardesy musi być trochę przerysowany, przypominać ten teatralny. Nawet przy przygaszonych światłach w kabinie rysy twarzy muszą być widoczne _ – tłumaczy prof. Lim.
Dziewczyny wpatrują się w nią jak w wyrocznię. Oto kilka reguł: biżuteria – albo wcale, albo dyskretna. Jeżeli kolczyki, tylko perły lub maleńkie sztyfty. Z pierścionków – tylko obrączka – to ze względów bezpieczeństwa, żeby kogoś przypadkiem nie zahaczyć. Paznokcie o długości 0,4 mm, zawsze pomalowane pod kolor szminki.
Podpytuję moją przewodniczkę, Carolyn, stewardesę z 22 letnim stażem, jak znosi ten wizualny rygor? - _ To wbrew pozorom ułatwia pracę. Makijaż jest jak mundur. A na szaleństwa stylistyczne pozwalam sobie po godzinach. Zresztą na co dzień się nie maluję. Nie poznałabyś mnie. _
Strój szyty na miarę
Najbardziej charakterystyczny jest jednak strój - wykonany z batiku, podkreślający krągłości figury, _ sarong kebaya _, zaprojektowany w 1972 roku (!) przez Pierra Balmain. Od ponad 40 lat nie zmienił się on ani trochę. Co więcej stał się klasykiem - nosiła go nawet Barbie. Dorobił się też podróbek, które można kupić w China Town. Dla stewardes Singapore Airlines jest on szyty na miarę. Dziewczyny nie ukrywają, że to dobra motywacja by trzymać figurę. Poza tym, materiał nie jest elastyczny, więc niejako wymusza prostą sylwetkę. Na kursie dziewczyny uczą się jak w sarongu chodzić, siadać, a nawet wchodzić po schodach. Opracowano też wytyczne jak podwijać sarong podczas ewakuacji, robiąc z długiej spódnicy krótkie i bardziej praktyczne spodenki.
Jak nauczyć się konstruktywnie krzyczeć
Zajęcia z bezpieczeństwa są najtrudniejsze i traktuje się je tu śmiertelnie poważnie. Sporym wyzwaniem są ćwiczenia z ewakuacji, którą wykonuje się w pełnym sztucznych fal, ogromnym basenie. Większość dziewczyn, co w Azji nikogo nie dziwi, nie umie pływać. I choć zabezpiecza je kamizelka ratunkowa, wyskoczenie z kabiny samolotu, o którą rozbijają się fale, wymaga nie lada odwagi. - _ Gdy któraś się zawaha i nie wyskoczy do wody na egzaminie, nie zostanie stewardesą. Powtórek nie ma, bo tu chodzi o bezpieczeństwo. Ale bez obaw, wszystkie wyskakują _– mówi mi trener. - _ Uczymy je, jak przełamać strach. _
Podobnie jest z innymi procedurami ewakuacji. Azjatki, od małego wychowywane na grzeczne, ciche i spolegliwe dziewczyny, muszą się tu wykazać zdecydowaniem…i nauczyć się krzyczeć. - _ Zdziwiłabyś się, ile siły i charakteru tkwi w tych małych ciałkach _ – mówi trener. - _ Chociaż, gdy pierwszy raz prosimy dziewczynę, żeby krzyknęła, przypomina to raczej niemy krzyk. _ Ja trafiam na zajęcia dla zaawansowanych. W symulatorze kabiny, wszyscy wykrzykują procedury ewakuacyjne na całe gardło, na zmianę ćwicząc otwieranie włazu do samolotu i zjeżdżanie po nadmuchanym trapie.
A co zrobić z awanturującym się pasażerem? Szkolenie jest najwyraźniej skuteczne, bo wszystkie doświadczone stewardesy, które o to podpytuje, odpowiadają mi niemal jak jedna. - _ Zawsze jestem miła. Na ogół pasażer też łagodnieje. Staram się udzielać jak najwięcej informacji. Bo często to ich brak powoduje stres _ – mówi Fong, stewardesa z 19 letnim stażem - _ A jeżeli to nie pomaga, stawiam się w jego sytuacji. Bez empatii daleko się w tym zawodzie nie zajdzie. _ Wtóruje jej Carolyn: - _ Nigdy nie biorę jego złości do siebie. Wiem, że to nie ja jestem jej powodem. Na mnie się on tylko wyżywa. No i cieszę się, że to nie jest mój mąż _ – śmieje się.
Sen na zawołanie
Inne sekrety? - _ Uczą nas, jak zasnąć na zawołanie podczas obowiązkowej przerwy podczas lotu _ – zdradza kulisy Carolyn - _ W szkole poznajemy techniki relaksacji. Ja na przykład jestem jak komórka. Gdy mam przerwę, wyłączam się i śpię. Ale wypracowanie tego zajęło mi kilka lat. _
Poza tym, to ciężka praca. Non stop w klimatyzacji i w ciśnieniu takim jak na dwóch tysiącach metrów, czyli szczycie całkiem solidnej góry. Trzeba włożyć sporo pracy w to, żeby dobrze i świeżo wyglądać. I mieć szczery uśmiech na twarzy. Widać to szczególnie, gdy wymiętoleni po 12 godzinnym locie z Singapuru chociażby do Frankfurtu, pasażerowie wychodzą z samolotu, żegnani przez idealnie wyglądające, z fryzurą jak prosto od fryzjera, w stroju bez żadnych zagnieceń, stewardesy.
_ Z Singapuru dla Wirtualnej Polski Anna Janowska _
udm/if