Przyjaźń polsko-węgierska oczami brytyjskiego dziennikarza
Polak, Węgier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki – to historyczne przysłowie, które mówi o zażyłej przyjaźni naszych dwóch narodów. Usłyszał je kiedyś brytyjski dziennikarz BBC Quinn Hargitai. Wskazuje, że w świecie globalnych napięć i konfliktów, to niezwykłe, że dwa kraje, które nawet nie mają wspólnej granicy, łączy tak silna i szczera więź.
Dziennikarz historię zaczyna od swojego ojca, który opowiadał mu o podróży do Polski z czasów młodości. Chciał z kraju nad Wisłą dostać się autostopem na Węgry i zasugerowano mu, że będzie mieć największe szanse na podwózkę, jeśli stojąc na poboczu zacznie wymachiwać węgierską flagą. Wtedy też zrozumiał, że przyjaźń między naszymi narodami to nie tylko zwykła historyjka. Hargitai słysząc to, postanowił zbadać ten temat.
Mężczyzna na wstępie podkreśla, że o sile naszych więzi świadczy przyjęcie 12 marca 2007 r. przez parlament węgierski deklaracji, uznającej datę 23 marca Dniem Przyjaźni Polsko-Węgierskiej. Deklarację poparło 324 posłów, nikt się nie wstrzymał, nikt nie był przeciw. Analogiczną uchwałę 16 marca 2007 r. podjął przez aklamację Sejm RP.
Chcąc dowiedzieć się o początkach nietypowej zażyłości, dziennikarz BBC sięgnął po komentarz prof. Gábora Lagziego, historyka i polonisty z Uniwersytetu Panońskiego w Veszprémie. Ten odpowiedział mu, że „nasza przyjaźń jest zjawiskiem wyjątkowym i jesteśmy jak dwa rozwijające się oddzielnie dęby, których korzenie są połączone". Dodał, że łączy nas prawie tysiąc lat intensywnych politycznych, ekonomicznych i kulturalnych relacji. Lagzi wskazał, że początki kontaktów między Polską a Węgrami są trudne do określenia, ale czynnikiem, który z pewnością przyczynił się do dobrych kontaktów, było utworzenie unii personalnej między Koroną Królestwa Polskiego i Królestwem Węgier w latach 1370-1382 i 1440-1444. Posiadaliśmy w tych okresach wspólnego monarchę.
Z artykułu można dowiedzieć się o czasach Wiosny Ludów, gdy na jednego z najważniejszych bohaterów narodowych Węgier wyrósł polski gen. Józef Bem. Wspomniano też, że nasza przyjaźń ma ranę, która goiła się przez wiele lat - w 1939 r. Węgrzy stanęli po stronie III Rzeszy. Jednak prof. Lagzi przekonuje, że nawet w tym momencie Polacy mogli liczyć na pomoc swoich braci, którzy w 1939 r. przyjęli ponad 100 tys. polskich uchodźców.
Naukowiec odniósł się również do roku 1956, gdy Polacy kolejny raz pokazali, jak bliscy im są Węgrzy. Po krwawo stłumionym przez Armię Czerwoną powstaniu ludzie masowo oddawali krew i wysyłali amunicję do pogrążonego w konflikcie kraju.
Mężczyzna tłumaczy, że nasza relacja nie jest jedynie rządową deklaracją, ale prawdziwym odzwierciedleniem świetnych stosunków między społeczeństwami. Posiadamy miasta partnerskie, organizujemy wspólne wydarzenia kulturalne - w tym festyny, wystawy czy przedstawienia teatralne.
Na koniec węgierski naukowiec dodał tylko, że ta przyjaźń bywa często dziwna i trudna do zrozumienia. „To jest coś, czego nie da się logicznie wytłumaczyć. Z natury uwielbiamy Polaków i vice versa. I kogokolwiek by zapytano w naszych krajach, każdy powiedziałby, że jesteśmy przyjaciółmi na zawsze”.